Prof. Bartyzel: Próba teoretyzacji pojęcia «prawica»
Incipit
Podejmując próbę teoretyzacji pojęcia «prawica» stajemy face à wypływającej z dwóch źródeł konfuzji. Z jednej strony, empiria życia politycznego powiadamia nas o wielkiej i niesłabnącej popularności tego terminu – i o obecności jego domniemanego desygnatu(ów). Z drugiej strony, nagminności użycia słowa «prawica» towarzyszy przykre – nie tyle może dla uczestników procesu politycznego czy jego powierzchownych, medialnych komentatorów, lecz z pewnością dla badacza, który czuje się zobligowany do przeniknięcia poprzez kłębowisko zjawisk do jego noumenu (w nadziei, że takowy istnieje…) – odczucie niejasności, wieloznaczności i aporematyczności owego tak często używanego słowa. Konfuzja ta może nawet prowadzić – i niejednego zapewne prowadzi – do podejrzenia, że dociekanie, jaki jest i czym jest ów eidos «prawicy» stanowi być może przedsięwzięcie jałowe i skazane na niepowodzenie, albowiem mamy tu do czynienia z fenomenem o zdecydowanie przerysowanym statusie bytowym, o którym prima facie da się zapewne powiedzieć tyle tylko, że stoi on w opozycji do «lewicy», a mniej ostrożnie jeszcze i to, że zazwyczaj ci, którzy identyfikują się jako «prawica», skłonni są odwoływać się, uzasadniając swoje stanowisko, do „jakiegoś” porządku wyższego od umów, konwencji i praw zawieranych czy stanowionych przez ludzi.
Wstępna aproksymacja pojęcia
Daleką od oczywistości zawartość ideową pojęcia «prawica», mimo zazwyczaj zbieżnego kojarzenia zestawu cech «prawicowości» na drodze intuicyjnej, unaocznia przypadkowość1 samego pojawienia się tej nazwy (la droite), która we francuskim Zgromadzeniu Narodowym na początku rewolucji 1789 roku zaczęła oznaczać obrońców ancien régime’u, którzy zasiedli po prawej ręce króla, naprzeciw zwolenników mniej lub bardziej radykalnych zmian ustrojowych, nazwanych tym samym trafem «lewicą» (la gauche). Jest rzeczą uderzającą, że pomimo częstego (nad)używania tego terminu w odniesieniu do innych obszarów i kręgów cywilizacyjnych2, sensowny i względnie choćby zadowalający poziom identyfikacji tego pojęcia (resp. tych pojęć) udaje się uzyskać jedynie w odniesieniu do społeczeństw, krajów i ruchów ideowo-politycznych w kręgu cywilizacji zachodniej, posiadającej wprawdzie konkurencyjne względem siebie, ale oparte na wspólnej podstawie filozoficzno-antropologicznej, rozumienia pojęć takich jak: jednostka/osoba, rodzina, własność, wolność, naród, władza, państwo, prawo, autorytet, natura, transcendencja etc.
W historii natomiast tego błyskawicznie rozprzestrzeniającego się słowa do najpoważniejszych zmian podstawowego kręgu znaczeń potocznie z nim kojarzonych zaliczyć należy:
1º zatarcie, niekiedy zaś nawet wyparcie, pierwotnego skojarzenia prawicy z monarchią, feudalizmem i arystokracją;
2º odpowiadającą nowej „geografii” ideowej dominację od końca XIX wieku kojarzenia pojęcia «prawica» z doktrynami i ruchami narodowymi (resp. nacjonalistycznymi);
3º pojawienie się od około lat 30. XX wieku tendencji – uporczywie podtrzymywanej przez zainteresowanych tym przedstawicieli «lewicy», tak komunistycznej jak niemarksistowskiej – do określania mianem «prawicy skrajnej» ideologii i ruchów radykalnych, łączących pierwiastki socjalizmu i nacjonalizmu, takich jak faszyzm i nazizm, a przez to kompromitowanie samego pojęcia «prawica» i wywieranie nacisku na «prawicę umiarkowaną» do przesuwania się w kierunku «centrum» (czyli na pozycje «centroprawicy»);
4º odwrotną do poprzedniej, a wynikającą z uznania komunizmu za największego wroga «prawicy», skłonność do określania mianem «prawicowego» nieomal każdego stanowiska i poglądu antykomunistycznego3;
5º charakterystyczne zwłaszcza dla świata anglosaskiego, lecz przenikające na jego zewnątrz (po 1989 roku także do Polski) z powodu wzrastającej pozycji imperialnej „Anglosfery”, przesunięcie akcentu w rozumieniu pojęcia «prawica» na zagadnienia gospodarcze, skutkujące nadaniem mu prymarnego sensu obrony wolnorynkowego kapitalizmu.
Przypadkowość powstania pojęć «prawica» i «lewica», lecz jednocześnie socjopolityczna realność ich desygnatów w postaci obozów politycznych, wiodących ze sobą od rewolucji francuskiej walkę „na śmierć i życie”, nie ułatwiała nigdy zadania ich precyzyjnego i możliwie bezstronnego zdefiniowania. Historycznie i sytuacyjnie zadowalano się często przenośnymi – acz intuicyjnie chwytającymi niekiedy istotę rzeczy – określeniami potocznymi typu: «biali» — «czerwoni», «reakcjoniści» — «postępowcy», «umiarkowani» (moderados) — «egzaltowani» (exaltados)4, albo adekwatnymi jedynie w określonym kontekście ustrojowo-politycznymi, jak «rojaliści» — «republikanie».
Najogólniejszym, a przeto ogarniającym możliwie najszerzej różne odcienie «prawicowości», określeniempozytywnym «prawicy» jest występująca we Francji okresu II Republiki (1848-1852), jak również w państwach iberyjskich i latynoamerykańskich XIX wieku, nazwa obozu zachowawczego – «partia porządku» (parti de l’ordre; partido ordeiro)5. Podobnej mocy określeniem antynomicznym i polemicznym jest natomiast potoczna nazwa «prawicy dynastycznej»6 okresu Monarchii Lipcowej (1830-1848) – «partia oporu» (parti de la résistance), w opozycji do «partii ruchu» (parti de le mouvement), czyli «dynastycznej lewicy», postulującej demokratyzację monarchii liberalnej, opartej o wysoki cenzus majątkowy w prawie wyborczym7.
Określenie te mają jednak wyłącznie walor „typów idealnych”, a w empirycznej rzeczywistości historyczno-politycznej są adekwatne jedynie w odniesieniu do państw i społeczeństw, w których istnieje jeszcze porządek wart obrony z punktu widzenia «prawicy»; tam natomiast, gdzie został on już zdruzgotany (nie tylko przez krwawą rewolucję polityczną, ale również na przykład przez rewolucję przemysłową i towarzyszące jej zazwyczaj zmiany społeczne i obyczajowe), dążącą do zmiany «partią ruchu» staje się właśnie «prawica», co tłumaczy także pozornie oksymoroniczne określenia, takie jak: «konserwatywna rewolucja», «rewolucja z prawa»8 czy «rewolucja w imię porządku» – «porządku» identyfikowanego tu z «dobrem»9. W sposób szczególnie jaskrawy – aż do całkowitej zamiany pozycji obu sił – przejawia się to odwrócenie w państwach usiłujących wyjść z komunizmu, gdzie miernikiem «prawicowości» staje się zasięg i głębokość postulowanych (strukturalnych) zmian, natomiast (postkomunistyczna) «lewica» usiłuje prawdziwą zmianę zminimalizować lub uczynić z niej pozór, niejako w myśl sławnej maksymy z powieści Giuseppe Tomasiego di Lampedusy Lampart: „Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak jak jest, wszystko musi się zmienić”.
Na poziomie przedteoretycznym10 warta wspomnienia jest jeszcze konotacja słów związanych z «prawą» i «lewą» stroną w semantyce systemów językowych (i w etymologii tych słów). Tak pisze na ten temat monarchistyczny pisarz austriacki, Erik von Kuehnelt-Leddihn:
„W niemal wszystkich językach świata lewa strona, lewica, ma negatywne, pejoratywne znaczenie. I tak w j[ęzyku]. niemieckim mamy linkisch [niezgrabny, niezdarny – przyp. tłumacza], eine Linke Aktion [działanie oszukańcze – j.w.]. Bardzo jednoznacznie brzmi to w języku włoskim: la sinistra (lewa ręka) i il sinistro (nieszczęśliwy wypadek)11. Po węgierskubalsors oznacza nieszczęście (dosłownie: ‘lewy los’)12. W sanskrycie vamah to lewy, zły, adakšinah prawy, dobry, podobnie jest w języku arabskim. Prawa strona, prawica, jest zawsze kojarzona pozytywnie – pomyślmy o takich niemieckich słowach jak gerecht, aufrecht,rechtschaffen, richtig, rechtlich, das Recht [sprawiedliwy, uczciwy, prawy, prawidłowy, legalny, prawo – przyp. tłumacza]. W językach słowiańskich «praw-» jest podstawą takich pojęć jakprawy, prawo, a także prawda13. Podobnym głosem przemawia Biblia: Eklezjasta (10,2) na przekór anatomii głosi, że serce mędrca bije po prawej stronie, serce głupca zaś po lewej. W czasie Sądu Ostatecznego sprawiedliwi staną po prawicy a niesprawiedliwi, przeklęci, po lewicy Pana”14.
Antynomia prawicy i lewicy
Trudności związane z precyzyjną (i konsensualną) desygnacją pojęcia «prawica» wiodą niekiedy do dwóch przeciwstawnych skrajności: albo zupełnego negowania zasadności jego (i analogicznie – pojęcia «lewicy») używania, albo przeciwnie – „absolutyzacji” jednego ze znaczeń, uznawanego przez zwolenników danego odcienia «prawicowości».
Pierwsze podejście motywowane jest zazwyczaj argumentem, że słowa te to jedne z wielu pułapek językowych, pozbawione wszelkiego waloru heurystycznego („puste przegródki”, według słynnego orzeczenia Jean-Paula Sartre’a15), lub też usprawiedliwiane przeświadczeniem o zacieraniu się ich znaczeń, aż do zupełnej dezaktualizacji. Stanowisko to można atoli sfalsyfikować wskazaniem na jego brak poznawczej bezinteresowności: jest bowiem regułą, że pogląd o bezprzedmiotowości lub nieaktualności tych pojęć głoszą reprezentanci bardzo jednoznacznej «lewicy», zawsze wtedy, kiedy służy to ich doraźnym bądź długofalowym interesom partykularnym.
Drugie podejście, prowadzące z kolei do równie interesownego „kompromitowania” i eliminowania konkurentów w ramach własnego spectrum ideowego, jest problematyczne dlatego, że pojęcie «prawicy» nie może – jak to już zasygnalizowano – uzyskać tego przynajmniej stanu doktrynalnej precyzji i „czystości”, co (też dalekie od jednoznaczności) pojęcia: «konserwatyzm», «nacjonalizm» czy «liberalizm», jest przeto rzeczą nieuniknioną, że «prawic» – i ich rozumień – będzie zawsze co najmniej kilka, i to nader różnych16.
Weryfikowalne empirycznie jest natomiast zarówno (przeczące pierwszemu poglądowi) stwierdzenie, że terminy: «prawica» i «lewica» stanowią powszechnie przyjęte w świecie zachodnim, i najdobitniej odzwierciedlające konfliktowy świat polityki, sformułowania języka politycznego, jak (podważające drugie stanowisko) stwierdzenie, iż oba te terminy nie są „absolutami” (pojęciami substancjalnymi albo ontologicznymi), lecz pojęciami względnymi (relacjonalnymi), umiejscowionymi w „przestrzeni politycznej”, gdyż nie reprezentują treści niezmiennych i ustalonych raz na zawsze. Są one pojęciami nie z zakresu politycznej ontologii, lecz typologii, zarazem antytetycznymi i komplementarnymi. Jak wyrokuje włoski politolog, a jednocześnie działacz «ultralewicy» komunistycznej (lecz antysowieckiej) – Marco Revelli: „Nie można być z prawicy lub lewicy w takim samym sensie, w jakim mówi się, że jest się «komunistą», «liberałem» lub «katolikiem»”17. W przeciwieństwie do antytez ontologicznych typu: „ład – nieład” czy „wojna – pokój” (resp. „nie-wojna”), antyteza „prawica – lewica” jest quasi-bytem relacyjnym o względnie równej „mocy”, gdyż istnienie jednego członu jest uwarunkowane istnieniem drugiego: „tam, gdzie nie ma prawicy, nie ma lewicy, i na odwrót. Inaczej mówiąc, prawica istnieje tylko dlatego, że istnieje lewica, lewica – jeśli istnieje prawica”18. Przeciwstawienie „prawica – lewica” jest jednak, pomimo, w pewnym stopniu, zmiennej treści obu pojęć, realne sytuacyjnie i polemicznie19, gdyż to, co stanowi «lewicę», nie może być «prawicą», i à rebours. W konsekwencji: „Fakt, że prawica i lewica są względem siebie przeciwstawne, oznacza po prostu, iż nie można należeć jednocześnie do prawicy i lewicy”20. Są to pojęcia wykluczające się „w tym sensie, że żadna doktryna i żaden ruch nie mogą być jednocześnie prawicowe i lewicowe; (…) przynajmniej w mocnym znaczeniu doktryna albo ruch może (…) być tylko albo prawicowy, albo lewicowy”21. Definiowaniu «prawicy» przez opozycję do «lewicy» przeciwstawia się wprawdzie konserwatysta Roger Scruton, widząc w tym „uleganie najgroźniejszemu rysowi retoryki lewicowej”22, jednak jako alternatywę proponuje jeszcze bardziej zawężające odniesienie negatywne do komunizmu.
Jeśli mówimy o „komplementarności” obu członów wspomnianej antytezy, to trzeba wszakże opatrzyć to zastrzeżeniem ograniczającym zasięg obowiązywalności tego twierdzenia wyłącznie do systemu demokratycznego i parlamentarnego, którego podstawową zasadą jest ideowo-polityczny pluralizm, wypływający z kolei z relatywistycznego przeświadczenia, że nie ma i być nie może jednej prawdy (racji) politycznej, przeto „prawda” wyłonić się może jedynie ze ścierania się przeciwstawnych racji, które właśnie mogą pochodzić z «prawicy» i z «lewicy»; parlamentaryzm zaś jest tu pojęty – jak twierdził wybitny reprezentant włoskiej «prawicy historycznej» (destra storica), czyli konserwatywno-liberalnej, Cesare hr. Balbo – jako roztropne przeniesienie „partii z placu targowego do izby deputowanych”, a w sprzyjających warunkach również jako „redukowanie skomplikowanej wielości partii do jak najmniejszej ilości, albo nawet do dwóch tylko – do ministerium i opozycji”23. Komplementarność «prawicy» i «lewicy» da się zatem jedynie pojąć i zaakceptować w obrębie stricte liberalnego – a zatem «centrystycznego» – ideału „słusznego środka” (juste milieu), coexpressis verbis wyłożył arcyliberał Benedetto Croce: „Przychylność, z jaką odnoszono się do systemu dwóch wielkich stronnictw tworzących parlamenty, konserwatywnego i postępowego, umiarkowanego i radykalnego, prawicy i lewicy, kryła w sobie życzenie, by stopniować społeczne rewindykacje, unikać szkód wynikłych z rewolucyjnych wstrząsów i rozlewu krwi, oraz zamiar łagodzenia walki sprzecznych interesów”24. Można zauważyć, że podkreślanie niezbędności (współ)istnienia obu stanowisk stało się już rodzajem retorycznego rytuału partii parlamentarnych, atoli o natężeniu wprost proporcjonalnym do faktycznej anomii pryncypiów «prawicowości» i «lewicowości» u ich reprezentantów.
Pogląd powyższy nie jest już jednak akceptowalny dla tych wszystkich z «prawicy» albo z «lewicy», którzy w normie i praktyce ich „koegzystencji” widzą fundamentalny błąd, grożący anihilacją zasad i celów jednego i drugiego stanowiska. Dążą oni raczej tedy do unicestwienie warunków samej tej ideowo-politycznej opozycji. Dotyczy to zarówno rewolucjonistów «z lewa», dla których petryfikacja współistnienia oznacza niemożność „ruszenia z posad bryły świata” i popchnięcia jej w zupełnie nowe koleiny, jak kontrrewolucjonistów «z prawa», dla których juste milieu prowadzi do stopniowego „wypłukiwania” rzeczywistości empirycznej z pierwiastków ładu (identyfikowanego przez nich z prawdą) przedrewolucyjnego, kiedy to nie było żadnego podziału na «prawicę» i «lewicę», lecz istniał monoideowy i czerpiący swoją legitymizację z odniesienia do transcendencji porządek wertykalny. Dlatego, na przykład, konsekwentny «reakcjonista», za jakiego uważał się, i jakim w istocie był, kolumbijski myśliciel Nicolás Gómez Dávila, konstatując, że w dzisiejszym świecie „wszyscy są, mniej lub bardziej, z lewicy”25, odrzucał w funkcji autoidentyfikacji pojęcie «prawicy», twierdząc, że: „Nawet prawica jakiejkolwiek prawicy wydaje mi się zawsze nadmiernie lewicowa”26. Najbardziej nawet «prawicowa prawica» w świecie ufundowanym na „pluralizmie prawd” jest bowiem tylko częścią tego świata przeczącego jedyności prawdy.
Poziomy i pionowy wymiar diady prawica – lewica
Aporematyczność obu zarysowanych wyżej stanowisk – wskazującego komplementarność obu pojęć, lecz tylko na gruncie światopoglądu i praktyki demoliberalnej, lub przeciwnie, ich dysjunktywność, a nawet wzajemne dążenie do unicestwienia samej antynomii – od innej jeszcze strony odsłania się, jeśli antytezę „prawica – lewica” ująć już to na płaszczyźnie „horyzontalnej” (poziomej), już to „wertykalnej” (pionowej).
W ujęciu horyzontalnym – wnikliwie opisanym27 przez włoskiego politologa (i socjalistycznego polityka) Norberta Bobbio – «prawica» i «lewica» to dwa terminy antytetyczne, umiejscowione na osi poziomej („blisko–daleko”) w przestrzeni politycznej, a zatem tworzące ideową diadę na zasadzie: „albo–albo” oraz „ani–ani”. Tym samym jednak, oba człony diady podlegają prawom geometrii, podług których każde punkty skrajne mają swój środek – w tym wypadku polityczne «centrum», co sprawia, że ideowa „diada” zmienia się natychmiast w triadę. Nie koniec na tym, gdyż zarówno na «prawicy», jak i na «lewicy», istnieją kierunki skłaniające się ku «centrum» – co wraz z analogicznymi nastawieniami poszczególnych odłamów «centrum» właściwego może stanowić «prawicę» lub «lewicę» «umiarkowaną», tudzież «centroprawicę» i «centrolewicę» – jak kierunki odsuwające się maksymalnie od «centrum», czyli «prawicę» i «lewicę» «skrajną». W ten sposób, uwzględniając okoliczność, że w obrębie «centrum» pozostaje jednak jakaś cząstka niepodzielna («centrum centrowe»), triada zamienia się w pentadę. Podobne spostrzeżenia czyni politolog francuski – Marcel Gauchet, stwierdzając, że
„…konsolidacja pary dokonuje się poprzez ménage à trois. Lewicę i prawicę mamy dlatego, że istnieje środek. (…) Jeśli jednak jest środek, każda z partii bocznych pada ofiarą tendencji radykalnych, co sprawia, że mamy co najmniej dwie prawice, prawicę-prawicę i prawicę skrajną, a tak samo jest z lewicą”28.
Twierdzenie Gaucheta należałoby jednak skorygować w zakresie konkluzji praktycznych: empiria życia politycznego we współczesnych demokracjach parlamentarnych zdradza bowiem znacznie częściej tendencję wprost przeciwną do „połykania” partii „bocznych” przez „radykalne”. Pragmatyczną normą jest natomiast ciążenie obu skrzydeł ku «centrum», jako strefie bezpiecznej „szarości”, pozwalającej także neutralizować i izolować „ekstremistów” nie mieszczących się w ramach konsensu aprobowanego przez wszystkich „odpowiedzialnych”, przeto również coraz mniej istotnie odróżnialnych od siebie, aktorów sceny politycznej.
Diada „prawica – lewica” może być jednak ujmowana nie tylko horyzontalnie, na osi poziomej, według kryterium „blisko–daleko”, ale również wertykalnie, na osi pionowej, według kryterium „góra–dół” albo „naprzód–do tyłu” (na przykład pierwotnym znaczeniem słowa princeps było: ten, który jest pierwszy w szeregu, a inni za nim podążają, stanowiąc jego świtę). Diady wertykalnej używa się – zauważa Bobbio – w odniesieniu do rangi, czego przykładami są: „izba niższa i wyższa w angielskim systemie parlamentarnym; duchowieństwo niższe i wyższe w obrębie hierarchii kościelnej”, wyrażając tak ideę, że „sprawowanie władzy, zgodnie ze znanym rozróżnieniem, bardzo pożytecznym w teorii form rządów, może odbywać się z dołu w górę albo z góry na dół”29. Ujęcie wertykalne zatem bardzo dobitnie uwyraźnia jedno z elementarnych przeciwieństw «prawicy» i «lewicy», jakim jest opozycja hierarchicznej i egalitarnej wizji świata, człowieka i polityki. Jedynie w jego świetle może być właściwie zrozumiana, na pierwszy rzut oka paradoksalna myśl powoływanego tu już Gómeza Dávili: „Reakcjonista nie znajduje się po prawej stronie lewicy, lecz naprzeciwko”30.
Na rzecz ujęcia wertykalnego przemawiają też przykłady możliwej identyfikacji w historii przedrewolucyjnej, transhistorycznych „archetypów” «prawicowości» i «lewicowości» – jak «arystokraci» i «demokraci» w greckich poleis, «optymaci» i «popularzy» w Rzymie, «kawalerowie/torysi» i «purytanie/wigowie» w XVII-wiecznej Anglii – acz są one zdecydowanie rzadsze od tych wielkich konfliktów, których (jak walki propapieskich «gwelfów» z procesarskimi «gibelinami» w średniowieczu) w diadę tę wpisać nie sposób; wszystkie te przykłady dotyczą zresztą co najmniej pararewolucyjnej sytuacji kryzysu ustrojowego, antycypującej rewolucje nowożytne.
Niewątpliwe trudności w znalezieniu elementarnego rdzenia każdej «prawicy» nie powinny prowadzić do rezygnacji z jego poszukiwania na osi wertykalnej także dlatego, że ograniczenie się do osi horyzontalnej wystawia na niebezpieczeństwo odniesień czysto relacyjnych, co czyni badacza bezbronnym wobec takich pseudoteoretyzacji, jak «dziecięca choroba lewicowości» czy «prawicowo-nacjonalistyczna frakcja Bucharina», „odkrywane” przez Lenina i Stalina w trakcie „zaostrzającej się walki klasowej”, albo «prawicowe odchylenie» (tzw. gomułkowszczyzny) w PPR.
Wyróżniki prawicowości
W klasycznym już ujęciu jednego z twórców nowoczesnej politologii – André Siegfrieda, dwoma zasadniczymi kryteriami delimitującymi stronnictwa polityczne są: 1º ich ustosunkowanie się do rewolucji francuskiej oraz 2º ich stanowisko wobec rewolucji przemysłowej XIX wieku31. Chociaż Siegfried analizował pod tym kątem wyłącznie programy partii francuskich w okresie III Republiki (1875-1940), dostarczone przez niego kryteria pozwalają wyodrębnić (dawniejszą) «prawicę», «centrum» i «lewicę» w prawie każdym kraju cywilizacji zachodniej w ten sposób, że pozycje «prawicy» określa bezwzględne odrzucenie idei rewolucji francuskiej oraz (co najmniej) rezerwa w stosunku do industrializacji, pozycje «centrum» – częściowa asymilacja zasad rewolucyjnych w ich „umiarkowanej” postaci (republikańsko-liberalnego żyrondyzmu lub nawet monarchicznego konstytucjonalizmu) oraz „burżuazyjny” entuzjazm dla „wieku przemysłu”, a pozycje «lewicy» – apologia radykalnego jakobinizmu, lub wręcz uznawanie jego terrorystycznych praktyk za nie dość śmiałe, oraz krytyka kapitalizmu ze stanowiska ekonomicznego egalitaryzmu. W przybliżeniu odpowiada to układowi trzech głównych sił politycznych XIX wieku: 1º konserwatystów/legitymistów, 2º liberałów oraz 3 º demokratów rewolucyjnych i socjalistów.
Pojawienie się w XX wieku nowych odmian «prawicy» (nacjonalizm integralny, konserwatywna rewolucja, Nowa Prawica), jej nowych wrogów (komunizm, nazizm, Nowa Lewica, neotrybalistyczne ruchy etniczne i „tożsamościowe”), tworów ideologicznie hybrydowych (faszyzm i inne ruchy narodowo-rewolucyjne, populizm), nowych okoliczności społecznych (demokratyzacja kultury, plebeizacja społeczna i mentalna) oraz gospodarczych (kryzys leseferyzmu, powstanie Welfare State, neoliberalizm, globalizacja, postprzemysłowa rewolucja informatyczna), uczyniło kryteria podane przez Siegfrieda niewystarczającymi. Postępująca wskutek wskazanych okoliczności pluralizacja i dywersyfikacja «prawic» (i analogicznie «lewic») może być w pewnej mierze uporządkowana wskazaniem przynajmniej trzech poziomów identyfikacji, przy jednoczesnym rozpoznaniu, że nie każdy występujący na arenie politycznej ruch określany i określający się jako «prawicowy» musi odpowiadać pojęciu «prawicy» w każdym podanym niżej znaczeniu32. Te trzy poziomy to: 1º wymiar metapolityczny (którego rdzeniem jest to, co ongiś Adolf Bocheński nazwał mistyką polityczną33, i co – mówiąc najprościej – określa imponderabilia «prawicy»); 2º wymiar strictepolityczny, w którym znaczącym wyróżnikiem «prawicowości» jest podejście do zagadnienia elity rządzącej; 3º wymiar społeczno-ekonomiczny, w którym prócz zagadnienia własności kluczowym problemem jest wybór modelu gospodarowania.
W znaczeniu metapolitycznym – którego „idealnym” archetypem w cywilizacji zachodnio-chrześcijańskiej był legitymizm katolicko-monarchiczny, broniący „sojuszu Ołtarza i Tronu”, „mistyki królewskiej” Pomazańca Bożego, autorytetu papiestwa oraz pośredniej jurysdykcji Kościoła nad państwem – «prawicą» jest każda doktryna oraz ruch polityczny, który uznaje prymat ducha nad materią, nadprzyrodzone źródło władzy (pojętej jako depozyt Boży), zasadę dobra wspólnego oraz prawnonaturalny fundament społeczeństwa, państwa i prawa. Istnienie «prawicy» w tym, metapolitycznym, wymiarze jest warunkowane posiadaniem przez nią pozytywnej (afirmatywnej) „teologii politycznej”, która czyni ją «prawicą metafizyczną». Teologiczno-metafizyczny sens «prawicy» (resp. jej „mistykę polityczną” w terminologii Bocheńskiego) uwyraźnił jeden z największych teologów katolickich XX wieku, o. Réginald Garrigou-Lagrange OP, który w komentarzu do stwierdzenia: „Kościół nie jest ani na prawicy, ani na lewicy” odpowiedział:
„Jestem człowiekiem prawicy i nie widzę powodu, dla którego miałbym ten fakt ukrywać. Jestem przekonany, że wielu z tych, którzy używają cytowanego zdania, wypowiada je w celu porzucenia prawicy i prześlizgnięcia się na lewicę. Starając się unikać przesady w jedną stronę, przesadzają w drugą (…). Uważam również, że nie powinniśmy mylić prawdziwej prawicy z rozmaitymi pseudo-prawicami, które bronią fałszywego, a nie prawdziwego ładu. Prawdziwa zaś prawica broni ładu ufundowanego na sprawiedliwości i odzwierciedla to, co Pismo święte nazywa «prawicą Boga», gdy głosi, iż Chrystus zasiada po prawicy Ojca, a wybrani staną po prawicy Najwyższego”34.
Z uznania prymatu porządku nadprzyrodzonego wynika także nieodzowność respektowania przez «prawicę» przedpolitycznego charakteru takich instytucji jak: małżeństwo, rodzina i własność prywatna, względem których państwo winno jedynie odgrywać pełną wstrzemięźliwości rolę ochronną. W dalszej kolejności, do sfery metapolitycznej należy wszystko to, co można nazwać tradycją, a więc uprawa i przekazywanie kultury narodowej i powszechnej, pielęgnowanie cnoty patriotyzmu oraz wspólnoty i więzi narodowej, wierność dynastyczna (w monarchiach), szacunek dla arystokracji/szlachty jako depozytariusza tradycji i etosu rycerskiego, poszanowanie autorytetów, regionalizm etc. Tradycjonalizm «prawicy» oznacza przeto selekcjonowanie całej zastanej spuścizny przeszłości, a nie bierne przyswajanie całego dziedzictwa „jak leci”. Reprezentatywne dla «prawicy» będzie takie ujęcie tradycji, któremu wyraz dał tradycjonalista hiszpański (karlista) Víctor Pradera:
„…Tradycja to nie jest wszystko to, co minione. Nie może uchodzić za tradycyjne coś, co jest w sprzeczności z zasadami wynikłymi z natury człowieka i jego życia społecznego, ponieważ (…) Tradycja ma być przez to wszystko ożywiona. (…) Ani także nie jest tym, co jedynie mogło się zdarzyć. Tradycja to przeszłość, weryfikująca wystarczająco doktrynalne fundamenty wspólnotowego życia ludzkiego, rozważane w uogólnieniu; innymi słowy, jest to przeszłość, która przeżyła i posiada cnoty, aby tworzyć przyszłość”35.
W Polsce symbolem wyrażającym tradycjonalistyczną mistykę polityczną «prawicy» była obrona „Okopów Świętej Trójcy”, a jej realnym, najszerszym i trwałym wykładnikiem społeczno-kulturowym – „sarmacka” kultura szlachecka (rycersko-ziemiańska), kultywowana też przez znaczną część inteligencji, i to nie tylko ziemiańskiego pochodzenia.
Dotyczące wizji ładu politycznego znaczenie słowa «prawica» ogniskuje w dwu głównych zagadnieniach: autorytetu i celu władzy oraz elity kierowniczej państwa. Najogólniejszym określeniem prawicowego ideału politycznego jest hasło „silnej władzy”, rozumiane wszelako w kontekście jej uźródłowienia i prerogatyw osobistych suwerena politycznego (niezależności od chwiejnych opinii mas i od innych organów państwa) oraz sposobu sprawowania przywództwa, nie zaś przedmiotowego zakresu sfery zainteresowań państwa. Regułą na «prawicy» jest właśnie zawężenie sfery politycznej oraz jej ścisłe oddzielenie od sfer przed- i niepolitycznych (duchowej, rodzinnej, społecznej, ekonomicznej), toteż typowym dla «prawicy» hasłem jest „rząd ograniczony”, a typowym działaniem – przeciwstawianie się wszędobylskiej ingerencji biurokratycznego „Lewiatana”. Państwo – pisał bezwzględny wróg demokracji, a zwolennik monopolu polityczności dla króla – dyktatora, Charles Maurras – nie powinno „zakładać szkół i sprzedawać zapałek”36, albowiem szkoły państwowe nie uczą, tylko indoktrynują, zapałki zaś produkowane przez państwo nie palą się. „Rząd królewski” – powtarza aprobatywnie ten sam autor za Aimée de Coigny – nie jest i nie pragnie być omnipotentny, lecz „ma swoje miejsce precyzyjnie odmierzone, wyznaczone i legalne, potrzebne wszystkim, sprawując nad wszystkim pieczę z wysokości”37. Zadanie (i usprawiedliwienie) rządu «prawica» widzi raczej w ochronie nabytych praw, przywilejów i swobód osób, rodzin i innych wspólnot naturalnych oraz dobrowolnych stowarzyszeń i gwarantowaniu im „bezosobowej” sprawiedliwości, a nie w odgórnej interwencji celem zapewniania obywatelom „gratyfikacji proporcjonalnej do zasługi”38, tym bardziej zaś – pozytywnego wpływania na ich sposób myślenia i zachowania w kierunku uznawanym przez rząd za słuszny.
W swoich preferencjach ustrojowych dawniejsza «prawica» była prawie zawsze monarchistyczna, wyjąwszy kraje o ustalonej tradycji republikańskiej, jak Szwajcaria czy Stany Zjednoczone; tym bardziej zaś nie jest to regułą współcześnie. Zgodna z kanonem „silnej władzy” jest zatem także opcja na rzecz systemu prezydenckiego («monarchii republikańskiej»39, jak V Republika Francuska, zwłaszcza w jej „klasycznym” kształcie, skrojonym na miarę Charlesa de Gaulle’a), jak również – w sytuacji krytycznej („stanu wyjątkowego”), wymagającej przywrócenia bądź instauracji ładu prawnonaturalnego – na rzecz dyktatury. Ten ostatni wypadek zachodzi – zdaniem Juana Donoso Cortésa – wówczas, gdy rządy konstytucyjne „nie są niczym jak tylko ramą, szkieletem bez życia”, „ze swoimi uprawnionymi większościami zwyciężane zawsze przez niespokojne mniejszości; z ich ministrami odpowiedzialnymi, którzy za nic nie odpowiadają; ze swymi nietykalnymi królami, których nietykalność jest zawsze pogwałcona”40.
Mało prawdopodobna natomiast wydaje się aprobata «prawicy» dla zdominowanego przez partie i z natury niestabilnego systemu parlamentarno-gabinetowego (wyjąwszy model brytyjski, będący w istocie rzeczy, usankcjonowanym prawem zwyczajowym, „prezydencjalizmem premiera” Jego Królewskiej Mości oraz przywódcy zawsze wyraźnej i jednopartyjnej większości parlamentarnej, uzyskanej drogą wyborów w okręgach jednomandatowych na podstawie ordynacji większościowej). „Pluralizm” «prawicy» daje się także dostrzec w równoległych opcjach – uwarunkowanych historycznym charakterem danego państwa – na rzecz opcji «nacjonalistycznej» (resp. «państwa narodowego») bądź «imperialnej» (resp. państwa wielu narodów, lecz należących do jednej cywilizacji).
Podobnie przedstawia się kwestia elity rządzącej, jako że „typem idealnym” «prawicy» jest (zakorzeniony w indoeuropejskim archetypie «trójstanowości», jako wykładnika trzech społecznych funkcji: sakralnej, militarnej i produkcyjnej41) hierarchiczny ustrój społeczeństwa i państwa, gdzie „pierwsze miejsce – jak dowodził Joseph hr. de Maistre – należy się szlachcie, której przypada w udziale prawo do wszystkich wielkich stanowisk (z rzadkimi wyjątkami, do jakich skłania rzadka zasługa)”, albowiem „tylko właściciel jest naprawdę obywatelem”42.
Już jednak nawet konserwatyści w toku XIX wieku rezygnowali zazwyczaj z postulatu rekrutowania elity rządzącej wyłącznie ze szlachty rodowej. Par exemple, Józef Szujski, który wprawdzie wychodził od twierdzenia, że „szlachta jest niezawodnie historyczną i faktyczną alfą i omegą narodu”, poprzez empiryczną konstatację, iż „szlachectwo i możnowładztwo, jako przywilej, upadło dziś faktycznie”, dochodził do konkluzji, iż czynnikiem stałym – którego „nikt zniszczyć nie potrafi” – pozostaje atoli „szlachectwo moralne”, czyli „urząd heroldii niewidzialny, w opinii publicznej rezydujący. Ten urząd wydał dyplomy szlacheckie tysiącu ludziom nieszlachcie i odebrał go niejednemu staremu familiantowi”, a pojmować go należy jako „zakon moralny tej podniosłości poczucia narodowego, która usposabia do uczestnictwa w życiu narodowym”43.
Wzorcowo – z punktu widzenia «prawicy» – problem elity panującej został postawiony przez autorów związanych zAction Française (Hugo Rebell, Charles Maurras, Georges Valois). W ich ujęciu elita polityczna winna być amalgamatem trzech «arystokracji»: „niezdegenerowanych” potomków arystokracji rodowej, „szlachty szpady” (la noblesse de l’épée); mieszczańskiej elity majątkowej i zawodowej, „szlachty togi” (la noblesse de la robe); oraz «prawicowych» intelektualistów, „szlachty pióra” (la noblesse de la plume), odgrywających faktycznie rolę „hiperprzywódczą” i weryfikującą w stosunku do obu pozostałych członów44.
Pomimo wszelkich modyfikacji w odniesieniu do socjologicznego aspektu elity, wstrzemięźliwy stosunek do demokracji zdaje się pozostawać niezmiennie ważnym wyróżnikiem «prawicy».
„Głębszy powód, dla którego konserwatyści podejrzliwie traktują proces demokratyczny” jest ten, zauważa Scruton, że „choćby był on maksymalnie sprawiedliwy i wolny, zawsze da pierwszeństwo potrzebom i pragnieniom tych, którzy teraz wybierają, bez oglądania się na potrzeby i pragnienia tych, których nie ma jeszcze wśród nas i którzy już pomarli. Demokratyczny wybór obciążony jest tą samą usterką teoretyczną co umowa społeczna – mianowicie uprzywilejowuje on żywych i ich doraźne interesy względem przeszłych i przyszłych pokoleń. Rodzi to zagrożenie, że podjęty wybór zaszkodzi długofalowym interesom wspólnoty i nadszarpnie siły potrzebne do przetrwania narodu”45.
Nie jest wprawdzie dla «prawicy» niemożliwe zaakceptowanie demokracji w sensie formalnym, jako techniki wyłaniania grupy rządzącej, lecz nie do pogodzenia z jej przekonaniami wydaje się przyjęcie «demokratyzmu», tj. kontraktualistycznej ideologii głoszącej pochodzenie władzy od ludu oraz tegoż ludu „suwerenności”, zwłaszcza rozciąganej na prawo decydowania, co jest prawdą i fałszem, dobrem i złem czy pięknem i szpetotą. Człowiek «prawicy» może zatem akceptować „ograniczoną” demokrację w sensie klasycznym (politeję, „demokrację republikańską”), lecz nie „ludowładztwo”, co przejawia się także dbałością o to, by instytucje pochodzące z wyboru były co najmniej równoważone autorytetem instytucji niewybieralnych, bądź wybieralnych na innej zasadzie niż powszechność i równość. Dotyczy to zwłaszcza trybu powoływania, składu i kompetencji izby wyższej parlamentu – senatu, który w oczach «prawicy» winien być wykładnikiem elity społecznej, moralnej i intelektualnej narodu.
Największa dywersyfikacja «prawic» panuje współcześnie na obszarze zagadnień społeczno-gospodarczych, a ponieważ te wysuwa nieustannie na plan pierwszy życie codzienne, konsekwencją tego faktu jest zdominowanie przez nie debaty publicznej. W zasadzie jedynym wspólnym mianownikiem pozytywnym jest w tym aspekcie obrona własności prywatnej, a negatywnym – odrzucenie (by posłużyć się tytułem słynnej książki F. A. von Hayeka46) kolektywistycznej „drogi do niewolnictwa”, nie tylko w skrajnej postaci likwidującego własność prywatną komunizmu, ale również łagodniejszych form socjalizmu i „gospodarki mieszanej”, jak socjaldemokracja, „opiekuńcze” państwo socjalne, syndykalizm etc. Już jednak w samym pojmowaniu własności rysuje się poważna różnica pomiędzy podejściem typowo konserwatywnym47, akcentującym rodzinny i dziedziczny charakter własności prywatnej oraz wyróżniającym moralnie własność nieruchomą (ziemską)48, a podejściem indywidualistycznym, charakterystycznym dla «prawicy liberalnej», nawracającej do rzymskiego traktowania własności jako egoistycznego „prawa użycia i nadużycia” (ius utendi et abutendi) i preferującej kapitał ruchomy.
Zasadnicza rozbieżność panuje także pomiędzy «prawicą» kierującą się nauczaniem społecznym Kościoła katolickiego49 (co przed Vaticanum II oznaczało także dążenie do wskrzeszenia ustroju stanowo-zawodowego, nazywanego korporacjonizmem) – przede wszystkim zasadami pomocniczości i solidarności, a «prawicą» liberalną i libertariańską oraz tą częścią «prawicy» konserwatywnej, która postrzegając w korporacjonizmie nieżyciowy «romantyzm ekonomiczny», przyjęła program neoliberalny. Konsekwencją tego jest nie tylko samo współwystępowanie dwu odmiennych typów «prawicy», ale maksymalne rozbiegunowanie ekstremów «prawicowości», gdyż to, co jest uznawane za jej kwintesencję w jednym odłamie, tj. społeczny solidaryzm, w oczach «prawicy» typu liberalnego będzie uchodzić za odmianę «kolektywizmu»; to zaś, co jest ekstremum wolnorynkowego leseferyzmu (libertariański «anarchokapitalizm»), w oczach «prawicy» tradycyjnej (konserwatywnej lub narodowej) będzie nieodróżnialne od anarchizmu i źródłowo zbieżne z «lewicowym» kontraktualizmem. Nie dziw zatem, że oponenci na płaszczyźnie tego sporu w zdecydowany sposób dyskredytują się nawzajem. Jeśli, na przykład, Scruton oświadcza: „Bodaj najbardziej prostacki argument za czymś, co podszywa się pod ‘konserwatyzm’, brzmi, że gospodarka ‘wolnorynkowa’ stanowi gwarancję bogactwa narodu i najlepszą metodę utrzymania oraz podniesienia ‘poziomu życia’, ponieważ w ramach wolnego rynku, zabiegając o dobrobyt materialny dla siebie, jednostki zabiegają tym samym o dobrobyt materialny dla wszystkich” oraz przypomina, że „Był nawet okres, kiedy angielska partia torysów sprzeciwiała się gospodarce ‘rynkowej’, nie w interesie bogactwa narodu, lecz w interesie porządku społecznego, najzupełniej trafnie uważała bowiem, że gospodarka rynkowa zagrażała temu porządkowi”50 – to libertarianin Murray N. Rothbard konserwatyzm w jego klasycznej (tradycjonalistycznej) postaci uważać będzie za największego wroga wolności, głoszącego „etatystyczne kredo” w interesie uprzywilejowanych elit, zaś jego odmianę paternalistyczną («nowych konserwatystów» Bismarcka w Niemczech i Disraeli’ego w Anglii) oskarży o to, że „zastąpili szczerą nienawiść i pogardę dla mas społecznych obłudą i demagogią”, «nowi konserwatyści» albowiem, zdaniem Rothbarda, „osłabiali wolnościowego ducha robotników, wylewając krokodyle łzy nad dolą wielkoprzemysłowej klasy robotniczej i nad niewystarczającą regulacją rynku przez kartele i nakazy”, ścieląc tym drogę do „feudalizmu przemysłowego”, czyli konserwatywnego „państwa korporacyjnego”51.
Geografia prawicy
Ideowe zróżnicowanie wewnętrzne «prawicy» ujmuje się zazwyczaj w rozmaite pary dychotomiczne, z których wszystkie są wysoce niezadowalające. W szczególności dotyczy to najpospolitszego przeciwstawienia «prawicy umiarkowanej» i «prawicy skrajnej», jako że regułą w tym wypadku jest albo posługiwanie się czysto potocznym znaczeniem słów „umiarkowanie” i „skrajność”, albo ich rozpatrywanie z punktu widzenia wobec «prawicy» zewnętrznego (ze świata pojęć i wartości demoliberalnego «centrum»), co należy traktować jako błąd nie tylko metodologiczny, ale przede wszystkim poznawczy. Co więcej, zjawiskiem nagminnym – nawet w dyskursie akademickim! – jest identyfikowanie jako «prawicy skrajnej» faszyzmu i pokrewnych mu doktryn oraz ruchów narodowo-rewolucyjnych, jak i przyjmowanie za aksjomat, że synonimem bądź kwintesencją faszyzmu jest hitlerowski narodowy socjalizm (nazizm). Procederowi temu towarzyszy też zazwyczaj nonszalanckie dołączanie drugiej dychotomii, złożonej z faszyzmu/nazizmu i komunizmu, jako «skrajnej prawicy» i «skrajnej lewicy», ilustrowane francuskim porzekadłem (les extrêmes se touchent) o „stykaniu się” skrajności.
Niedorzeczność tak skonstruowanych dychotomii nie zraża nawet tych, którzy skądinąd przyznają, że faszyzm i zbliżone do niego ideologie oraz ruchy, jak również nazizm, stanowią mieszankę socjalizmu, syndykalizmu i nacjonalizmu (nazizm nadto rasizmu), a zatem dwóch ideologii jednoznacznie «lewicowych» oraz jednej (nacjonalizm), która wprawdzie w swojej postaci dojrzałej («nacjonalizmu integralnego») stała się «prawicowa», lecz rodowód miała też «lewicowy» – antymonarchiczny, egalitarny i plebejski52. I logika, i geometria, wskazują tedy jednoznacznie, że zjawisko będące kontaminacją «lewicy» i «prawicy» może – na osi horyzontalnej – znajdować się jedynie, ogólnie rzecz biorąc, w «centrum», w poszczególnych natomiast konkretyzacjach (w zależności od proporcji „wymieszania” ideologicznych składników) – co najwyżej na «skrajnej lewicy prawicy» (te «faszyzmy», które są bardziej nacjonalistyczne niż socjalistyczne), albo przeciwnie, na «skrajnej prawicy lewicy» (te, które są bardziej socjalistyczne niż nacjonalistyczne). Natomiast konfuzję wynikającą z faktu, że w «centrum» znajdują się również ideologie i ugrupowania demokratyczno-liberalne, które znamionuje (odwzajemniana) wrogość do faszyzmu, pozwalają ominąć doprecyzowania takich badaczy faszyzmu, jak Zeev Sternhell («ani prawica, ani lewica»53), Hugh Seton-Watson («połączenie prawicy i lewicy»54), a zwłaszcza Seymour M. Lipset («ekstremistyczny kierunek centrum»55) – gdzie kwalifikacja «ekstremistyczny» («skrajny») ma konotację nie horyzontalną, lecz wertykalną, odnosząc się do faszystowskiej aksjologii (hierarchia i dyscyplina). Dlatego też komunizm i faszyzm (a zwłaszcza nazizm) rzeczywiście się ze sobą „stykają”, ale nie dlatego, że są względem siebie «ekstremami», które w jakiś tajemniczy sposób naginają się ku sobie, lecz po prostu dlatego, że są sobie ideologicznie bliskie – jako różne odmiany socjalizmu.
Nie tak jaskrawo, niemniej również problematyczne są inne dychotomie: «prawica demokratyczna» i «prawica autorytarna» czy «prawica arystokratyczna» i «prawica populistyczna», gdyż przeakcentowanie jednej tylko pary antynomicznych cech prowadzi do redukcjonizmu. Nawet dychotomia «prawicy religijnej» i «prawicy laickiej» gubi z pola widzenia takie fenomeny ideowe, jak «Nowa Prawica» i te doktryny «neopogańskie», które mają charakter raczej kulturowy niż stricte religijny, wszelako nie «laicki».
O treści ideowej informuje natomiast enumeracja56 odmian «prawicy», z których główne, jak się zdaje, to: 1º «prawica tradycjonalistyczna i legitymistyczna» (kontrrewolucyjna); 2º «prawica konserwatywna» (ewolucjonistyczna); 3º «prawica liberalna»; 4º «prawica narodowa» (nacjonalistyczna); 5º «prawica autorytarna»; 6º «prawica narodowo-radykalna» (rewolucyjno-konserwatywna) i 7º «Nowa Prawica». Dopiero kontaminacja tych określeń z układem nie dychotomicznym, lecz triadycznym (przy założeniu, że «prawica» sama w sobie, a nie tylko w relacji do «centrum» i «lewicy», zawiera troistość, tzn. ma „własną” «prawicę», „własne” «centrum» i „własną” «lewicę»), a uzupełnionym układem pentadycznym (przez uwzględnienie «ekstremów»), pozwala wypełnić „mapę kartograficzną” «prawic» gęściej i bardziej adekwatnie, niż za pomocą prostych dychotomii. W ten oto sposób zbudować horyzontalną pentadę odmian prawicy, dla większej przejrzystości wskazując ich niektóre egzemplifikacje:
1º |
Tradycjonalistyczna «skrajna prawica prawicy» |
— ultrasizm Restauracji (J. de Maistre, L. de Bonald, K. L. von Haller); — „pentarchia petersburska” (H. Rzewuski, M. Grabowski); — legitymizm (F.-R. de Chateaubriand, comte de Chambord); — ultramontanizm (Pius IX, L. Veuillot, J. Balmes, P. Popiel); — tradycjonalizm hiszpański /karlizm/ (M. Ferrer, J. Vázquez de Mella, F. Elías de Tejada); — tradycjonalizm katolicki (Pius X, abp M. Lefebvre, P. Corrêa de Oliveira); — tradycjonalizm «integralny» (R. Guénon, J. Evola) |
2º |
Autorytarna (reakcyjna) «prawica prawicy» |
— niemiecki romantyzm polityczny (Novalis, A. H. Müller, F. Schlegel); — decyzjonizm (J. Donoso Cortés, C. Schmitt); — nurt «młodokonserwatywny» rewolucji konserwatywnej (E. G. Jung, W. Stapel); — «nacjonalizm integralny» Action Française (Ch. Maurras, L. Daudet, J. Bainville); — nacionalcatolicismo Acción Española (R. de Maeztu, E. Vegas Latapie); — «integralizm luzytański» (A. Sardinha, H. Raposo); — frankizm i salazaryzm; — nacjonalizm włoski (E. Corradini, L. Federzoni, A. Rocco); — korporacjonizm katolicki (Pius XI, K. von Vogelsang, E. Dollfuss); — «konserwatyzm integralny» (W. Kosiakiewicz, K. M. Morawski, S. Cat-Mackiewicz); — «młoda endecja» (T. Bielecki, J. Giertych, K. S. Frycz); — Southern Tradition (A. Tate, D. Davidson, R. M. Weaver); — «paleokonserwatyzm» (Th. Molnar, J. A. Lukacs, Th. Fleming); — nietzscheańska Nowa Prawica (A. de Benoist, P. Vial, G. Faye); — Unia Polityki Realnej |
3º |
Umiarkowane (konserwatywne lub narodowe) «centrum prawicy» |
— klasyczny toryzm brytyjski (E. Burke, B. Disraeli, lord Salisbury, H. Cecil); — konserwatywny liberalizm arystokratyczny (B. Constant, orleanizm, J. Ch. Burckhardt, V. Pareto); — włoski neogwelfizm (A. Rosmini, V. Gioberti); — hiszpańscy i portugalscy moderados (F. Martínez de la Rosa, A. da Costa Cabral); — Hotel Lambert (A. J. Czartoryski, K. B. Hoffmann), „Wiadomości Polskie” (J. Klaczko, W. Kalinka) i konserwatyzm krakowski (Stańczycy); — konserwatyzm «staropruski» (F. J. Stahl, E. von Gerlach, C. Frantz); — konserwatyzm kalwiński w Holandii (G. Groen van Prinsteter, Partia Antyrewolucyjna); — nacjonalizm republikański (M. Barrès, R. Dmowski, K. Kramář, E. de Valera); — Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe |
4º |
Demokratyczno-plebiscytarna lub liberalna «lewica prawicy» |
— bonapartyzm (cezaryzm demokratyczny) i gaullizm; — prawica chrześcijańsko-społeczna (hiszpańska CEDA, niemieckie Zentrum, austriacka Partia Chrześcijańsko-Społeczna, bawarska CSU); — klasyczny liberalizm (J. S. Mill, W. E. Gladstone, lord Acton, R. von Mohl, J. Eötvös, A. Krzyżanowski); — „wczesna” endecja (J. L. Popławski, Z. Balicki); — włoska destra storica (C. B. di Cavour, S. Spaventa, B. Croce); — konserwatyzm liberalno-demokratyczny (A. de Tocqueville, R. Aron); — neoliberalizm (L. von Mises, F. A. von Hayek, M. Friedman); — neokonserwatyzm (I. Kristol, N. Podhoretz); — współczesne partie konserwatywne, „ludowe” i „mieszczańskie” (amerykańska Partia Republikańska, Brytyjska Partia Konserwatywna, Fianna Fail, CDU/CSU, Partido Popular, Forza Italia, Prawo i Sprawiedliwość) |
5º |
Narodowo-radykalna i socjalna «skrajna lewica prawicy» |
— włoska „rewolucja konserwatywna” (G. D’Annunzio, G. Prezzolini, G. Volpe); — Falanga Hiszpańska (J. A. Primo de Rivera); — synarchizm meksykański (J. A. Urquiza, S. Abascal); — integralizm brazylijski (P. Salgado, M. Reale); — belgijski „Rex” (L. Degrelle); — „romantyzm faszystowski” (P. Drieu La Rochelle, R. Brasillach); — „nacjonalizm żołnierski” i „narodowy bolszewizm” (E. Jünger, E. von Salomon, E. Niekisch); — Legion Michała Archanioła (C. Z. Codreanu); — ONR (J. Mosdorf) i RNR-Falanga (B. Piasecki); — neofaszystowska destra soziale (G. Almirante, MSI / Fiamma Tricolore); — „poujadyzm” i Front Narodowy (J. M. Le Pen); — Blok Flamandzki (K. Dillen, F. Dewinter); — austriacka Partia Wolnościowa (J. Haider); — „Trzecia Pozycja” (D. Holland, R. Fiore, NOP) |
Nawet pobieżny ogląd pozwala stwierdzić, że we współczesnym establishmencie nie ma nawet skrawka miejsca zarówno dla «skrajnej prawicy prawicy» (1) i «prawicy prawicy» (2), ale również dla – desygnowanej też w żargonie potocznym jako «skrajna prawica» – «skrajnej lewicy prawicy» (5), które mają ze sobą wspólny jedynie anty-demoliberalizm, i właśnie ta cecha jest podstawą ich ekskluzji z «klasy politycznej». W demoliberalnym „pluralizmie” tolerowane są jedynie ugrupowania «lewicy prawicy» (4) oraz te, które historycznie znajdowały się w «centrum prawicy» (3), lecz ceną ich przetrwania było faktyczne przejście na pozycje «lewicy prawicy» (jak brytyjscy konserwatyści, hiszpańscy postfrankiści czy irlandzcy „Żołnierze Losu”). Bodaj donioślejszym politycznie zjawiskiem ostatnich dekad jest wzrastający napór usiłujących wedrzeć się do establishmentu niektórych ugrupowań z grupy (5), błędnie identyfikowanych jako «faszystowskie» vel «skrajnie prawicowe», jak francuski Front Narodowy57, Blok Flamandzki, szwajcarska Partia Ludowa czy austriacka Partia Wolnościowa. O pełnym sukcesie można tu mówić jedynie w wypadku «postfaszystowskiego» Sojuszu Narodowego we Włoszech, okupionym wszelako solennym złożeniem homagium „wartościom demokratycznym”.
„Prawica nad prawicami”?
Dociekania te wypada nam zakończyć rozważeniem kwestii, która z pewnością musiała niejednokrotnie nasuwać się każdemu, kto miał cierpliwość podążać dotąd za naszymi wywodami. Rzecz w tym czy – zważywszy oczywisty „pluralizm” «prawic» oraz nie zapominając ani na chwilę o wątpliwościach co do realności ontologicznego statusu «prawicy» in toto – jesteśmy w stanie zadowalająco, lub przynajmniej w sposób zasługujący na poważne rozpatrzenie, zaproponować jakąś logiczną wewnętrzną hierarchię w ideowo-politycznym świecie zróżnicowanych «prawic», tak aby niekoniecznie wypraszając arogancko którąkolwiek z nich z owego świata, ustalić wszelako, która z nich jest bardziej, a która mniej esencjonalnie «prawicowa».
Uprzednio należy jednak odnieść się do wielce prawdopodobnego – a sceptycznego z zasady wobec takiego zamiaru – zastrzeżenia, które zapewne ów swój sceptycyzm uzasadniałoby niechybnym wprowadzeniem czynnika „wartościującego”, domniemanie związanego z osobistymi preferencjami i sympatiami politycznymi. Temu, mimo wszelkich modyfikacji czy wysubtelnień argumentacji, wciąż pozytywistycznemu paradygmatowi naukowemu postępowania badawczego można wszelako i trzeba przeciwstawić epistemologicznie „mocne” stanowisko, iż zadaniemepisteme politiké jest poszukiwanie krytycznej i empirycznie dopracowanej wizji rzeczywistości politycznej jako części ogólnej ontologii, toteż nie powinna ona pozostawać na gruncie „wolnej od wartościowania” rejestracji i klasyfikacji „faktów”, lecz jest zobowiązana podjąć wysiłek ustalenia, co jest prawdą, co błędem, a co jedynie mniemaniem (dóksa)58. W przeciwnym wypadku niemożliwe jest wydostanie się z tego, co Eric Voegelin nazywa „grzęzawiskiem relatywizmu”59, a Leo Strauss naukowym „nihilizmem”60. Jego skutki można w wypadku naszego przedmiotu badań zilustrować następująco. Gdybyśmy wstrzemięźliwie powstrzymali się od tego, co pozytywista nazywa „sądami wartościującymi”, czyli (tu) rozważania, co bardziej a co mniej «prawicowe», musielibyśmy poprzestać na prostej konstatacji istnienia jakichś «prawic» oraz na próbie (podjętej powyżej) ich enumeracji, zaetykietowania odmian i umieszczenia na osi „prawica – (centrum) – lewica”. W takim wypadku pojawiłoby się jednak uzasadnione pytanie o prawomocność wszystkich tych ustaleń, jak również o podstawę zaliczenia do «prawicy» którejkolwiek z podanych egzemplifikacji empirycznych, a wykluczenia z niej innych. Konsekwentne unikanie „wartościowania” musi jednak prowadzić do rezygnacji z teoretyzacji pojęcia «prawica», czyli powrotu do naszego (przedteoretycznego) punktu wyjścia. Co wówczas pozostaje w zamian? Otóż, zdanie się na zupełnie niekrytyczne, tyleż arbitralne co obiegowe mniemania (doksai), tak samych aktorów sceny politycznej, jak ich „naskórkowo” i doraźnie patrzących komentatorów; innymi słowy – przyjęcie, że «prawicą» jest to, co „się” za nią uważa w dowolnym kontekście i momencie61, w szczególności zaś to, co występując pod nazwą «prawicy» dominuje w danym miejscu i czasie62. Dalszą tego konsekwencją będzie zupełna dezynwoltura w stosunku do immanentnego sensu «prawicowości» i przyjęcie czystosytuacyjnego kryterium jej identyfikowania, w najdalszej odległości od semantycznego pola pojęcia «prawicy». Rozpatrzmy dwa tego rodzaju hipotetyczne przypadki. Załóżmy, że w Ludowo-Demokratycznej Republice Rurytanii istnieją dwie tylko partie polityczne: socjaldemokratyczna (niemarksistowska) i komunistyczna (marksistowsko-leninowska). Jeżeli mielibyśmy ująć życie polityczne Rurytanii w schemat diady „prawica – lewica”, to siłą rzeczy rolę «prawicy» objęliby socjaldemokraci z tej racji, że da się wykazać, iż na osi horyzontalnej diady stoją oni «na prawo» od komunistów. To miałoby zatem jeszcze przynajmniej pozór sensowności. Lecz dowiadujemy się oto, że w Rurytanii (która tymczasem została przemianowana na Socjalistyczną Republikę Rurytanii) istnieją nadal dwie partie, ale obie marksistowsko-leninowskie: jedna stalinowska, druga trockistowska. Czyż wówczas próba ustalenia, która z nich jest rurytańską «prawicą», a która «lewicą»63, nie musiałaby zostać uznaną za zupełnie jałową intelektualnie logomachię?
Podejmując zatem ryzyko błędnego, być może, rozpoznania eidos «prawicowości», zobowiązani jesteśmy wskazać przyzwoicie uargumentowane i ważne intersubiektywnie kryterium jego identyfikacji. Nie jest to zadanie proste, zważywszy wszystkie wyżej wspomniane i inne możliwe wątpliwości. Jednym z nasuwających się tu sposobów – często stosowanym przy badaniu zjawisk o dużym rozrzucie wariantów, wszelako należących do tego samego pola semantycznego – jest wymóg wspólnego mianownika, czyli ideowo-politycznego minimum korpusu zasad obligatoryjnie wyznawanych przez wszystkie odmiany i odcienie danego światopoglądu, filozofii, doktryny czy ideologii64. Wydaje się jednak, że przynajmniej w tym wypadku metoda „wspólnego mianownika” zawodzi zupełnie. Przede wszystkim dlatego, że «prawica» z całą pewnością nie jest – jak na przykład, przy całym ich wewnętrznym zróżnicowaniu, liberalizm, konserwatyzm czy socjalizm – jedną doktryną lub ideologią; jest szeroką gamą nader różniących się, i to jakościowo, a nie tylko ilościowo, ideowo-politycznych „pasaży” wygrywanych na punktowo tylko („pointylistycznie”) zaznaczonej partyturze tego wszystkiego, co rozciąga się «na prawo od centrum». Jeśli wolno nam rozwinąć tę przenośnię – która, być może, będzie uznana za nazbyt ekstrawagancką – to partytura ta określa jedynie „tonację” utworu, wychylenie się poza którą, czyli poza ostatni punkt („nutę”) przed «centrum», grozi zagraniem w innej „tonacji”, więc kakofonią. W obrębie tej „tonacji” wszelako „grać” można różne „utwory” i na różne sposoby. „Wspólny mianownik”65 wszystkich tych „kompozycji” musiałby tedy składać się w najlepszym wypadku z niesłychanie ogólnikowych i banalnych słów-etykietek, co przypominałoby próbę ustalenia istoty gatunkowej symfonii przez policzenie ilości różnych półtonów czy ćwierćtonów w dziełach wszystkich symfoników świata.
Niewiele tylko lepszy rezultat dać może zastosowanie arystotelesowskiej metody złotego środka. W tym wypadku wprawdzie uzyskiwalibyśmy natychmiast jednoznaczne wskazanie, gdzie sytuuje się eidos «prawicy», ponieważ „środek” wypada dokładnie w «centrum prawicy», oznaczonym w naszym schemacie jako (3). Jednakowoż tej właśnie łatwości identyfikacji winniśmy przyglądać się podejrzliwie, ponieważ rozpoznanie takie kłóci się z logiczną konsekwencją budowy horyzontalnej diady-triady-pentady, którą jest oczywistość intensyfikacji «prawicowości» w miarę oddalania się od «centrum». Per analogiam, badając drugą stronę naszej diady-triady-pentady, musielibyśmy zapewne dojść do wniosku, że esencjonalnie «lewicowa» jest jakaś postać socjaldemokracji (zapewne raczej nie w dzisiejszej postaci aprobującej de facto kapitalizm «Trzeciej Drogi» Blaira – Schrödera, bo ta byłaby nazbyt wychylona «na prawo», ku «centrum» sensu proprio, a nie ku «centrum lewicy», lecz, powiedzmy, w postaci «socjalizmu demokratycznego» z programu Międzynarodówki Socjalistycznej z 1951 roku), a nie jest nią na przykład «lewica komunistyczna». Wydaje się więc, ze metoda „złotego środka”, jednako zawodna przy określaniu istoty «prawicy», jak «lewicy», mogłaby mieć zastosowanie jedynie w wypadku próby odkrycia istoty «centrum», albowiem tu wskazywałaby koniecznie «centrum centrowe».
Argument podany za refutacją zasady „złotego środka” doprowadził nas tymczasem sam do skłonienia się ku stanowisku, które uważamy za poprawne rozwiązanie problemu. Skoro bowiem stopień intensywności tej cechy, która stanowi naturę danej rzeczy, określa czym jest jej istota (w metafizyce istota i natura to przecież synonimy), to ową poszukiwaną istotą «prawicowości» jest ta «prawica», która znajduje się w największym oddaleniu od «centrum» (tym samym zaś i tym bardziej, o całą długość «lewicowego» członu diady-triady-pentady, od «skrajnej lewicy lewicy»), czyli «skrajna prawica prawicy» (1). Dzięki owej intensywności jest ona tak samo esencjonalnie «prawicowa», jakesencjonalnie czarny jest ten odcień czerni (najbliższy ciału doskonale czarnemu, realnie, jak wiadomo, nie istniejącemu), który jest najintensywniej nasycony fotonami czerni, a najmniej fotonami bieli.
Ta konkluzja, za którą się opowiadamy, obciążona jest atoli – jeśli by poprzestać na dotychczas podanej argumentacji – przynajmniej jednym poważnym mankamentem. Całe rozumowanie obraca się bowiem dotąd wyłącznie w kręgu rozpatrywania zagadnienia na płaszczyźnie horyzontalnej (poziomej). Tymczasem, jak o tym była mowa, kwestii tej nie należy rozpatrywać jedynie na tej płaszczyźnie, gdyż prowadzi to do niedopuszczalnych symplifikacji i aporii. Trzeba zatem podać jeszcze taką argumentację, która w zadowalający sposób uwzględni i wyjaśni wertykalny aspekt problemu.
W tym trudnym momencie pomocną dłoń podaje nam znowu Arystoteles, jak również rozwijający współcześnie jego kategorie John M. Finnis. W Etyce eudemejskiej Stagiryta wprowadza metodologiczną kategorię πρός έν (pros hen)lub έφ’ ένός (eph’ henós), czyli właściwego znaczenia pojęcia. Kategorię tę tak wyjaśnia na przykładzie przyjaźni:
„Z tego wynika, że muszą istnieć trzy postacie przyjaźni i że nie wszystkie one dadzą się sprowadzić do jednej, ani jako postacie nie należą do jednego rodzaju, ani nie zachodzi pomiędzy nimi tylko podobieństwo w nazwie. Bo te postacie zostały nazwane z uwagi na jeden określony rodzaj przyjaźni, który jest pierwszy [podkr. moje – J.B.]. To jest tak, jak z użyciem terminu ‘lekarski’. Bo terminu ‘lekarski’ używa się i do duszy, i do ciała, i do instrumentu, i do pracy, ale właściwe znaczenie odnosi się do tego, co pierwsze [j.w.]. A pierwsze to jest to, czego definicja tkwi w nas. Dla przykładu: instrument lekarski to ten, którym posługuje się lekarz, podczas gdy w definicji lekarza nie mieści się definicja instrumentu. Wobec tego wszędzie poszukuje się tego, co pierwsze, ponieważ to, co ogólne, jest pierwsze”66.
Finnis z kolei proponuje określać kategorię metodologiczną πρός έν mianem przypadku głównego67, bardziej „rozcieńczone” zaś – mianem peryferyjnych (pobocznych), a problematyczne – mianem granicznych. Rozwija zaś tę myśl następująco:
„Wykorzystując wieloznaczność terminów teoretycznych jakiegoś systemu, możemy w dziedzinie spraw ludzkich odróżnić rzeczy rozwinięte od zalążkowych, wyrafinowane od prymitywnych, kwitnące od upadających, zdrowe okazy od dewiantów, to, co ‘jednoznaczne’, ‘mówiąc po prostu’ (simpliciter) i ‘bezwarunkowo’ od tego, co ‘w pewnym sensie’, ‘poniekąd’ i ‘w pewien sposób’ (secundum quid) – ale nie ignorując i nie spychając do innej dziedziny wszystkich tych zalążkowych, prymitywnych, upadających, odbiegających od normy czy innych ‘w pewnym sensie’ lub ‘w szerszym znaczeniu’ przypadków danego przedmiotu”68.
Sprawa może być zatem postawiona następująco: ta «prawica», która w wyniku rozwijanego przez nas wcześniej toku rozumowania została uznana za esencjonalnie «prawicową», czyli tradycjonalistyczna «skrajna prawica prawicy» (1), jest taką dlatego, że stanowi «prawicowy» πρός έν, przypadek główny, tę odmianę «prawicy», która jest najbardziej ogólna, bo pierwsza (podstawowa), bezwarunkowa, rozwinięta, wyrafinowana i normatywna. Pozostałe zaś są (stopniowalnie) przypadkami peryferyjnymi, czyli (w różnym stopniu) odchodzącymi od wzorca kanonicznego, czyli „rewizjonistycznymi” i (też w różnej mierze) „zanieczyszczonymi” wpływami innych doktryn lub po prostu zaadaptowanymi do zmiennych okoliczności czasu i miejsca, aż do przypadków granicznych, czyli właśnie tych, co do których możemy mieć wątpliwości czy są jeszcze «prawicowe» czy już nie69.
Sprawy niepodobna jednak wciąż jeszcze uznać za rozstrzygniętą, albowiem – jak słusznie pyta Finnis – nadal nie wiemy, „według jakich kryteriów jedno znaczenie ma być uznane za właściwe, a inne za poboczne, jeden stan rzeczy za główny, a inny za graniczny?”70. Problem ten proponujemy rozwikłać następująco.
Primo, wydaje się, że aby ustalić co jest lub może być przypadkiem głównym, należy wskazać jakiś nie budzący wątpliwości „motyw główny”, „rdzeń” czy „korzeń” (radix) danej rzeczy, będący jej differentia specifica i ratio rectajej istnienia. Lecz gdzie poszukiwać owego „korzenia” «prawicy»? Przypomnijmy, że badając wyróżniki «prawicowości» ustaliliśmy – dzięki „współpracy” takich autorów, jak Siegfried czy Bocheński – że kompletnie egzystują one na trzech płaszczyznach: metapolitycznej, politycznej i społeczno-gospodarczej. Można tedy uznać za aksjomat, że ów poszukiwany przez nas „korzeń” nie tkwi w tym, co posiada znaczną – jak w sferze politycznej, tym bardziej zaś ogromną – jak w sferze socjal-ekonomicznej – przymieszkę zmienności71. Naturalne natomiast, że jest on umiejscowiony w tym, co poprzedza politykę, życie społeczne, gospodarkę etc., co jest bytowym fundamentem polityki etc. – metá ta politiká – jej przedpolityczną ultima ratio, czyli sytuuje się w sferze metapolitycznej. Tę sferę zaś zrekonstruowaliśmy przez odniesienie polityki do ładu naturalnego i nadnaturalnego oraz przez to wszystko, co zbiorczo można określić jako tradycję. Ujmując rzecz najbardziej lapidarnie, należy powiedzieć, że πρός έν «prawicowości» stanowi najgłębsza, najbardziej intensywna i zdeterminowana obrona ładu tradycyjnego, jako danego człowiekowi „z góry” do respektowania i zachowania. Tę zaś postawę zidentyfikować można najpełniej i w najczystszej postaci w «prawicy» tradycjonalistycznej (1) – co było do udowodnienia.
Secundo, „pierwszeństwo” przypadku głównego można rozumieć także w sensie diachronicznym, jako chronologicznie pierwszą manifestację danego zjawiska, zarazem jednak nie „pierwotną” w znaczeniu „archaicznego prymitywu”, lecz już dojrzałą, wzorcową, tworzącą kanon gatunku, zatem „klasyczną” w tym znaczeniu. Niepodobna zaś zaprzeczyć, że kontrrewolucyjny tradycjonalizm w wydaniu de Maistre’a, Bonalda czy karlistów nosi znamiona dojrzałego, kanonicznego, klasycznego pierwszeństwa, tak samo jak epos homerycki tworzy kanon epopei, a tragedia attycka Ajschylosa i Sofoklesa tworzy kanon tragedii.
Dodajmy na koniec, że kryterium πρός έν ma tę jeszcze niebłahą zaletę, że oddala czy wręcz unieważnia jałowe i niekonkluzywne spory – w których zwłaszcza epigońscy i pomniejsi reprezentanci rozmaitych «prawic», z wielką szkodą dla siebie i dla publiczności, zgoła niepotrzebnie się lubują – o to, kto jest „prawdziwą”, a kto „łże” «prawicą». Kryterium to „gilotyną” może okazać się jedynie – po sumiennym zbadaniu – w stosunku do przypadków granicznych. Natomiast rozróżnienie między przypadkiem głównym a przypadkami pobocznymi nie powoduje ekskluzji poza pole semantyczne «prawicowości»; nie jest „wypędzeniem z królestwa”. Podobnie jak uznanie purpury za πρός έν czerwieni nie odbiera czerwoności cynobrowi, uznanie lekkoatletyki za „królową sportu” nie dyskwalifikuje jako dyscypliny sportowej futbolu czy wioślarstwa, a uznanie Iliady i Odysei za πρός έν eposu heroicznego nie umniejsza epickości Pana Tadeusza, chociaż w tej na poły sielance nie walczą jak Achilles z Hektorem, tylko grzyby zbierają, flirtują, polują i zajazdy na sąsiadów urządzają, czekając aż im Napoleon zrobi ojczyznę.
Profesor Jacek Bartyzel
za: legitymizm.org
Pierwodruk w: Religia – polityka – naród. Studia nad współczesną myślą polityczną, pod redakcją Rafała Łętochy, Zakład Wydawniczy »NOMOS«, Kraków 2010, str. 47-69.
1 Jak dowcipnie zauważa Roger Scruton: „Mogło być odwrotnie. Właściwie było odwrotnie dla wszystkich, prócz króla” – Idem, «Co to jest lewica», [w:] Intelektualiści nowej lewicy, przeł. T. Pisarek, Zysk i S-ka, Poznań 1999 [1985], s. 16.
2 Chociażby wobec cywilizacji islamskiej: samo pytanie czy np. terrorystyczny islamizm à la Al-Kaida jest «prawicowy» czy «lewicowy», wydaje się mało sensowne, a na jakie myślowe (i praktyczno-polityczne) manowce prowadzi upieranie się przy ekstrapolowaniu pojęć (i fenomenów) związanych z cywilizacją zachodnią zobaczyć można czytając – śmiertelnie poważne – wywody «neokonserwatystów» (Walter Laqueur, Norman Podhoretz), jak również autorów innych „obediencji” (jak wojujący ateista Christopher Hitchens), w przedmiocie «islamofaszyzmu».
3 Proceder bardzo widoczny również w Polsce po 1989 roku, by wspomnieć tylko uporczywe desygnowanie jako «prawicowego» obozu skupiającego się wokół b. premiera Jana Olszewskiego, wbrew wielokrotnie podkreślanemu przez samego przywódcę tego obozu jego przywiązaniu do tradycji niepodległościowego socjalizmu PPS.
4 Ten ostatni przykład zaczerpnięty jest z krajów hiszpańskojęzycznych.
5 Zob. R. Rémond, Les droites en France, «Collection historique», Editions Aubier Montaigne, Paris 1982, s. 102 i n.
6 Czyli prawego skrzydła zwolenników i obrońców dynastii orleańskiej, panującej od rewolucji lipcowej 1830 roku, z pogwałceniem praw starszej w rodzie potomków Kapetyngów dynastii burbońskiej.
7 Zob. R. Rémond, op. cit., s. 98.
8 Jeden z ideologów niemieckiej «rewolucji konserwatywnej», Hans Freyer wyjaśnia ów pozorny paradoks następująco: „Z lewicy przychodziła rewolucja, z prawicy reakcja. Było to oczywiste w odniesieniu do dziewiętnastego stulecia i tak też to się wtedy odbywało. Obydwie spotykały się na polu społecznych interesów, a skutkiem ich działań było przegrupowanie systemu. Naród nie ma nic wspólnego ani z tą lewicą, ani z tą prawicą. Jego rewolucja wybucha od dołu w przestrzeń społeczeństwa przemysłowego, prąc do przodu, ignorując wszelkie sprzeczności interesów. (…) Tu nie podnosi głowy uciśniona klasa społeczna, rozpoczynając w efekcie intuicyjnej lub świadomej taktyki pochód przez państwo. Ale tu naród budzi się do politycznego życia w obrębie systemu społeczeństwa przemysłowego: staje się historyczną wolą, staje się państwem – i w tej przebudzonej i trwałej formie inicjuje atak na minioną zasadę, która włada teraźniejszością. To znaczy: «z prawicy»” – H. Freyer, Rewolucja z prawa [1931], przeł. W. Kunicki, [w:] Rewolucja konserwatywna w Niemczech 1918 – 1933, wybór i oprac. W. Kunicki, «Poznańska Biblioteka Niemiecka» 6, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1999, ss. 336-337, 343.
9 W Deklaracji rojalistyczno-narodowej Akcji Francuskiej z 1908 roku ujęto tę myśl następująco: „Dokonało się tyle rewolucji dla zła! Jedna rewolucja dla dobra nie przeraża (…)” – L’Action Française, nr 3, 23 III 1908.
10 Mówiąc o poziomie „przedteoretycznym” rozważań mamy w tym wypadku na myśli przede wszystkim te spostrzeżenia, które są osadzone w empirii i weryfikowalne przez opis konkretnych zjawisk, lecz niepodobna (lub bardzo trudno) podać ich racjonalne uzasadnienie, czyli zasadę ich przejawiania się.
11 Również francuski termin oznaczający «lewicę» (gauche) wywodzi się od słowa „zmieniać kierunek”, mającego wtórne znaczenie „niezdarny”. Nawet po japońsku zwrot „znaleźć się w niebezpieczeństwie” (hidarimae), tłumaczony dosłownie znaczy „przed lewicą”.
12 A «prawica» (jobb) oznacza i „prawo”, i „lepiej”.
13 Natomiast kolokwialne określenia typu „lewizna”, „lewus”, załatwianie czegoś „na lewo”, czy posiadanie „dwóch lewych rąk”, mają sens wybitnie pejoratywny, skojarzony z nieuczciwością pieniężną lub lenistwem.
14 E. von Kuehnelt-Leddihn, Demokracja – opium dla ludu?, przeł. M. Gawlik, seria «Pod prąd», Wydawnictwo Thesaurus, Łódź – Warszawa 2008 [1996], s. 62.
15 Zob. N. Bobbio, Prawica i lewica, przeł. A. Szymanowski, seria «Demokracja: Filozofia i praktyka», Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Fundacja im. Stefana Batorego, Kraków – Warszawa 1996 [1995], s. 26.
16 Zwrócić tu należy uwagę na liczbę mnogą (les droites a nie la droite) w samym tytule powoływanej a klasycznej dla tematu książki Rémonda, który ową wielość «prawic» usiłuje wszelako wtłoczyć – z dyskusyjnym powodzeniem – w trójschemat «prawicy skrajnej» («ultra», tradycjonalistycznej, kontrrewolucyjnej, integrystycznej), «prawicy klasycznej» («umiarkowanej», liberalnej bądź konserwatywno-liberalnej, dla której wzorcową postacią we Francji był orleanizm) oraz «prawicy autorytarnej» (łączącej autorytaryzm z nacjonalizmem, dla której archetypem był bonapartyzm); już jednak takie formacje, jak rojalistyczny «nacjonalizm integralny» czy, z drugiej strony, gaullizm przekraczają ten schemat, nie mówiąc już o fenomenie «Nowej Prawicy» – antyliberalnej, lecz antychrześcijańskiej, elitarystycznej, lecz nie rojalistycznej, grawitującej ku pewnej, bardziej wyrafinowanej, formie rasizmu, lecz nie nacjonalistycznej – zob. Idem, op. cit., ss. 34-45.
17 M. Revelli, Destra e sinistra. L’identità introvable, niepublikowane studium z 1990 roku, cyt. za: N. Bobbio, op. cit., s. 73.
18 N. Bobbio, op. cit., s. 34.
19 Polemiczność” pojęć «prawicy» i «lewicy» można zasadnie ujmować jako pochodną polemiczności nadrzędnego wobec każdego szczegółowego pojęcia politycznego samego pojęcia „polityczności” (das Politische); oznacza to wówczas, iż w konkretnym sensie egzystencjalnym polityki rozróżnienie „prawica – lewica” jest identyczne z (obustronnym) rozróżnieniem „przyjaciel – wróg” (Freund – Feind) – zob. C. Schmitt, Pojęcie polityczności [1932], [w:] Idem, Teologia polityczna i inne pisma, wybór, przekład i wstęp M. A. Cichocki, seria «Demokracja. Filozofia i praktyka», Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Fundacja im. Stefana Batorego, Kraków – Warszawa 2000, ss. 198, 202.
20 Ibidem, s. 73.
21 Ibidem, s. 25.
22 R. Scruton, «Co to jest prawica», [w:] Idem, op. cit., s. 275.
23 C. Balbo, Dalla monarchia rappresentativa [Firenze 1857], cyt. za: B. Sobolewska, M. Sobolewski, Myśl polityczna XIX i XX w. Liberalizm, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1978, s. 116.
24 B. Croce, Historia Europy w XIX wieku, seria «Nowy Sympozjon», przeł. J. Ugniewska, wstępem poprzedził B. Geremek, posłowiem opatrzył G. Herling-Grudziński, Czytelnik, Warszawa 1998 [1932], s. 27.
25 N. Gómez Dávila, Escolios a un texto implícito. Selección, Villegas Editores, Bogotá 2001, s. 88.
26 Ibidem, s. 209.
27 N. Bobbio, op. cit., ss. 25-29.
28 M. Gauchet, Storia di una dichotomia. La destra e la sinistra, Anabasi, Milano 1994 [tytuł oryg.: La droite et la gauche, Gallimard, Paris 1990], s. 65.
29 N. Bobbio, op. cit., ss. 52-53.
30 N. Gómez Dávila, Nuevos escolios a un texto implícito, II, Villegas Editores, Bogotá 2005, s. 26.
31 Zob. A. Siegfried, Tableau politique de la France de l’Ouest sous la IIIe République, Imprimerie National Éditions, Paris 1995 [1913]; Idem, Tableau des partis en France, B. Grasset, Paris 1930.
32 Stanowi to też niezbędną korektę do podnoszonej przez Revellego i Bobbio, a bezwzględnej tylko „idealnie”, zasady „wyłączonego środka” w definiowaniu «prawicy» i «lewicy»; empirycznie bowiem mogą istnieć, i istnieją, partie jednocześnie «prawicowe» i «lewicowe», tyle że w różnych aspektach.
33 A. Bocheński, Zagadnienie prawicy w Polsce, prwdr. pod pseudonimem Franciszek Lansdorff w: Droga, 1932, nr 6 i 7-8, [w:]Historia i polityka. Wybór publicystyki, wybrał, oprac. i przedmową poprzedził M. Król, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1989, ss. 288-325.
34 O Legionário (São Paulo), nr 313, 11 IX 1938, cyt. za: R. de Mattei, Krzyżowiec XX wieku. Plinio Corrêa de Oliveira, przeł. J. Wolak, «Biblioteka Kontrrewolucji», Instytut im. Ks. Piotra Skargi, Kraków 2004 [1998], s. 88.
35 V. Pradera, El Estado Nuevo, Prólogo de José María Pemán, Semblanza por al Conde de Rodezno, Tercera Edición, Cultura Española, Madrid 1941 [1935], s. 25.
36 Ch. Maurras, Dictateur et Roi [1899], [w:] Idem, Enquête sur la Monarchie, Coll. «Les Ecrivains de la Renaissance Française», Nouvelle Librairie Nationale, Paris 1924[2], s. 451.
37 Idem, Mademoiselle Monk [1905], [w:] Idem, L’Avenir de l’Intelligence suivi de Auguste Comte, Flammarion, Paris 1918, s. 292.
38 F. A. von Hayek, Konstytucja wolności, przeł. J. Stawiński, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2006 [1960], s. 109.
39 Zob. M. Duverger, La monarchie republicaine ou comment les démocraties se donnent des rois, Laffont, Paris 1974.
40 J. Donoso Cortés, O dyktaturze [1849], przeł. N. Łuczyńska, W. Przybylski, Res Publica Nowa, zima 2007, nr 1(191), s. 160.
41 Zob. G. Dumézil, L’Idéologie tripartite des Indo-Européens, Collection Latomus, Bruxelles 1958; Idem, L’idéologie des trois fonctions dans les épopées des peuples Indo-Européens, Gallimard, Paris 1968.
42 J. de Maistre, Quatre chapitres sur la Russie, [w:] Idem, Wybór pism, przeł. J. Trybusiewicz, [w:] J. Trybusiewicz, De Maistre, seria «Myśli i Ludzie», Wiedza Powszechna, Warszawa 1968, ss. 204-205.
43 J. Szujski, «Szlachta i inteligencja», prwdr. w: Dziennik Literacki, nr 49, 50, z 19 i 22 czerwca 1860, [w:] O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki. Rozprawy i artykuły, wyboru dokonał, przygotował do druku i wstępem opatrzył H. Michalak, «Klasycy Historiografii», Warszawa 1991, ss. 67, 76.
44 Zob. Ch. Maurras, L’Enquête…, op. cit., s. 205-206, 299; H. Rebell, Union des trois aristocraties, Ars Magna, Paris 1982 [1894], ss. 13, 37-38; G. Valois, Les salons, les chateaux, et les peuples françaises [1912], [w:] Idem, Histoire et philosophie sociale, Nouvelle Librairie Nationale, Paris 1924, s. 409.
45 R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, przeł. T. Bieroń, Zysk i S-ka, Poznań 2002 [1980], s. 81.
46 Zob. F. A. von Hayek, Droga do niewolnictwa, Wektory, Wrocław 1988 /II obieg/ [pt. Droga do zniewolenia, przeł. K. Gurba i in., ARCANA, Kraków 1996].
47 Podzielanym zazwyczaj również przez reprezentantów «prawicy narodowej».
48 Zob. zwłaszcza rozdział 5 «Własność» w książce R. Scrutona, Co znaczy…, op. cit., ss. 136-170.
49 Dotyczy to z reguły konserwatystów, chrześcijańskich demokratów oraz w dużej części narodowców.
50 R. Scruton, Co znaczy…, op. cit. s. 137.
51 M. N. Rothbard, O nową wolność. Manifest libertariański, przeł. W. Falkowski, Fundacja Odpowiedzialność Obywatelska, Oficyna Wydawnicza Wolumen, Warszawa 2007 [1973], ss. 29-31.
52 Zob. H. Kohn, The Idea of Nationalism. A Study in Its Origins and Background, Macmillan, New York 1944; H. Seton-Watson, Nations and States. An Enquiry into the Origins of Nations and the Politics of Nationalism, Methuen, London 1977; J. Plumyène, Les nations romantiques. Histoire du nationalisme. Le XIXe siècle, Fayard, Paris 1979; E. Gellner, Narody i nacjonalizm, przeł. T. Hołówka, PIW, Warszawa 1991 [1983]; B. Anderson, Wspólnoty wyobrażone. Rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu, przeł. P. Amsterdamski, Fundacja im. Stefana Batorego, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Warszawa – Kraków 1997 [1983]; P. Alter, Nationalism, Routledge, New York 1989; E. Hobsbawm, Nations and Nationalism since 1780. Programs, myth, reality, Cambridge University Press 1990; A. Wielomski, Nacjonalizm francuski 1886-1940. Geneza, przemiany i istota filozofii politycznej, Wydawnictwo von boroviecky, Warszawa 2007, cz. I «Nacjonalizm zrodzony z rewolucji», ss. 13-129.
53 Zob. Z. Sternhell, Ni droite ni gauche. L’idéologie fasciste en France, Complexe Eds, Bruxelles 2000 [1983].
54 Zob. H. Seton-Watson, Faszyzm, prawica, lewica [1966], [w:] Faszyzmy europejskie (1922-1945) w oczach współczesnych i historyków, wybrał i wstępem opatrzył J. W. Borejsza, Czytelnik, Warszawa 1979.
55 Zob. S. M. Lipset, Faszyzm jako ekstremistyczny kierunek centrum [1959], [w:] Faszyzmy…, op. cit., ss. 304-320.
56 Z całą pewnością – jak każda enumeracja – niekompletna.
57 To jednak przypadek bardzo niejednoznaczny. Geneza tego ugrupowania i „poujadystowski” rodowód jego lidera skłoniły nas do umieszczenia go w grupie (5). Niestety, schematyzm każdej klasyfikacji nieuchronnie zaciera wszelkie niuanse, należy wszelako pamiętać, że w wielofrakcyjnym Front National był również nurt Nowej Prawicy, zakwalifikowanej tu do grupy (2), której działacze odeszli przeważnie w 1998 roku do rozłamowego Ruchu Narodowo-Republikańskiego B. Mégreta, jak również nurtu narodowo-katolickiego i tradycjonalistycznego, mieszczącego się w grupie (1), którzy z kolei (na czele z B. Antonym) zostali usunięci w 2007 roku. Z drugiej strony, od czasu faktycznego przejęcia kierownictwa FN przez Marine Le Pen (córkę Jeana-Marie) partia ta wykonuje manewry propagandowe, które wyraźnie wskazują na pragnienie zmiany wizerunku na akceptowany w świecie „wartości republikańskich” i „standardów demokratycznych”, czyli przedostania się do grupy (4).
58 Zob. klasyczną już refutację pozytywizmu u E. Voegelina (Nowa nauka polityki, przeł. i wstępem opatrzył P. Śpiewak, «Biblioteka ALETHEIA», Warszawa 1992 [1952], ss. 15-35) i L. Straussa (Czym jest filozofia polityki? [1958], w: Idem,Sokratejskie pytania. Eseje wybrane, wybrał i wstępem poprzedził P. Śpiewak, przeł. P. Maciejko, «Biblioteka Polityczna ALETHEIA», Fundacja ALETHEIA, Warszawa 1998, ss. 69-78).
59 E. Voegelin, Nowa nauka…, op. cit., s. 25.
60 L. Strauss, Sokratejskie…, op. cit. s. 70.
61 Nie dość przypominać, że wszystko to zachowuje swoją ważność na wypadek rozpatrywania pojęcia «lewicy» czy jakiegokolwiek innego analogicznego.
62 Dla politologa jedynym „obiektywnym” kryterium identyfikacji pozostanie wówczas „test relewancji” danego ugrupowania, bez wątpienia użyteczny jako narzędzie badania procesów politycznych, ale niezdolny powiedzieć niczego na temat treści ideowej obiektu poznania.
63 Przy założeniu, że nie są to dowolne etykietki, lecz oblicze ideologiczne tych partii faktycznie odpowiada temu, co historia doktryn politycznych pozwala nam poprawnie zidentyfikować jako «stalinizm» i «trockizm».
64 Sami taką metodę zastosowaliśmy w naszym studium o liberalizmie – zob. J. Bartyzel, W gąszczu liberalizmów. Próba periodyzacji i klasyfikacji, «Biblioteka Cywilizacji», Fundacja Servire Veritati, Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2004, ss. 231-239.
65 Fakultatywnymi sposobami spełniania „wymogu wspólnego mianownika” są jeszcze: „najwyższy współczynnik” oraz jakaś „rzecz wspólna”; w obu tych wypadkach jednak napotkać musimy dokładnie te same problemy, co w wypadku „wspólnego mianownika”, dlatego nie widzimy potrzeby ich osobnego roztrząsania.
66 Arystoteles, Etyka eudemejska, VII, 2: 1236a16-30. Zob. też: Idem, Etyka nikomachejska, VIII, 4: 1157a30-3; Polityka, III, 1: 1275a33-1276b4.
67 J. M. Finnis, Prawo naturalne i uprawnienia naturalne, przeł. K. Lossman, Dom Wydawniczy ABC, Warszawa 2001 [1980], s. 17.
68 Ibidem, s. 17.
69 Doskonałą egzemplifikacją są tu właśnie ruchy «faszyzujące» czy «faszystoidalne» z grupy (5), gdzie wątpliwości muszą być rozstrzygane w każdym przypadku indywidualnie, przez weryfikację lub falsyfikację obecności i natężenia pierwiastków «tradycjonalistycznych», ale również z grupy (4), tyle że z powodu innego zestawu wartości ideowych (relacji między pierwiastkami «konserwatywnymi» a «demoliberalnymi»).
70 J. M. Finnis, op. cit., s. 18.
71 Z poglądem tym na pewno nie zgodzą się dogmatyczni (racjonalistyczni) leseferyści, skłonni postrzegać w „wolnym rynku” sui generis metafizyczną „harmonię wprzód ustanowioną”; właśnie ta jednak skłonność, zdradzająca deifikację „praw rynkowych”, wyklucza ich z grona aspirantów do reprezentowania przypadku głównego.
Kategoria: Historia, Jacek Bartyzel, Myśl, Polityka, Prawa strona świata, Publicystyka
Co za akademickie rozwazania z ktorych niewiele wynika. Przypomina mi sie przeddzidzie sroddzidzia, zadzidzie sroddzidzia itd. Kwestia stosunku do prawica najlepiej oddaje nastepujace kryterium: Jaki dane srodowisko ma stosunek do redystrybucji dochodu narodowego. Czy bedzie on dobrowolny za posrednictwem wolnego rynku czy przymusowy za posrednictwem aparatu panstwa. I partie czy organizacje ktore sa za wolnym rynkiem sa prawicowe a pozostae to lewactwo!
Jestem akademikiem, więc prowadzę rozważania akademickie – c'est mon metier. Gdybym był sklepikarzem, zapewne przyjąłbym kryterium przez Pana proponowane.
Panie Profesorze, co uzasadnia uznanie neoliberalizmu za jakąkolwiek prawicę (może poza Hayekiem). Ateizm, kosmopolityzm, progrezywizm (z prawem do aborcji na czele). Czy to nie jest centrum?
Panie Profesorze, co uzasadnia uznanie neoliberalizmu za choćby lewicę prawicy? Przecież to zazwyczaj ateiści, kosmopolici i progresywiści (z prawem do aborcji na czele). Czy to nie jest centrum?