banner ad

O medialnym ubóstwie papieży

| 25 marca 2013 | 1 Komentarz

franciszekOjciec Święty Franciszek, pierwszy tego imienia, zasiada na tronie Świętego Piotra dopiero kilka dni, swoją osobą i niektórymi posunięciami zdołał jednak wywołać niegasnące dyskusje, spory i domniemania. Dla mnie osobiście jednym z ważniejszych wątków stała się sprawa bynajmniej nie będąca w mediach przyczyną niezgody, a mianowicie skromność i ubóstwo, jakie głosi Papież. Niezależnie od zajmowanych stanowisk wszyscy niemal jednym głosem chwalą i wynoszą pod niebiosa to, że Ojciec Święty chodzi pieszo, wychodzi do tłumu, a nawet rozważa możliwość przeniesienia się do skromniejszego mieszkania. Jakkolwiek na pierwszy rzut oka jest to bardzo ładne, to niestety po bliższym przeanalizowaniu zachwyt, o którym wspomniałem, uważam za nieco bezrefleksyjne przyklaskiwanie czemuś, czego chyba nie zrozumiano.

Chcąc w sposób przejrzysty wyłożyć sposób, w jaki rozumuję, zacznę od nawiązania do dziejów średniowiecznego ruchu monastycznego. Pozwoli mi to wyjaśnić mechanizm, według którego Kościół zawsze działał, a który – choć niegdyś oczywisty, dziś bywa całkowicie zapomniany.

Sprawą, która nieraz wywołuje pytania osób nie zorientowanych w temacie, jest pozorny kontrast, jaki dostrzega się w ubóstwie wymaganym zakonną regułą i życiem ewangelicznym, a bogactwem poszczególnych ośrodków klasztornych. Odpowiedzią jest bardzo prosta zasada, zgodnie z którą mnich jest ubogi, ale opactwo bogate. Kim bowiem jest mnich? Człowiekiem, który wyrzeka się świata celem poświęcenia swojego życia Bogu, a jednym z całej gamy środków do tego prowadzących było zawsze (i być powinno) uniezależnienie się od pożądania dóbr doczesnych. Stąd też codziennym elementem życia zakonnego miała być pokuta, praca, przepisany cykl modlitw i czytań, a w przypadku mendykantów – również żebranie o codzienny posiłek. Jak jednak wytłumaczyć to w kontekście bogactwa malowideł, przepychu katedr, kosztownych naczyń liturgicznych i relikwiarzy, etc?

Postawmy zatem kolejne pytanie: czym jest opactwo? Przede wszystkim jest miejscem, które ma za zadanie głosić chwałę Bożą. Czyni to na wszelkie możliwe sposoby, od modlitwy zaczynając, a na nadaniu sferze duchowej właściwej i godnej oprawy kończąc. Mało kto rozumie, że przepych, który widać w kościołach, był dążeniem do złożenia uszanowania i czci Bogu i Świętym, którzy jakże często znajdowali w takich miejscach wieczny odpoczynek. W rozumowaniu średniowiecznego zakonnika powtórzenie Najświętszej Ofiary stanowi rzecz najważniejszą z ważnych – nie może zatem odbywać się przy użyciu tej samej drewnianej miski, z której je on swój codziennych chleb. Opactwo służyło też ludziom: od pielgrzymów poczynając na chorych i głodnych kończąc – co rzecz jasna wymagało niemałych środków zważywszy, że w grę wchodziło czasem zapewnienie wyżywienia i dachu nad głową kilkudziesięciu dodatkowym osobom. Zakonnik spał więc na drewnianej desce, ale odprawiając Mszę używał złota, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, Komu składa ofiarę i Kto przez jego dłonie przemienia wodę w wino, chleb zaś w Ciało Pańskie.

Nieco podobnie ma się sprawa z następcą Księcia Apostołów. Należy pamiętać, że z chwilą wyrażenia akceptacji dokonanego przez kardynałów wyboru nie jest on już tylko osobą. Jest Głową Kościoła, co jeszcze w pierwszej połowie XX wieku bardzo czytelnie podkreślano w warstwie werbalnej: papież nigdy nie odwoływał się już do kraju, z którego przybył – należał bowiem do całej wspólnoty Kościoła. Osobistej skromności nie musi mu brakować, ale należy mieć na uwadze to, że Papież nie reprezentuje tylko siebie. A w zasadzie wcale nie reprezentuje już siebie. Ma być wcieleniem majestatu Kościoła, w którego imieniu się wypowiada oraz którego naukę głosi.

Wystąpienie w ceremonialnych szatach pontyfikalnych nie jest brakiem skromności. Podkreśla urząd i wagę tego, co papież reprezentuje. Nie jego osobę czy autorytet, ale tradycję i dziedzictwo, które ma potem przekazać dalej. Służy Bogu, a słusznym jest, by służyć Mu tak godnie, jak to tylko możliwe.

Rzecz działa też w drugą stronę. To, że Ojciec Święty zaczyna pokazywać, że jest tylko jednym z milionów wiernych, uderza w majestat Stolicy Apostolskiej. Brak tego, co laik nazwie niepotrzebną pompą i przesadnym afiszowaniem się z przepychem, jest rezygnacją z namacalnej i dostosowanej do ludzkiej percepcji afirmacji autorytetu urzędu – bo przecież (podkreślmy raz jeszcze) w tym wszystkim nie chodzi o fizyczną osobę. Ważne jest to, co ma ona reprezentować. Czy wyobraża sobie ktoś ambasadora USA bez odpowiedniej oprawy i stosownego uniformu, a zamiast tego odwiedzającego głowę obcego państwa w zwykłym t-shircie? Władze jego kraju natychmiast wydały by decyzję odwołującą taką osobę ze stanowiska za ich niegodne i niepoważne reprezentowanie. A Papież reprezentuje Boga.

Warto też zastanowić się nad sprawą nieco innej natury. Zdaję sobie sprawę, że w błysku fleszy papież, który wychodzi do ludzi i miesza się z tłumem, wygląda bardzo demokratycznie i robi bardzo dobre wrażenie. Niestety wykazuje się też skrajną nieodpowiedzialnością. Sam prowokuje sytuację, w której w chwili zagrożenia jego ochrona pomimo wszelkich przedsięwziętych środków nie będzie w stanie nic zrobić. Nie mam nic bardziej utrudniającego realizacji jej zadań, aniżeli takie zachowanie i lekceważenie potencjalnego zagrożenia.

Niniejszy tekst nie ma na celu podważenia oddaniu ewangelicznej zasadzie ubóstwa, jakiej hołduje papież Franciszek. Wierzę, że jest on człowiekiem oddanym Bogu. Ale chcę równocześnie podkreślić, że z chwilą wstąpienia na tron apostołów przestał on być jednym z milionów. Jest jedynym, który nosi najwyższą godność w hierarchii Kościoła – i takim też, jako katolik, chcę go widzieć.

Mariusz Matuszewski

Tags: , , , , ,

Kategoria: Mariusz Matuszewski, Publicystyka, Religia, Wiara

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Teresa pisze:

    Ochrzczony przez Benedykta XVI piec lat temu konwertyta z islamu porzuca Kościół. Nie szczędzi przykrych slow wobec papolatrii jaka nastała po wyborze Franciszka oraz o kapitulanckich postawach Kościoła wobec islamu i imigracji.

    http://www.ilfattoquotidiano.it/2013/03/25/magdi-allam-lascio-chiesa-legittima-lislam-e-e-protegge-immigrati/541366/

    Szereg gorzkich słów pod adresem Kościoła, to co obserwuje w stosunku do islamu, relatywizm religijny w szczególności w zasadności islamu jako prawdziwej religii Boga, jako jedynego prawdziwego Boga, Mahommet jako prawdziwy prorok, Koran jako święta księga, meczety jako miejsca kultu. To jest prawdziwe szaleństwo samobójcze, etc …

    http://ioamolitalia.it/editoriale/perche-me-ne-vado-da-questa-chiesa-debole-con-l-islam.html

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *