banner ad

Jakubczyk: Hubert van Zeller OSB in memoriam

Dziś mija rocznica śmierci  Huberta van Zellera OSB (†1984). Mnicha z benedyktyńskiego Opactwa Downside lub Opactwa świętego Grzegorza Wielkiego w angielskim hrabstwie Surrey. Braciszka – artysty. Który był bardzo utalentowanym rzeźbiarzem, o czystym i charakterystycznym stylu. Był także pisarzem katolickim, którego prace się wciąż ukazują. Jednak, jest on najbardziej znany z serii karykatur które wydał pod pseudonimem Brat Choleryk (ew. Choleryczny Brat).

Seria książek Brata Choleryka to seria tzw. Pęknięć * — Pęknięcia w krużgankach (1955), Kolejne pęknięcia w przepięknych krużgankach (1957), Ostatnie pęknięcia w legendarnych krużgankach (1960), Pośmiertne pęknięcia w krużgankach (1962), Pęknięcia w Kurii (1972) i Pęknięcia w chmurach (1976, ostatnia z nich wydana pod jego własnym nazwiskiem, a nie pseudonimem) –  które obejmują okres wielkiego przed (reformy Piusa XII) i post soborowego zamieszania zarówno w Kościele, jak i życiu klasztornym. Wydźwięk i ton tych książek odzwierciedlają marsz tego „postępu”. Ilustrując autorskie refleksje i reakcje nań. W ciągu tych 21 lat, Choleryk przeszedł od początkowych uczuć czułej i rozbawionej tolerancji do grzmiącej dezaprobaty. W miarę wpływu zmian w Kościele na zakonne życie klauzurowe, horyzont jego prac poszerzył się, aby w końcu objąć cały Kościół. We wszystkich jego obserwacjach, jego talenty współgrają ze specyficznym poczuciem humoru i umiejętnościami karykaturzysty.

 

 

Poniżej prezentuję niezaadresowany list Huberta van Zellera na temat zmian zachodzących w Kościele, napisany około roku 1975.

 

Drogi X,

Ponieważ oczywistym jest dla mnie, że podobnie jak ja myślisz o zmianach w Kościele i wspólnotach religijnych o bardziej postępowym charakterze, zainteresuje Cię informacja, że ​​około jedna trzecia mojej codziennej poczty, składa się z listów od osób, które gorzko narzekają na niektóre innowacje i błagają mnie, żebym coś z tym zrobił. Abym poskromił opozycję. Ale co mogę zrobić poza nakłanianiem korespondentów (z których większości nigdy nie spotkałem), aby trzymali się i modlili o powrót do starych rytułałów?

Wielu napisało, że nie chodzą już na mszę i że (nawet) ich dzieci szukają głębszych interpretacji nowych obrzędów od tych, które otrzymują z ambony. Wydaje mi się to bardzo ważne, ponieważ kilka lat temu powiedziano nam, że zmiany liturgiczne zostały wprowadzone głównie po to, aby przyciągnąć młodych.

Zarówno młodzi, jak i starsi domagają się teraz, aby podczas Mszy św. było więcej czasu na prywatną modlitwę i narzekają że poza krótką, siedzącą  przerwą po komunii świętej, zawsze towarzyszy im jakiś hałas. (Podoba mi się zdanie Bruce'a Marshalla o „kradzieży milczenia ze świata i tak już oddanego łoskotowi”.)

Niedawno przysłano mi wycinek z gazety, który opowiadał o zapędzaniu dzieci w wieku szkolnym do stołówki, gdzie na blacie odprawiana jest msza. Sugerując że  „Dzieciom łatwiej byłoby docenić ostatnią wieczerzę w bardziej odpowiedniej oprawie niż kaplica”. Miałem ochotę odpisać, że dzieci doceniłyby ostatnią wieczerzę jeszcze bardziej, gdyby była lekkostrwana i sporzywały ją na leżąco. Dozwolone były gitary, ale nie mszaliki, a ksiądz nie miał na sobie szat liturgicznych. Kielich był porcelanową filiżanką, a zamiast Hostii były brązowe pełnoziarniste bochenki, które pokruszono i rozdano. Cieszę się, że mnie tam nie było.

W życiu konwentualnym dzieje się to samo. Mam przed sobą, gdy piszę te słowa, ilustrację z magazynu, która przedstawia siostrę benedyktynkę „stylizującą” włosy modelki. Siostra, jak informuje nas podpis, „uczy się stylizacji włosów, by służyć jako konsultantka członków swojego zakonu. Siostry benedyktynki…przyjęły nowy habit zakonny, dzięki któremu widoczne są ich włosy. Siostra Józefina, która przed wstąpieniem do zakonu była fryzjerką, przeszła kurs doszkalający w Ricky’s School of Beauty Culture w Joliet i jest obecnie aktywnie zaangażowana jako konsultantka do spraw fryzur dla zakonu”. Przewracasz się w grobie, św. Benedykcie? Czy optujesz na przycięcie i podkręcenie brody?

W lutym 1972 r. Watykan wyraźnie zabronił zakonnicom „odrzucania stroju religijnego” na rzecz ubioru świeckiego. Tego po prostu nie przestrzegano. Zamiast się podporządkować, niektóre zgromadzenia sióstr poszły na kompromis przez noszenie krzyża lub jakiegoś symbolu religijnego, jakie nosi dziś wielu, którzy nie mają żadnego religijnego zaangażowania. Obecnie nawet symbole religijne są uważane – bez poparcia autorytetu – za niepotrzebne. Nic dziwnego, że powołania są dzisiaj rzadkością. Potencjalni kandydaci wahają się między tymi zakonami, o których ich postępowi przyjaciele mówią, że są martwe, a tymi, które nie mają prawa zaistnieć.

Być może dożyjesz powrotu do ortodoksyjnego życia zakonnego — chociaż nie wyobrażam sobie brewiarza jak dawniej — ja z pewnością tego nie dożyję. Pamiętaj że nie ma nic złego w modlitwie o jego powrót i pracy ku temu. To wszystko, co mogę teraz zrobić.

Revirescit [znowu zielenieje]… mam nadzieję.

Dom

 

Wstęp i tłumaczenie listu Arkadiusz Jakubczyk

 

*Cracks in the Cloister (1955), Further Cracks in Fabulous Cloisters (1957), Last Cracks in Legendary Cloisters (1960), Posthumous Cracks in the Cloisters (1962), Cracks in the Curia or Brother Choleric Rides Again (1972), Cracks in the Clouds

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *