banner ad

LaBarbera: Media a mity na temat postulatów środowisk homoseksualnych i transgenderowych – cz. I

Celem niniejszego raportu jest wskazanie i obalenie niektórych, niezwykle żywotnych, kłamstw statystycznych i propagandowych mitów, rozpowszechnianych przez aktywistów środowisk LGBT. Korzystając ze wsparcia mediów prowadzą oni teraz otwartą kampanię w celu delegalizacji nie zgadzających się z nimi głosów konserwatywnych.

Ta groźna dynamika daje lobby transseksualno-gejowskiemu niemal wszelkie środki, pozwalające na forsowane ich programu, który zakłada m. in.:

– nałożenie ogromnych grzywien by ukarać chrześcijan i tradycjonalistów, właścicieli firm, którzy nie chcą uczestniczyć w obsłudze homoseksualnych „wesel”;

– kryminalizację pro-heteroseksualnych terapii dla seksualnie niezdecydowanych mniejszości;

– użycie rządu w celu wymuszenia na szkołach i firmach zezwolenia osobom transseksualnym, np. mężczyznom uważających się za kobiety, używania publicznych toalet przeznaczonych dla kobiet (czy też ogólniej: dla płci przeciwnej) i szatni;

– stosowania przepisów anty-dyskryminacyjnych do wymuszenia na szkołach i firmach karanie każdego, kto nie dostosuje się do politycznie poprawnego trans-przyjaznego języka, takiego, jak używanie „zir” zamiast „jej”. Miasto Nowy Jork domaga się obecnie uznania 31 identyfikacji płciowych, w tym „genderqueer”, „trzeciej płci” i „pangender”;

– płacenie z pieniędzy podatników za przerażające, zniekształcające „zabiegi ponownego przydziału płci”; chodzi m. in. o kobiety, które domagają się usunięcia zupełnie zdrowych piersi po to, by wyglądać bardziej po męsku, lub też mężczyzn usuwających swoje narządy płciowe w celu zastąpienia ich żeńskimi;

– dopuszczenie osób transseksualnych do służby w siłach zbrojnych USA i pokrycie kosztów ich zabiegów chirurgicznych w ramach „opieki zdrowotnej”;

– zachęcanie ludzi młodych do przyjmowania „tożsamości płciowej” płci odmiennej od własnej – w tym do zachęcaniem osób małoletnich do brania hormonów w celu kompensacji okresu dojrzewania i podjęcia (daremnej i z góry skazanej na niepowodzenie) próby „stania się” osobą płci przeciwnej. Lub gorzej: domagają się pozwoleń na chirurgiczne uszkadzanie narządów płciowych małych chłopców lub dziewczynek tak, by dzieci te wchodziły w rolę płci przeciwnej;

– i wreszcie: uczenie dzieci, nawet w wieku przedszkolnym, akceptacji homoseksualizmu i radykalnej koncepcji trans płciowości, zgodnie z którą same mogą sobie one wybrać płeć, odmienną od ich płci biologicznej.

Jak bardzo ogół społeczeństwa omamiony został przez propagandę środowisk homoseksualnych, pokazuje sondaż Instytutu Gallupa z roku 2011, który wykazał, że zdaniem przeciętnego Amerykanina aż 25% populacji jest orientacji homoseksualnej (wśród kobiet i ludzi poniżej trzydziestego roku życia wskaźnik ten dochodził do 30%). Faktyczny udział gejów, lesbijek i osób biseksualnych w populacji Stanów Zjednoczonych to 2.3%.

Mit 10%

Mit 10% jest jednym z najtrwalszych elementów propagandy rozpowszechnianej przez aktywistów gejowskich. Wymyślony pod koniec lat 70-tych przez Bruce’a Voellera, założyciela the National Gay Task Force (poprzednik obecnej National LGBTQ Task Force), pojawiał się on w towarzystwie sloganu „Jesteśmy wszędzie”.

Działacze ruchów gejowskich, tak samo, jak naciskali i wymuszali na amerykańskich specjalistach z zakresu zdrowia psychicznego wykreślenie homoseksualizmu z listy chorób umysłowych w 1973, mocno zawyżali populację osób o tej orientacji w celi rozszerzenia swoich wpływów politycznych w latach kolejnych. Media rzecz jasna usłużnie współpracowały i propagowały tę statystyczną fikcję. Przez dekady amerykańscy reporterzy traktowali deklarację o 10% – wynikającą z błędnego odczytania zdyskredytowanych badań wykolejonego pioniera „seksuologii” Alfreda Kinsey’a – jako fakt, stosując ją w celu informowania o znacznej ilości domniemanych homoseksualistów w społeczeństwie. 

Mit ten dobrze przysłużył się celowi, w jakim go wymyślono i stworzył iluzję ogromnej siły politycznej środowisk gejowskich w czasie, gdy były one jeszcze słabe. Jednak kolejne analizy zaczęły szacować populację osób homoseksualnych i biseksualnych na 5%.

Zakrojone na ogromną skalę badanie z roku 2014, przeprowadzone przez  National Center for Health Statistics na próbce 35.557 Amerykanów, zadało śmiertelny cios tezie o 10%. Wykazało ono, że 1.6% badanych określiło się jako gej lub lesbijka, z kolei 0.7%przyznało się do biseksualizmu. W roku 2011 stojący po stronie środowisk LGBT Wiliams Institute w UCLA oszacował, że zaledwie 0.3% identyfikuje się jako osoby trans płciowe. Tym samym połączone szacunkowych danych ilościowych, dotyczących homoseksualistów, biseksualistów i osoby trans-płciowe, wynosi 3%.

Gej od urodzenia? Nie ma mowy

Kolejnym popularnym mitem, który szerzą aktywiści gejowscy, jest mniemanie, że homoseksualiści „tacy się urodzili”. Ta wygodna narracja, przez wiele lat podsycana dzięki sympatykom środowisk LGBT, usuwa moralność z debaty o homoseksualizmie dzięki sugestii, że homoseksualiści nie są odpowiedzialni za swoje zachowania seksualne, gdyż genetycznie jest to niejako wpisane w to, kim są.

Z perspektywy naukowej mit o „byciu gejem od urodzenia” posobnie, jak jego zmyślony odpowiednik, dotyczący 10%, nie ma dziś łatwo. W latach 90-tych dyskusja na temat „gejowskiego genu” rozbrzmiewała wszędzie po tym, jak nieznany wówczas badacz, a zarazem homoseksualista, Dean Hamer, opublikował w roku 1993, na łamach magazynu Science, podchwycony przez media tekst donoszący o znalezieniu przez niego genetycznego markera, odpowiadającego za homoseksualizm u płci męskiej. Niestety, Science nie było w stanie powtórzyć tego badania, nie powiodły się też inne próby. Obecnie genetyczny kontekst homoseksualizmu nie znajduje się w centrum zainteresowania, choć sama możliwość jego istnienia nadal fascynuje niektórych dziennikarzy.

Najpoważniejszy cios teorii o „gejowskim genie” zadały studia nad bliźniętami. Dawniej wykorzystywane do promocji koncepcji wrodzonego homoseksualizmu, obecnie zdają się one wykazywać coś zupełnie przeciwnego. Dr Neil Whitehead, jeden z najbardziej znanych konserwatywnych badaczy tego problemu, stwierdził: „Z sześciu studiów (2000-2001) wynika, że: jeżeli jedno z bliźniąt wykazuje pociąg do tej samej płci, to szansa, że drugie z nich będzie odczuwać taki sam pociąg, wynosi zaledwie 11% dla mężczyzn i 14% dla kobiet”. I dalej: „Jako że mają identyczne DNA [zgodność orientacji seksualnej] powinna sięgać 100%.

Bycie gejem a traumy z dzieciństwa

Niektórzy badacze wychodzą z alternatywnymi teoriami, łączącymi rozwój identyfikacji homoseksualnej u osoby dorosłej z traumą z okresu dziecięcego, np. molestowanie seksualne lub stosunki kazirodcze między rodzeństwem (co interesujące, dwóch prominentnych, nie kryjących swojego homoseksualizmu, prezenterów telewizyjnych, Don Lemon z CNN i Thomas Roberts z MSNBC, w dzieciństwie spotkało się z napastowaniem seksualnym ze strony dorosłych homoseksualistów).

Badania z roku 2015, prowadzone przez Keitha Bearda i opublikowane w Cogent Psychology, konkludują, że: „stosunek kazirodczy pomiędzy rodzeństwem tej samej płci może znacząco zwiększyć prawdopodobieństwo, że jego uczestnicy będą się identyfikować jako geje, lesbijki, osoby biseksualne lub poszukujące”. Co istotne: autorzy tego studium zadają sobie trud wystosowania afirmacyjnego oświadczenia: “Nasze rezultaty współgrają z poglądem, że orientacja seksualna osoby dorosłej nie może ulec zmianie”.

Czy to nie okrutne mówić mężczyźnie, który w dzieciństwie został zgwałcony przez dorosłego, lub nakłoniony do kazirodztwa ze starszym bratem, że jest już na zawsze skazany na tkwienie w wykolejonej i niemoralnej orientacji seksualnej? Z tak wieloma byłymi gejami, jak Dennis Jernigan, głoszącymi wolność od homoseksualizmu, jak ktoś – dziennikarz, aktywista gejowski lub naukowiec – może uznać, że osoba dorosła nie może zmienić swojej orientacji?

Mit o byciu gejem od urodzenia jest ciągle popularny

Niestety, pomimo rosnącej liczby dowodów przemawiających przeciwko, mniej więcej połowa Amerykanów podanych badaniu nadal uważa, że homoseksualiści tacy się po prostu rodzą – tak twierdzi badanie Instytutu Gallupa z 2015. Gallup przeprowadza ankiety dotyczące tego i innych zagadnień związanych z homoseksualizmem co rok, począwszy od 1977. Wtedy, w czasie pierwszego badania, tylko 13% Amerykanów wierzyło, że homoseksualizm jest wrodzony, podczas gdy 56% uznawało, że czynnikiem decydującym jest tu wychowanie i środowisko. Do roku 2013 proporcje te uległy zamianie; 51% respondentów twierdziło wówczas, że homoseksualiści rodzą się ze swoją orientacją, a zaledwie 30% przywołało czynniki środowiskowe.

Powyższe dane jasno wskazują na potężną, przytłaczającą potęgę mediów, kontrolujących dyskusję na temat homoseksualizmu. Obecnie, te same media dokładają starań w celu wypromowania trans płciowości, o której także mówi się, że ma charakter wrodzony. 

Homoseksualista może się zmienić

Nie ma prawdy bardziej pogardzanej przez homoseksualnych aktywistów niż ów prosty fakt, że ludzie, którzy niegdyś żyli jako geje i lesbijki (lub transpłciowcy), mogą się zmienić i żyć godnie, w zgodzie z zamysłem, jaki wobec ich ciał ma Bóg.

Aktywiści gejowscy nadal zapewniają, że ludzie nie mogą zmienić swojej orientacji seksualnej. Ignorują przy tym liczne świadectwa ludzi takich, jak Stephen Black lub dr Rosaria Butterfield, którzy przezwyciężyli homoseksualną pokusę w swoim życiu. Na poniższej stronie internetowej znaleźć można wiele takich świadectw:

www.masteringlife.org

Co znamienne: ci, którzy wyszli z homoseksualizmu, rzadko doświadczają poważnego traktowania przez media. Jest to efekt działania potężnego lobby LGBT i grup nacisku takich, jak GLAAD.

Obecnie lobby homoseksualne, w tym zaprzyjaźnione z nim grupy lewicowe, takie, jak Southern Poverty Law Center (mylnie kwalifikowane jako stowarzyszenie walczące o prawa obywatelskie), posuwa się coraz dalej i postuluje zmiany w prawie stanowym i krajowym tak, by terapii zabronić. Zapisy takie, zupełnie nie licujące w wolnością, istnieją już w stanach Kalifornia, Oregon, New Jersey, Illinois, Vermont i w Dystrykcie Columbia.

Ustawę federalną, zaprojektowaną tak, by zabronić terapii konwersyjnej (reparatywnej) dla mniejszości seksualnych, poparł prezydent Obama. Ta jakże groźna legislacja redukuje wolność rodziców i dzieci – w tym tych, które padły ofiarą gwałcicieli, w zakresie dokonania zdrowej zmiany, do której dążą.  


Peter LaBarbera

Tłum. Mariusz Matuszewski
 

 

 

 

 

 

 

 

Kategoria: Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *