banner ad

Januszewski: Potrzeba życia kerygmatem (zapiski katolika-montinianisty)

| 17 marca 2024 | 0 Komentarzy

Chryste, tyś powstał z martwych!

Takie jest wołanie naszej wiary,

Świadectwo rzeczywistej prawdy,

która napełnia świat Twoją chwałą,

o Panie nasz, Jezu Chryste.

Twoje Zmartwychwstanie napełnia nas – ludzi,

światłem i nadzieją!

 

To właśnie jest początek nowego życia,

odrodzenia ludzkości,

Zmartwychwstania z każdej naszej słabości

osobistej i społecznej.

 

Św. Paweł VI, Wielkanocne orędzie radiowe, 1966 r.

 

Za kogo mnie uważacie? Zapytał Chrystus swoich uczniów. To pytanie pozostaje aktualne szczególnie dziś. Warto je sobie zadać również (a może szczególnie) w naszym, tradycjonalistycznym kręgu. Za kogo uważamy Chrystusa? Czy nasza odpowiedź ograniczy się do nazwania Zbawiciela Panem i Królem (słusznie), i odłożenia Go jednocześnie na szacowną półkę z godnymi sympatii i sentymentu bibelotami naszych idei? Czy będziemy o Nim wspominać z pozornym namaszczeniem jako o władcy naszego sumienia, a w rzeczywistości czynić z Niego główny dźwigar naszej myśli, zawłaszczając Jezusa na własność? I wreszcie – czy będziemy opatrywali Imieniem Chrystusa nasze egoistyczne i niecne uczynki, naszą pychę, wyniosłość i blask upajania się wyimaginowaną wyjątkowością? Ile to już razy dane mi było spotkać osoby deklarujące się jako obrońcy Królestwa bez kresu, a jednocześnie z upodobaniem grzeszące i obracające to w żart (ach, gdzie ci znawcy filmów pornograficznych, którzy z lubością poszerzali swoją wiedzę w temacie, jednocześnie pilnie uczęszczając na Mszę Wszechczasów i gromiąc wszechobecny modernizm, lewactwo i LGBT)?

Za kogo uważamy Chrystusa? Kim dla nas jest? Najpoważniej na świecie. Kim? Wygodną zasłoną, na której wieszamy swoją myśl ideową? Jeśli tak, to nasz rytualizm już jest martwy. Nieważne iloma poprawnymi teologicznie, ortodoksyjnymi myślami go zasypiemy.

Czas na garść truizmów. Za Chrystusem trzeba iść. Podążać za Nim i być w Niego wpatrzonym. Nieustannie głosić kerygmat samemu sobie tak, aby gdy przyjdzie czas – być gotowym do dzielenia się Nim. Zadajmy sobie pytania – co robimy aby budować i pogłębiać relację ze Zbawicielem? Czy spotykamy Żywe Słowo, medytując Pismo Święte? Czy staramy się adorować naszego Zbawiciela w Najświętszym Sakramencie? Jak często modlimy się nie jak biblijny faryzeusz (Łk 18, 9-14), ale tak po prostu, przebywając z Bogiem jak z Ojcem i Przyjacielem, zachwycając się Jego blaskiem?

Modlitwa przemieniająca życie sprawia, że możemy wreszcie zacząć patrzeć na drugiego człowieka, nawet błądzącego i osobiście nam wrogiego, jako na brata. Brata, który posiada własną historię, nosi własny krzyż i w stosunku do którego winniśmy strzec się pogardy. Przebywając z Bogiem, kontemplując Chrystusa, wyzbywamy się stopniowo wewnętrznej wrogości do innych osób. Krzykliwy lewak przestaje być arcywrogiem, a staje się zranionym człowiekiem z bolesną historią. Ordynarny, tęczowy homo-działacz ukazuje się nam jako człowiek, który skrzywdzony i odepchnięty, znalazł grupę, która go rozumie i pozornie wspiera. To błąd staje się problemem. Błąd, nie człowiek, choćby był najbardziej odpychającym jego nosicielem. Warto w tym miejscu przytoczyć treść ABC Społecznej Krucjaty Miłości bł. Stefana Wyszyńskiego:

 

1. Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata (siostrę).

2. Myśl dobrze o wszystkich – nie myśl źle o nikim. Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego.

3. Mów zawsze życzliwie o drugich – nie mów źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi.

4. Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć.

5. Przebaczaj wszystko wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody.

6. Działaj zawsze na korzyść bliźniego. Czyń dobrze każdemu, jakbyś pragnął, aby tobie tak czyniono. Nie myśl o tym, co tobie jest kto winien, ale co Ty jesteś winien innym.

7. Czynnie współczuj w cierpieniu. Chętnie spiesz z pociechą, radą, pomocą, sercem.

8. Pracuj rzetelnie, bo z owoców twej pracy korzystają inni, jak Ty korzystasz z pracy drugich.

9. Włącz się w społeczną pomoc bliźnim. Otwórz się ku ubogim i chorym. Użyczaj ze swego. Staraj się dostrzec potrzebujących wokół siebie.

10. Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół.

 

Adorując Realnie Obecnego, modląc się wstawienniczo przez Jego Matkę, medytując Pismo Święte, a nade wszystko żyjąc życiem sakramentalnym, stajemy się uzdolnieni do poniesienia Krucjaty Miłości. Wtedy i tylko wtedy, gdy zostanie odmienione nasze serce, gdy wyzwoleni zostaniemy z okowów naszych nałogów i słabości, gdy Chrystus będzie już centrum naszego życia, a kontemplacja Jego Osoby będzie naszą nieustanną modlitwą, wtedy możemy dać o Nim prawdziwe świadectwo. Dopóki to nie nastąpi, wszystkie piękne i wzniosłe słowa, piętrowe idee o Społecznym Panowaniu Chrystusa Króla i Katolickich Monarchiach będą jedynie pustymi wydmuszkami, niemożliwymi do zrealizowania i kompromitowanymi przez pusty rytualizm wykonawców.

Swój tekst rozpocząłem cytatem św. Pawła VI i zakończę tożsamo:

Czym jest to światło, które się zbliża i rozlewa na całą ziemię? To Chrystus, który nadal żyje w ludzkości ożywianej Duchem Świętym – w swym Kościele, który kroczy przez wieki i rozprzestrzenia się po świecie. Kościół spotyka śmiertelnych ludzi i zapala w nich iskrę nieśmiertelności. Spotyka ich zmęczonych, nieszczęśliwych oraz zranionych grzechem i odradza w radości i świętości. Spotyka ich w drodze, osłabionych i zagubionych na pustyni o zmierzchu życia doczesnego, przyłącza się i wprowadza na drogę, której kres jest Mu znany, dlatego nie odczuwa na niej zmęczenia.

(Św. Paweł VI, Homilia na uroczystość Zesłania Ducha Świętego, 6 czerwca 1965 r.)

 

Konrad Januszewski

Kategoria: Publicystyka, Religia, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *