banner ad

Śrama: Pożary buszu w Australii

| 16 stycznia 2020 | 9 komentarzy

W mediach lewicowych i w środowiskach pseudoekologicznych[1] można odnaleźć twierdzenia jakoby mające miejsce w ostatnim czasie pożary buszu w Australii były spowodowane rzekomo występującym w ostatnich latach zjawiskiem nazywanym globalnym ociepleniem. Jest to ze strony ludzi głoszących takie tezy wyraz niebywałej wręcz ignorancji lub intelektualnej nieuczciwości, gdyż w rzeczywistości pożary buszu na terenie Australii występowały już w wieku XIX, a jeden z największych spośród nich miał miejsce 6 lutego 1851 roku, kiedy to w ciągu zaledwie jednego dnia spłonęło 5.000.000 hektarów lasów i zginęło dwanaście osób. Również w wieku XX busz niejednokrotnie płonął, na przykład w latach 1974/1975 miały miejsce pożary, które pochłonęły łącznie około 75 milionów hektarów. To skala o wiele większa niż obecnie (pożary mające miejsce od listopada 2019 roku objęły swym zasięgiem nie więcej niż 10 milionów hektarów lasów), a mimo tego australijska przyroda nie zginęła w ich wyniku.

Przyczyny pożarów buszów są już od bardzo dawna sklasyfikowane i opisane, a jedną z najważniejszych spośród nich jest występowanie na terenie Australii łatwopalnej roślinności, zawierającej olejki eteryczne. Niejednoznaczna przy tym jest rola wypalania traw i lasów w celu przygotowania miejsca pod uprawy. Z jednej strony według opracowań do wielu pożarów doszło w wyniku wypalania dokonywanego już w XIX wieku przez australijskich rolników, a wcześniej także przez aborygenów[2]. Z drugiej – według części badaczy kontrolowane wypalanie części suchego australijskiego buszu może przyczynić się do zmniejszenia katastrofalnych skutków pożarów, do których dochodzi w sposób naturalny, na przykład wskutek uderzenia pioruna. Taką opinię prezentuje między innymi dr Phil Cheney, współpracujący z CSIRO (Commonwealth Scientific and Industrial Research Organisation) badacz problematyki związanej z pożarami buszów zajmujący się tą kwestią przez ponad trzydzieści lat[3].

Należy tutaj zaznaczyć także to, że obecnie osoby zajmujące się w sposób naukowy australijską przyrodą kategorycznie zaprzeczają tezie jakoby mające miejsce ostatnio pożary lasów nastąpiły w wyniku zmian klimatu, a opinię tę przyjmuje także australijski rząd. Tezę przeciwną próbują forsować natomiast medialni specjaliści od wszystkiego oraz pseudoekolodzy, którzy poza przeczytaniem kilku broszur kolportowanych przez ,,zielone’’ organizacje nie zdobyli żadnych kompetencji w sferze badań nad tymi kwestiami. Wspierają ich natomiast celebryci, chcący niewielkim kosztem zrobić sobie reklamę pokazując swą wrażliwość oraz pewna nastolatka, która od kilku miesięcy bez przerwy przebywa na wagarach. Cóż, doprawdy budząca zaufanie menażeria.

Warto zadać sobie przy tym jeszcze jedno pytanie: Jaka jest podstawowa różnica między dawnymi pożarami buszu, a tymi mającymi miejsce współcześnie? Otóż w XIX wieku nie było telewizji i internetu, a prasa albo polegała na korespondentach, albo dokonywała przedruków z innych gazet. Zanim informacja z Australii dotarła do Europy mogły minąć tygodnie. Również w latach 70. XX wieku informacje rozprzestrzeniały się wolniej niż obecnie, a media miały o wiele ważniejsze tematy niż naturalne dla tamtejszego klimatu pożary buszu w odległej Australii, opisywane przez podróżników na przestrzeni ostatnich dwustu lat jako zjawisko codzienne, czego odzwierciedlenie można odnaleźć także w australijskich powieściach oraz w sztuce, w której pożary buszów były często uwieczniane (najbardziej znanym tego przykładem jest dzieło mieszkającego przez długi czas w Australii angielskiego malarza Williama Strutta pt. Black Thursday, February 6th. 1851). Dziś natomiast w dobie szybkiego internetu i telewizji o wysokiej rozdzielczości, gdy można przesłać doskonałej jakości zdjęcie na dużą odległość w ciągu kilku sekund wystarczy jeden obrazek, aby sprawić, by znaczna część ludzi zaczęła domagać się zrobienia czegoś z tym naturalnym zjawiskiem. Wystarczy sugestia, że jest to efekt globalnego ocieplenia, by przyczynić się do protestów przeciwko temu rzekomo występującemu zjawisku[4] i politykom, którzy w zdecydowany sposób mu nie przeciwdziałają.

W newsach dotyczących tej kwestii stosuje się przy tym najbardziej prymitywne metody oddziaływania na ludzkie emocje bez angażowania nawet krzty intelektu. Przed takim działaniem był w sposób doskonały zaszczepiony dawny przedstawiciel cywilizacji łacińskiej, jednak współczesny europejczyk na nieszczęście już nie. Pozostaje jedynie nadzieja, że brnąc w tym kierunku niektórzy ludzie nie zaczną protestować przeciwko trzęsieniom ziemi i wybuchom wulkanów.

 

Marcin Śrama

 

           

 

 

 

 


[1] Gdyż jak słusznie zauwazył prof. Adam Wielomski, ekologiczni aktywiści w gruncie rzeczy nie mają z ekologią niczego wspólnego: https://nczas.com/2012/11/06/wielomski-jak-lewica-zawlaszczyla-ekologie/ [dostęp 9 I 2020).

 

 

 

[2] Zob. B. Malinowski, Aborygeni australijscy: socjologiczne studium rodziny : i inne prace przedterenowe, Warszawa 2002, s. 181.

 

 

 

[3] Zob. P .Cheney, A. Sullivan, Grassfires. Fuel, weather and fire behaviour, Melbourne 2008.

 

 

 

[4] Zresztą cóż to za absurd… ludzie strajkują przeciwko naturze.

 

 

 

Kategoria: Marcin Śrama, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Komentarze (9)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Pandaimon pisze:

    Przestałem czytać po uwadze nt. "nastolatki przebywającej na wagarach". Akurat edukacja publiczna w obecnym kształcie to progresizm par excellence i wypacza zdrowy rozsądek, więc dziewczyna na pewno skorzysta intelektualnie bardziej na podróżach niż przebywając z tzw. nauczycielami czyli w większości zwykłymi biurokratami bez powołania, funkcjonariuszami ministerstwa oświaty. Poza tym taki ton podważa obiektywizm autora. Wydaje mi się, że na tle jej rówieśników szwedzka nastolatka wypada akurat bardzo pozytywnie. 

  2. lol pisze:

    gorszego bełkotu dawno nie czytałam. 

  3. Gierwazy pisze:

    Bardzo dobry i potrzebny tekst, przeciwstawiający się pseudoekologicznym k(g)retynizmom, firmowanym przez rozpieszczonego bachora ze Szwecji przybierającego cierpiętniczą pozę. 
    Tak przy okazji, mam uwagę do forumowicza "Pandaimona": naprawdę nie dostrzega Pan, że akurat ci, którzy włóczą ze sobą po całym Bożym świecie przebywającą na wagarach nastolatkę są niezachwianymi orędownikami edukacji publicznej w obecnym kształcie, ergo "wypaczającego zdrowy rozsądek progresizmu par excellence"?? Nie wiem też w jakiej dziedzinie nasza szwedzka wagarowiczka wypada "akurat bardzo pozytywnie na tle jej rówieśników"?

  4. Pandaimon pisze:

    Ad Gierwazy: Nie mam pojęcia czy i kto ją "włóczy". Może jej to sponsorują rodzice? Ale nawet, to przecież w takiej sytuacji ma o wiele większe szanse skonfrontować się z rzeczywistością niż w jakiejś skandynawskiej szkole. Poza tym ma 17 lat, więc jest dorosła. Zakładając, że nie jest oszustką tylko ma jakieś poczucie misji, to na pewno wypada pozytywnie na tle ludzi, którym zależy jedynie na swoim wygodnictwie (choćby za cenę degradacji środowiska), karierze, pieniądzach i lajkach na facebooku. I jak większość ponadprzeciętnych osobowości musi się spotkać z niechęcią miernoty. W tym wypadku nie stosowałbym prostej dialektyki prawo-lewo. Bo czy nie dostrzega Pan, że wielkie koncerny, które czerpią najwięcej zysków z degradacji środowiska i lokalnych społeczności (e.g. Nestlé, Microsoft, Philip Morris, BAT – wszystkie czerpią zyski z na wpółniewolniczej pracy dzieci w Afryce plus chińskie firmy i kopalnie kobaltu) są często największymi orędownikami i sponsorami rewolucji obyczajowej? Akurat ochrona środowiska naturalnego to jeden z archetypów myśli konserwatywnej (mam na myśli prawdziwy konserwatyzm, a nie poglądy na poziomie lumpów spod budki z piwem). Więc Greta jest na najlepszej drodze do zostania konserwatystką.

  5. Gierwazy pisze:

    @Pandaimon. Jak na kogoś, kto tak autoratywnie wypowiada się w kwestii mademoiselle Thunberg nie imponuje Pan wiedzą na temat działalności jej objazdowego cyrku, skoro nawet nie wie w czyim towarzystwie się tam pojawia. Podpowiem w takim razie: zazwyczaj występuje ona u boku decydentów tzw. liberalnych demokracyj, ergo koryfeuszy powszechnej i obowiązkowej edukacji… 
    Uczestnictwo w spędach elity polityczno-finansowej świata to antynomia konfrontacji z rzeczywistością, to właśnie takim osobnikom (i słusznie) zarzuca się oderwanie od rzeczywistości, w jakiej żyje znakomita większość obywateli. 
    Nie chce mi się wchodzić w polemikę, kiedy osoba staje się dorosła, niemniej dwie rzeczy w kontekście tej Pańskiej wypowiedzi trzeba podkreślić. Po pierwsze: epatowanie z dorosłością Grety wyszło cokolwiek komicznie – i nawet nie dlatego, że "walkę ze zmianami klimatycznymi" rozpoczęła jeszcze w wieku 15 lat – lecz przede wszystkim z dyskursu, jakim dziewczę to bombardowało "opinię publiczną", roniąc krokodyle łzy z powodu "straconego dzieciństwa na walce z klimatycznymi zmianami, o przetrwanie ziemi, itp."… Po drugie: "archetypem myśli konserwatywnej" jest, iż to doświadczenie i sędziwość (z czym zazwyczaj łączy się wiek), a nie granie na emocjach jest wykładnikiem zdrowego rozsądku i miarą dobrego decydenta. A skoro jesteśmy przy owym archetypie, to pozwolę sobie przy okazji z jego piedestału nazwać progresistowsimi bajdami lamenty typu: "wpółniewolnicza pracy dzieci w Afryce". Zresztą Nestlé i Microsoft także "walczą z globalnym ociepleniem" czy "wprowadzają politykę zrównoważonego rozwoju" (kto wie – może nawet sponsorują "klimatyczne szczyty" z udziałem Grety…), o koncernie "BAT" zaś nie słyszałem"…
    I na koniec podstawowa informacja dla Pana: panienka Thunberg nie zajmuje się ochroną środowiska naturalnego, lecz "walczy z klimatycznymi zmianami, spowodowanymi działalnością człowieka." Trzymanie się faktów też jest miarą konserwatyzmu. 

  6. Pandaimon pisze:

    Przyznaję się, że nie posiadam na jej temat szerszej wiedzy – osoby, o których głośno w mediach nie specjalnie mnie interesują i nie traktuję ich zbyt poważnie. Ale ja nie pisałem apologii panny Thunberg. Rażą mnie natomiast niemerytoryczne ataki ad personam, bez przedstawienia trafnych argumentów. W tym wypadku autor dezawuuje wspomnianą postać ze względu na jej wiek, tymczasem fenomen kilkunastoletniej "prorokini" jest nie do pojęcia tylko w mentalności nowoczesnego społeczeństwa.
     
    Wspieranie walki z globalnym ociepleniem przez korporacje wcale mnie nie dziwi, tak samo jak nie dziwi mnie, że wielki kapitał finansował bolszewików i nazistów. Czego właściwie nie wspierają korporacje? Na wszystkim mogą zarobić. Na tym polega ich strategia. Byłbym więc zaskoczony, gdyby drugą ręką nie dotowali także przeciwników teorii o globalnym ociepleniu. Sama "walka z klimatycznymi zmianami" nie posiada dla mnie żadnych dodatkowych konotacji. Dlaczego? Wyjaśniam. Zdania: "człowiek jest miarą wszystkich rzeczy", "własność prywatna musi być zlikwidowana", "piękno jest rzeczą obiektywną", "życie rozumne jest cnotą", nie są neutralne, są to pojęcia konstytutywne. Każde z nich niesie określony ładunek ideowy (odpowiednio: sofistyka, komunizm, cywilizacja łacińska). Stwierdzenia: "działalność przemysłowa człowieka ma negatywny wpływ na klimat" albo: "dinozaury wyginęły na skutek uderzenia w ziemię asteroidy" nie niosą za sobą żadnej filozofii (chyba że w czyjejś fantazji). Ergo nie są ideologią. Nie mają więcej wspólnego z lewactwem niż nóż z mordercą (większość ludzi używa jednak noża do krojenia chleba.) QED. Mogą być zatem przedmiotem dowolnych asocjacji. Zazwyczaj, im zasobniejszy aparat pojęciowy, tym większe bogactwo skojarzeń.
    Panu, abp Jędraszewskiemu czy autorowi tego artykułu wszystko kojarzy się z "ekologizmem". Ja takich skojarzeń nie mam. Myślę, że nie istnieje żaden "ekologizm", jest to problem równie wydumany jak – dajmy na to – polski "antysemityzm". Chodzi o to, aby na podstawie kilku akcydentalnych zjawisk stworzyć wrażenie zagrożenia. Obojętne czy tym zagrożeniem będą "faszyści" czy "ekologiści." Nikt o zdrowym rozsądku nie zaprzeczy, że postępuje degradacja środowiska naturalnego. Należy temu zapobiegać. A czy ktoś będzie to robił pod hasłem "walki" ze zmianami klimatu to sprawa drugorzędna.

    Osoby doświadczone i sędziwe o "zmianach klimatycznych, spowodowanych działalnością człowieka" – vide opinie 3 ostatnich papieży. Jeżeli znajdę kogoś sędziwego o renomie Benedykta XVI, kto kwestionuje negatywny wpływ człowieka na zmiany klimatu, z uwagą wysłucham jego argumentów. Ale o nikim takim nie słyszałem. Natomiast ludzie rozpaczający nad tym, że nie będą mogli używać plastikowych toreb (jak w innej notce na tym portalu)są równie żałośni jak ci, którzy skarżą się, że są "dyskryminowani", choć przez swój styl życia zasługują na dyskryminację.

    Co do dzieci w Afryce: nie wydaje mi się żeby to była akurat lewacka propaganda. Bo lewaków ani dzieci ani biedni nie interesują. Lewacy – świadomie bądź nie – reprezentują przede wszystkim interesy wielkich korporacji. Nawet występując jako alterglobaliści. 

  7. Gierwazy pisze:

    @ Pandaimon. Ma Pan manierę wypisywania własnych wyobrażeń czy przekonań, by potem dopasowywać do tego krytykę, w dodatku dowolnie trzymając się treści wyrażonej przez oponenta. Ja, mimo to,  tradycyjnie skupię się na Pańskich tworach myślowych.
    1. "Przyznaję się, że nie posiadam na jej temat szerszej wiedzy – osoby, o których głośno w mediach nie specjalnie mnie interesują i nie traktuję ich zbyt poważnie. Ale ja nie pisałem apologii panny Thunberg. Rażą mnie natomiast niemerytoryczne ataki ad personam, bez przedstawienia trafnych argumentów." Mam podobnie. Z tym, że mnie razi nie tylko niemerytoryczna krytyka, lecz także niemerytoryczna klasyfikacja (a na portalu konserwatystów – pochwała) jak tu: "Więc Greta jest na najlepszej drodze do zostania konserwatystką."…
    2. "Sama "walka z klimatycznymi zmianami" nie posiada dla mnie żadnych dodatkowych konotacji. Dlaczego? Wyjaśniam. Zdania: "człowiek jest miarą wszystkich rzeczy", "własność prywatna musi być zlikwidowana", "piękno jest rzeczą obiektywną", "życie rozumne jest cnotą", nie są neutralne, są to pojęcia konstytutywne. Każde z nich niesie określony ładunek ideowy (odpowiednio: sofistyka, komunizm, cywilizacja łacińska). Stwierdzenia: "działalność przemysłowa człowieka ma negatywny wpływ na klimat" albo: "dinozaury wyginęły na skutek uderzenia w ziemię asteroidy" nie niosą za sobą żadnej filozofii (chyba że w czyjejś fantazji). Ergo nie są ideologią". Wszystko to pięknie, tylko właściwie po co Pan to wszystko napisał?! Przecież ani p. Śrama, ani ja nic o ideologii nie piszemy…
    3. Dla odmiany dwa cytaty: "Panu, abp Jędraszewskiemu czy autorowi tego artykułu wszystko kojarzy się z "ekologizmem". Ja takich skojarzeń nie mam."; "Natomiast ludzie rozpaczający nad tym, że nie będą mogli używać plastikowych toreb (jak w innej notce na tym portalu)są równie żałośni jak ci, którzy skarżą się, że są "dyskryminowani", choć przez swój styl życia zasługują na dyskryminację." Po pierwsze dopuszcza się Pan insynuacji, bez jakichkolwiek dowodów czy sensownej argumentacji, sugerując, że mnie, abp Jędraszewskiemu czy autorowi, wszystko kojarzy się z ekologizmem. Jest to tym bardziej niedorzeczne, a wręcz nawet zabawne, że to Pan, przynajmniej na tym portalu, wypowiada się jedynie w kwestiach związanych z ekologią. W dodatku robiąc to emocjonalnie i od czapy, jak w przywołanej właśnie notce o uchwale rady miejskiej Wałbrzycha. Po pierwsze autorka notki, Aleksandra Solarewicz, nigdzie nie rozpacza nad tym, że nie będzie mogła używać plastikowych toreb, tylko naśmiewa się z nieżyciowej uchwały wałbrzyskich rajców (od siebie dodam, że w tym uroczym, choć zaniedbanym mieście, tamtejsi włodarze powinni mieć na głowie pilniejsze do rozwiązania sprawy, na obszarze ekologii także). Po drugie, to Pańska reakcja w komentarzu – "No tak. Papierowe torby jako symbol marksizmu kulturowego. Na znak protestu konserwatyści powinni zasypać Wałbrzych plastikiem. Stawiam dolary przeciw orzechom, że gdyby żył wielki Chateaubriand, napisałby że cywilizacja to wcale nie plastikowe torby. Ale co tam Chateaubriand… Plastikowy konserwatyzm." – dowodzi, że to Panu wszystko kojarzy się z wszelkiego rodzaju "izmami", gdyż w notce nie ma nic o marksizmie ani konserwatyzmie…
    4. "Osoby doświadczone i sędziwe o "zmianach klimatycznych, spowodowanych działalnością człowieka" – vide opinie 3 ostatnich papieży. Jeżeli znajdę kogoś sędziwego o renomie Benedykta XVI, kto kwestionuje negatywny wpływ człowieka na zmiany klimatu, z uwagą wysłucham jego argumentów. Ale o nikim takim nie słyszałem." Naukowców z tytułami kwestionujących negatywny wpływ człowieka na zmiany klimatu jest cała masa. W dobie internetu znajdzie Pan ich w odstępie kilku sekund po wpisaniu odpowiedniej frazy. Natomiast nienaukowe czy wręcz typowo ignoranckie podejście do zagadnienia, niestety dominujące w przestrzeni publicznej, prezentuje właśnie Pan, pisząc: "Nikt o zdrowym rozsądku nie zaprzeczy, że postępuje degradacja środowiska naturalnego. Należy temu zapobiegać. A czy ktoś będzie to robił pod hasłem "walki" ze zmianami klimatu to sprawa drugorzędna." Pomijając fakt, że papieże nie są autorytetami w zakresie klimatologii, to nie słyszałem, by Jan Paweł II i Benedykt VI twierdzili, że na zmiany klimatu na Ziemi wpływ ma człowiek. Mam nadzieję, że przedstawi mi Pan ich wypowiedzi dowodzące powyższej tezie.
    5. "Co do dzieci w Afryce: nie wydaje mi się żeby to była akurat lewacka propaganda. Bo lewaków ani dzieci ani biedni nie interesują." I znowu po swojemu zmienia Pan sens mojej wypowiedzi. Ja pisałem o "archetypie myśli konserwatywnej", w której praca dzieci jest jednym z elementów wychowaczych, co w progresistowskiej nowomowie przekłada się jako "wpółniewolnicza praca", gdyż wedle jej założeń jakakolwiek fizyczna praca, wykonywana przez dzieci, stoi w sprzeczności z tzw. prawami człowieka.
    Na koniec cytat z "pewnej" Księgi: "Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną".

  8. Pandaimon pisze:

    Każda złożona treść zwykle zawiera jakieś przesłanie i może stanowić pole interpretacji. Zaś dla krytycznej interpretacji wyobraźnia jest b.przydatnym narzędziem. 

    Nie jest tak, że komentuję jedynie kwestie związane z ekologią. Ja rzadko komentuję cokolwiek, ale jeżeli już to treści, z którymi się nie zgadzam. 

    Załóżmy, że w Wałbrzychu są ważniejsze problemy. Więc i w odniesieniu do tego artykułu i jemu podobnych: po co szukać diabła tam gdzie go nie ma, skoro istnieje wystarczająco dużo zjawisk, w których widać jego działanie? Być może o czymś nie wiem, ale nie slyszalem by p. thunberg organizowala bojowki mlodzieżowe w skandynawii, ktore kontroluja mieszkańców, czy ci palą w kominku we wlasnym domu. Tymczasem m.in. w krakowie za pieniadze podatnikow magistrat wykorzystuje do tego celu straż miejską i nie widzę na ten temat artykulu. 

    Są nawet naukowcy, którzy przekonują, że twierdzenia nt. szkodliwości palenia tytoniu dla zdrowia są przesadzone. Oczywiście to tylko przypadek, że ich badania finansują koncerny tytoniowe. Gospodarka Australii jest oparta na węglu, z silnym lobby przemysłowców w rządzie i mediach. Wiarygodność tamtejszego rządu w kwestiach klimatycznych jest taka sama jak Trumpa, czyli zerowa. Mam b. duże wątpliwości czy ta "cała masa naukowców z tytułami", na których się powołują
    to ludzie pokroju Leibnitza, Cavendisha albo nawet Edisona czy Hawkingsa, prowadzący badania w służbie nauki i ludzkości. Przypuszczam, że więcej dziś takich, których wyniki badań w dziwny sposób zgadzają się z oczekiwaniami ich sponsorów. Ostatecznie dla laika większość teorii naukowych to i tak kwestia wiary, więc ja już wolę sobie wierzyć w to samo co Benedykt i reprezentować "podejście nienaukowe". Ale nie potrzebuję żadnych interpretatorów rzeczywistości, żeby zauważyć, że klimat się ociepla, bo aby temu zaprzeczać trzeba być nie tylko ignorantem ale i fanatykiem. A przecież ja nie napisałem nigdzie, że uważam, iż to z przyczyny człowieka, ale że ta teoria brzmi prawdopodobnie. 

    Do tej pory nigdzie na świecie nie widziałem żadnego ekoterrorysty, a np. widziałem śmieci w lasach, plastikowe torby na ulicach, smog za oknem.

    Praca dzieci ma wymiar wychowawczy. Tak, praca w gospodarstwie rodzinnym, u właściciela majątku, który jest związany z daną społecznością, u lokalnego przedsiębiorcy, w firmie, w której pracownicy są współudziałowcami, jako czeladnik w zawodzie etc. Natomiast bycie wyzyskiwanym przez cwaniaków z drugiego końca globu nie ma żadnego aspektu wychowawczego, prędzej degeneruje. Praca w kopalni może być co najwyżej metodą kary wobec przestępców. Aż do czasów nowożytnych była zresztą uważana za pracę niewolniczą, także w Rzymie, a nawet jeszcze w Egipcie. A przecież ani Rzymianie ani Egipcjanie "lewakami" nie byli (wbrew korwinowskiej propagandzie rozdawnictwo zboża to nie lewactwo). Twierdzenie, że praca po kilkanaście godzin dziennie za jakieś grosze ma wobec dzieci wymiar wychowaczy jest albo przejawem skrajnego cynizmu albo zaczadzenia ideologią konsumpcjonizmu. Jedyną korzyść odniesie z tego ktoś, kto kupi sobie kolejny tani telefon, a przede wszystkim ten, kto mu go sprzeda. W czyim interesie leży pauperyzacja lokalnych społeczności, polityka antyrodzinna, atomizacja społeczeństwa? Tych, którzy mogą na tym najwięcej zarobić. Is fecit cui prodest. A ekologia to nie tylko klimat, ale także człowiek i jego najbliższe środowisko.

     

  9. Pandaimon pisze:

    Jeszcze ciekawa opinia na temat rządu Australi i i globalnego ocieplenia w jez. szekspira na str. redemptorystów w Oceanii:
    https://www.cssr.org.au/justice_matters/dsp-default.cfm?loadref=355

    Wypowiedzi papieży na temat. 

    JP ii mówił o globalnym ociepleniu m.in. w przesłaniu na Światowy Dzień Pokoju w 1990, a w 99: 

    Aby zapobiec poważnym niebezpieczeństwom, jakie zagrażaja ziemi i morzu, klimatowi, faunie i florze, konieczna jest radykalna zmiana stylu życia typowego dla wspólczesnego spoleczeństwa konsumpcyjnego, a zwłaszcza dla krajów bogatszych.

    bxvi krytykuje ideologie dorabiane do teorii g.o., ale zdaje sobie sprawę ze zmian klimatu wpływu , jaki może na nie mieć człowiek (negatywnym i pozytywnym). w 2010:

    …Czy możemy patrzeć obojętnie na problemy związane z takimi zjawiskami jak: zmiany klimatyczne etc.

    …Księga Rodzaju na pierwszych stronicach ukazuje nam mądry projekt kosmosu, który jest owocem myśli Boga. Na głównym miejscu są w nim mężczyzna i kobieta, stworzeni na obraz i podobieństwo Stwórcy, by «zaludnili ziemię» i «panowali» nad nią jako «rządcy» samego Boga (por. Rdz 1, 28). Opisaną w Piśmie Świętym harmonię, która panowała między Stwórcą, ludzkością i stworzeniem, zburzył grzech Adama i Ewy, mężczyzny i kobiety, którzy pragnęli zająć miejsce Boga, bo nie chcieli  uznać, że są Jego stworzeniami. Konsekwencją tego była również błędna wizja  «panowania» nad ziemią, «uprawiania jej  i doglądania», co było ich zadaniem, tak że między nimi a resztą stworzenia powstał konflikt (por. Rdz 3, 17-19). Człowiek pozwolił, by zawładnął nim egoizm, zagubił sens Bożego nakazu i pragnąc zapanować nad stworzeniem w sposób absolutny, zachował się w stosunku do niego jak wyzyskiwacz.

    …Równowaga cyklu hydrogeologicznego, który ma pierwszorzędne znaczenie dla życia na ziemi, jest poważnie zagrożona przez zmiany klimatyczne. Należy również wziąć pod uwagę odpowiednie programy rozwoju wsi, oparte na drobnych rolnikach i ich rodzinach, a także wypracować stosowne rozwiązania polityczne w kwestii gospodarki leśnej, likwidacji odpadów, połączenia walki ze zmianami klimatycznymi z walką z ubóstwem.

    …Ochrona środowiska oraz połączenie działań podejmowanych w walce z ubóstwem i ze zmianami klimatycznymi stanowią ważne dziedziny wspierania integralnego rozwoju człowieka.

    I w encyklice Spe Salvi:

    …oportet quoque in lucem proferatur contrarium esse verae progressioni naturam pluris aestimare quam ipsam personam humanam. Assertio haec ad habitus inducit neopaganos vel neopantheisticos: nam ex sola natura, intellecta sensu mere naturalistico, hominis salus provenire nequit. Ceterum est recusanda etiam contraria opinio, quae tendit ad eius plenam technicam indolem, quoniam naturae ambitus non est materies tantum, qua ad nostram voluntatem disponere possimus, sed mirabilis est opera Creatoris, prae se ferens « grammaticam » quae docet finem et criteria ad usum sapientem, non instrumentalem arbitrariumve.

    …Societates technologice provectae possunt, immo minuere debent proprium usum energeticum, sive quoniam evolvuntur actuositates fabricationis sive quia inter ipsorum cives maior diffunditur conscientia oecologica.

    …Optandum est ut communitas internationalis et singulae publicae auctoritates efficaciter obsistere sciant ne naturae utendae formae noxiae sint. Iustum est etiam ut ex parte competentium auctoritatum omnes necessarii suscipiantur conatus ut impendia.

    …naturae, virium et climatis tutela exigit ut omnes responsales internationales coniunctim operentur paratosque se praebeant ad bona fide agendum, legem servantes et solidaritatem erga debiliores orbis regiones.

    …Hoc societatem hodiernam monet ut serio animo suum vivendi genus mutet, quod multis in mundi partibus ad hedonismum et consumismum inclinatur, dum indifferens manet erga damna ex iis derivantia [122]. Necessaria est certa mentis mutatio quae nos inducat ut novas vitae rationes sumamus, « in quibus conquisitio veri pulchri boni et communio cum ceteris hominibus propter communem progressionem electiones efficiant consumptionum, compendiorum, pecuniae collocationum » [123]. Omnis laesio solidarietatis et amicitiae civium damna in naturam inferunt, quemadmodum naturae corruptio vicissim in sociales relationes displicentiam inducit.

    …Ecclesia erga creationem conscientiae officio tenetur, quod etiam publice ostendere debet. Sic agendo, defendere debet non solum terram, aquam et aërem tamquam dona creationis ad omnes pertinentia; verum etiam ante omnia hominem servare debet contra ipsius exstinctionem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *