banner ad

LaBarbera: Media a mity na temat postulatów środowisk homoseksualnych i transgenderowych – cz. II

| 1 czerwca 2020 | 0 Komentarzy

Walt Heyer jest byłym transseksualistą, który przeszedł operację zmiany płci z męskiej na żeńską by stać się swoim alter ego o imieniu Laura. Heyer nie urodził się jako osoba trans płciowa, ale jako dziecko padł ofiarą tragicznych okoliczności – w tym babci, która ubierała chłopca w wymyślne sukienki.

Obecnie odzyskał swoją prawdziwą, męską, identyfikację i namawia osoby niezdecydowane w sprawie płci do nie poddawania się radykalnym zabiegom chirurgicznym i terapiom hormonalnym po to tylko, by gonić fantazję. Jego strona internetowa: SexChangeRegret.com

Heyer cytuje m. in. świadectwo dr Paula McHugh, profesora psychiatrii na Johns Hopkins University School of Medicine, który zamknął uniwersytecki program zabiegów zmiany płci po przestudiowaniu relacji mężczyzn, którzy takie operacje przeszli i porównaniu ich z wypowiedziami tych, którzy się na to nie zdecydowali. W roku 2014 McHugh pisał: „Większość z poddanych zabiegom pacjentów określiła się jako zadowolonych z efektów, ale ich samopoczucie psycho-społeczne nie było lepsze od tych, którzy operacji nie mieli. W związku z tym na Hopkins University zdecydowaliśmy się zlikwidować zabiegi korekty płci z uwagi na to, że wypuszczanie zadowolonego, lecz mimo to ciągle pełnego obaw i niepewności pacjenta, wydawało się powodem niewystarczającym do uzasadnienia chirurgicznej amputacji normalnych organów”.

Transpłciowość krzywdzi dzieci

Dr. McHugh zachowuje swoją najostrzejszą krytykę dla tych dorosłych, którzy chcieliby wmusić radykalne, transseksualne zabiegi i terapię hormonową ludziom bardzo młodym i niezdecydowanym w sprawie swojej płci nastolatkom: „Kolejną podgrupą są młode kobiety i mężczyźni, podatni na sugestie seks edukatorów, wzmacniane następnie przez grupy na czatach internetowych. Te, na których porusza się zagadnienia trans płciowości, skupiają m. in. pacjentów leczonych na anoreksję. Przekonuje się ich, że dążenie do drastycznej zmiany fizycznej zlikwiduje ich problemy psycho-społeczne. (…) 

Szkolni doradcy od „różnorodności”, podobni do liderów sekt, zachęcają młodych ludzi do zdystansowania się od rodzin i doradzają jak odpierać argumenty przeciwko poddaniu się operacji zmiany płci. Tymczasem zaradzenie temu powinno polegać przede wszystkich na usunięciu danej osoby z usiłującego wywrzeć na nią wpływ środowiska i zaoferowaniu kontr-informacji w środowisku rodzinnym.

Dalej, mamy podgrupę dzieci, często przed okresem dojrzewania, które dostrzegają odmienne płci w kulturze i próbując odkrywać swoje dopasowanie, udają osobę płci odmiennej. Wprowadzeni w błąd lekarze i centra medyczne, w tym bostoński Children’s Hospital, zaczynają leczyć te zachowania przepisując opóźniające dojrzewanie hormony tak, by zmniejszyć uciążliwość późniejszych operacji zmiany płci – nawet pomimo faktu, że leki hamują prawidłowy rozwój (w tym wzrost) dziecka i powodują bezpłodność (…). Przyjmując, że 80% takich dzieci z czasem pozbyło by się swoich wątpliwości i w sposób naturalny weszło by w okres dorosłości, te medyczne interwencje zaczynają nosić znamiona poważnych nadużyć. Lepszą metodą pomocy dzieciom jest zaangażowane rodzicielstwo”.

W tym samym tonie, co ostrzeżenia doktora McHugh’a, utrzymane jest wydane niedawno niezwykłe oświadczenie American College of Pediatricians, pro-rodzinnej alternatywy dla zdecydowanie pro-gejowskiej American Academy of Pediatricians. Jest ono zatytułowane „Ideologia gender krzywdzi dzieci”, a czytamy tam między innymi, że:

– dojrzewanie nie jest chorobą, a blokujące je leki są niebezpieczne;

– zgodnie z DSM-V (podręcznik diagnostyczny American Psychological Association dla chorób umysłowych) aż 98% niepewnych swojej płci chłopców i 88 dziewcząt akceptuje w końcu swoją płeć biologiczną po naturalnym przejściu przez okres dojrzewania;

– dzieci stosujące środki blokujące dojrzewanie muszą w okresie dorosłości przyjmować hormony płci przeciwnej (testosteron lub estrogen). Te z kolei wiążą się z poważnym ryzykiem dla zdrowia, w tym wysokim ciśnieniem, zakrzepami, zawałmi i rakiem;

– wskaźniki samobójstw są dwudziestokrotnie razy wyższe w przypadku dorosłych przyjmujących w/w hormony i decydujących się na operację zmiany płci, nawet w Szwecji, będącej jednym z najbardziej przychylnych LGBT krajów świata;

– podtrzymywanie w dzieciach wiary, że dożywotnie wcielanie się w płeć przeciwną przy pomocy chemikaliów i operacji chirurgicznych jest normalne i zdrowe, nosi znamiona znęcania się.

Dzieci gejów i osób trans seksualnych cierpią

Aktywiści gejowscy, opierający się na dyskusyjnych w swej podstawie metodologicznej badaniach, których autorami najczęściej są osoby homoseksualne, twierdzą, że nie ma różnicy między domem prowadzonym przez osoby tej samej płci, a takim z mamą i tatą. Niektórzy zapewniają nawet, że w zakresie rodzicielstwa para gejowska może przewyższać normalną rodzinę. Niestety, fakty również tutaj twierdzą coś zupełnie przeciwnego.

Jamie Bryan Hall, cytując pracę prof. Paula Sullinsa, socjologa z Catholic University, który przeanalizował dane zgromadzone w ramach National Health Interview Survey,  pisze: „biorąc pod uwagę płeć dziecka, jego wiek, rasę i wykształcenie rodziców, dr Sullins odkrył, że dzieci wychowywane przez związek homoseksualny wypadają znacznie gorzej od tych, którymi opiekują się rodzice reprezentujący płci przeciwne, zarówno w 9 na 12 kryteriów określających problemy emocjonalne lub rozwojowe, jak i w zakresie zapotrzebowania na leczenie chorób psychicznych. W ujęciu generalnym dzieci z domów prowadzonych przez osoby tej samej płci są dwu- lub trzykrotnie bardziej narażone na wystąpienie tego typu dolegliwości.     

W swojej szeroko zakrojonej analizie statystycznej, w której bierze też pod uwagę stabilność związku, stygmatyzację i obciążenie psychologiczne rodziców, Sullins wskazuje na, że problemy emocjonalne wśród dzieci żyjących z opiekunami tej samej płci występują 4.5-krotnie częściej, aniżeli w przypadku dzieci pozostających pod opieką ich biologicznych rodziców pozostających w związku małżeńskim, 3-krotnie częściej aniżeli u dzieci mieszkających z ojczymem lub macochą, 2.5-krotnie więcej niż u dzieci rodziców mieszkających ze sobą bez ślubu, a także 3-krotnie więcej od tych, które mieszkają tylko z jednym rodzicem”.

Współcześnie mamy do dyspozycji wiele poruszających świadectw osób (zarówno mężczyzn, jak i kobiet), które dorastały z homoseksualnymi lub trans płciowymi rodzicami. Warto tu wspomnieć wypowiedzi Dawn Stefanowicz (dawnstefanowicz.org), opisującej życie z jej rozwiązłym ojcem, a także Denise Shick (www.thepublicdiscourse.com/2015/03/14661).

Homoseksualiści a problemy zdrowotne

W każdym obszarze życia aktywiści gejowscy stosują swoją egalitarną formułę usiłując wprowadzić moralną równość między homoseksualizmem a normalnością (heteroseksualizmem). To jednak, co dr Sullins napisał w roku 2004, nadal pozostaje faktem: 

„Tak, jak aborcja, homoseksualizm łączy się ze wzrostem ilości problemów zdrowia psychicznego i stresem. Choć rzadko przywoływane w mediach lub dyskusji, zaprezentowane w ciągu ostatniej dekady dowody epidemiologiczne w sposób bezdyskusyjny unaoczniły związek między homoseksualizmem a chorobami umysłowymi i problemami emocjonalnymi”.

Zakończona sukcesem kampania w sprawie zezwolenia homoseksualistom na oddawanie krwi, prowadzona przez administrację Obamy, pokazała, że lobby LGBT pozostaje bardziej zainteresowane zdobywaniem kolejnych punktów z listy „praw gejów”, aniżeli ochroną krajowych zasobów krwi.

Zupełnie tak, jak gdyby w trakcie ostatnich dziesięcioleci tysiące historii, w tym tych dotyczących kryzysu AIDS, jasno wskazujących na zależność pomiędzy MSM (Men who have Sex with Men; a zatem męskimi homoseksualistami – dop. tłum.) a różnymi chorobami – nigdy nie zostały opublikowane. Zwróćmy uwagę na następujące fakty z Centrum Kontroli Chorób (Centers for Disease Control, CDC):

– HIV: w roku 2011 zatrważające 94% do 95% nowych przypadków wśród mężczyzn w wieku od 13 do 24 lat wiązało się z MSM (Men who have Sex with Men);

– syfilis: 84% nowych przypadków zachorowań w roku 2012 wiązało się z MSM, co czyni tę chorobę kolejną typowo „gejowską” dolegliwością;

– żółtaczka: „Nowe badania pokazują, że homoseksualni mężczyźni, którzy są HIV-pozytywni i mieli wielu partnerów seksualnych, są bardziej narażeni na żółtaczkę typu C”;

– czerwonka bakteryjna (szigeloza): „każdy może zachorować na szigelozę, ale częstsze jej występowanie zaobserwowano u małych dzieci. Bardziej podatne na zachorowanie na nią są dzieci w placówkach opiekuńczych, osoby poddane leczeniu psychiatrycznemu, osoby podróżujące do niektórych krajów, a także te narażone na kontakt z ludzkimi fekaliami w drodze kontaktu seksualnego”. 

Ponad 25 lat temu Amerykanów zszokowało wprowadzenie przez aktywistów  gejowskich i edukatorów książeczek dla dzieci, takich, jak  „Współlokator taty”, czy Heather ma dwie mamy”, których zadaniem była indoktrynacja dzieci w kierunku akceptacji zachowań homoseksualnych oraz „rodzin homoseksualnych” jako zjawiska w pełni naturalnego i nieszkodliwego.

Obecnie nowe pokolenie dzieci wychowuje się z książkami takimi, jak „Mój chłopiec księżniczka (ang. My Princess Boy) – dostępne w walmart.com, popularyzująca i gloryfikująca ekstremalny chaos w zakresie identyfikacji płciowej.

Jeżeli obywatele nie zaczną domagać się zakończenia bezwstydnej medialnej promocji postulatów środowisk gejowskich i trans płciowych, za jakiś czas może być za późno na przywrócenie w Ameryce zdrowego podejścia do spraw seksualności, w którym zdrowie i bezpieczeństwo dzieci są chronione, a nie osłabiane.

  

Peter LaBarbera

Tłum. Mariusz Matuszewski

 

 

 

 

Kategoria: Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *