banner ad

Żak: Mój przyjaciel Kohelet

| 25 kwietnia 2015 | 0 Komentarzy

am_WILAT_Freund_2Czy jesteśmy w stanie powiedzieć, czym było szczęście, miłość, sprawiedliwość, mądrość dla naszych dziadków, a nawet rodzicówi? Doświadczenia wcześniejszych pokoleń mają coraz mniejsze znaczenie. Oczywiście, każdy musi na własnej skórze odczuć, czym jest nadzieja i ból, miłość i nienawiść, wielkość i upadek. A jednak bez próby zrozumienia doświadczeń naszych przodków skazujemy się coraz bardziej na utratę ciągłość człowieczeństwa – pisze Artur Żak.

 

„Nie ma pamięci o tych, co dawniej żyli,

ani też o tych, co będą kiedyś żyli,

nie będzie wspomnienia u tych, co będą potem” Koh, 1,11

 

Żyjemy we wspaniałym czasie internetu, wylądowaliśmy na księżycu, dokonaliśmy tysięcy przełomowych odkryć we wszystkich dziedzinach nauki – tłumaczę.

Mój przyjaciel Kohelet patrzy na mnie z narastającą irytacją. – I cóż z tego? – pyta. – Choć świat się zmienia, człowiek pozostaje wciąż taki sam. Nauczyliśmy się wielu nowych rzeczy, jesteśmy podobno statystycznie wyżsi, każdego dnia przyswajamy więcej informacji, niż nasi przodkowie przez rok, ale wciąż jesteśmy tacy sami, gdy stajemy wobec kluczowych pojęć (idei?) definiujących nasze życie: szczęście, ból, miłość, nienawiść, samotność, solidarność, wielkość, małość, sprawiedliwość, niesprawiedliwość, mądrość, głupota, bogactwo, bieda… Co więcej, choć same pojęcia możemy rozumieć i nawet definiować inaczej niż przed kilkoma tysiącami lat, to nie zmienia to faktu, że mają one jedno źródło. Tym źródłem na pewno nie jest człowiek, gdyż wraz z jego śmiercią fizyczną, przestałoby istnieć, a każdy chyba się zgodzi, że potrzeba szczęścia czy miłości jest cechą wspólną dla wszystkich ludzi bez względu na miejsce czy czas życia. Szczęście i miłość było tak samo poszukiwane w starożytnej Asyrii, jak w średniowiecznym opactwie benedyktyńskim, jak i dziś.

Ktoś słusznie zauważył, że odwaga w stawaniu wobec idei wyzwala nas. Problem człowieka w XXI wieku polega na tym, że zatrzymuje się jedynie wobec niektórych, a reszty stara się nie zauważać lub zniekształca je. Uciekamy przed śmiercią, głupotą, biedą, niesprawiedliwością, samotnością, chorobą, bólem, nieszczęściem. Chcemy, aby nasz świat ograniczał się jedynie do mądrości, bogactwa, wielkości, miłości i sprawiedliwości… Gotowi jesteśmy zabijać siebie i innych, byle tylko nie widzieć i nie doświadczyć w życiu elementów, które wydają się negatywne.

Na pierwszy rzut oka zrozumienie istoty szczęścia czy sprawiedliwości u mojego dziadka nie wnosi nic do mojego stawania wobec samego siebie i prawdy o sobie. Jest to wiedza, której wartość dla poszczególnej osoby może oscylować wokół zera, chyba że dojdziemy do wniosku, że choć jesteśmy oddzielni jako jednostki, to jednak stanowimy ciągłość. Ciągłość, która nie jest przekazywaniem genów czy wiedzy, a raczej testamentem. I znowu zastrzeżenie: testamentem, który nabiera znaczenia dopiero w momencie, gdy stajemy wobec przeszłości w postawie wolności wewnętrznej, która nie jest możliwością czegokolwiek, a którą, ks. abp Stanisław Gądecki (homilia ks. abp Stanisława Gądeckiego wygłoszona w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie 11.11.2014) słusznie definiuje, jako wolność ku Dobru, w którym jedynie znajduje się szczęście. Jeśli nie odnajdujemy w sobie wolności, to przeszłość za każdym razem będzie przez nas deformowana, a, tym samym, jej wartość nie tylko że będzie niewielka, ale, co więcej, będzie miała negatywne konotacje. Abp Gądecki stwierdził: „Człowiek wolny jest przede wszystkim zobowiązany do prawdy. Inaczej jego wolność nie będzie trwalsza niż piękny sen, który kończy się wraz z przebudzeniem. Jego wolne siły twórcze rozwiną się w pełni tylko wtedy, kiedy będzie je opierał na prawdzie, która jest dana każdemu człowiekowi jako niewzruszony fundament.”.

Nie ma możliwości odnaleźć wewnętrznej wolności, jeśli jednostka nie zdobędzie się na wyjście na pustynię. Tylko w samotności człowiek może stawać twarzą w twarz z ideami, a tym samym tylko w samotności może zmierzyć się z prawdą o sobie.

Człowiekowi obecnie jeszcze trudniej zrozumieć samego siebie, gdyż zakres definicji kluczowych idei jest tak rozmazany, że obszary wspólne przestają istnieć. Dlatego problemem wcale nie musi być ciągłość, ale współistnienie czy współodczuwanie. Brak wspólnego porozumienia rodzi coraz większą negację, a wraz z nią brak wspólnej płaszczyzny znaczeniowej.

Czy można odnaleźć prawdę, jeśli człowiek nie ma czasu na przyjrzenie się samemu sobie i swoim odczuciom? Gdy nie ma czasu na samotność? Dla Gustawa Herlinga-Gruzińskiego samotność jest miejscem, które pozwala odzyskać swoją indywidualność: „Wówczas, w ciemnościach, uświadomiłem sobie po raz pierwszy w życiu, że jedynie samotność jest w życiu człowieka stanem graniczącym z absolutnym spokojem wewnętrznym, z odzyskaniem indywidualności. Tylko w pochłaniającej wszystko pustce samotności, w ciemnościach zacierających kontury świata zewnętrznego można odczuć, że jest się sobą, aż do granic zwątpienia, które uprzytamnia nagle własną nicość w rosnącym przeraźliwie ogromie wszechświata.” (Gustaw Herling-Grudziński, Inny Świat, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000, str. 166)

Stawanie wobec kluczowych idei definiujących życie nie odbywa się w bibliotece. Jeszcze raz zacytuję Gustawa Herlinga-Gruzińskiego: „Jest zawsze miejsce na nadzieję, gdy życie okazuje się czymś tak beznadziejnym, że staje się nagle naszą wyłączną własnością. Gdy nie widać już znikąd ratunku, najmniejszej szczeliny w otaczającym nas murze, gdy nie można podnieść ręki na los właśnie dlatego, że jest losem, pozostaje jeszcze jedno – obrócić się przeciwko samemu sobie.” (Gustaw Herling-Grudziński, Inny Świat, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000, str. 247)

Tu dochodzimy do bł. Jana Dunsa Szkota i jego definicji doświadczenia. Wielki franciszkański teolog wskazuje, że człowiek musi zagłębić się w zagadnienie doświadczenia, ale doświadczenia rozumianego jako to co konieczne, gdyż ten rodzaj doświadczenia prowadzi do dotknięcia bytu absolutnego. Bóg to nie tyle rzeczywistość, będąca przedmiotem poznania, lecz rzeczywistość, która jest fundamentem istnienia.

Jeśli Bóg jest fundamentem istnienia, to jest On jedyną wspólną płaszczyzną pozwalającą nam na współodczuwanie drugiego człowieka w jego prawdzie istnienia, a nie przez pryzmat osądów, odczuć i zniekształceń naszego postrzegania. Duns Szkot podkreśla, że jedynie w samotności, która otwiera na najintymniejszą głębię osoby ludzkiej, możemy doświadczyć i przeżyć tajemnice każdego człowieka, wszystkich ludzi i budować z nimi wspólnotę.

Tylko poprzez to, że istotowo jesteśmy nakierowani na Osobę Boga, mamy możliwość osobowo doświadczać relacji z innymi ludźmi. Negując Osobę Boga, negujemy tworzenie więzi międzyludzkich, gdyż tylko względem Osoby mamy możliwość odkrywać swoją podmiotowość i ją pogłębiać, a tym samym budować realną wartość spotkania.

Coraz bardziej się przekonuję, że wolność jest świadomością samotności człowieka wobec Boga. Dopiero w tym stanie odkrywamy solidarność z innymi, gdyż dopóki wolność nie zanurza się w samotności i nie odkrywa swojego źródła jakim jest Bóg, dopóty jest egoistycznym szukaniem własnej wyjątkowości i przeżywaniem samego siebie w oderwaniu od fundamentów.

Mój przyjaciel Kohelet umilkł. Odwrócił wzrok w stronę okna, gdzie iskrzyły się ostatnie promienie zachodzącego słońca. A ja pomyślałem sobie, że każdy człowiek pomiędzy trzydziestym piątym a czterdziestym piątym rokiem życia powinien obowiązkowo wyjechać na półroczne rekolekcje, aby w ciszy i samotności poszukać odpowiedzi na pytania, których boi się sobie zadać, albo nie ma na nie czasu. I nigdzie się nie śpieszyć…

 

Artur Żak

 

i) Inspiracją do eseju była książka Gianfranco Ravasi, Kohelet, tłumaczenie Joanna Skrzypnik, Wydawnictwo SALWATOR, Kraków 2003.

 

Za: Rebelya.pl

Kategoria: Artur Żak, Myśl, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *