banner ad

Solarewicz: Kazimierz Nałęcz-Rychłowski (1878-1941), zapomniany tłumacz romantyków i symbolistów francuskich

| 17 października 2019 | 0 Komentarzy

Mają swoje losy książki. Mają i kresowianie. 1 września 1939 roku na scenie Teatru Wielkiego we Lwowie  miano wystawić Zbójców Friedricha Schillera w nowym tłumaczeniu, którego autorem był lwowski publicysta, poeta i tłumacz Kazimierz Nałęcz-Rychłowski. W 1929 z powodzeniem wystawiono jego Marię Stuart w przekładzie wierszem. Do wrześniowej premiery Zbójców już nie doszło, a rękopis zdeponowany w Teatrze zaginął. Dla utalentowanego poety i poligloty zaczął zapadać zmierzch.

Jak szkoła przeszkadza talentom

Nałęcz-Rychłowscy – szlachecki ród senatorski rodem z Wielkopolski – nie byli wysadzonymi z siodła. Majątki tracili stopniowo. Kiedy Feliksa z Bethleyów przenosiła się z Płocka do Krakowa, była wdową po Brunonie, urzędniku gubernialnym. Wraz z czwórką dzieci zamieszkała w kamienicy należącej do szwagra Władysława przy Wielopolu 8, oddając się pod jego opiekę. Warunek mecenatu nad osieroconą rodziną: małżeństwo Władysława z najstarszą bratanicą, Stasią[1]. Największą nadzieją rodziny był jednak starszy z dwóch synów Felicji i Brunona, urodzony 7 stycznia 1878 Kazimierz Lucjan.

W 1895 Kazimierz Nałęcz-Rychłowski ukończył klasyczne Gimnazjum św. Jacka „z pierwszą lokatą”. Oceny końcowe, jakie uzyskał: „bardzo dobrze”, „celująco”. Z dokumentów[2] wynika, że jako 17-latek opanował języki: niemiecki, francuski, grekę i łacinę. Angielski, włoski, ukraiński i serbski opanuje samodzielnie, jako dorosły człowiek. Już jako uczeń z upodobaniem pisał i tłumaczył: „Jeszcze w gimnazjum będąc zajmowałem się poezyą – chwile te były dla mnie niejako Sturm und Drang Periode, choć już wtedy za wypracowanie niemieckie, napisane wierszem dostałem celująco!” – tłumaczył w liście intencyjnym – jak to by się teraz ujęło – do Alberta Zippera, germanisty, tłumacza i poety[3]. – „Zajęcia szkolne nie pozwalały mi zajmować się poezją i przed maturą – wtedy ulubiony mój Heine był dla mnie najprzyjemniejszą rozrywką. Kiedy zaś przy maturze przełożyłem znowu zadany ustęp z Vergilego wierszem, co znowu zwróciło uwagę profesora i przewodniczącego komisji, wówczas chwyciłem się tej myśli, z którą już dawno się nosiłem – wydanie mych tłumaczeń”. Szacowna rodzina wiedziała o tych pasjach, które miały swoje korzenie w ogromnej bibliotece domowej, ale była świadoma perspektyw życia z poezji. Nic dziwnego, że list do Zippera (z 1895, 1896 roku?) podpisał Kazimierz Rychłowski, student I roku… medycyny. 

Młody Polak

O tym, że Kazimierz studiował medycynę, potomkowie dowiedzieli się sto lat później, zupełnie przypadkiem. Pewnie dlatego, że zdolny poeta zaliczył cały kurs medyczny z wyjątkiem ostatecznego egzaminu lekarskiego. Dlaczego? Nie wiadomo. Na pewno jednak pokutował za to, oczywiście ze względów ekonomicznych, do końca życia. Ponieważ założona w 1900 roku rodzina rozrastała się w tempie regularnym, pasjonat „poezyi”, chcąc nie chcąc, musiał zmienić profil zawodowy. Stał się urzędnikiem państwowym i był nim, z przerwami, już do emerytury.

W 1905 roku zaczynał romanistykę na UJ. „Lektor języka francuskiego Paúl Rongier specjalnie entuzjazmował się mymi przekładami. Dla mnie sprowadzał z Paryża  wydawane przez Mercure de France najnowsze formy poezji”– napisze Rychłowski w autobiografii, spisanej na jednej kartce[4]. W 1909 potwierdzi w liście do Michała Pawlikowskiego: „Dział ten [przekłady z francuskiego – AS] uprawiam ze szczerym zamiłowaniem – i jestem stale au courant całego ruchu literackiego w tym kierunku”[5]. Nie ukończył ani romanistyki, ani germanistyki, ani polonistyki – a wszystkie zaczynał. Jego rówieśnik Staff zaczynał prawo, filozofię i romanistykę, z tym samym „poetyckim” efektem. Mało który z młodopolskich poetów doprowadził studia do szczęśliwego końca. Mieli inne priorytety. Kazimierz Rychłowski też korzystał z życia, tym bardziej że dostał spadek po zamożnej ciotce. Razem z młodą żoną, Marią z Golachowskich (córką CK oficera z Krakowa), podążył szlakiem modnych podróży na Południe. Podobno Maria osobiście przegrała pewną sumę w kasynie Monte Carlo.

Już do końca w ich domu się nie przelewało. Zmieniano często mieszkania oraz wędrowano, w obie strony: Kraków – Bohumin – Podole – Lwów – Gorycja – Sambor, i Lwów z powrotem. Przybywało dzieci (z dziesięciorga przeżyło siedmioro), przechodziły wojny: światowa, z Ukraińcami i polsko-bolszewicka. Łatwiej byłoby przetrwać w tych czasach lekarzowi z prywatną praktyką aniżeli uzdolnionemu poecie. Ale małżonkowie nie bardzo żałowali swoich młodzieńczych wyborów. 

Śpiący na Janowskim
Lwowskie trzydziestolecie pracy minęło w 1939. Zamiast premiery w Teatrze, inwazja sowiecka i zejście ze sceny, na długie dziesiątki lat. Odrzucił propozycję wstąpienia do organizacji literatów, którą oficjalnie formowali sowieci. Jak większość twórców polskich, nie mógł już pisać i publikować. Od młodości chorował na serce, a teraz bardzo ciężko znosił okupację, co skróciło mu życie. Odszedł 10 stycznia 1941 w swoim mieszkaniu przy ul. Małachowskiego 2. Kościółek św. Anny przy ul. Akademickiej, gdzie odprawiła się msza żałobna, sowieci zmienili potem w skład mebli, a grób zniszczyli – spoczął w nim niejaki „Siergiej Iwanowicz”. Takich grobów zasłużonych Polaków są na Kresach tysiące. Za to w obecnych granicach Polski, na krakowskich Rakowicach znajduje się skromna kwatera żony Marii z Golachowskich Rychłowskiej (zm. 1968). Na tej samej lastrykowej płycie wyryto napis „Pro memoria Kazimierz Nałęcz-Rychłowski, literat”.

„Staram się być współtwórcą”

Dokumentów pracy translatorskiej Rychłowskiego zachowało się niewiele i są to wyłącznie listy, dostępne w dziale rękopisów Biblioteki UJ. Można z nich dowiedzieć się, gdzie ubiegał się o druk tekstów, z kim stale współpracował i jakie miał plany wydawnicze. Pisał do Alfreda Zippera: „Serdecznie wdzięczny jestem panu Zukerhandlowi za jego serdeczne i szczerze zajęcie się mną, te słowa zachęty i pochwały z jego strony dodały mi ochoty do dalszej pracy”[6]. Próba opublikowania w złoczowskiej oficynie Wilhelma Zukerhandla nie powiodła się, a największe marzenie spełniło się dopiero w 1907. Był nim wydany własnym kosztem u Gebethnera i Wolffa tom Współcześni poeci francuscy. Wybór poezyi. To jedyny zwarty zbiór przekładów Kazimierza Rychłowskiego. Oto nazwiska, które pojawiają się w antologii: Charles Leconte de Lisle, Sully Prudhomme, François Coppée, José-María de Herédia, Paul Verlaine, Jean Rimbaud, Jean Moréas, Albert Samain, Henri de Régnier, Francis Jammes oraz belgijskich: Émile Verhaeren, Georges Rodenbach, Maurice Maeterlinck[7]. Jest wśród tekstów znany wiersz Rimbauda, drukowany w podręcznikach jako Śpiący w kotlinie. Ciekawie jest zestawić dwa różne przekłady, najbardziej znany – Bronisławy Ostrowskiej – i zapomniany Kazimierza Rychłowskie

Śpiący w kotlinie (przekł. B. Ostrowska, 1911)

Zakąt, gdzie śpiewna rzeka śród bujnej zieleni
Czepia szaleńczo w locie o traw dzikich kępy,
Przelśnione dumnym słońcem gór, wodniste strzępy
Srebra. Kotlina, która blaskami się pieni.

Młody żołnierz z rozwartą wargą i odkrytą
Głową, wtuloną między modre, rośne ziele,
Śpi, pod niebem mu trawa miękkie łoże ściele,
Blady jest pod zielenią promieniami litą.

Stopy w mieczykach kwietnych wsparł. Śpi uśmiechnięty
Śmiechem chorego dziecka do sennej ponęty…
Zimno mu. Daj mu, ziemio, ciepłe sny łaskawie.

Woń twych kwiatów rozkoszą mu nozdrzy nie wzdyma:
Śpi w słońcu i na piersi jedną rękę trzyma,
Spokojny. W prawym boku ma dwie jamki krwawe.

 

 

Le dormeur du val (przekł. K. Nałęcz-Rychłowski)

 

W cichem ustroniu – wśród żywej zieleni

Skąpanej całej w słonecznej kaskadzie,

Kędy się rzeka w swem łożysku pieni

I srebrne strzępy piany wokół kładzie, –

 

Śpi młody żołnierz – usta rozchylone –

Z odkrytą głową wśród storczyków leży –

A ze wezgłowie służy mu kwiat świeży

Jaskrów – i lilii – i trzciny zielone.

 

Leży – lecz z smutnym uśmiechem na twarzy –

Spokojny – cichy – widać o czemś marzy –

Niech go przyroda w tym śnie strzeże sama!

 

 

Leży w tem słońcu, wpośród wonnej trawy

Zimny – bez ruchu. – A na piersi prawej

Widnieje straszna – krwawa – czarna jama. 

 

 

 

 

 

Kazimierz Rychłowski, co charakterystyczne, nie tłumaczy tytułów wierszy, cykli poetyckich ani tomów. Posługuje się prostym, stonowanym językiem. Unika wyolbrzymień i ostrych kontrastów. Oszczędnie stosuje wykrzyknienia. Rytm wiersza kształtuje chętnie za pomocą myślników.  Tak oceniono jego warsztat translatorski w jubileuszowej audycji radiowej w kwietniu 1939: „Rychłowski operuje bogatą skalą istnych słów-pereł, ma do dyspozycji obfity materiał językowy, tym konieczniejszy, że wyszukuje same trudne tematy, niełatwe do oddania. (…) To już nie przekłady, ale artystyczne cacka, literackie pieścidełka. Pomijając wiedzę poligloty i mrówczą nieomal pracowitość w Rychłowskim odezwał się artysta nieprzeciętnej miary, mistrz wysokiej klasy, który umiał skarby obcej literatury przyswoić literaturze polskiej w takim stopniu, jakby to były utwory pisane i pomyślane w ojczystym języku”[8]. Jan Zahradnik, który w 1922 był uczestnikiem „Wieczoru liryki francuskiej” w kasynie miejskim z prelekcją Rychłowskiego, połączonego z recytacją przekładów, dostrzegł „pierwszorzędne zalety pióra Kazimierza Rychłowskiego, a przede wszystkim zadziwiająco rozległą skalę  zainteresowań artystycznych i bogactwo artystycznego wyrazu u tego świetnego tłumacza i subtelnego poety. (…) Utwory w spolszczeniu lub nawet wiernym przekładzie Rychłowskiego pozostają takimi samymi arcydziełami, jakimi są w oryginale”[9]. Sam poeta podsumował krótko: „W przekładach mych staram się zawsze być współtwórcą, wniknąć i zrozumieć intencje autora, stając się samemu po prostu nieosobowym, myśleć jego kategoriami, a przy tym nie uronić niczego z rytmiki wiersza”[10].

Za swoją pracę lwowski literat doczekał się skromnego wyróżnienia. Siedem przekładów włączył Leopold Staff do antologii pod swoja  redakcją pt. Lirycy francuscy. Wybór poezji (Warszawa 1924). Są to: Leconte de Isle Weranda, Woń niezniszczalna, Sen Kondora i Preria; Françoisa Coppée Etap i Ritournelle oraz Emile Verhaerena Powrót mnichów[11]. Fragmenty jego tłumaczeń zamieścił w swojej Historii literatury francuskiej Marceli Szarota[12].

Dotacja z ministerstwa

Intensywnie publikował w Lamusie, Lwowskiej Gazecie Porannej i Wieczornej, Naszym Kraju. Listy świadczą, że intensywnie myślał o kolejnym tomie. W 1919 roku otrzymał z Ministerstwa Sztuki i Kultury subwencję na wydanie tłumaczeń, „z uwagi na duże zalety dołączonych do podania przekładów”[13]. Kwota 1 000 marek polskich, przyznana „w okresie bujnej inflacji”, jak podsumował gorzko Rychłowski, nie wystarczyłaby nawet na okładkę projektowanej książki[14]. Było to jednak ważne dla niego, bo pierwsze i jedyne wyróżnienie otrzymane z rąk ówczesnego ministra Przesmyckiego.

– Posłuchaj, Nuśka, co właśnie przetłumaczyłem – wychodził z gabinetu i czytał wiersze żonie. „Posyłam Ci moje nowe tłumaczenie. Ciekaw jestem, co mi powiesz o tem?”[15] – pytał w liście do córki. Następnie posyłał tekst do redakcji. Stawiał sobie wysokie wymagania. Nawet u Heinego rozróżniał „rzeczy śliczne i bardzo słabe”,  więc mierny poziom poezji tym bardziej wytykał kolegom. Henryk Zbierzchowski, laureat nagrody literackiej miasta Lwowa, do historii przeszedł jako specjalista od wierszy na każdą okazję (i adekwatnych rymów). Rychłowski – i nie tylko on – wytykał mu to bez ogródek, swoim ostrym językiem. Sprzeczki obu panów zakończyły się dedykacją w tomie Ogrody życia, z dnia 12 lutego 1938: „Zgadzam się. Bądźcie dobrzy. Henryk Zbierzchowski”.   

Na papierze i na antenie

W ciągu 30 lat pracy literackiej  i 20 dziennikarskiej Kazimierz Nałęcz-Rychłowski wydał ponad trzydzieści tomów  powieści w przekładzie własnym. Były wśród nich teksty klasyczne, a także ówczesna literatura popularna. W 1939, dwa lata przed śmiercią, pracował nad przekładem powieści lotnika Kennetha Malcolma Murraya pt. Skrzydła nad Polską (wspomnienia z lat 1919-1921) oraz nad spolszczeniem pięciu włoskich dzieł dla młodzieży, treści popularnonaukowej.

Współpracował z kilkunastu tytułami prasowymi. Najdłużej, bo przez siedem lat (do końca roku 1935) pracował w redakcji Kuriera Lwowskiego – był m. in. redaktorem jego tygodniowego dodatku Kurier Literacko-Naukowy. W gazetach codziennych opublikował dziesiątki recenzji teatralnych – to bardzo ważna część jego pisania. Późniejzwiązał się z Księgarnią Towarzystwa Szkoły Ludowej we Lwowie, która prowadziła również działalność wydawniczą. Był członkiem Związku Zawodowego Literatów Polskich. Miał kilka odczytów w Lwowskim Radiu, tamże poprowadził audycję o poezji francuskiej oraz o poezji jugosłowiańskiej, podczas której odegrał na fortepianie dwa utwory jugosłowiańskich kompozytorów, Slavenskiego i Grgoševića.

Kradzieże praw autorskich

Po II wojnie rozproszona ekspatriacją rodzina nie była w stanie zadbać o spadek literacki, oczywiście nie sprzyjały rządy komunistyczne. Okazuje się, że zaledwie kilka lat po śmierci Rychłowskiego z tłumaczeń swobodnie korzystali reżyserzy. Na przykład, w 1945 komedię  René Fauchois Prenez grande a la peinture (Ostrożnie świeżo malowane) wystawił Teatr Polski w Bydgoszczy, w 1946 Wojewódzki Teatr Dolnośląski w Jeleniej Górze, a w 1972 Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu. U początku XXI wieku najmłodsza córka tłumacza, Irena natknęła się na wydawnictwo Krajowej Agencji Wydawniczej pt. Złote sidła Curwooda (1990), opisane jako tłumaczenie Kazimierza… Rychołowskiego. Nie było mowy o przypadkowym błędzie drukarskim, bo w 1994 Złote sidła pod nazwiskiem Rychołowskiego wydała oficyna Morex. Ten osobnik nigdy nie istniał, ale spadkobiercom Rychłowskiego (który wydał Złote sidła w 1927) jeszcze należały się tantiemy. Wiadomo także, iż w 1992 wydawnictwo Alfa wydało Madonnę slipingów Maurice’a Dekobry, pod właściwym nazwiskiem tłumacza, oczywiście również nie płacąc tantiem. Symboliczną zagadką rodzinną pozostały losy słynnych Zbójców. Czy i kto przywłaszczył sobie prawa autorskie do tłumaczenia? Pytanie nie daje spokoju do dziś.

O miejsce wśród równych 

Porządkowaniem spuścizny po Kazimierzu Nałęcz-Rychłowskim i przywracaniem pamięci zajmuje się prawnuczka, autorka tego artykułu. Najważniejsze udało jej się osiągnąć – krok po kroku, często z życzliwą pomocą miłośników Kresów. Napisała kilka artykułów na jego temat. Doprowadziła do zaktualizowania biogramu poety w Polskim Słowniku Biograficznym i skorygowała nazwisko tłumacza Złotych sideł w katalogu Biblioteki Narodowej. Dzięki Annie Fastnacht-Stupnickiej, dziennikarce i autorce przejmującej książki Zostali we Lwowie[16], dowiedziała się o powstającej książce Cmentarz Janowski we Lwowie[17], i w ostatniej chwili udało się włączyć do tej monografii biogram Rychłowskiego.

W 2015 wznowiono tłumaczenie autobiografii twórcy skautingu, Lorda Roberta Baden-Powella pt. Moje przygody i przeżycia (reprint wydania z 1937). Tu i tam, w archiwach państwowych i prywatnych, odnajdują się listy, rękopisy i dokumenty – skrawki życia lwowskiego literata. Tu i tam wyszperać można wzmianki, relacje i recenzje, z których wyłania się ciekawa sylwetka człowieka: „subtelny i wytrawny tłumacz Verlaine’a, Baudelaire’a, Verhaerena, Rostanda i Schillera (…) zawsze bardzo cichy i skromny”[18], „Rychłowski wszedł do literackiego panteonu nie głośno, jak to dziś modne, nie z miną pewnego siebie pyszałka, ale cicho i skromnie, jak przystało na człowieka, który wnosi cały rańtuch bogactw do ogólnego skarbca”[19]. W 1933 roku poeta napisał w odpowiedzi na ankietę prasową: „Dziś – marzeniem moim byłoby wydać przynajmniej jeden tom z przekładów Verlaine’a… Ale kto dziś  czyta Verlaine’a – i kto by zaryzykował wydanie jego poezji?…”[20]. Oby z czasem jego teksty znów znalazły się w podręcznikach akademickich lub w nowych antologiach. 

 

Bibliografia przekładów[21]

Wybrane przekłady z języka niemieckiego

  • Renè Fuelop Miller, Lenin i Gandhi, Lwów 1929
  • Casimir Edschmid, Lord Byron, Lwów 1930
  • F. Schiller, Maria Stuart, Lwów 1929 (?)

Wybrane przekłady z języka francuskiego

  • Panais Istrati, Żagiew i zgliszcza. Po szesnastu miesiącach pobytu w ZSRR, Lwów 1931
  • Jacques de Lacretelle, Silbermann, Lwów 1925
  • Camil Maúclair, Miłość zmysłowa, Lwów 1928
  • Pierre Vachet, Niepokój płciowy, Warszawa 1928
  • Albert Londres, Droga do Bueons Aires, ?
  • Maurice Dekobra, Książę Seliman, Warszawa 1927
  • Maurice Dekobra, Dama w wagonie sypialnym, Warszawa 1927
  • Maurice Dekobra, Purpurowa gondola, Warszawa 1927
  • Edmond Rostand, Daleka księżniczka, Lwów 1922
  • Współcześni poeci francuscy. Wybór poezji, przekład K. Rychłowskiego, Kraków 1907

Wybrane przekłady z języka angielskiego

  • Robert Baden-Powell, Moje przygody i przeżycia, Lwów 1937
  • Robert Baden-Powell, Moje przygody w Afryce, ?
  • James O. Curwood, Złote sidła, Lwów 1927

Dziękuję mojemu Promotorowi, Panu Profesorowi Lesławowi Tatarowskiemu, za życzliwe uwagi i porady dotyczące pisania tego artykułu.

 

Dr Aleksandra Solarewicz

 

 


[1] Stanisława z Rychłowskich Rychłowska (1872-1937) stanie się zasłużoną społeczniczką, prezeską Stowarzyszenia św. Zyty, mecenaską środowiska służących, wydawcą Przyjaciela Sług. Została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Spoczywa na Rakowicach, w grobowcu rodzinnym Rychłowskich.

 

[2] Sprawozdanie Dyrekcji C. K. Gimnazjum Św. Jacka w Krakowie za lata szkolne 1888–1895, Kraków 1888–95; Świadectwa szkolne w posiadaniu rodziny.

 

[3]List do Alberta Zippera (brak daty), rkp. BUJ 8948, k. 241-242; Pierwsze przekłady R. ukazały się w feldmanowskiej Krytyce, zob. Poeci mówią, w: Lwowskie Wiadomości Muzyczne i Literackie, nr 72, 16.03.1933, s. 3. 

.

 

[4] Rękopis w posiadaniu autorki tekstu.

 

[5]List do Michała Pawlikowskiego z 18.12.1909, rkp. BUJ 12336 III, k. 61-62. 

 

[6] Op. cit.

 

[7] Ciekawe, że nie ma tu na przykład wierszy Ch. Baudelaire’a, którego wiersze Rychłowski tłumaczył, teksty zamieszczając w prasie codziennej.

 

[8] J. Bieniasz, Kazimierz Rychłowski. Trzydziestolecie pracy literackiej, odczyt  w Polskim Radiu Lwów, 27.04.1939, maszynopis w posiadaniu autorki; Bieniasz podkreśla: „Wszak nie kto inny, tylko pierwszy Rychłowski „odkrył” w Polsce już w r. 1899 proroka symbolizmu Maurycego Maeterlincka, belgijskiego realistycznego piewcę przyrody i pracy ludzkiej, Emila Verhaerena, twórcę wspaniałych sonetów Heredię i wielu, wielu innych”.

 

[9] J. Zahradnik, Z sali odczytowej. Wieczór liryki francuskiej, w: „Słowo Polskie” nr 272, 25.XI.1922.

 

[10] Poeci mówią, w: Lwowskie Wiadomości Muzyczne i Literackie, nr 72, 16.03.1933, s. 3.

 

[11] Tytuły podane zgodnie z ich brzmieniem w tejże antologii.

 

[12] R. Skręt, Kazimierz Lucjan Nałęcz-Rychłowski, [w:] Polski słownik biograficzny, t. XXXIII, Warszawa-Kraków 1991-1992.

 

[13] Ministerstwo Sztuki i Kultury, 14.11.1919; Maszynopis w posiadaniu autorki. 

 

[14] Poeci mówią

 

[15] Z przekazu rodzinnego.  

 

[16] A. Fastnacht-Stupnicka, Zostali we Lwowie, Wrocław 2010.

 

[17] B. Patlewicz, R. Tomczyk, Cmentarz Janowski we Lwowie, Szczecin 2016.

 

[18] H. Łubieński, We lwowskim światku literackim, w: Kurier Poznański, nr 183, 19.04.1935.

 

[19] J. Bieniasz, Kazimierz Rychłowski... Zdaniem Bieniasza, z przekładów liryków francuskich można by stworzyć „co najmniej pięć pokaźnych tomów”. Sam Rychłowski trzeźwo stwierdził, że czekają one „na wydawcę i „koniunkturę” (Poeci mówią…).

 

[20] Poeci mówią…

 

[21] Została sporządzona przez Rychłowskiego w ramach cytowanej autobiografii;  W  tej chwili trudno jest mi sporządzić kompletną bibliografię, wymagałoby to ogromnego nakładu czasu i kosztów.

 

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Myśl, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *