banner ad

Solarewicz: Babel: „Dziennik 1920”

| 15 marca 2024 | 0 Komentarzy

Był bolszewikiem żydowskiego pochodzenia, żołnierzem armii Budionnego i dziennikarzem przyfrontowej gazety. Miał opisywać zwycięski marsz armii na zachód, ale jego zapiski stały się oskarżeniem i w końcu ściągnęły nań karę śmierci. W rezultacie, po rewizji i procesie z relacji zachowało się niewiele. Jednak ta niewielka książeczka stanowi swoistą „czarną perłę”.  

„Dziennik” Babla obejmuje epizod, marsz bolszewików przez Kresy tylko od lipca do sierpnia 1920, ale z punktu widzenia konkretnego człowieka są to dni naznaczone wieloma wydarzeniami. Maszerowali przez Wołyń, walczyli pod Brodami. Tu rzeź jeńców, tam gwałt na córce Żyda, tam schwytanie Polaka w zbożu (i domyślcie się, co z nim zrobili). Polskiemu oficerowi w niewoli – ot tak – bolszewik włożył do gardła szablę i przeciął krtań. Ale diabeł tkwi w szczegółach i trzeba czytać fragment po fragmencie. Autor jest reportażystą, potrafi uchwycić drżenie dłoni, warg, krople potu na czole. To oddaje napięcie i strach schwytanych, oczekiwanie na tortury i śmierć. Poraża bardziej, niż poraziłby opis bitwy.  

Babel, mimo tego, czego pewnie spodziewała się po nim jego wierchuszka, mógł napisać epopeję na cześć zwycięskiej armii czerwonej, ale on opisywał to, co widział, i często drżał na widok zbrodni. Tak zaczął się nowy dzień podboju: „Jak strasznie żal! Zabili młodą matkę”. Opisuje tragedię kresowych włościan i Żydów, bezradność i biedę napadniętych mieszkańców wsi i miasteczek. O swoich kamratach pisze bez ogródek, że okrutni, dzicy, nosiciele syfilisu. Z jednej strony patrzy na ogarniętych strachem z pogardą, z drugiej czuje, że ma do czynienia z wyższa kulturą. Kiedy rabują księgarnię, nie może oderwać się od książek i wzdycha nad polską historią: „i wydaje się, nie wiedzieć czemu, że to jest piękne”, a po dniu wśród żołnierzy wyrywa mu się szczere: „Jak ciężko od nieprzerwanych okropności”. Używa krótkich zdań, które budują tempo akcji, a czasem jest to długie zdanie z wplecionymi cytatami, potok wydarzeń. Reportaż wojenny jest ilustrowany archiwalnymi fotografiami z czasów wojny polsko-bolszewickiej: na nich diabły wcielone, zamazane twarze kałmuków. Sporo w tej książce nazw własnych i nazwisk, więc będzie to ciekawy materiał dla genealogów, szczególnie z okolic Brodów.      

Nie ma potrzeby pisać o tym dziele więcej: napisane świetnie, wciąga, ale przeraża. Straszna książka, bo prawda jest straszna.

 

Aleksandra Solarewicz

 

Izaak Babel, „Dziennik 1920”, Warszawa 1990

 

 

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *