Posadzy: Fredegar Bolger – Hobbit, który pozostał (Chestertonowskie poczucie patriotyzmu wśród ludu Shire)
„Grubas” Bolger jest hobbitem równie wybitnym, co całkowicie niedocenionym. Pseudonim, którym obdarzyli go jego ziomkowie, wynikający z czcigodnego wśród ludu Shire umiłowania jedzenia, należy rozpatrywać wcale nie pejoratywnie. Warto przypomnieć, że Gilbert Keith Chesterton, o którym w dalszej części będzie mowa, charakteryzował się zupełnie podobnymi walorami. Co wiemy o tytułowym bohaterze niniejszej refleksji?
Syn Rozamundy z Tooków posiadał wszelkie cechy „książęcego” rodu jego matki, a jednak nie został rycerzem Gondoru, jak jego przyjaciel – Peregrin Took. Siostra Fredegara – Estella – wyszła za Meriadoka Brandybucka (także wysokiego rodu), ale Grubas nigdy nie dostąpił wyniesienia do godności rohańskiego nobila, co stało się udziałem jego szwagra[1]. Pozostawał Fredegar w bliskiej zażyłości z Frodem Bagginsem oraz Samem Gamgeem i był wtajemniczony w doniosły plan ukrycia Jedynego Pierścienia i jego wyprawy na wschód, mimo to, nie zdobył lauru chwały związanego ze zniszczeniem „broni nieprzyjaciela”. Bolger pozostał bowiem w Shire, dając przykład hobbickiego patriotyzmu i stając się Obrońcą Shire.
Wielka historia Śródziemia (związana z pierścieniem i jego powiernikiem) zakończyła się dla Bolgera we wrześniu roku 3018 Trzeciej Ery z jego własnego wyboru. Jako członek grupy spiskowej, zorganizowanej wokół wyprawy Bagginsa do Rivendell, osiadł w miejscowości Ustronie[2] (oryg. Crickhollow – tłum. Maria Skibniewska), by swoją osobą imitować Froda pod jego nieobecność. Dom, którego miał strzec, duży, pozostający na uboczu, otoczony drzewami i zielenią, nie był norą (jak na przykład Bag End), ale urządzony został wedle wszelkich hobbickich tradycji i zwyczajów. Niestety Grubas nie długo mógł się nim cieszyć. Już 30 września, czyli w tydzień po przyjeździe i cztery dni po wyruszeniu pierścienia w kierunku Starego Lasu, zmuszony był salwować się ucieczką z powodu napaści Nazgûli, które polowały na Bagginsa. To był pierwszy raz, kiedy ten otyły, poczciwy hobbit dał dowód poświęcenia i męstwa w obronie przyjaciół i ojczyzny. Pomimo własnego przerażenia i siły Upiorów Pierścienia, Bolger zdołał znaleźć w sobie na tyle odwagi, by nie ukryć się w jakimś bezpiecznym miejscu i przeczekać zagrożenie, ale natychmiast zaalarmował sąsiedztwo i postawił na nogi cały okoliczny ludek. Prawda o podmianie Bagginsa wyszła na jaw, lecz solidarność hobbitów zdołała przegnać Upiory z Ustroni. Na tym właściwie kończą się pierwsze książkowe informacje dotyczące Fredegara Bolgera. Na kolejne Tolkien każe czytelnikowi czekać aż do szóstej i ostatniej księgi Władcy pierścieni.
Jak wiadomo, bohaterowie wracający po Wojnie o Pierścień do Shire, zastali swą ojczyznę okupowaną przez niejakiego Sharkeya (w istocie był nim Saruman Wielu Barw) oraz jego bandę dużych ludzi i półorków. Figurantem na stanowisku władcy Shire był wówczas Lotho Sackville-Baggins. Wprowadził on skandaliczne rządy kapitalistycznego/komunistycznego rozrabiaki, wykupywał ziemie, urządzenia gospodarcze, zagarniał młyny i więził nieposłusznych uzurpatorskiej władzy hobbitów, w tym burmistrza. Rozpoczął również wojnę celną i przejął handel w kraju. Ciekawostką jest, że matka Lotha – Lobelia – powszechnie uznawana za uosobienie „niegodziwego krewnego” i podłości, zdecydowała się ostatecznie stanąć w obronie jej zielonej ojczyzny i za tę postawę wtrącona została do lochu.
W tym samym więzieniu, w którym przetrzymywano panią Sackville-Baggins, znalazł się nasz Fredegar Bolger, którego jednak teraz nie sposób było nazwać Grubasem. Wychudły i poturbowany hobbit walnie przyczynił się do sukcesu kampanii wyzwoleńczej zwanej Oczyszczaniem Shire. Grubas dowodził oddziałem partyzanckich bojowników hobbickich przez okres okupacji, wspierał lokalną społeczność. Pojmany i uwięziony w Michel Delving, niestety nie stanął do boju w Bitwie nad Wodą (3 listopada 3019 TE), gdzie ostatecznie rozbito okupacyjne siły nieprzyjaciół Shire. Fredegar Bolger – żołnierz wyklęty Shire – doczekał wyzwolenia i zniszczenia „tęczowego wroga”.
Mały, lecz mężny ludek hobbitów dał przykład niezłomnego patriotyzmu i solidarności lokalnej. Każdy hobbit wie, że wszystkie dawne prawa i zwyczaje jego kraju są schedą po królach nieistniejącego już Arnoru, w skład którego to królestwa (ostatecznie Arthedainu) ziemie Shire wchodziły przed wiekami. Mimo tego duchowego monarchizmu hobbici żyli w pięknej, lokalnej anarchodemokracji, której gotowi byli bronić za cenę krwi. Kochali Shire i siebie nawzajem, jak rodzina. A tak właśnie patriotyzm pojmował Gilbert Keith Chesterton.
Dla angielskiego pisarza ojczyznę kochać należy tak, jak się kocha rodzinę. Nie dla tego, że posiada ona jakieś nadzwyczajne wartości i zalety, tak jakbyśmy mieli przestać ją kochać, gdyby te wartości i zalety straciła. Kochamy ojczyznę, bo jest ojczyzną. To jest kwestia czystego uczucia, nie wiary, że przedmiot naszej miłości niezdolny jest do popełnienia błędów.
Chesterton pisze we wstępie do eseju „The Patriotic Idea”, zatytułowanym „A Defence of Patriotism”[3] co następuje:
To one who loves his fatherland, for instance, our boasted indifference to the ethics of a national war is mere mysterious gibberism. It is like telling a man that a boy has committed murder, but that he need not mind because it is only his son. Here clearly the word ‘love’ is used unmeaningly. It is the essence of love to be sensitive, it is a part of its doom; and anyone who objects to the one must certainly get rid of the other. This sensitiveness, rising sometimes to an almost morbid sensitiveness, was the mark of all great lovers like Dante and all great patriots like Chatham. ‘My country, right or wrong,’ is a thing that no patriot would think of saying except in a desperate case. It is like saying, ‘My mother, drunk or sober.’ No doubt if a decent man’s mother took to drink he would share her troubles to the last; but to talk as if he would be in a state of gay indifference as to whether his mother took to drink or not is certainly not the language of men who know the great mystery.
Dla przedmiotowego autora wielkim niebezpieczeństem jawił się kosmopolityzm, który znamy dziś pod nazwą globalizmu, górujący nad konkretną ojczyzną. Żywo sprzeciwiał się poglądowi, iż narzucenie angielskiej władzy olbrzymim terytoriom na całym świecie w ramach Brytyjskiego Imperium, byłoby konieczne dla „chwały Anglii”. Był przeciwnikiem wojny burskiej, jak mawiał, właśnie dlatego, że był patriotą.
W ciągu dalszym „The Patriotic Idea” czytamy:
This important and growing sect, together with many modern intellectuals of various schools, directly impugn the idea of patriotism as interfering with the larger sentiment of the love of humanity. To them the particular is always the enemy of the general. To them every nation is the rival of mankind. To them, in not a few instances, every man is the rival of mankind. And they bear a dim and not wholly agreeable resemblance to a certain kind of people who go about saying that nobody should go to church, since God is omnipresent, and not to be found in churches…
If you ask them whether they love humanity, they will say, doubtless sincerely, that they do. But if you ask them, touching any of the classes that go to make up humanity, you will find that they hate them all. They hate kings, they hate priests, they hate soldiers, they hate sailors. They distrust men of science, they denounce the middle classes, they despair of working men, but they adore humanity. Only they always speak of humanity as if it were a curious foreign nation. They are dividing themselves more and more from men to exalt the strange race of mankind. They are ceasing to be human in the effort to be humane.
Podkreśla Chesterton swoje rozumienie patriotyzmu, nacjonalizmu, które odzwierciedla się również w poglądach ludzi nie będących nacjonalistami, ale postrzegających społeczeństwa subsydiarnie i lokalnie:
The fundamental spiritual advantage of patriotism and such sentiments is this: that by means of it all things are loved adequately, because all things are loved individually. Cosmopolitanism gives us one country, and it is good; nationalism gives us a hundred countries, and every one of them is the best. Cosmopolitanism offers a positive, patriotism a chorus of superlatives. Patriotism begins the praise of the world at the nearest thing, instead of beginning it at the most distant, and thus it insures what is, perhaps, the most essential of all earthly considerations, that nothing upon earth shall go without its due appreciation.
Zatem miłość, lojalność, wierność i idące z nimi w parze lokalność, solidarność, subsydiarność, to elementy ściśle łączące patriotyzm tolkienowskich hobbitów, reprezentowanych przez Grubasa Bolgera z patriotyzmem grubasa Chestertona. Anarchomonarchista J.R.R. Tolkien z pewnością znał pióro Gilberta Keitha i musiał mieć jakiekolwiek pojęcie o jego poglądach. Czy to z powodów łączącego ich wyznania katolickiego (którego obaj byli krzewicielami, każdy na swój sposób i każdy z odnotowanymi efektami w postaci nawróceń), czy też w związku z wspólnym umiłowaniem fajki i przyrody, w końcu nawet wobec charakterystycznej dla obu niechęci do władzy jako takiej, ci wielcy angielscy pisarze mogą i powinni być umieszczani we wzajemnej bliskości w domowych biblioteczkach. A Fredegar Bolger, gruby hobbit wyklęty z Shire, gdyby w ogóle miał pojęcie o takich rzeczach, zgodziłby się z myślą Chestertona zamieszczoną w „Ortodoksji”[4]:
People first paid honour to a spot and afterwards gained glory for it. Men did not love Rome because she was great. She was great because they had loved her.
Jan Posadzy
[1] Po staropolsku zwanego swakiem.
[2] Jerzy Łoziński, we własnym przekładzie Władcy Pierścieni, postanowił z sobie tylko znanych powodów nadać temu miejscu nazwę Kruczy Dół.
[3] Pierwsza publikacja w 1904 r.
[4] Rozdział V. The Flag of the World
Kategoria: Kultura, Myśl, Publicystyka