banner ad

Danek: Wejdź do swej izdebki…

| 30 stycznia 2023 | 3 komentarze

Mam problem.

Mówiąc krótko, nie lubię się modlić w towarzystwie innych ludzi. Z oczywistym wyjątkiem Mszy świętej, w którą wymiar „poziomy”, wspólnotowy (modlitwy zbiorowej), jest wbudowany integralnie obok wymiaru „pionowego”, teocentrycznego (indywidualnego kontaktu człowieka z Bogiem). Ale w okolicznościach innych niż udział w Najświętszej Ofierze, modlitwa w cudzej obecności pozostawia mi zwykle jakieś poczucie braku, jakby nie wznosiła się dostatecznie wysoko. Lubię się natomiast modlić – i przychodzi mi to łatwiej – w miejscach, gdzie jestem sam, a wokół panuje cisza i bezruch.

Jeśli w ten sposób odzywają się we mnie ciągoty do duchowości pustelniczej, to nie wiem, czy to dobry znak u człowieka świeckiego, żyjącego w świecie. Znajdują chyba jednak przynajmniej częściowe uzasadnienie w ewangelicznym nakazie: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu.” (Mt 6, 6).

Dla większości z nas otoczeniem najbardziej oczywistym dla modlitwy są kościoły (a przynajmniej taką mam nadzieję). Lecz w kościołach nie tak łatwo o moment i miejsce, w których człowiek może być sam – sam z Bogiem. Przebywając w mieście, chętnie odwiedzam kaplice mało i rzadko uczęszczane. Ale też zawsze zachowuję w pamięci przeciwstawny przykład: katedrę wawelską. Ten potężny kamienny okręt, unoszący się nad dawnym miastem królów, ma wewnątrz mnóstwo zakamarków, gdzie można się schować przed ludźmi – i właśnie o to chodzi.

Samotnej modlitwie łatwiej znaleźć schronienie po wyjściu z miasta. Zwłaszcza w górach. Rozsiane po nich kapliczki, krzyże, czasem figury, a także wiaty i budy dla podróżnych, nawet same szczyty – każde z takich miejsc na dowolnie długi czas przeistacza się w erem-oratorium pod gołym niebem, wyniesiony wzwyż, na spotkanie ze Stwórcą. Można z nich ułożyć własne pielgrzymie dróżki, podobne do tych w Kalwarii Zebrzydowskiej.

Myślę nieraz o pewnym miejscu, choć nigdy w nim nie byłem. W obrębie dziedzińca siedziby UNESCO w Paryżu znajduje się „miejsce medytacji” (Espace de méditation), wybudowane w 1995 r. według projektu japońskiego architekta Tadao Andō (ur. 1941). Surowa, betonowa rotunda z dwoma otworami drzwiowymi, przepuszczająca do wnętrza starannie odmierzoną ilość światła przez szczeliny pod stropem, wywiera wrażenie doskonałej izolacji od świata. Ma w sobie coś z układanych z kamieni cel iryjskich mnichów na wysepkach u wybrzeży Irlandii albo z najstarszych, najprostszych świątyń romańskich. Wrażenie izolacji potęguje fakt, że rotunda stoi na wolno płynącej wodzie, przez którą wchodzi się do środka po wąskich kładkach. W pustym wnętrzu cztery metalowe krzesła wyznaczają cztery kierunki kardynalne. Polski architekt Konrad Kucza-Kuczyński (ur. 1941) napisał: „To uniwersalne, panekumeniczne miejsce medytacji – lub modlitwy.” (1).

Jeśli będę kiedyś w Paryżu, przejdę przez wodę do wnętrza rotundy. Tam, na dnie szarej studni, usiądę na krześle po stronie wschodniej (bo przybędę ze Wschodu).

Z koronką w ręku.

 

Adam Danek

 

1. Konrad Kucza-Kuczyński, Architektura świątyń polskich przed Milenium – i Europą, „Znak”, 1999, nr 531, s. 64.

Kategoria: Adam Danek, Publicystyka, Religia, Wiara

Komentarze (3)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Tomasz pisze:

    Pan Danek zachwala diabelskie, synkretyczne "miejsce medytacj" w  masońskim UNESCO a portal myślkomserwatywna to publikuje.  
    Niesłychane. 

  2. Rencza pisze:

    Obejrzałam to miejsce na zdjęciach, jego brzydota jest obezwładniająca i dla mnie odpychająca. Oczywiście modlić można się wszędzie, zwłaszcza kiedy nie mamy wyboru, ale szukając modlitewnej izdebki, wypatrywałabym jednak piękna, które per se do Boga zbliża.

  3. Gierwazy pisze:

    Pan Danek co i rusz publikuje dziwne rzeczy, a redakcja to puszcza. A poza tym przypominam, że p. Jakubczyk obiecał polemikę z jego tekstem… Albo nie, dam już sobie spokój z tym Katonowaniem, p. Jakubczyk miał dosyć czasu, by dotrzymać słowa i odnieść do haniebnych wypisów p. Danka, relatywizujących banderowskich zbrodniarzy i ich inspiratorów. Widać wszystek parszywieje i nawet integralni konserwatyści nie czują się zobowiązani wypełniać dane słowo…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *