banner ad

Jakubczyk: Degrelle, Krasnaja armija i polskie wojny internetowe

| 3 lipca 2019 | 1 Komentarz

Sezon ogórkowy rozpoczęty. Polacy, zwłaszcza ci przypisujący sobie tzw. światopogląd prawicowy, zdążyli już wszcząć między sobą kolejne ideologiczne wojny podwórkowe. Tym razem kłótnia na temat szlachetności Léona Degrella, nabierając tempa, przetoczyła się m. in. argumentami o naturze „wyzwolicielskiego” przemarszu Armii Czerwonej przez ziemie byłej Rzeczpospolitej i gwałtach krasnoarmiejców na Niemkach. Aby jak zwykle na końcu powrócić do jałowej rozmowy nt. polskich sojuszy i – o dziwo – wyższości obrońców „europejskiej aryjskości” nad Sowietami i na odwrót.  

O ile Legion Waloński Degrella odznaczył się wielką ofiarnością w walkach z sowietami, nie zmienia to faktu że była to walka dżumy z cholerą. Okres II WŚ, będąc bardzo skomplikowanym, zwłaszcza dla tradycjonalistów nie podpisujących się pod żadną z wojujących ideologii tego okresu, był okresem wręcz nie do zniesienia. Ich wybory nie należały do łatwych. Jednakże podnoszenie Walończyka, z jego hitlerofilią, do statusu bohatera Starej Europy, w szczególności zaś bajanie o czymś takim, jak „czystość aryjska”, z pozycji katolicyzmu to czysty idiotyzm.

Z drugiej strony, paplanie o polsko – rosyjskim braterstwie broni podczas II WŚ  jest równie nieuzasadnione. Z tego co rozumiem, Rosja przestała istnieć w konsekwencji rewolucji bolszewickiej. Koniec II WŚ i konferencja Jałtańska były dla Rosjan oficjalnym potwierdzeniem akceptacji Zachodu dla okupacji kraju carów przez czerwony motłoch – kraju który dopiero teraz próbuje sie odrodzić.

Kadra oficerska tzw. Ludowego Wojska Polskiego była zlepkiem dezerterów, którzy nie uznawali zwierzchnictwa polskiego (jedynego i legalnego) rządu  na uchodźstwie w Londynie. W dodatku w czerwcu 1943 Wódz Naczelny i premier Rzeczpospolitej generał Władysław Sikorski uznał wojsko Zygmunta Berlinga za polską dywizję komunistyczną o charakterze dywersyjnym, samego jego twórcę za zdrajcę.

Pięknie to ujął swego czasu profesor Bartyzel pisząc „Prawda jest taka, że w okresie II wojny światowej tradycjonalistyczni spadkobiercy Starej Europy byli już zbyt słabi, żeby móc stanowić zupełnie samodzielną siłę polityczno – militarną (dotyczy to zresztą również okresu przedwojennego, stąd hiszpańscy powstańcy musieli skorzystać z pomocy faszystowskich Włoch i hitlerowskich Niemiec; (…) W tym, metaideowym, wymiarze zasadnicza rozgrywka toczyła się między trzema ideologiami świata rewolucyjnego: demoliberalizmem, faszyzmem/nazizmem i komunizmem. Równie tragiczne, na płaszczyźnie geopolitycznej, było położenie wszystkich narodów uwikłanych w tę wojnę i mielonych przez nią w żarnach trzech – że posłużę się terminologią red. Tomasza Gabisia z jego znakomitej książki Gry imperialne – imperiów: Imperium Germanicum, Imperium Sovieticum i Imperium Americanum. Jeśli to wszystko uwzględnimy, to każdy wybór sojuszników i wrogów zarówno na płaszczyźnie ideowej, jak narodowej, obarczony był jakąś skazą; żaden nie mógł być obiektywnie dobry, każdy był subiektywnie i relatywnie tylko gorszy lub lepszy, wyjąwszy te, które ewidentnie były aktem narodowej zdrady czy od początku ideologicznie motywowanej działalności na rzecz zwycięstwa systemu komunistycznego bądź narodowosocjalistycznego. Jeżeli natomiast bezwzględnie złym wyborem była np. bardzo powściągliwa, oznaczająca de facto neutralną pasywność, kolaboracja Pétaina, a bezwzględnie „dobrym” wybór dokonany przez de Gaulle’a, to dobrem musi być również dopuszczenie przez tego drugiego do współrządzenia komunistów, tolerowanie ich dzikich samosądów i więzienia NKWD pod Paryżem oraz przejście na pozycje obrony masońskiej republiki demokratycznej (…)".

Niemcy obnosili się swą domniemaną wyższością rasową i w celu zdominowania innych uciekali się do najokropniejszych praktyk anihilacji całych społeczeństw i nacji. Sowieci jednak im nie ustępowli, ich system dążył do zniszczenia ludzkich dusz. Do kreacji nowego człowieka. Druga wojna światowa była dla Polski i Polaków tragiczną. Straty materiału ludzkiego i ubytki natury gospodarczej w połączeniu z zagładą klas wyższych, inteligencji, profesury, ex cetera niezaprzeczalne. Zabieg któremu zostaliśmi poddani, tj. wyrównanie w dół i schamienie, a które odbijają się na nas po dziś dzień, był wspólnym dziełem naszych obydwu agresorów z roku 1939.  

A wszystko to za morze przelanej krwi na wszystkich frontach i w każdym zakamarku świata.

Temat ten już dawno temu powinnien być zamkniętym. Zamiast bajdurzyć o tym, co by było gdyby, kto miał rację i był „prawszy” – skoncentrujmy się na tu i teraz oraz przyszłości naszego państwa i jego przetrwaniu.

 

Arkadiusz Jakubczyk

 

 

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Historia, Myśl, Publicystyka

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Templar pisze:

    Wszędzie brakuje w tych rozmowach wątku Degrelle'a przedwojennego. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *