banner ad

Storck: Rynek jako kapitalistyczny Demiurg

| 17 czerwca 2022 | 2 komentarze

W opublikowanym kilka lat temu na łamach The Economist artykule o bańkach spekulacyjnych autor zauważył: „Wielu ekonomistów nie potrafiło zaakceptować faktu istnienia takich baniek, gdyż jest to trudne do pogodzenia z ideą efektywnego rynku”. Innymi słowy: ekonomiści nie potrafili zaakceptować dowodu, który mieli przed oczyma, z uwagi na to, że było to trudne do pogodzenia z przyjętym a priori konstruktem teoretycznym.

Jakkolwiek ekonomiści nie są jedynymi adeptami dyscyplin akademickich, którzy przedkładają swoje modele i teorie nad rzeczywistość, to ich wina jest być może największa. Wznieśli bowiem gmach o olbrzymim stopniu wyrafinowania i złożoności, który – co stwierdzamy ze smutkiem – cechuje niewielkie podobieństwo do realnego świata. Głównym składnikiem struktury tego gmachu jest rynek, ów quasi-magiczny proces, za sprawą którego da się ponoć naprawić całe zło… Możemy zatem określić rynek mianem kapitalistycznego demiurga, quasi-bóstwa, któremu niektórzy greccy filozofowie przypisywali moc tworzenia i rozkazywania wszystkiemu na świecie.

„Bańki są trudne do pogodzenia z ideą efektywnego rynku”. Jak wyjaśnić taki stan odrealnienia? Przyjrzyjmy się niektórym opiniom definiującym czym jest efektywny rynek i konkurencja, to zaś pozwoli zrozumieć jak dzięki teoretycznym przypuszczeniom doszło do odejścia od rzeczywistości.

Dwa stulecia temu Adam Smith ogłosił, że dzięki działaniom niewidzialnej ręki ci, którzy podążają za interesem własnym w środowisku gospodarki opartej na konkurencji, najefektywniej będą promować interes publiczny. Koncepcja ta, zakładająca, że wolność w warunkach rynkowej konkurencji stanowi potężną siłę, podnoszącą wytwórstwo i  standard życia, jest jedną z najgłębszych i najpotężniejszych idei w dziejach.

Nietrudno zauważyć, że konkurencja w ramach wolnego rynku może nieraz przynosić korzyści: „wolna konkurencja jest usprawiedliwiona i całkiem użyteczna w pewnych granicach” – zauważył papież Pius IX, ale „nie może być adekwatną zasadą, kontrolującą życie gospodarcze”.

Konkurencja może pobudzać producentów do szukania bardziej efektywnych sposobów pracy, do obniżania sztucznie zawyżanych cen, do wytwarzania produktów lepszej jakości. Niestety, może ona również wpływać na obniżanie zarobków, zwodzenie klientów tandetnymi wyrobami, wreszcie pchanie przemysłu w stronę tanich i szybkich procesów produkcji, które degradują środowisko. Nie ma tu mowy o magicznej lub nieomylnej metodzie zarządzania gospodarką lub promowania interesu publicznego…

Korzystna efektywność, którą rynkowa konkurencja jest czasem w stanie wytworzyć, w żadnym wypadku nie może być substytutem opartej na intelekcie troski o dobro wspólne – na co wskazał papież Pius IX krytykując „wszystkie błędy indywidualistycznej ekonomii; puściwszy w niepamięć lub zapoznawszy społeczny i moralny charakter gospodarstwa, sądziła ona, że władza państwowa życie gospodarcze za dziedzinę samoistną zupełnie i niezależną uważać i do niej mieszać się nie powinna z tego powodu, że życie gospodarcze posiada na rynku, to jest w wolnej konkurencji zasadę organizacyjną, kierującą nim o wiele sprawniej, niżby się to przez świadome wtrącenie się ludzi stać mogło”.

Przeprowadzona przez Adama Smitha analiza ludzkiego zachowania, która doprowadziła go do koncepcji niewidzialnej ręki rynku, nie tylko bazowała na niewielkiej podgrupie ludzkości, ale co ważniejsze – skupiła się wyłącznie na jednym aspekcie ludzkiego bytu równolegle ignorując inne, równie ważne, czynniki. Tymczasem pragnienie zysku nie zawsze stanowi główny motyw prowadzonej przez ludzi działalności gospodarczej, a już z pewnością nie może być uznane za jedyny powód tejże.

Struktury gospodarcze funkcjonowały na przestrzeni wieków i na całym globie w oparciu o zróżnicowane czynniki motywacyjne. Nawet wśród krajów o gospodarkach w przeważającej mierze kapitalistycznych dają się zauważyć poważne różnice w rozumieniu wartości, które gospodarka winna jest szanować lub których ma szukać, stąd widać odmienne podejście do praw pracowniczych, miejsca związków zawodowych, rządowych regulacji, ochrony praw konsumenta, itd.

Gdy jednak społeczeństwo nieustannie powtarza swoim członkom, że ich działalność gospodarcza ma być oparta wyłącznie na interesie własnym, to czy nie jest prawdopodobnym, że nasz punkt odniesienia zostanie mocno zawężony i w istocie stworzy ten rodzaj mentalności, którego istnienie zakłada?

Smith i jego zwolennicy nie rozumieli kluczowej roli, jaką w społeczeństwie odgrywa system podatkowy i prawny. Dla przykładu: korporacje takie, jak rozumiemy je dziś, przyjmujące formułę spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, oparte na bezterminowości i wolności działania zawsze i wszędzie, pojawiły się dopiero w XIX wieku. Stanowią one twór praw i decyzji sądów, z których każdą można zmienić. Gdyby np. ograniczona odpowiedzialność została im odebrana, a wszystkie osoby funkcyjne i dyrektorów postawiono przed koniecznością poniesienia odpowiedzialności karnej za ewentualne nadużycia w korporacji, korporacyjne modele zachowań uległy by radykalnej zmianie w trybie natychmiastowym. Ludzka natura nie uległa by zmianie, ale wyrażała by się inaczej z powodu zmiany otoczenia prawnego.

W powiązaniu z kulturą i systemem prawnym siła ekonomiczna (kto co posiada, kto co kontroluje) idzie długą drogą w stronę określenia wyników gospodarki. Bogata korporacja, a nawet bogata jednostka, dysponuje większą siłą potencjału gospodarczego niż jakakolwiek grupa biedniejszych pracowników. Historycznie, to właśnie był powód formowania organizacji robotników i podejmowania prób tworzenia sytuacji, gdzie masy pracownicze mogły uzyskać równiejszą pozycję negocjacyjną z tymi, którzy znajdowali się w posiadaniu siły ekonomicznej.

Jakkolwiek związki zawodowe były i są niezbędne, dystrybucjoniści uważają, że pracownicza współwłasność na zasadach spółdzielni jest być może lepsza. Rząd, który dąży do propagowania pokoju społecznego i zdrowia mógłby faworyzować takie spółdzielnie poprzez udzielanie im pożyczek gwarantowanych i korzystnych ulg podatkowych. Wyznawcy magicznej efektywności rynku mogą rzecz jasna wyrazić sprzeciw uznając, że takie faworyzowanie może zakłócić jego wolne działanie. Jest to jednak oparte na nieporozumieniu – lub może na micie. Nie ma czegoś takiego, jak rynek w formie czystej, rynek oddzielony od sił ekonomicznych, wyjęty z kulturowego kontekstu społeczeństwa, w którym funkcjonuje, wreszcie – rynek, który nie jest kształtowany przez prawa tego lub innego typu.

Ów rodzaj myśli ekonomicznej, którą po raz pierwszy sformułował Adam Smith, zakłada istnienie kultury i systemu prawnego szczególnego typu, uznaje je za w jakiś sposób naturalne dla ludzkości. Ale w dziejach rasy ludzkiej taka kultura i taki system prawny pozostawały rzadkie lub po prostu nie istniały aż do ostatnich stuleci. Średniowieczna Europa, z której wywodzi się nasze społeczeństwo, uznawała, że  działalność gospodarcza zajmuje niezbędne, ale mimo to podrzędne miejsce w życiu społecznym. W rezultacie ówczesne podejście do ekonomii uwypuklało zupełnie inne dążenia. Gromadzenia dóbr nie uznawano za cel życia jednostki, z kolei prawa nie były stanowione tak, by ułatwiać produkcję bez względu na jej cel.   

Richard Tawney w swojej znanej i niezwykle ważnej książce Religia i powstanie kapitalizmu, omawia niektóre podstawy średniowiecznego światopoglądu:

Bogactwa materialne są niezbędne; mają znaczenie wtórne, gdyż bez nich ludzie nie mogą się utrzymać, ani też pomagać innym. Mądry władca, jak twierdził Tomasz z Akwinu, rozważy oparcie swojego państwa na naturalnych zasobach, jakimi dysponuje kraj. Ale motywy ekonomiczne są podejrzane. Jako że wiążą się z pożądaniem, ludzie obawiają się ich, ale nie uznają za stosowne ich wysławiać. Jak w przypadku innych silnych namiętności, tym, czego potrzebują, jest myśl. Nie ma  średniowiecznej teorii działań gospodarczych, która nie wiązała by się z celem natury moralnej; oparcie nauki o społeczeństwie na założeniu, że dążenie do zysku w znaczeniu ekonomicznym jest stałą i mierzalną siłą, dającą się przyjąć, jak wszelkie inne siły natury, jako coś nieuchronnego i oczywistego, wydało by się średniowiecznemu myślicielowi jako równie irracjonalne lub niemoralne, co uczynienie fundamentem filozofii społecznej niczym nie skrępowanych działań w zakresie niezbędnych atrybutów człowieczeństwa takich, jak kłótliwość lub instynkt seksualny.

I dalej:

Na każdym zakręcie są zatem ograniczenia, restrykcje i ostrzeżenia przed mieszaniu interesów gospodarczych ze sprawami poważnymi. Jest czymś właściwym dla człowieka poszukiwanie takiego bogactwa, jakie zapewnieni mu utrzymanie w zakresie zgodnym z jego pozycją. Szukanie coraz to więcej i więcej nie jest jednak przedsięwzięciem, a chciwością, która jest grzechem śmiertelnym. Handel jest uprawniony. Zróżnicowane zasoby poszczególnych krajów jasno wskazują, że taki był zamiar Opatrzności. Jest to jednak rzecz niebezpieczna. Człowiek musi mieć pewność, że działalność swoją prowadzi dla dobra ogółu, a zyski, które zabiega, są niczym więcej niż zapłatą za jego pracę.

Porządek kapitalistyczny zmienił życie tego, co niegdyś nosiło miano Christianitas bardziej, aniżeli wiele osób zdaje sobie sprawę. Równie głęboko zmienił się sposób, w który większość z nas, w tym wielu katolików, myśli nie tylko o działalności gospodarczej, ale również całym porządku społecznym. Tak jednak być nie musi. Możemy przeformować nasze myślenie. Jakkolwiek trudne, jest to wykonalne. G. K. Chesterton stwierdził niegdyś, że bycie katolikiem jest jedyną rzeczą, która wyzwala człowieka z degradującej niewoli bycia dzieckiem swego czasu”.

Tak, jak wielu katolików chwalebnie oparło się przekonaniu, że seksualna przyjemność usprawiedliwia czynienie każdej ilości zła z zabiciem nienarodzonego dziecka włącznie, możemy oprzeć się niszczycielskiej sile kapitalistycznego myślenia i działania. Niełatwo całkowicie wycofać się z opartego na kapitalizmie społeczeństwa, ale zawsze można uwolnić nasze myśli i poddać je nie presji konsumenckiego spełnienia, lecz jarzmu Jezusa Chrystusa Króla.

 

Thomas Storck 

Tłum. Mariusz Matuszewski

Kategoria: Ekonomia, Publicystyka

Komentarze (2)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Monarchista pisze:

    Dobry wpis, ale jest w nim kilka błędów językowych.

  2. Paweł Kopeć pisze:

    Jednak najgorszy jest socyalizm, marxiz, neokomuna, metademokracja /Marx, Engels, Lenin, Stalin, Bierut, Gomułka, Gierek, PRL, PRL bis, tzw. komuna i jej 50 lat na naszych ziemiach, już od przedwojnia zresztą/, właśnie go przerabiamy już od początku XX wieku; skutki tego są marne i portfele też…inflacja, dewaluacja złotego, wszyscy siedzą na zasiłkach, rentach, emeryturach, zapomogach, mopsach, że aż wstyd; grantach, subwencjach, dotacjach od kochanej niemieckiej UE dla Niemców i pod Niemce…

    To jak ma się opłacać pracować – i po co pracować, skoro państwo/kolejne władze przescigające się dają „za darmo„ wszystko, choć nie za darmo, bo ze wspólnych podatków wciąż rosnących?!

    Zgroza tak żyć jak nie – wolni, czyli niewolnicy.

    Nieprawdaż?!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *