banner ad

Zalewski: Rozwój moralności według prof. Tadeusza Zielińskiego

| 14 sierpnia 2021 | 0 Komentarzy

Czy lis może być lwem ryczącym? Czy człowiek może nauczyć się ponad swoją miarę? Czy cierpienie może być nauką? Pytania zaskakujące i ważne.

Do tych zagadnień odnoszę się nawiązując do odczytu prof. Tadeusza Zielińskiego zatytułowanego: „Rozwój moralności w świecie starożytnym od czasów Homera do czasów Chrystusa” (z 1927 roku).

Prof. Tadeusz Zieliński (1859-1944) był filologiem klasycznym. Pozostawił po sobie wiele niezapomnianych dzieł (np. „Chrześcijaństwo antyczne”, „Starożytność bajeczna”). Zgłaszany był do literackiej Nagrody Nobla, jednak nigdy jej nie otrzymał.

Temat rozwoju moralności w świecie antycznym dla wielu pewnie nie wyda się zbyt fascynującym. Jednak z punktu widzenia edukacji klasycznej i formowania cnót jest istotny.

Wspomniany wykład ukazał w formie broszury. Krótko odniosę się do zawartych w nim treści. Artykuł zatem w zasadzie jest „relacją z wykładu”. Tylko tu i tam dorzucam swoje trzy grosze.

Pierwsza moralność – physis

Dotyczy epoki przedsokratycznej. Wychodzono wówczas z założenia, że bycie moralnym, cnotliwym nie jest wynikiem wychowania, lecz urodzenia.

Cnotę otrzymujemy się w spadku po rodzicach: ani rudy lis, ani lew ryczący nigdy nie zmieniły swej przyrodzonej właściwości (Pindar, s.4). Lis nigdy nie będzie ryczącym lwem – nie ma takiej możliwości. Jeśli zatem ktoś urodził się w tchórzliwym rodzie – będzie tchórzem. Jego los jest przesądzony.

Zdarzają się oczywiście wyjątki od tej reguły. Bywają dzielni rycerze zrodzeni przez tchórzów, ale wyjątki nie obalają prawidła (s. 4). Ponadto są one prawdopodobnie wynikiem jeszcze jednego czynnika (o nim za chwilę).

Jeśli cnotę otrzymujemy w darze po przodkach, to czy w ogóle ma sens jakiekolwiek nauczanie/wychowanie?

Odpowiadając na to pytanie T. Zieliński zwraca uwagę na pewien szczegół. Twierdzi, że gdyby ludzie czytali Homera w oryginale wiedzieliby, że nauczanie i wówczas było znaczące, choć nieco inaczej rozumiane.

“Penelopa w swojej rozmowie z niepoznanym mężem przeciwstawia człowiekowi “surowemu i znającemu rzeczy surowe” człowieka “uczciwego i znającego rzeczy uczciwe”. (s. 5).

Tłumacze zazwyczaj oddają takie sformułowania, jako “człowiek surowy” lub “człowiek uczciwy”. Ale jak widać, ściśle należałoby przetłumaczyć, że na przykład człowiekiem szlachetnym jest człowiek znający rzeczy szlachetne!

Czyli jednak wiedza, a nie urodzenie!!? To nauczanie jest “środkiem do osiągnięcia cnoty”!!? (s.5). Jedno i drugie.

Oddajmy znowu głos Pindarowi: Mądry jest ten, który wiele wie z przyrodzenia: ci zaś, co się nauczyli – niby krzykliwe wrony daremnie swem krakaniem wysilają się przeciw boskiemu ptakowi Zeusa (s. 5).

Cnoty trzeba się nauczyć, ale każdy to robi w ramach swoich przyrodzonych możliwości: słowik też musi się uczyć swego śpiewu; różnica jednak zawiera się w tem, że to mu się udaje, podczas gdy wrona nigdy się słowiczego śpiewu nie nauczy – zauważa prof. Zieliński (s.5).

Jeśli Pindar powiada, że człowiek przez uczenie się zostaje tym, czym jest (s. 5), to nie ma na myśli przekraczania granic, przekraczania siebie, ale jedynie wypełnienie pewnego ideału. Jeśli zatem zdarza się, że dobrze urodzony jest tchórzem, to znaczy, że się nie nauczył być odważnym w ramach swoich potencjalności.

Znaczenie bogów

Ale błędem byłoby utożsamianie urodzenia z tym, co dzisiaj wiążemy z genetyką czy obciążeniem dziedzicznym. Sprawa jest bardziej skomplikowana.

Eschyl, jeden z pisarzy tamtego okresu, napisał: Tyś o Zeusie, skierował śmiertelników ku drogom świadomości; tyś dał siłę słowu: cierpienie nauką. I oto w nocy, zamiast snu, zgryzota toczy serce grzesznika. I wbrew swej woli uczy się on być cnotliwym (s. 7).

Powrót do cnoty poprzez wyrzuty sumienia dokonuje się dzięki bogom. Mogli ukarać za złe postępowanie cierpieniem: na tym świecie lub na tamtym, ale dzięki łasce i wyrzutom sumienia człowiek przemienia swoje życie – uczy się cnoty!

Szlachetność zatem nie wynika z odpowiedniej puli genowej, ale z boskiego wybrania. Dziedziczność naturalistyczna, tak jak ją rozumiemy dzisiaj, nie była grekom znana. Wszystko mamy od bogów, a nie od ślepych sił natury.

Druga moralność – intelektualistyczna (sophia)

Na drugim etapie rozwoju moralności antycznej zmienia się jej zasada: już nie tylko skowronek może nauczyć się pięknie śpiewać, ale przy odpowiednim wysiłku również inne ptaki.

Teraz już “cnotę nabywa się przez nauczanie” (arete didakton, s. 11). O ile w ramach pierwszej, arystokratycznej moralności, nauczanie było elementem pomocniczym „urodzenia” , dopełniającym, to teraz pełni najważniejszą rolę (s.12). Pasują do niej nieco późniejsze słowa Pelagiusza: Tyś nas stworzył ludźmi, ale ludźmi cnotliwymi zrobiliśmy się sami (s. 14).

Człowiek dzięki nauce przekracza samego siebie. Pomimo, że nie urodził się cnotliwy, to podejmując pełen wysiłek może się stać kimś innym niż jest z urodzenia.

Zmiana dotyczy również jeszcze jednego elementu. Krystalizuje się nowy rodzaj cnót, jakby gorszego gatunku, bo nie związany z rozumem. Te rozumowe, dianostyczne są nauczane, te drugie – powstają z ethosu, nawyknienia i nazywają się cnotami etycznymi (s. 16).

Nowa zasada jest zatem następująca: przez nauczanie i ćwiczenie możemy wypracować sprawności, które pozwalają nam przekraczać naszą naturę (tak, tak: „Nauką i pracą ludzie się bogacą”).

Trzecia moralność woluntarystyczna – eudokia

Pierwsza moralność miała charakter fizyczny (urodzenie decydowało o tym kim będziemy), druga intelektualny, mądrościowy (dzięki nauczaniu przekraczamy siebie). I w końcu trzecia moralność ma charakter woluntarystyczny.

Prof. T. Zieliński zauważa, że moralność grecka została dopełniona przez moralność chrześcijańską. Czym ona się wyróżnia od dwóch pierwszych?

Oczywiście nie należy jej wiązać z urodzeniem. Urodzenie nie decyduje o cnocie, dla chrześcijanina prawdziwym urodzeniem (w kontekście życia duchowego) jest chrzest (s. 22). Dzięki niemu może współpracować z łaską (w tym wymiarze nawiązuje do pierwszej moralności), na której może budować cnoty nadprzyrodzone.

Moralność nie wynika również z wiedzy. Sama znajomość zasad moralnych, prawa nie czyni człowieka dobrym. Oprócz wspomnianej łaski musi tu być jeszcze dobra wola (eudokia s. 19). Fundamentem cnoty jest wolność – pomimo wiedzy i dobrego nawyknienia (w sferze zmysłowo-popędliwej), za każdym razem trzeba dokonać wolnego, dobrego wyboru.

I właśnie ten element jest według T. Zielińskiego specyficznie chrześcijański: wiedza i ćwiczenie nie wystarczą. Historia świata zna mędrców, którzy się sprzeniewierzyli dobru i prawdzie. Nie oznacza to oczywiście, że wiedzę i pracę nad charakterem można lekceważyć. Sophia (mądrość) i Eudocja (dobra wola) współpracują ze sobą:

T. Zieliński: rola Zofji była wielką w świecie nowożytnym – wielką i zbawienną. Właśnie dlatego, że ten świat nowożytny był dziedziną woli, potrzebował tej siły pomocniczej, która była duszą świata antycznego, aby stworzyć swoją własną kulturę – tę, w której my żyjemy (s. 21).

I tak od totalnego „zniewolenia urodzeniem” poprzez „edukację przekraczającą siebie”, przechodzimy do moralności woluntarystycznej – ukierunkowanej na czynienie dobra i spełnianie woli Bożej.

 

Dariusz Zalewski

 

Tadeusz Zieliński, „Rozwój moralności w świecie starożytnym od Homera do czasów Chrystusa” (Sandomierz 2017)

Kategoria: Myśl, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *