Hajdamowicz: Dziedzictwo polskiego umiaru
„CAT” WCIĄŻ AKTUALNY
Podstawową cechą konserwatysty jest, między innymi, światopoglądowy constans – przekonanie, że pewne reguły na przestrzeni dziejów są stałe. Świat może się zmieniać, ale czyni to wyłącznie w oparciu o te żelazne, metafizyczne pryncypia.
Jedna z takich geopolitycznych zasad została już dawno temu sformułowana przez Stanisława Cata-Mackiewicza i brzmi następująco: konsolidacja światowych mocarstw w dwóch przeciwstawnych sobie blokach musi prędzej czy później skutkować konfliktem pomiędzy nimi.
Autor tej tezy zmarł w 1966 roku. Mamy Rok Pański 2022 i słowa polskiego publicysty po raz kolejny w historii nabierają koloru, z wyblakłego zarysu stają się bardzo wyraźnie naniesionym na geopolityczną mapę konturem.
Obecna sytuacja przypomina zderzenia płyt tektonicznych – dwa kontynenty nachodzą na siebie, wywołując tarcia i fale sejsmiczne. Z tym, że nie mamy do czynienia z ruchem litosfery, a dwóch bloków politycznych: NATO i postsowieckiej Rosji.
SOJUZ WIECZNIE ŻYWY
Nadchodzi czas rewizji stref interesów. Na naszych oczach rozgrywa się próba sił pomiędzy Wschodem a Zachodem. Nie oznacza to automatycznie wybuchu jakiejkolwiek wojny. W erze XXI wieku niepomiernie większą rolę odgrywa pieniądz aniżeli czołg, a sprzedany pakiet akcji potrafi skuteczniej przesunąć bilans wpływów w danym regionie świata od równającego wszystko z ziemią frontu.
Kraj rządzony autorytarną ręką Władimira Putina dąży do odbudowania Związku Sowieckiego, przynajmniej w sferze wpływów właśnie. Rosyjski satrapa czyni to, jak na siebie, nader roztropnie (sic!), nie może pozwolić sobie na rozmach czerwonoarmiejca, gdyż spotkałoby się to ze zdecydowaną odpowiedzią Zachodu. I tak w zasadzie na sucho uchodzi mu aneksja Krymu, wspieranie separatystów w Donbasie, wojna w Górskim Karabachu oraz interwencje w Gruzji i Kazachstanie. Nietrudno zauważyć, że teatrem tych działań są ziemie byłego ZSRS.
AMERYKAŃSKI NACISK
Z kolei NATO pod auspicjami USA dąży do rozszerzania sojuszu na kraje posowieckie, co niepokoi Rosję z uwagi na ich bezpośrednią bliskość. Władze Paktu Północnoatlantyckiego co prawda twierdzą, iż ewentualne członkostwo Ukrainy w jego strukturach zależy wyłącznie od niej samej, pomijając przy tym swoją rolę w kształtowaniu przyszłego porozumienia (jeśli w ogóle do niego dojdzie), ale wygląda to na odpowiedzi o charakterze wyłącznie dyplomatycznym, a więc takie, z których nic nie wynika.
W teorii mamy zatem dwie strony eskalujące konflikt pomiędzy sobą. W praktyce wydaje się, że nikt tak naprawdę żadnej wojny nie chce.
W dobie obecnej technologii militarnej obie strony wiedzą, iż ta, która odważy się zainicjować zbrojną interwencję, będzie zapamiętana jako sprawca zagłady dla znacznej części ludzkości. O ile nie całej.
MOŻLIWOŚCI
Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest dogadanie się dwóch hegemonów – USA i Rosji. Tu się wytyczy linię na mapie, tam przesunie jedną bazę, gdzieś indziej znów ktoś nieformalnie wejdzie. Wszystko to ponad głowami państw europejskich, pełniących od końca II wojny światowej rolę pionków na niebiesko-czerwonej szachownicy.
Najgorszy możliwy scenariusz to ten, w którym przy rytualnym przeciąganiu liny dojdzie do jakiegoś przypadkowego incydentu. Kolizyjny kurs statków, przypadkowo oddany wystrzał na granicy – cokolwiek, co spowoduje katastrofalny efekt domina i wtedy żadne szczyty, żadne negocjacje – wtedy przemówi broń.
TEN TRZECI
Nie można zapomnieć, że w tej ogólnoświatowej układance są jeszcze Chiny. Te ostatnio roszczą sobie pretensje do większości Morza Południowochińskiego, destabilizując sytuację państw tego regionu. Również tutaj USA nie pozostają neutralne. Ich celem jest zapewnienie swobody żeglugi w Azji i zabezpieczenie tym samym swoich interesów gospodarczych. Być może dlatego konflikt NATO-Rosja nie przybrał jeszcze ostatecznej formy – nie możemy bowiem mówić o całkowitej dychotomii konfliktu w sytuacji, gdy na scenie jest ChRL.
SPRAWA POLSKA, CZYLI ZNÓW MACKIEWICZ
Gwarancje angielskie w marcu '39 roku przekierowały niemiecki atak z Francji na II RP. Zasadne może wydawać się pytanie – skąd USA swoimi gwarancjami wobec Ukrainy chce przekierować rosyjską uwagę?
Załóżmy, ze hipoteza o wojnie sprawdzi się, to znaczy – nieuchronna jest wojna Rosji z krajami Sojuszu. Jak powinna zachować się w tej sytuacji Polska?
Padnie tu teza dla niektórych szokująca, ale prawdziwa – jeśli Zachód wda się w konflikt ze Wschodem, to polem bitwy będzie to, co pomiędzy nimi – Europa Środkowa. W takim wypadku z naszego kraju zostałyby zgliszcza, zdatne tylko do udeptania ziemi i sypnięcia po niej solą.
Interesujemy naszych sojuszników tylko na zasadzie peryferii cywilizowanego świata. Peryferii, które najłatwiej poświęcić w imię własnego interesu. Zrobiono tak wobec nas w roku '39, zrobiono tak w '45 w Jałcie.
Dlaczego nasi sąsiedzi nie mieliby zrobić tego po raz kolejny?
Dlatego, idąc za słowami Cata-Mackiewicza – do przyszłej ewentualnej wojny między dwoma blokami Polska nie powinna przystępować w ogóle, a gdy konflikt stanie się niemożliwy do ugaszenia – winna przystąpić do niego jako ostatnia, a nie pchać się do pierwszego szeregu w imię wykonania sojuszniczych zobowiązań.
Niech chociaż raz przemówi przez nas chłodny realizm.
Ksawery Hajdamowicz
Kategoria: Polityka, Publicystyka