banner ad

Danek: Prawda i fałsz ustroju USA

| 20 października 2023 | 1 Komentarz

USA po raz kolejny zaczynają się szykować do wyborów prezydenta. To dobra okazja, by poczynić parę uwag o ustroju amerykańskim. Prawdziwym ustroju amerykańskim.

Stany Zjednoczone są przedstawiane – i same się przedstawiają – jako największa z „wielkich demokracji Zachodu”, światowa „ojczyzna demokracji”, „pierwsza demokracja”. Nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością. Ameryka do dziś stanowi klasyczny przykład kraju, w którym demokratyczna republika pozostaje fasadą, a procesy zarządzania państwem efektywnie kontroluje bardzo niewielki (w stosunku do ogółu obywateli), zamknięty krąg ludzi. Stan ten został opisany i zanalizowany w klasycznych już dziś pracach politologów, takich jak „Elita władzy” Charlesa Wrighta Millsa (1956), „Kapitał monopolistyczny” Paula Barana i Paula Sweezy (1966) czy „Demokracja dla nielicznych” Michaela Parenti (1974). Nie oznacza on żadnej zdrady amerykańskich ideałów, czy czegoś w tym stylu. Cofnijmy się do źródeł. „Ojcowie-założyciele” nie zamierzali tworzyć demokracji, a amerykańska myśl polityczna długo zachowywała wobec niej sceptycyzm (1). Trzeba więc pomówić nie o fasadzie ustrojowej Stanów Zjednoczonych, a o ich ustroju prawdziwym.

W dzisiejszych czasach znaczenie słowa „ustrój” redukuje się do zbioru głównych regulacji prawnych działania państwa, zawartych w ustawach, a zwłaszcza w jednej – pisanej konstytucji. Autorzy klasyczni przez ustrój rozumieli natomiast całościowo pojmowaną budowę państwa, w tym społeczną strukturę i organizację władzy, ponieważ odpowiedź na pytanie o ustrój musiała wyjaśniać, kto i w jaki sposób tym państwem rządzi. Tak rozumiany ustrój nazywali też wymiennie „rządem” lub „konstytucją”. Kiedy Jan Jakub Rousseau w XVIII wieku pisał swoje „Uwagi nad rządem polskim”, zawarł w tym dziele uwagi o ustroju, to jest o konstytucji ówczesnej Polski. Widzimy więc, jakie zubożenie nauki o polityce wyniknęło z nowoczesnego utożsamienia konstytucji państwa ze zbiorem punktów spisanych na kartce. Opracowania na temat ustroju tak popularnej dziś w Polsce Ukrainy są bezwartościowe, bo opisują akty prawne obowiązujące formalnie w tym państwie, a nie wspominają nic o najważniejszych instytucjach ustroju ukraińskiego, jakimi są oligarchowie i polityczno-biznesowe „klany”.

Co można zatem powiedzieć o prawdziwym rządzie Ameryki, o jej prawdziwej konstytucji? Ich podstawą pozostaje fakt, iż za fasadą demokratycznej republiki Stanami Zjednoczonymi rządzą specyficzne organizacje i instytucje, które grupują i strukturyzują tamtejsze elity polityczne. Powszechnie, choć nie do końca poprawnie, nazywa się je tajnymi stowarzyszeniami, a należą do nich między innymi Skull and Bones, Bohemian Club czy, najbardziej spośród nich rozpoznawalna, masoneria. W nich to znajdują ujście związane ze sferą polityczną potrzeby, jakie oficjalnie zostały wykluczone z liberalnej demokracji: uczestnictwa w tajemnicy, przynależności do hierarchii, członkostwa w grupie specjalnie wybranych, starannej selekcji współpracowników przez kooptację do zamkniętego kręgu; wszystko to zabezpieczone rytuałami (przynajmniej w szczątkowej formie) i znaczącymi symbolami, które zapewniają funkcji politycznej podniosły charakter i chronią związaną z nią wiedzę. Warto byłoby zachęcić szersze gremia czytelników do sięgnięcia po książkę Jamesa Daniela Shawa i Toma McKenney’a „Śmiertelna pułapka” (1988). Pierwszy z autorów doszedł do najwyższego, trzydziestego trzeciego stopnia w hierarchii amerykańskiego wolnomularstwa, ale wystąpił z niego po tym, jak odnalazł drogę do Boga i nawrócił się na chrześcijaństwo. Jego świadectwo, ze wszech miar zasługujące na uwagę, potwierdza również, że ludzi przyciągają do masonerii właśnie wymienione wyżej aspekty.

Społeczeństwa tradycyjne i ich organizacja polityczna miały hierarchiczną budowę, a przechodzeniu między szczeblami w ich hierarchii towarzyszyły odpowiednie obrzędy i rytuały. Władzę sprawowała niewielka grupa ludzi (tj. elita) o szczególnych cechach lub kwalifikacjach. Wejście do sfer władzy odbywało się na zasadzie kooptacji do zamkniętego kręgu i wiązało się z inicjacją. System polityczny przenikała sieć symboli, które nadawały moc poszczególnym jego częściom oraz tłumaczyły znaczenie każdej z części dla systemu i ich związek z funkcjonowaniem świata (kosmosu).

Czy nie lepiej byłoby zatem po prostu przywrócić ustrój tradycyjny, skoro dzisiaj nawet w „największej demokracji świata” ludzie poszukują jego cech i elementów? Fasada demokratycznej republiki jest zbędna.

 

Adam Danek

 

1. Zob. Wiktor Osiatyński, Ewolucja amerykańskiej myśli społecznej i politycznej, Warszawa 1983, passim (m. in. rozdziały: „Antydemokratyczny legalizm”, „Transcendentalna krytyka demokracji”, „Pesymistyczny konserwatyzm”).

Kategoria: Adam Danek, Myśl, Polityka, Publicystyka

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Jurij (Jerzy) pisze:

    Zasadniczo zgodny z postawa kwestii o elitach a pseudoelitach, ale czy sa dzis lepszy sojuszniki dla Polski a Ukrainy niz Stany Zjednoczony, jakimi oni nie byli?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *