Jan Bobrzyński: Patriotyzm a nacjonalizm
Nacjonalizm, w jego dzisiejszym, szowinistycznym pojęciu, zrodził się z dwóch, całkiem przeciwnych tendencji: z samoobrony słabszych narodów przed zaborczością wrogich i w ogóle obcych im czynników, oraz z zachłannego imperializmu narodów silnych, usiłującego opanować i pochłonąć, czy to słabszych sąsiadów czy mniejszości narodowe we własnym państwie. Ten sam nacjonalizm przyjmuje więc raz charakter obronny, to znów zaborczy, zależnie od ośrodka i warunków, w których działa.
Nie ma wątpliwości, że nacjonalizm zaborczy jest nie tylko niemoralny, ale i politycznie na wskroś błędny. Wykazało to aż nadto wymownie doświadczenie dziejowe, skoro słabsze narody, uciskane nieraz przez długie czasokresy ze strony przemożnych zaborców, przecież w końcu uzyskiwały wolność, a już co najmniej wymuszały na nich dla siebie daleko idącą autonomię. Ostatnie zwłaszcza dziesięciolecie przyniosło w tym względzie na całej kuli ziemskiej szereg wybitnych przykładów. Wiemy o tym sami najlepiej. Zresztą wzrastający w ostatnich dziesiątkach lat poziom kultury i samouświadomienia u najmniejszych nawet i politycznie do niedawna niemal martwych narodowości sprawia, że wszelkie próby wynaradawiania słabszych przez silniejszych stają się coraz bardziej bezcelowe. Dziś już nie może skutecznie największe nawet mocarstwo odmówić praw narodowych najnędzniejszym nawet szczepom koczowniczym, a gdyby to chciało uczynić, to prędzej czy później na pewno w tej walce ulegnie.
Trudniejszą staje się sprawa, gdy chodzi o wydanie sądu o nacjonalizmie obronnym. Tego bowiem nie wolno odmówić żadnemu narodowo uświadomionemu społeczeństwu. Jest on równoznaczny z patriotyzmem, jest naturalnym wyrazem instynktu samozachowawczego, podporą idei narodowej w walce o byt. Potęguje siły twórcze społeczeństwa do największego natężenia, rodzi najwznioślejsze czyny na polu walki i pracy, zapładnia najwydatniej literaturę i sztukę. Ale w tej swojej szlachetnej, twórczej formie ma pewne granice, których bezkarnie nie wolno mu przekroczyć. Przekroczenie zaś następuje z chwilą, gdy walczący o swój byt naród zwycięży i z uciśnionego staje się władcą innych. Wtedy jego nacjonalizm obronny staje się łatwo zaborczym, jeżeli go nie modernizuje rozumna, przewidująca polityka.
Nowoczesna więc racja stanu narodów, zajmujących wśród innych dominujące w państwach stanowisko, polegać winna na utrzymywaniu swych dążeń nacjonalistycznych w takich granicach, aby nie zatraciły charakteru rozumnego, twórczego patriotyzmu i nie wybujały w błędny i zawsze szkodliwy nacjonalizm szowinistyczny, zaborczy.
Szowinizm jest chorobą polityczną, która uderza ludzi ślepotą i głuchotą wobec rzeczywistości. Ma zewnętrzne, powierzchowne pozory dobra, bo przybiera się w jaskrawe kolory miłości ojczyzny i zasad etycznych, a mimo to szkodzi dotkliwie tym, których zaraża i całemu państwu. Bo – jak każda wybujałość – przechodzi w jednostronność i przesadę. Szowinizm aroguje sobie monopol doskonałości, patriotyzmu, moralności, odmawiając ich innym, piętnując wszystkich, którzy mu ślepo nie ulegną, zarzutem zdrady narodowej i wszelkich innych występków. Nie ma oszczerstwa, przed którym by się cofnął. Płodzi przez to zawiść i walkę narodowościową, religijną i społeczną, rozżarza nienawiści w łonie samego narodu, godząc tym samym w jego żywotne podstawy, których chciałby być jednym i niezawodnym obrońcą.
Jest przy tym bezpłodny, nawet wówczas, gdy chwilowo zawładnie rządami państwa. Bo jego duszą jest walka, bezwzględna, uparta walka i bezkrytyczna opozycja przeciw wszystkiemu, co jest poza nim. Tworzyć nie jest w stanie, bo wobec zadań twórczych, realnych, traci wszelką podstawę, przestaje być sobą. Stąd też programy i hasła wyznawców bojowego nacjonalizmu są z reguły najzawodniejsze dla społeczeństwa. W okresie walk i opozycji potrafią burzyć i mącić, potrafią pociągać tłumy nieoświeconych i łatwowiernych, grając zręcznie na ich lepszych lub gorszych instynktach. Gdy zwyciężą – stają bezradne i słabe wobec zadań pozytywnych i gnają nawę państwową na oślep w odmęty, w których wnet same się topią, pozostawiając po sobie bezwład, upadek ekonomiczny i anarchię.
I ta sceneria powtarza się raz w raz błędnym kołem w kalejdoskopie politycznym. Nacjonalizm bojowy, naprzemian wznosząc się i upadając, hamuje ustawicznie zdrowy, normalny rozwój państw i produktywną pracę społeczeństwa. Mąci zdrowe pojęcia i utrudnia kształtowanie się racjonalnych zasad państwowo-twórczych w narodzie. Tworzy sztuczne przepaście między członami składowymi społeczeństwa, utrudniając ich konsolidację państwową. Jątrzy ustawicznie i podburza wzajemnie narodowości i wyznania, podsycając sztucznie irredenty. Celem jego nie jest prawdziwe dobro państwa, bo nie uwzględnia nigdy realnych jego potrzeb i warunków położenia, ale narzuca mu warunki, nie licząc się z rzeczywistością. Jest na wskroś nieetyczny, bo cele jego i metody nie byłyby w stanie ostać się ani chwili wobec podstawowych postulatów etyki politycznej i harmonii społecznej. Pozornie wzniosłe jego tezy, to bańki mydlane, które pryskają przy najlżejszej próbie. Szowinizm jest spośród wszystkich prądów politycznych zawsze najbardziej skory do diametralnych zmian przekonań i sumienia i do najsprzeczniejszych kompromisów. Do niego też najtrafniej odnosi się przysłowie, że modli się przed figurą…
On też przyczynił się bodaj że najwięcej do hipertrofii parlamentaryzmu wszędzie, a przede wszystkim w Polsce. Grupując bowiem w sobie stosunkowo inteligentniejsze żywioły, mógł i powinien był wywrzeć wpływ dodatni, mitygujący, na rozbujałe fale radykalizmu szerokich mas, rwących się w zapaleńczym porywie do steru. Roli tej nie spełnił i spełnić nie mógł, bo jest sam w sobie uosobieniem ślepego radykalizmu politycznego, w założeniach i taktyce, dostosowującego się z wężową giętkością do najradykalniejszych wymogów popularności.
Ale zdaje się, że godzina jego już wybiła. Dużo może jeszcze bruździć i szkodzić, grożąc tu wojną zaborczą, tam walką wewnętrzną i przewrotem. Ale dawnego znaczenia już nie odzyska. Uświadomienie ogólne o realnych interesach narodowych i państwowych, o współzależności społecznej i gospodarczej, o nieodzownej potrzebie harmonii wewnętrzno-państwowej i porozumienia międzynarodowego, rośnie z dnia na dzień, koordynując się w zdrowe pojęcia twórczego patriotyzmu i usuwając coraz bardziej z areny życia publicznego wybujałe przeżytki minionej epoki.
Jan Bobrzyński
Kategoria: klasyki