banner ad

Jakubczyk: Myśleć Orbanem

| 6 kwietnia 2022 | 0 Komentarzy

15 marca 2022, Węgry obchodziły rocznicę przewrotu z 1848 roku. Przewrotu, który w końcu i dzięki Bogu upadł pod ciężarem połączonych sił dwu cesarstw, habsburskiego i rosyjskiego. Premier Węgier, Viktor Orban, wygłosił okazyjne przemówienie. Które jednak nie oddało ducha uroczystości, a zamiast tego skupił się na sytuacji na Ukrainie.

Podkreślił, jak ważnym jest, aby nie pogłębiać panującej histerii i zachować odpowiedni dystans zarówno wobec Rosji, Ukrainy, Unii Europejskiej, jak i Stanów Zjednoczonych. Powiedział też, że Węgry muszą utrzymać niskie ceny energii wytwarzanej przez import rosyjskiego gazu. Za ważne uznał utrzymanie pokoju – mówiąc, że Węgry nie powinny wchodzić „pomiędzy ukraińskie kowadło a rosyjski młot”. „Nie wyślemy broni na Ukrainę. Potrzebny jest strategiczny spokój. Strzeżmy się lekkomyślnych żądań i inicjatyw, które mogą wydawać się popularne, ale których konsekwencji nie przemyślano”.

Opozycję, która wzywa do pełnego zjednoczenia Węgrów z Zachodem w odpowiedzi na zaistniały konflikt, nazwał „podżegaczami wojennymi”. Tego samego dnia na wiecu opozycji w stolicy Węgier, Budapeszcie, Donald Tusk, szef Europejskiej Partii Ludowej (EPP), do której jeszcze rok temu należała partia Orbana – Fidesz, wygłosił przemówienie, w którym otwarcie krytykował Orbana za jego „prorosyjskie stanowisko”, sympatię (sic!) wobec prezydenta Władimira Putina i zdradę wobec Unii Europejskiej. Podczas wizyty premierów Polski, Czech i Słowenii na Ukrainie, którzy udali się tam, aby okazać solidarność i wsparcie dla narodu ukraińskiego, zabrakło między nimi Orbana. Gdy dziennikarze zapytali go, dlaczego tam nie pojechał, jego rzecznik prasowy odpowiedział po prostu: „Premier wiedział o wizycie, ale w tej chwili nie planuje jechać do Kijowa”. Rzecz jasna, większość z komentujących widzi w jego posunięciach i retoryce politykę prorosyjską. Osobiście nie mogę się z tym zgodzić.

Krytycy premiera Węgier podkreślają na każdym kroku, jak bardzo Orban odizolował się, w szczególności od swoich sąsiadów w Europie Środkowo-Wschodniej. Ale przecież, choć bardzo niechętnie, to politycznie płynie on z głównym nurtem UE i NATO. Uważam, że polityka Viktora Orbana ilustruje jego troskę o kraj, u którego sterów stoi. Tyle i aż tyle. W ciągu ostatnich dwunastu lat Orban wzmocnił więzi Węgier z Rosją, ale także innymi krajami Wschodu. Wybrał pragmatyzm w handlu zagranicznym i biznesie. Chociaż działania premiera Węgier ocenia się jako radykalne i rozbieżne z polityką UE. To są one działaniami polityka wielowektorowego. Należy pamiętać, że są również wynikiem wydarzeń z przeszłości. Gdy w 2010 r. Fidesz doszedł do władzy, Węgry borykały się z poważnym kryzysem gospodarczym, wywołanym polityką rządów socjalistów (2002−2010). Aby poprawić sytuację, V. Orban zbliżył się do Rosji w celu uzyskania konkretnej pomocy dla umierającej gospodarki. Rządząca partia Fidesz zainwestowała w stosunki dwustronne z Rosją, w tym liczne powiązania biznesowe, takie jak rozbudowa elektrowni jądrowej Paks przez rosyjskiego giganta energetycznego Rosatom; zakup nowych wagonów metra z Rosji; wspieranie firmy inżynieryjnej Metrovagonmash przeciwko węgierskiemu wnioskodawcy w egipskim przetargu; oraz przeniesienie siedziby Międzynarodowego Banku Inwestycyjnego do Budapesztu.

Polityka rządu węgierskiego wobec Rosji i budowanie bliskich relacji z Rosją bazuje na węgierskich interesach narodowych. Orban myśli dalekosiężnie. Na dodatek, jego polityka bierze pod uwagę możliwość nowego porządku globalnego, naznaczonego spadkiem znaczenia gospodarczo-politycznego dzisiejszego Zachodu i rosnącą potęgą Wschodu. Systemów Rosji, Chin i Indii. To wspomniana przeze mnie polityka delikatnego balansu, neutralności i równego dystansu. Polityka, która z udziałem reszty państw GW mogłaby w pewnym stopniu usamodzielnić i wzmocnić naszą część Europy.

W rezultacie węgierska opinia publiczna, choć wydaje się być podzieloną, uważa rząd Orbana za kompetentny w radzeniu sobie z zaistniałą sytuacją. Sam konflikt na Ukrainie zaś nie zachwiał pozycji wyborczej Orbana. O czym przekonaliśmy się 3 kwietnia. Jest to szczególnie godne uwagi, biorąc pod uwagę upokorzenia i upadki głosów rozsądku w relacjach z Kremlem w innych krajach, w tym byłego wicepremiera Włoch Matteo Salviniego i francuskiej kandydatki na prezydenta Marine Le Pen. W miarę jak wojna się przeciąga, wbrew rosyjskim oczekiwaniom, węgierski rząd stara się utrzymać silną pozycję w ramach swoich zachodnich zobowiązań, jednocześnie trzymając się blisko Rosji. Z upływem czasu i stopniowym przyzwyczajaniu się Europy do wojny, głosy narzekające na koszty sankcji i domagające się ewentualnego, pokojowego współistnienia z Rosją będą coraz głośniejsze. Orban chce być najwcześniejszym głosem w tym chórze. Czy Polska nie powinna znaleźć się w tym obozie? Za pewnik można uznać że teraz, po wygranych wyborach, Fidesz wyłamując się z europejsko-amerykańskiego jednogłosu wokół sankcji, podejmnie próbę wykorzystania swojego poparcia jako kartę przetargową w przyszłych decyzjach Rady Europejskiej.

W podsumowaniu, muszę zgodzić się z panem S. Kubasem, który trafnie zauważył iż umiarkowana polityka węgierskiej dyplomacji, to konieczność. Od siebie dodałbym że jest to najbardziej rozsądny kierunek dla któregokolwiek kraju naszego regionu. Co więcej, relacje z dwoma największymi podmiotami polityki w naszej przestrzeni geograficznej, czyli Unią (Niemcami) i Rosją, Budapeszt opiera na pragmatyzmie i chęci rozwijania współpracy gospodarczej bez przywiązywania większej uwagi na doświadczenia historyczne. Widać to szczególnie w relacjach z Rosją, w których prymat korzyści ekonomicznych wypiera bolesne doświadczenia z 1956 r. i całego okresu dominacji sowieckiej w czasach socjalizmu. Jest to coś, co wydaje się niemożliwym dla Polaków, przez co skazuje nas na brak elastyczności w relacjach z naszymi sąsiadami. Powracając do tytułu – jestem zdania, że biorąc pod uwagę historię słabości naszej polityki międzynarodowej, brak pomysłowości a przede wszystkim możliwość podniesienia naszej pozycji polityczno-militarnej i najdalej posuniętej niezależności w obrębie naszych istniejących powinności, orbanizacja polskiej, wyszechradzkiej polityki jest najlepszym kierunkiem do podjęcia. Czy rzeczywiście, podobna polityka mogłaby sprawdzić się, jeśli zostałaby przyjęta przez resztę państw grupy Wyszehradzkiej – w tym oczywiście Polski? Czy konflikt na Ukrainie daje nam szansę na zmianę stosunków międzynarodowych? Wspominałem ostatnio, że jeżeli istnieje konieczność (?) separacji Rosji od Polski, to może być ona także zapewniona bez udziału obecnie istniejącej Ukrainy, a w zamian zapewniona poprzez nowo powstałe państwa na jej obecnym terenie. Bezpieczeństwo, tak nasze, jak i całego bloku Wyszehradzkiego, może zostać pogłębione przez realne zacieśnienie stosunków militarno-politycznych państw członkowskich naszej Grupy. I poprzez – no właśnie – zaadoptowanie przez te same państwa węgierskiej polityki balansu pomiędzy Rosją i UE. Uważam, że powinniśmy zacząć „myśleć Orbanem.”.

Na marginesie, dodałbym jedynie że dzisiejsza polityka Viktora Orbana jest na wskroś podobna do formułowanej przez Marszałka Piłsudskiego zasadzie równowagi, czyli utrzymywania przez międzywojenną Polskę „równej odległości” od ZSRS (Rosji)  i od Niemców (Unia Europejska). Polska dyplomacja powinna tedy i dzisiaj konsekwentnie utrzymywać programowy dystans wobec demoliberalnego totalitaryzmu europejskiego jednocześnie nie popadając w ścisłe uzależnienie od  Rosji.  Właśnie poprzez powolne budowanie własnych i jednocześnie spójnych grupowo programów politycznych. Tylko czy my do tego dorośliśmy?

 

Arkadiusz Jakubczyk 

 

 

 

 

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Polityka, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *