banner ad

Neobolszewizm

| 10 stycznia 2014 | 1 Komentarz

neobolszewizmDojmującym odczuciem naszych czasów jest poczucie chaosu, poczucie, że stare egzystencjalne odniesienia życiowe tracą znaczenie, że wszystko na czym do tej pory opieraliśmy nasze życie, co było punktem odniesienia, traci swą ważność. Zaś nowe odniesienia, choć agresywnie walczące o swą prawomocność, nie ugruntowały społecznie i moralnie swojej medialnej hegemonii. Ten chaos przynosi poczucie niepewności, zagubienia i coraz silniejszej pustki, maskowanej nadmiarem medialnych wrażeń. Dotychczasowe przekonania i lojalności, takie jak religia, rodzina czy ojczyzna, atakowane jako rzekomo "autorytatywne, nietolerancyjne, totalitarne czy ksenofobiczne", tracą w świadomości społecznej nie tylko swą prawomocność, ale są przedstawiane jako zagrożenie takich zasad i wartości, jak tolerancja , wielokulturowość, relatywizm moralny i poznawczy, które nabierają absolutnego charakteru stając się w ten sposób wartościami "nowego typu". Aborcja, eutanazja, dewiacje seksualne, rozpad rodziny i demoralizacja młodego pokolenia przestają być traktowane jako rzeczywiste zagrożenie człowieka, a przez zdominowane przez lewicę media stają się postulowanym fundamentem społeczeństwa i państwa. Tracąc stałe i trwałe punkty odniesienia, człowiek traci swoją wewnętrzną sterowność, stając się igraszką medialnych manipulacji, unoszoną przez coraz to nowsze mody, obsesje i wywoływane strachy. Staje się więc coraz bardziej sterowny z zewnątrz. Tym samym, w pozbawianiu współczesnej demokracji trwałych i nieredukowalnych wartości, ujawnia się coraz bardziej natura współczesnego zagrożenia człowieka, jakim jest totalitarna demokracja. Totalitarna demokracja, różniąca się tym od totalitarnego bolszewizmu, że zagrożenie człowieka wynika nie tyle z opresji totalitarnego państwa, co ze strony wykorzenionego, zdemoralizowanego i zmanipulowanego społeczeństwa, demokratycznie wykorzystującego państwo do niszczenia wolności i moralnych fundamentów ładu społecznego. Dziś jesteśmy świadkami walki o kształt kultury i tym samym o kształt demokracji, o to, czy uda się skutecznie przeciwstawić roszczeniom demokracji bez wartości, czyli demokracji totalitarnej.

 

Otóż to poczucie zwątpienia, zagubienia i zagrożenia współczesnego człowieka nie jest jakimś heglowskim zeitgeist, bezosobowym "duchem czasu”, ale jest rezultatem bezwzględnej walki z cywilizacją chrześcijańską. Walki prowadzonej nie tylko w Polsce i Europie, ale w całym współczesnym świecie. Jest walką prowadzoną przez wojujący laicyzm, który na Zachodzie Europy jest najczęściej określany jako "nowa lewica", której strategie zostały sformułowane przez marksistów z tzw. szkoły frankfurckiej. Cele i struktura ideologiczna tej nowej lewicy są zupełnie zbieżne z celami starej bolszewickiej lewicy, a tylko metody są dopasowane do wymogów współczesnego świata. Tak jak w przypadku starego bolszewizmu, celem nowej lewicy jest zniszczenie "starego społeczeństwa” poprzez zniszczenie wszelkich podstaw życia społecznego, takich jak rodzina, lojalność narodowa, religia, kultura oparta o poznanie prawdy, moralność zakorzeniona w transcendentalnej rzeczywistości. Celem nowej lewicy jest nowy człowiek, "wyzwolony" z tego wszystkiego, co jest cywilizacyjnym dorobkiem, a co decyduje o jego godności, wolności i podmiotowości. Dekonstrukcja rzeczywistości, dorobku kulturowego, moralności i poznania jako rzekomego zagrożenia dla "wolności", jest metodą niszczenia naszej cywilizacji. Postmodernistyczny irracjonalizm staje się głównym narzędziem niszczenia chrześcijańskiej cywilizacji i narodowych wolności we współczesnym świecie, a zwłaszcza we współczesnej Europie.


Ten atak na cywilizację chrześcijańską ma także swój polski wymiar i polską specyfikę. Zwłaszcza w ostatnich latach mamy do czynienia z eskalacją ataku przede wszystkim na rodzinę, na Kościół – jako nośnik narodowej i moralnej tożsamości naszego narodu, oraz na suwerenność państwową oraz tożsamość i kulturę narodową. Promotorem tej cywilizacyjnej agresji jest przede wszystkim Gazeta Wyborcza i jej media pochodne. Walka z cywilizacją chrześcijańską ma przede wszystkim wymiar kulturowy, świadomościowy, ale z coraz intensywniejszymi próbami wykorzystania różnorakich instytucji państwowych, a zwłaszcza wydawnictw, sądów, teatrów, instytucji wystawienniczych, szkół, uniwersytetów a ostatnio nawet przedszkoli. Nowa lewica chce uczynienia z tych instytucji, zgodnie z doktryną Gramsciego, narzędzia kulturowego przewrotu w naszym kraju.

 

Otóż charakterystycznym wymiarem tej antychrześcijańskiej rewolucji jest jej komunistyczny rodowód. Co ciekawe, jest to rodowód nie bezpośrednio PZPR-owski. W ostatnim okresie istnienia PRL-u, środowiska postKPPowskie miały bowiem charakter opozycyjny wobec późnego PRL-u . Co, jak się okazało, nie zmieniło ich głębszych i trwalszych korzeni w dziedzictwie KPP-owskim. Wówczas wydawało się bowiem, że środowisko Jacka Kuronia, Adama Michnika czy Bronisława Geremka, w latach 70-tych i 80-tych zaangażowane w walce ze zniewoleniem w PRL, odeszło od swych komunistycznych przekonań ideowych i stało się umiarkowanie lewicowym elementem demokratycznej i niepodległej Polski – bez charakterystycznego dla komunizmu, fanatycznego nihilizmu. Otóż to przekonanie w świetle współczesnej działalności GW okazało się nieprawdziwe i mylące. I wynikało z braku racjonalnej oceny charakteru i działalności tego środowiska. Bowiem bliższy wgląd w działalność tego środowiska wskazuje, że jego ideowa tożsamość jest zjawiskiem trwałym, a wierność jego ideologicznym pryncypiom zadziwia nie spotykaną w Polsce konsekwencją.

 

Już sam Adam Michnik w książce "Kościół, lewica, dialog" wskazał na ciągłość swej ideowej tożsamości – jako lewicy laickiej, a zatem lewicy definiującej się jako sprzeciw wobec dziedzictwa i cywilizacji chrześcijańskiej. To, co było mylące, to propozycja politycznej współpracy – złożona Kościołowi w latach walki z dyktaturą PRL, która w latach 60-tych "wypluła" z siebie znaczną część dawnego środowiska KPP. Ta propozycja sojuszu taktycznego, w świadomości społecznej całkowicie zamazywała ideowy charakter lewicy laickiej, czyniąc ją tym samym atrakcyjną dla znacznej części opozycyjnie zorientowanego społeczeństwa polskiego. Już jednak ks. Józef Tischner w książce "Polski kształt dialogu" zwrócił uwagę na totalitarną strukturę myślenia głównego ideologa lewicy laickiej. Tischner zauważył , że definiowanie swojej tożsamości jako monopolisty wszelkich pozytywnych cech i definiowanie tożsamości swoich oponentów jako nosicieli wszelkich negatywnych cech społecznych, jest przejawem myślenia totalitarnego, bowiem w tej strukturze myślenia oponenci zostają zdehumanizowani, pozbawieni jakikolwiek cech pozytywnych, oraz pozbawieni jakichkolwiek racji istnienia. Tymczasem rzeczywistość ma charakter pluralistyczny i wybór określonych wartości nie przekreśla prawomocności innych wartości. Monopolizacja pozytywnych wartości jest charakterystyczna dla myślenia totalitarnego i totalitarnego czarno-białego podziału rzeczywistości, służącego do – przynajmniej moralnej i politycznej – eliminacji oponentów. Ten sposób myślenia przejawił się w próbie monopolizacji opozycji demokratycznej po powstaniu Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W nieudanej próbie jego moralnej i politycznej dyskredytacji, oraz w koncepcji monopolizacji strony solidarnościowej po wyborach z 4 czerwca 1989. A także w próbie dyskredytowania, a tym samym nie dopuszczenia do powstania i rozwoju partii politycznych jako fundamentu demokracji parlamentarnej. Pozostałością tego sposobu myślenia jest także przejęcie własności GW, przyznanej w rozmowach „okrągłego stołu” całej stronie solidarnościowej. Te próby monopolizacji politycznej pokazały, że deklarowana wierność wartościom demokratycznym ma charakter przede wszystkim deklaratywny, niezakorzeniony w dziedzictwie ideowym lewicy laickiej i jest traktowana instrumentalnie.

 

Ale zasadnicza kontynuacja totalitarnego bolszewizmu przejawiła się w walce o ideowy kształt III Rzeczpospolitej. W tym zakresie lewica laicka – reprezentowana przez Gazetę Wyborczą i media jej pochodne, okazała się głównym promotorem nihilizmu moralnego i narodowego, kontynuując w nowej rzeczywistości niepodległego państwa przesłanie ideowe i polityczne KPP – dostosowane do warunków współczesnej Polski. Tak jak dla przedwojennej KPP i dyktatury komunistycznej, tak teraz dla tego środowiska głównym celem medialnego i politycznego ataku stały się wartości chrześcijańskie i narodowe, dzięki którym nasz naród oparł się komunistycznej destrukcji. Niewątpliwie KPPowskie korzenie wielu redaktorów i publicystów tych mediów ułatwiło odnowienie tego sposobu myślenia, ale nie pochodzenie rodzinne a korzenie ideowe są tu najważniejsze. Zrozumienie i popularność tego sposobu myślenia w pierwszych dwu dekadach III Rzeczypospolitej wynikała z dwu zasadniczych czynników. Pierwszy, to eliminacja i niedopuszczenie do odtworzenia tradycyjnych elit narodowych po okresie zniewolenia Polski przez komunistów. W ten sposób nie tylko nie odtwarzały się tradycyjne elity narodowe, ale w ich miejsce dokonano podstawienia środowisk KPP-owskich, które w totalitarnym państwie zaczęły pełnić rolę elity zastępczej, ale elity nie tylko wykorzenionej z narodowego dziedzictwa, ale jemu zdecydowanie wrogiej. Poprzez dziesięciolecia istnienia totalitarnego komunizmu, te podstawione elity, wychowując swoich następców, prowadziły destrukcję narodowego etosu, a nawet, gdy na fali wewnątrzpartyjnych rozgrywek o władzę w latach 60-tych, zostały wypchnięte z elity komunistycznej władzy, to jednak zachowały swoje wpływy, uzyskując ponadto moralną legitymizację w społeczeństwie zachowującym antykomunistyczne i niepodległościowe emocje. To one ukształtowały istniejące do dziś "elity" uniwersyteckie czy artystyczne. 

 

Brak narodowych elit po odzyskaniu niepodległości w roku 1989, ułatwił środowiskom postKPPowskiej lewicy przejęcie hegemonii nie tylko medialnej, ale i kulturowej. Drugim czynnikiem, który ułatwił kulturową dominację tych środowisk, było skomunizowanie polskiego społeczeństwa w systemie komunistycznym. Zasadniczym wymiarem tego skomunizowania była jego demoralizacja i narzucenie społeczeństwu – poprzez monopol edukacyjny i informacyjny – marksistowskiej siatki pojęciowej, utrudniającej zrozumienie własnej narodowej kondycji. W tym sensie, z komunizmu wyszliśmy nie tylko jako społeczeństwo zdemoralizowane, pozbawione narodowych nawyków i instynktów charakterystycznych dla wolnych narodów, ale w sensie intelektualnym także jako społeczeństwo o ukształtowanym przez marksistowską siatkę pojęciową sposobie myślenia i postrzegania rzeczywistości. Ten typ inteligencji – formalnie wykształconej zgodnie z intelektualnymi wymogami ideologii marksistowskiej, a pozbawionej zakorzenienia w narodowym i religijnym dziedzictwie, pozbawionej w ten sposób poczucia patriotycznych powinności, Aleksander Sołżenicyn słusznie określił mianem "wykształciuchów” – w polskiej tradycji nazywanych półinteligentami. W tym sensie postKPPowska elita intelektualna znajdowała intelektualne i emocjonalne zrozumienie znacznej części warstwy formalnie wykształconej – zrozumienie dla swojej destrukcyjnej działalności w wymiarze cywilizacyjnym i narodowym.

 

Działalność Gazety Wyborczej i jej akolitów skoncentrowała się przede wszystkim na nie dopuszczeniu do odtworzenia, a później na dekonstrukcji katolickiej tożsamości naszego narodu, oraz na dekonstrukcji tożsamości narodowej i niedopuszczeniu do identyfikacji narodowych celów. W tym sensie ta działalność wpisuje się w dziedzictwo KPP z jej antykatolicką i antynarodowa obsesją. Ale jest to coś znacznie więcej, niż tylko historyczna fobia i obsesja pogrobowców dziedzictwa tej antypolskiej partii. Bowiem działalność tego środowiska – tak jak partia ich ojców i dziadków wpisywała się w nurt rewolucji bolszewickiej zarządzanej przez moskiewskich bolszewików – tak teraz działalność publicystyczna i polityczna tego środowiska wpisuje się w plan destrukcji chrześcijańskiej cywilizacji, dokonywanej zwłaszcza przez zachodnioeuropejską nową lewicę z jej strategią wymyśloną przez Gramsiego – marszu poprzez instytucje, czyli destrukcji cywilizacji w jej różnorakich przejawach instytucjonalnych. Tak jak partia ich dziadków i ojców, tak teraz oni są częścią wywrotowej międzynarodówki – niszczącej wszelkie pozostałości cywilizacji chrześcijańskiej w Europie.

 

Główną płaszczyzną ataku na naszą cywilizację stała się przede wszystkim rodzina, wychowanie i kultura. Głównym bowiem celem tej współczesnej lewicy, podobnie jak i starej komunistycznej, jest stworzenie "nowego człowieka". Dąży ona przede wszystkim do jego "wyzwolenia" z cywilizacji i kultury, czyli do demoralizacji i kulturowego wykorzenienia. Stąd dążenie do destrukcji rodziny, jej dehumanizacji i demoralizacji młodego pokolenia poprzez seksualizację wychowania i promocję seksualnych dewiacji. Ta ideologia traktuje człowieka realnego jako tworzywo – podobnie jak bolszewizm, który uważał go za "nawóz historii". Dlatego walczy o sztuczną „produkcję” ludzi poprzez tzw. in vitro, o prawo do zmieniania swojej płci, a także z uznaniem odnosi się do wszelkich eksperymentów genetycznych. Uśmiercanie nienarodzonych i ludzi starych wpisuje się w stary bolszewicki paradygmat traktowania ludzi uznanych za niepotrzebnych jako "nawozu", który trzeba zutylizować. To właśnie bolszewicy wprowadzili mordowanie dzieci nienarodzonych jako metodę kształtowania współczesnej rodziny. Aborcja jest bowiem skrajnym przykładem bolszewickiej dehumanizacji społeczeństwa i jego demoralizacji. W podejściu do kwestii życia, współczesny neobolszewizm głoszony na łamach GW jest w linii prostej kontynuatorem bolszewizmu sowieckiego, dla którego "jednostka jest niczym”.

 

Gazeta Wyborcza jest głównym ośrodkiem walki o legalizację prenatalnego ludobójstwa. Nie można tu dać się zwieść lewicowym hasłom o wolności jednostki, jest ona bowiem w tych koncepcjach "wolna" dopóty, dopóki jest użyteczna. Jej "nieużyteczność" pozbawia ją jakiejkolwiek godności i tym samym "wolności" decydowania o sobie. Stąd lewica tak walczy o pozbawienie rodziców wpływu na wychowanie dzieci – tak jak w bolszewickiej Rosji, gdzie ideałem stał się Pawka Morozow, donoszący na swych rodziców. Dziś natomiast, w zalecanych przez WHO standardach wychowawczych zaleca się, aby w wieku 14-15 lat dzieci już potrafiły przeciwstawić się poglądom swoich rodziców. Seksualizacja edukacji, propagowanie zaburzeń tożsamości płci w postaci ideologii gender czy propagowanie środków antykoncepcyjnych prowadzi do zupełnej demoralizacji młodego pokolenia – tak, aby nie było w stanie zakładać normalnych rodzin. Stąd cała kampania dyskredytująca rodzinę (tzw. "przemoc w rodzinie", podczas gdy głównym miejscem przemocy, zwłaszcza wobec dzieci, są konkubinaty). Ale to przede wszystkim koncepcja idąca w kierunku upaństwowienia dzieci i pozbawienia rodziców wpływu na ich wychowanie. W sowieckiej Rosji dzieci były własnością państwa, rodzice mieli bardzo ograniczone prawa wobec swoich dzieci. Taki jest sens lansowanej seksualizacji przy pomocy szkolnej „edukacji” i wbrew protestom rodziców. A propagowanie prenatalnego ludobójstwa czy na razie oswajanie społeczeństwa z eutanazją, jest propagowaniem zasad pozbawiających człowieka jego godności i prawa do życia – jest sprowadzaniem człowieka jedynie do roli tworzywa, które utylizuje się, gdy przestaje być użyteczne. Aborcjonizm, eutanazjonizm, ideologia gender, polityka upaństwawiania dzieci – tkwią korzeniami w bolszewickiej degradacji człowieka.

 

Walka z obroną prawa do życia dzieci nienarodzonych, walka o upowszechnianie dewiacji pod pozorem "wolności", niszczenie moralnych podstaw rodziny, propagowanie demoralizacji jako metody tworzenia "nowego człowieka" – powodują trwały i nieusuwalny konflikt z Kościołem Katolickim. Dlatego to Kościół jest głównym celem ich medialnego ataku. Dlatego ta społeczna siła – stojąca na drodze neobolszewickiej utopii – musi być zniszczona i zdegradowana. Stąd rozdmuchiwanie różnorakich rzeczywistych i domniemanych win Kościoła. Charakterystycznym przykładem jest tu walka z marginalnym, choć rzeczywistym zjawiskiem pedofilii wśród duchownych. Sam Adam Michnik przyjaźni się bowiem z jednym z najbardziej znanych pedofilów – eurodeputowanym Cohn-Benditem, którego gości i fetuje w swej gazecie. Także zaangażowanie tej gazety w promocje seksualizacji edukacji i ideologii gender , która prowadzi do pedofilii, pokazuje, że nie walka z tą czy inną patologią, ale walka z Kościołem jako ostoją kultury i moralności chrześcijańskiej jest podstawowym celem neobolszewizmu w Polsce. Mamy już do czynienia z wezwaniami do dyskryminacji Kościoła i katolików. Jak choćby w wezwaniach do zmuszenia instytucji kościelnych do realizacji, wbrew obowiązującemu prawu, lewackiej ideologii przy korzystaniu z funduszy europejskich. Tak, jak za dawnej komuny odmawiano nam prawa do krytyki komunizmu – pod pretekstem wykształcenia przez komunistyczne państwo – tak teraz próbuje się narzucić prawo do korzystania z budżetu unijnego, wypracowanego przez wszystkie narody Europy, jedynie zwolennikom lewackiej ideologii. To nowa odsłona starej komunistycznej dyskryminacji. Kościół, podobnie jak za komunizmu, jest bowiem główną społeczną siłą stojącą na drodze tej wywrotowej działalności, jaką prowadzi środowisko Gazety Wyborczej.

 

Podobnie jest ze stosunkiem do sztuki. Zarówno stary bolszewizm, jak też jego współczesna „frankfurcka” odmiana, odmawiają sztuce autonomicznych wartości estetycznych, traktując ją jedynie w kategoriach politycznych. Sztuka ma być przede wszystkim instrumentem zniszczenia starego ładu kulturowego. W komunistycznej "sztuce" przede wszystkim dekonstruowano "wroga klasowego". Dziś wrogiem klasowym jest dla nich przede wszystkim chrześcijaństwo i patriotyzm. Pod hasłami "wolności twórczej" propaguje się sztuki czy wystawy propagujące bluźnierstwa, obsceniczność, wulgaryzm, zdehumanizowany seksualizm itp. To z czym mamy do czynienia, to wulgarny i kabotyński kicz, niszczący poczucie zarówno przyzwoitości, jak i piękna. Ta ekspansja kiczu ma na celu degradację sztuki, jako jednego z podstawowych wymiarów ludzkiej kultury i tym samym degradację człowieka, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i narodowym. To także niszczenie naszej narodowej tożsamości, narodowych wartości i świętości, a tym samym niszczenie narodowej więzi. Ta głęboko antyhumanistyczna i antynarodowa manipulacja na świadomości postkomunistycznego społeczeństwa pogłębia niezdolność postkomunistycznej półinteligencji do samodzielnego i krytycznego myślenia i zagraża dehumanizacją i barbaryzacją współczesnej kultury. Obrońcą i propagatorem tego barbarzyństwa jest właśnie GW i media pochodne od niej. 

 

Tę walkę z Kościołem, podobnie jak z tożsamością narodową, cechuje charakterystyczny dla KPP fanatyzm, odziedziczony przez synów i wnuków tej formacji. Zasadniczym celem tego środowiska jest dekonstrukcja historycznych i tożsamościowych więzi naszego narodu z własną przeszłością i niszczenie moralnych więzi spajających nasz naród. Korzenie tej postawy mają także bolszewicki rodowód. Bo to Polska stanęła bolszewikom na drodze do światowej rewolucji. Dlatego KPP była zdecydowanym wrogiem niepodległości państwa polskiego. Dziś publicyści GW walczą przede wszystkim o "integrację europejską", która w ich przekonaniu ma służyć zbudowaniu europejskiego superpaństwa, a później nawet państwa globalnego, którego wizję miał już Lenin. W tych wizjach nie ma miejsca na niepodległe państwo polskie, dlatego zasadniczym celem tego środowiska jest promocja takiego modelu integracji, w którym dojdzie do całkowitego roztopienia polskiej państwowości w strukturach Unii Europejskiej. Aby sprowadzić polskie państwo jedynie do poziomu atrapy, głównym celem działalności tego środowiska jest dyskredytacja patriotyzmu,. Podobnie jak przed wojną dla KPP, tak i obecnie polski patriotyzm jest celem ataku propagandystów tej gazety. Patriotyzm jest bowiem rezerwuarem moralnej siły naszego narodu, który pozwolił naszemu narodowi przetrwać najtrudniejsze momenty w naszej historii i dziś jest gwarantem narodowego odrodzenia i utrzymania niepodległego państwa polskiego. Dlatego celem medialnego i "kulturowego" ataku jest też moralna dyskredytacja patriotyzmu.

 

Dla GW polski patriotyzm jest także "rasizmem", który trzeba ze wszystkich sił zwalczać, a szczególnie trzeba dyskredytować sens walki o niepodległość Polski. Stąd oskarżenia pod adresem Polaków o udział w tzw. holocauście, czy dyskredytacja bohaterów narodowych. Także apologia degradacji narodowej sztuki do poziomu antynarodowego i antychrześcijańskiego kiczu ma na celu nie tylko kulturowe wykorzenienie, ale i osłabienie moralnego i kulturowego związku zwłaszcza młodego pokolenia z narodowym dziedzictwem i jego zdyskredytowanie. To jest taka swoista" pedagogika wstydu", pedagogika narodowego wykorzenienia i degradacji naszego narodu jedynie do poziomu etnicznego żywiołu. Żywiołu, który nie jest w stanie ani niczego kochać, ani z niczym się nie utożsamiać. Neobolszewizm to zagrożenie człowieczeństwa w jego ludzkim wymiarze. "Polskość to nienormalność" – to faktyczna dewiza stosunku GW do polskości i polskiego patriotyzmu. Patriotyzm dla tej Gazety to "rasizm" a niepodległe państwo polskie to "złoty cielec", który trzeba zdyskredytować i roztopić w integracji europejskiej (jak to ostatnio na łamach tej gazety określił Tomasz Piątek).

 

Zwalczanie Kościoła , patriotyzmu i dążenie do roztopienia polskiej państwowości w strukturach unijnych jest tylko możliwe w sytuacji zupełnej moralnej destrukcji narodowego etosu i anarchizacji życia społecznego i narodowego. Mamy bowiem tu do czynienia z próbą przekształcenia narodu w motłoch, bez żadnych wartości i żadnych świętości. Jest to w rzeczywistości próba praktycznej likwidacji wspólnoty narodowej, którą będzie można swobodnie manipulować i podżegać przeciwko coraz to nowym wrogom "klasowym". Problem w tym, że jak już zauważył tow. Lenin, nie da się zbudować "socjalizmu", czyli zupełnego zniszczenia i anarchizacji społeczeństwa, bez totalitarnej władzy. Lenin ujawnił to dopiero w roku 1918 – w pracy "Państwo i rewolucja", w momencie gdy już sięgnął po totalną władzę w Rosji. Wcześniej nurt bolszewicki w rosyjskim życiu narodowym bardzo przypominał współczesne ruchy lewicowo-liberalne, pełne frazeologii wolnościowej. Bolszewicy przedrewolucyjni byli bowiem heroldami wolności i wyzwolenia; wyzwolenia narodowego, społecznego, rodzinnego, obyczajowego czy wolności 'artystycznych'. Byli też zwolennikami wyzwolenia seksualnego itp. Byli heroldami "postępu" w każdej dziedzinie życia społecznego, kulturowego i politycznego. Walczyli ze "wstecznictwem" religijnym, z "zabobonem", kapitalizmem, nietolerancją, nacjonalizmem i brakiem wolności ekspresji samego siebie, walczyli z współczesnym im społeczeństwem, z jego wartościami i instytucjami. Byli bohaterami walki z carskim samodzierżawiem i stąd cieszyli się uznaniem wielu środowisk, które jednak nie podzielały ich nihilistycznej ideologii. Ta walka z caratem, podobnie jak opozycyjne wobec późnego PRL zaangażowanie postKPPowskiej lewicy laickiej, dezorientowało rosyjską opinię publiczną co do rzeczywistych intencji bolszewików. 

 

Dziś w publicznym dyskursie także odnajdujemy ślady typowo bolszewickiej metody działania. I to nie tylko wśród zagranicznych pobratymców lewicy laickiej. Herbert Marcuse w eseju „Repressive Democracy” dał teoretyczne uzasadnienie dla zakazu głoszenia poglądów sprzecznych z postulatami własnego środowiska politycznego. Także postulowanie ustawy o "mowie nienawiści" ma na celu cenzurowanie publicznych wolności i faktyczną likwidację wolności słowa. Ale przede wszystkim mamy do czynienia z przejmowaniem komunistycznych metod walki z tradycyjnym społeczeństwem. Do walki z Kościołem uruchamia się zaktualizowaną koncepcję "księży patriotów”, którzy służą do dzielenia Kościoła i jego dyskredytowania. Ci duchowni – najczęściej skonfliktowani ze swymi zwierzchnikami czy cierpiący na nadmiar chęci publicznego zaistnienia, są wykorzystywani do zwalczania i dyskredytowania Kościoła. Gazeta Wyborcza wzywa wprost do dyskryminacji instytucji katolickich przy korzystaniu z funduszy UE, zastrzegając, że należą się one tylko tym, którzy realizują lewackie ideologie. Mamy także do czynienia ze zastosowaniem w praktyce wytycznych Kominternu z roku 1937, aby wszelkich przeciwników politycznych dyskredytować mianem faszystów. Przykładem jest tu wywiad Moniki Olejnik z Krzysztofem Bosakiem. Dla innej dziennikarki TVN faszystowskim zawołaniem stało się hasło "Bóg, Honor, Ojczyzna". Także publiczną debatę sprowadza się coraz częściej do wyłącznie moralnego dyskredytowania poglądów oponentów. Redaktor naczelny GW, wzorem bolszewików spory publicystyczne pragnie rozstrzygać na sali sądowej. Jeszcze nie ma ustawy o "mowie nienawiści", bo wtedy byłaby możliwość wsadzania publicystycznych oponentów do więzienia. A na razie "cyngle" z tej gazety strzelają do swych oponentów z broni medialnej, próbując ich moralnie zdyskredytować. Zamienili oni debatę publiczną na egzorcyzmowanie swoich przeciwników. Nie mają jeszcze takich możliwości, jak członkowie ich rodzin, którzy w przeszłości posyłali swych przeciwników, polskich patriotów, na rozstrzelanie czy powieszenie. A rozliczenie komunistów za ich zbrodnie, tych "ludzi honoru", napotykało zdecydowany opór na łamach tej gazety. W tym kontekście nie należy się dziwić komitywie red. Michnika z twórcami stanu wojennego, czy jego przyjaźni z najbardziej nihilistycznym komunistycznym propagandzistą. To odnaleziona po latach więź ideowa.


Ale trzeba pamiętać, że idee mają swoje konsekwencje. Dehumanizacja świadomości społecznej, zawsze zagraża dehumanizacji życia publicznego. Dziś Gazeta Wyborcza i media pochodne są głównym motorem walki z cywilizacją chrześcijańską i polską tożsamością narodową. Po kompromitacji światowego komunizmu, ta lewica przepoczwarza się. Dziś mamy do czynienia z rewolucja kulturową, a główną jej metodą działania jest demoralizacja i anarchizacja społeczeństwa. Tak, jak i w bolszewizmie sowieckim, zasadniczym celem jest dążenie do stworzenia "nowego człowieka” poprzez zniszczenie naszej cywilizacji i zniszczenie państw narodowych. To prowadzi do zupełnej destrukcji moralności, tożsamości narodowej i do anarchizacji życia społecznego, do zniszczenia naszej cywilizacji. Logiczną konsekwencją tego typu "projektu" jest zawsze pojawienie się przemocy i totalitaryzmu. Obecnie mamy do czynienia z ekspansją praktyki totalitaryzmu demokratycznego, to znaczy demokracji wyzbywającej się jakichkolwiek wartości, demokracji zmanipulowanej i demokracji, w której jedne grupy społeczne łatwo szczuć na inne grupy. 

 

Trzeba też pamiętać, że model totalitarnej demokracji zakłada (to ukryte założenie) ustanowienie totalitarnej dyktatury, bo demokracja totalitarna musi budzić społeczny opór przeciwko anarchizowaniu życia społecznego. Dziś tę anarchię próbuje się wymusić m.in. poprzez aplikacje tzw. standardów europejskich i wymuszenie faktycznej zmiany obowiązującego w Polsce prawa. Czy będziemy mieli do czynienia z przejściem z etapu anarchizowania życia społecznego do totalitarnej dyktatury, to zależy tylko od zakresu społecznego oporu przeciwko aplikacji ww. neobolszewickich zasad w życiu publicznym. Mamy w Polsce do czynienia z budzeniem się oporu przeciwko tej dyktaturze wojującego relatywizmu i anarchizacji, mamy do czynienia z odradzaniem się polskiego patriotyzmu i budzeniem się potrzeby obrony naszej cywilizacji przed nihilizmem Gazety Wyborczej i mediów jej podobnych. Ale sam fakt, że ta gazeta sprzedaje się w tak dużym nakładzie, że instytucje państwowe i samorządy finansują ją poprzez reklamowe zlecenia, pokazuje kryzys polskiego państwa i kryzys polskiego patriotyzmu. Tak wywrotowa gazeta, z takim stosunkiem do tożsamości i interesów własnego państwa, nie miałaby szans ukazywania się w żadnym z zachodnich państw. Popularność tej gazety świadczy nie tylko o kryzysie polskiego instynktu samozachowawczego, ale przede wszystkim o kulturowym wykorzenieniu jej czytelników, dla których stała się wyrocznią w kształtowaniu ich światopoglądu. 

 

Na szczęście mamy do czynienia z procesem spadku jej nakładu i znaczenia, ale problemem współczesnej Polski pozostaje pytanie, które procesy przeważą: procesy anarchizacji i rozkładu, czy procesy odrodzenia narodowego i reakcji na to neobolszewickie wyzwanie. Stoimy przed tym wyzwaniem i musimy dać na nie skuteczną odpowiedź. Współczesny neobolszewizm, tak jak i jego poprzednik, jest przejawem wojującego nihilizmu i nienawiści wobec cywilizacji chrześcijańskiej. Nie ulega wątpliwości, że dąży do jej zniszczenia i zniszczenia narodowych państw. Nie osiągnął on jeszcze etapu publicznego głoszenia potrzeby totalitarnej dyktatury, ale w jego ideologii ta koncepcja jest implicite zawarta. To jest fundamentalne zagrożenie dla naszej cywilizacji i naszego narodu. Dlatego z tym zagrożeniem musimy podjąć skuteczną walkę. Bowiem jest to zagrożenie samych podstaw człowieczeństwa. Jest to walka o przetrwanie naszego narodu i cywilizacji, która ukształtowała wielkość naszego kontynentu. To, czy w naszym kraju zostanie zrealizowana koncepcja totalitarnej demokracji czy nie, zależy od skali społecznego sprzeciwu wobec tego barbarzyństwa. Odradzanie się polskiego patriotyzmu i woli obrony naszej cywilizacji pozwalają mieć nadzieję, że tym razem neobolszewizm zostanie zmarginalizowany i pomimo swej dynamiki niszczenia, nie odegra już tak destrukcyjnej roli, jak jego ideowy i polityczny poprzednik.
 

Marian Piłka historyk,

wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej

 

Kategoria: Polityka, Społeczeństwo

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Adam pisze:

    Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie parę mankamentów i błędów:

    1. Autor wychodzi ze złego założenia, że nieheteronormatywny styl życia jest swego rodzaju ,,zagrożeniem" dla kultury i rodziny. Nic z tych rzeczy. Środowiska LGBT wychodzą z założenia, że należy bronić mniejszości w takim samym stopniu w jakim wychodzą inne ugrupowania ubiegające się o swoje prawa; niepełnosprawni, kobiety itp. Nikt tu nie chce łamania rodziny, a jedynie rozszerzenia definicji tejże rodziny i rozwijaniu wielu stylów życia. 

    2. Chcę przypomnieć, że wiele centroprawicowych i konserwatywnych partii na Zachodzie jak najbardziej wspiera osoby LGBT, które podzielają konserwatywne poglądy lub nie chcą mieć za wiele wspólnego z lewicową stroną tej grupy. Bycie osobą LGBT nie przeczy byciu konserwatyst (k)ą. Problem jest w tym, że takie osoby, przynajmniej w naszych warunkach społeczno-politycznych nie mają możliwości by ktoś ich reprezentował, co jest dość krzywdzące i dyskryminujące dla nich. 

    3. Określanie ich mianem ,,dewiacji seksualnych" czy ,,neobolszewizmem" przywodzi na myśl ohydny język stosowany przez reżimy totalitarne. Stąd potem rodzi się reakcja środowisk LGBT, które w akcie frustracji widzą że są ,,olewane" w społeczeństwie. Akcja rodzi reakcję. Sam jaki konserwatysta widzę, że to nie osoby LGBT atakują drugą stronę. Przeciwnie. To właśnie one są atakowane za pokazywanie alternatywnego systemu życia, i dlatego reagują w opisywany tu sposób. Zadaniem konserwatystów nie jest narzucać się ze swym poglądem na rodzinę jako ,, jedynym i słusznym", a raczej przemówić do osób LGBT jako potencjalnych, nowych wyborców, oraz zrewidować swoje poglądy na te kwestie. Ewentualnie wypracować zdrowy kompromis, który pozwoliłby konserwatystom zaakceptować fakt, że dwie osoby homoseksualne mogą kochać się tak samo jak pary wielopłciowe. Skoro konserwatyści na CAŁYM świecie sami zaczynają zmieniać swoje podejście, to i w naszych warunkach powinno być tak samo. Nic dobrego nie wyniknie z obrażania jednych na drugich. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *