banner ad

Gabis: Juan Donoso Cortes – reakcjonista w imię Boga

| 15 listopada 2014 | 4 komentarze

Juan Donoso CortésZaczynał jako postępowy liberał, a kończył jako katolicki reakcjonista i kontrrewolucjonista, teoretyk konserwatywnej dyktatury. Juan Donoso Cortés, markiz de Valdegamas urodził się 6 maja 1809 roku w Valle de la Serna (koło Bajadoz). Studiował na uniwersytecie w Salamance i Sewilli. W 1832 roku przeniósł się do Madrytu i rozpoczął karierę polityczną. W latach 1840-43 przebywał we Francji, gdzie był doradcą królowej Marii Krystyny, zmuszonej do opuszczenia Hiszpanii. Bronił jej praw do tronu.

W 1844 roku został prywatnym sekretarzem królowej Izabelli II i deputowanym do Kortezów. W 1845 roku został powołany do Rady Koronnej. W rok później otrzymał tytuł markiza. W 1849 roku pełnił funkcję ambasadora Hiszpanii w Berlinie. Dwa lata później został ambasadorem w Paryżu. Umarł po długiej chorobie 3 maja 1853 roku.

popadł, całkowicie niesłusznie, w zapomnienieJego najważniejszym dziełem jest Esej o katolicyzmie, liberalizmie i socjalizmie, który ukazał się 1851 roku. Juan Donoso Cortés w latach 1849-53 był znany, czytany i tłumaczony w całej Europie. Później, ten bez wątpienia jeden z najciekawszych, katolickich myślicieli politycznych Europy, którego rady były pomocne papieżowi Piusowi IX przy stworzeniu „Syllabusa”, popadł, całkowicie niesłusznie, w zapomnienie. Owo zapomnienie nie było przypadkowe. Jego poglądy nie mogły zyskać uznania w czasach, kiedy zwyciężały idee humanitaryzmu, demokracji i liberalizmu, idee, których był zaciekłym przeciwnikiem.

Ten niezwykle utalentowany dyplomata głosił apokaliptyczną wizję upadku Europy pogrążającej się w otchłani anarchii, ateizmu i rewolucji. Jego wizja świata i człowieka była głęboko pesymistyczna. Jak pisał jeden z badaczy jego myśli, dla Donoso Cortésa człowiek jest

obrzydliwą, śmieszną, zniszczoną przez grzech, poddaną władzy błędów istotą, która, gdyby sam Bóg jej nie zbawił, byłaby bardziej godna pogardy niż gad, którego rozdeptuje moja noga”.

Historia świata to według Donoso Cortésa „chaotyczne dryfowanie statku z załogą pijanych marynarzy, którzy wrzeszczą i tańczą do chwili, gdy Bóg pchnie statek w morską otchłań, aby znowu zapanowała cisza”. Wieścił nadejście ateistycznego socjalizmu, który zniszczy rodzinę i zlikwiduje miłość do ojczyzny. Ostateczny bój rozegra się pomiędzy katolicyzmem i socjalizmem, ponieważ mieszczański demoliberalizm odżegnujący się od absolutnej prawdy i absolutnych wartości, oparty na wątpieniu, jest bezsilny w obliczu zdecydowanego wroga.

Liberałowie to, zdaniem hiszpańskiego myśliciela, ludzie, którzy postawieni przed wyborem: Jezus czy Barabasz, zaproponowaliby przesunięcie obrad parlamentu. Ich żywiołem jest dyskusja, od której oczekują, że zrodzi prawdę, a która w rzeczywistości jest „powszechnym środkiem rozkładu” (upadek naszych prarodziców bierze swój początek z dwóch dyskusji – Ewy z wężem i Ewy z Adamem )

Donoso Cortés nazywał liberalne mieszczaństwo XIX wieku „klasą dyskutująca” (la clasa discutidora), niezdolną do podjęcia zasadniczych decyzji. Nigdy nie dochodzi ona do zdecydowanej negacji lub afirmacji. Dlatego, kiedy przychodzi czas radykalnych rozstrzygnięć, radykalnych zaprzeczeń lub radykalnych potwierdzeń, liberałowie rozbiegają się na wszystkie strony lub zostają zmiażdżeni przez tych, którzy prą ku takim rozstrzygnięciom.

torują drogę socjalizmowiLiberałowie, niezależnie czy chcą, czy nie, torują drogę socjalizmowi, który powali ich potężnym ciosem w chwili, gdy będą prowadzić racjonalną dyskusję. Jedyną siłą zdolną przeciwstawić się socjalizmowi jest katolicyzm ufundowany na absolutnej prawdzie i absolutnych wartościach.

Donoso Cortés udowadniał, że istnieje zależność pomiędzy ideami religijnymi, politycznymi i socjalnymi. Wskazywał na to, że każda polityczna doktryna jest oparta na jawnej lub ukrytej teologii. Według niego temperatura na termometrze politycznych represji podnosi się w miarę jak spada temperatura na termometrze religijności. W miarę jak Europa odchodzi od katolicyzmu, rosną wielkie armie, zwiększa się liczebność policji, potęguje centralizacja administracji.

W końcu instrumenty techniki, np. telegraf, pozwolą władzy być wszędzie i wszystko kontrolować. Spadek religijności europejskich narodów to „przygotowanie dróg dla gigantycznego, kolosalnego, uniwersalnego, niezmierzonego tyrana”.

wolność się skończyłaW 1849 roku powie Donoso Cortés, że wolność się skończyła i nie zmartwychwstanie ani po trzech dniach, ani po trzech latach, ani nawet, być może, po trzech tysiącleciach. Był wizjonerem apokalipsy. Ludzki rozum nie przeniknięty światłem wiary doszedł, na drodze nieubłaganej logiki do kulminacyjnego aktu szaleństwa, do przekonania: „Jesteśmy jako Bóg”.

Bój ostatni pomiędzy katolicyzmem i ateistycznym socjalizmem rozegra się nie na płaszczyźnie czysto historycznej i politycznej, ale metapolitycznej i metafizycznej. Ten bój jest do pomyślenia jedynie jako wyrok Boga wcielonego w Kościół, jako ostateczne potępienie dla świata, którym rządzą bezbożne doktryny, świata, w którym dokonuje się bluźniercze samoubóstwienie człowieka.

Myśli Juana Donoso Cortésa

Szkoła liberalna nie wie nic o naturze dobra i zła. Nie zna prawie pojęcia Boga i nie ma pojęcia człowieka. Bezsilna wobec dobra, ponieważ brak jej jakiegokolwiek dogmatycznego potwierdzenia, bezsilna wobec zła, ponieważ z lękiem cofa się przed każdą absolutną, nieustraszona negacją, jest skazana na to, że statek, którym przewozi swój dobytek, zostanie wyrzucony albo do portu katolicyzmu, albo na skały socjalizmu.

Ta szkoła panuje tylko wówczas, gdy społeczeństwo leży w przedśmiertnych drgawkach; czas jej panowania to ulotny czas przejściowy, gdy świat nie wiedząc, czy pójść z Barabaszem czy z Jezusem, zatacza się od pozytywnego „tak” do całkowitego „nie”. Wtedy społeczeństwo daje się chętnie rządzić tym, którzy nigdy nie mówią „tak”, nigdy nie mówią „nie”, lecz zawsze „ja rozróżniam”.

Najwyższym interesem tej szkoły jest to, aby nigdy nie nadszedł dzień radykalnej negacji lub pełnej afirmacji; dlatego za pomocą dyskusji zamąca ona wszystkie pojęcia, rozplenia sceptycyzm wiedząc, że lud, który nieustannie z ust swoich sofistów przy każdej sprawie słyszy „za” i „przeciw”, w końcu nie wie już, czego ma się trzymać i pyta się, czy prawda i fałsz, sprawiedliwość i niesprawiedliwość, hańba i honor rzeczywiście są ze sobą sprzeczne, czy też raczej są tym samym, rozpatrywanym z różnych punktów widzenia.

Stan taki nie może trwać zbyt długo. Człowiek jest zrodzony do działania, i wieczna dyskusja, nie zostawiająca miejsca na działanie, jest czymś nienaturalnym. Przychodzi dzień, kiedy lud pchany swoimi instynktami runie na ulice, aby zdecydowanie zażądać wypuszczenia Barabasza lub Jezusa i aby przewrócić katedrę sofistów.

*****

Łagodne teorie nowoczesnych kryminologów idą w parze z religijnym upadkiem a ich dominacji w kodeksach karnych towarzyszy całkowite zapomnienie o Bogu cechujące władze polityczne. Przestępca stopniowo zmienia się w naszych oczach: zbrodniarz, ojców napełniający wstrętem, jest dla synów przedmiotem współczucia. Tego, kto jeszcze wczoraj był nazywany przestępcą, dziś nazywa się zapaleńcem albo wariatem. Współcześni racjonaliści określają przestępstwo mianem „nieszczęścia”. Nadejdzie dzień, kiedy władza wpadnie w ręce tych nieszczęśników, a wówczas jedynym przestępstwem będzie niewinność.

*****

Wszędzie tam, gdzie została zniesiona kara śmierci, społeczeństwo traciło krew wszystkimi porami.

– – –

Tomasz Gabiś
Pierwodruk: „Nowe Państwo”, nr 21, 24.V.1996.

http://www.tomaszgabis.pl/2013/01/31/juan-donoso-cortes/

 

 

Kategoria: Historia, Myśl

Komentarze (4)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Jacek Bartyzel pisze:

    Dwa drobne sprostowania: 1) Donoso nie bronił – i bronić nie mógł – praw do tronu Marii Krystyny ("krolowej – regentki"), tylko jej (i Ferdynanda VII) córki, Izabeli (zresztą mylił się, niestety, co do tych praw); 2) "klasa" po kastylijsku, to "clase", a nie "clasa".

  2. Jacek Bartyzel pisze:

    Dwa drobne sprostowania: 1) Donoso nie bronił – i bronić nie mógł – praw do tronu Marii Krystyny ("krolowej – regentki"), tylko jej (i Ferdynanda VII) córki, Izabeli (zresztą mylił się, niestety, co do tych praw); 2) "klasa" po kastylijsku, to "clase", a nie "clasa".

  3. redakcja pisze:

    Dziękujemy Panu profesorowi za sprostowanie.

  4. redakcja pisze:

    Dziękujemy Panu profesorowi za sprostowanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *