Jakubczyk: Wojna o kulturę
Czym jest kultura? Jak powinna być definiowana? Czy wojna o kulturę nadal trwa? Czy kiedykolwiek skończyła się? Jedno jest pewne, większość refleksji na temat wojen kulturowych w istocie koncentruje się na rzeczach antykulturowych, a mianowicie czysto politycznych ideałach i samej polityce. To nie jest kulturą.
Kultura to nie tylko sztuka, edukacja czy rozrywka. Nie ogranicza się ona także tylko i wyłącznie do duchowego i materialnego dziedzictwa pokoleń. Kultura to przede wszystkim odrębna i oryginalna, dla każdej wspólnoty, metoda życia zbiorowego. Konserwatysta ceni kulturę i uważa ją za ważniejszą od polityki. Ponieważ sfera polityczna jest sferą zmienną, a nie podstawową w ludzkiej egzystencji. Problemy polityczne leżą u podstaw problemów moralnych i duchowych, które wtapiają się w sferę ekonomiczną. Z kolei zmiana polityczna jest zakorzeniona w zmianie kulturowej.
Feliks Koneczny, choć nie wszystko z przemyśleń Konecznego przyjmujemy (wszak nie ma ludzi nieomylnych) za pewnik, w jedym z pewnością miał rację. Ucząc, że „cywilizacya łacińska z emancypacyą rodziny, monogamiczna, posiada historyzm i poczucie narodowe, opiera państwo na społeczeństwie, od życia publicznego wymaga etyki, uznając supremacyę sił duchowych” i że „synteza możliwą jest tylko pomiędzy kulturami (tej samej cywilizacyi, lecz między cywilizacyami żadną miarą)”. Metodologia jaką zastosował w swoich teoriach jest naprawdę czymś epokowym i – co najważniejsze – znajdującym wiele potwierdzeń w empirii. Potwierdzeń, których niestety brakuje oderwanym od rzeczywistości teoriom współczesności. Na przykład, wielkim problemem jest niechęć współczesnej „nauki” do uznawania wartości istnienia kultur tradycyjnych.
Kultura jest etymologicznie zakorzeniona w łacińskim słowie cultus, co oznacza troskę i uwielbienie. W swoim etymologicznym fundamencie oznacza to, co chwali i troszczy się o nią, a co ważniejsze, poprzez tę troskę i uwielbienie życie jest pielęgnowane i dojrzewa. Aspekt opiekuńczy jest tutaj najważniejszy, ponieważ opieka oznacza rodzaj uprawy – czegoś, co należy pielęgnować i czegoś, co jest organiczne, a nie sztucznie narzucane z góry. Kultura pochodzi od podstaw; jest integralną własnością określonej wspólnoty.
Twierdzenie, że wojna kulturowa ma związek z kwestiami politycznymi, takimi jak wolność słowa, indywidualizm lub kolektywizm, szkoda lub nieszkodliwość, nie ma nic wspólnego z cultus a raczej z tym co dotyczy polis. Biorąc pod uwagę, że kultura jest czymś, co można uprawiać, rdzeniem wojny o kulturę jest kwestia świadomości i pamięci zakorzenionych w historii, tożsamości i symbolach. Zrozumienie tego kim jesteśmy, jest tedy zasadniczym pytaniem kultury, ponieważ odpowiedź, której udzielamy na to pytanie, wpływa na to, jak rozumiemy naszą historię, tożsamość oraz symbolikę – religijną i świecką – które są nierozerwalne.
Ad exemplum; kultura rzymska, korzeń kultur europejskich (w tym naszej), składających się na cywilizację łacińską, zawsze wychwalała typ męzczyzny prawdziwie męskiego – odważnego wojownika. Ale także łagodną duszę, która czci swojego ojca i jego bogów. Mężczyznę który zawsze stanie w obronie swojej rodziny i który nie wstydzi się pochylić głowy przed majestatem swego Stwórcy.
Tak zwani konserwatyści, którzy sprowadzają kulturę do zwykłych kwestii politycznych i walk różnego typu ideologii, izmów, tak naprawdę okazują swą kulturową płytkość. Konserwatyzm jest antyideologiczny właśnie dlatego, że opiera się na obronie kultury, a nie na kapryśnym i utopijnym śnie o rearanżacji klasowej i społecznej. Ci, którzy twierdzą, że konserwatyzm jest ideologicznie skoncentrowany na zasadach takich jak wolność słowa, równość lub wolność, bełkoczą. Obrona kultury opiera się na obronie historii, tożsamości i mitologicznej symboliki ludzi, którzy stanowią rdzeń tejże kultury. Konserwatyzm jest zakorzeniony w magicznej estetyce przeszłości, która sprawia, że świadomość współczesnego pokolenia czule patrzy na przeszłość i widzi jej kontynuację w teraźniejszości. Przez to dostrzegając w czasach obecnych to co jest kontynuacją czegoś pięknego. Dostrzegając tym samym składniki weń plewne. A zatem rzeczy warte zachowania jak i wykorzenienia. Wszystko w celu rozważnego i harmonijnego rozwoju własnego jestestwa.
Ci, którzy kpią ze sztuki, nauk humanistycznych i „czytania poezji przy świecach”, nie mają zielonego pojęcia nt. fenomenu kultury, jej rozwoju i śmierci. Nic dziwnego, że ci „konserwatyści” nieustannie przegrywają wojnę kulturową z lewakami.
Sprowadzając kulturę i cywilizację do kilku zasad politycznych, takich jak wolność słowa lub wolna przedsiębiorczość, ci zadeklarowani konserwatyści odrzucają wszystko to, co niezbędne do rozkwitu konserwatyzmu: naszą historię, naszych bohaterów i naszą żywą tradycję.
Patrząc na kulturę zdrowym okiem nie możemy uciec od faktu, iż tak naprawdę konserwatyści mają ponad 4000-letnią historię. Sięgającą wojny trojańskiej, osadników greckich w Kalabrii, Rzymu, chrześcijaństwa krzyżowców i wandejskich pól. Powinni odnajdywać siebie w Grecji i Rzymie, zwycięstwach Karola Młota, hiszpańskiej rekonkwiście i pod Warszawą w roku 1920.
Wypełnieni heroizmem tamtych bohaterów, wersetami poetów, trudami, cudami i triumfami czasów minionych, powinni wstydzić się możliwości zaprzepaszczenia tego bogactwa. Dopuszczenia do jego wyschnięcia. Pozwolić na to aby, kiedy bezczezczone są pamięć i szczątki jednego z ich bohaterów w Dolinie Poległych, paplać o tym, jak wolność słowa, otwarta debata i demokracja są wszystkim, co stanowi kulturę.
Sukces lewicy w wojnie kulturowej pokazuje, że lewica rozumie kulturę lepiej od większości konserwatystów. Lewica rozumie, że kultura jest zakorzeniona w pamięci i symbolice. Dlatego aby ją zmienić, muszą spojrzeć na przeszłość nie z sentymentem, ale z nienawiścią i obrzydzeniem. Ponieważ estetyka ma kluczowe znaczenie dla kultury, ci, którzy widzą przeszłość – jej historyczne i mistyczne akordy pamięci – jako coś pięknego, będą jej bronić, pielęgnować i przekazywać następnemu pokoleniu. Ci, którzy widzą przeszłość jako coś brzydkiego, pełnego przestępstw i niesprawiedliwości, będą starali się „zmienić” i porzucić ją. Co więcej, zniszczą przeszłość poprzez zniszczenie pamięci i promowanie zakłamanej i negatywnej wizji historii i jej prawdziwych bohaterów.
Konserwatyści, którzy myślą, że m.in uniwersyteckie propagowanie wolności słowa stanowi wojnę kulturową, są więc tak zabawni, że niemal komiczni. Przekształcenie ideologii politycznej w kulturę pokazuje, jak daleko człowiek odszedł od kultury. Mówiąc prościej, „wolny rynek i wolność słowa”, jakkolwiek dobre i szlachetne, nie zachowają akordów pamięci i historycznej wrażliwości, na których opiera się konserwatyzm, ani nie przekażą skrzyni skarbów nauk humanistycznych następnym pokoleniom. Zadaniem konserwatysty jest ożywienie kultury; to nie łatwe zadanie, ale z drugiej strony kto powiedział że życie być powinno?
Arkadiusz Jakubczyk
Kategoria: Kultura, Myśl, Publicystyka
Metoda życia zbiorowego to jednak cywilizacja, podczas gdy kultura odnosi się przede wszystkim do sfery duchowej. Cywilizacja jest w tym wypadku odpowiednikiem ciała, a kultura duszy. Stąd też nie ma czegoś takiego jak kultura rzymska. Rzymianie stworzyli cywilizację, ale nie kulturę – tę przejęli od Greków. Właściwie aż do czasów Cycerona Rzymianie byli zwykłymi filistrami, pozbawionymi głębszej kultury. Kultura grecka jest również sednem cywilizacji łacińskiej. Stąd zupełna nieprzystawalność do siebie e.g. rzymskiego katolicyzmu i tzw. judeochrześcijaństwa. W ogóle konserwatyzm, poza wymiarem politycznym, polega chyba właśnie na obronie kultury, podczas gdy rewolucja jest zawsze wymierzona przeciw kulturze – albo niszczy ją wprost, albo wypacza. Czy w ogóle może istnieć konserwatyzm w oderwaniu od kultury? To chyba jakiś lumpenkonserwatyzm. W takim układzie za konserwatystów możnaby uznać również dzieci PZPR-owców, które dążą do zachowania przywilejów. Ale wystarczy wycieczka po stolicach Europy, żeby zobaczyć, że summa sumarum chodziło zawsze o kulturę i sztukę, a wszystkie wojny toczono po to, żeby zwycięzca mógł powiększyć swoją kolekcję obrazów.
Bardzo interesujący artykuł. Wnioski z niego płynące nie napawają jednak optymizmem.
@Pandaimon: Formy życia zbiorowego mogą być częścią kultury. Wszystko zależy od definicji kultury. Według jednej z nich (pierwotnej, jeszcze XVIII-wiecznej) każdy lud wytwarza jakąś kulturę (rozumianą jako całokształt jej wytworów materialnych i niematerialnych), ale dopiero kultura odpowiednio zaawansowana staje się cywilizacją.
Poza tym, oczywiście prawdą jest, że raczej nie przyjmuje się istnienia czegoś takiego jak ,,kultura rzymska'' (między innymi z powodu, który podałem powyżej), ale za to ,,kultura starożytnego Rzymu'' jest już terminem jak najbardziej używanym. Nie jest przy tym prawdą, że Rzymianie przejęli swą kulturę od Greków, jest to zbytnie uproszczenie pojawiające się zwłaszcza w podręcznikach. Przejęli co najwyżej niektóre wierzenia oraz wytwory tej kultury. Skądinąd nie tylko od Greków, gdyż niebagatelną rolę na rozwój kultury Rzymu starożytnego mieli także Etruskowie (to od nich Rzymianie przejęli na przykład walki glagiatorów oraz elementy ceremonii pogrzebowej).