banner ad

Górski: Patriotyzm polskiej mniejszości na Litwie

| 22 listopada 2016 | 0 Komentarzy

999503_217239845090482_562958478_nInny jest patriotyzm Polaków, którzy żyją w wolnej ojczyźnie, decydują o swoim losie i codziennym bycie bez oglądania się na liczniejszy naród. Inny jest patriotyzm Polaków, którzy pozostawieni przez Polskę, często sponiewierani i upodleni, żyją jako mniejszość na dawnych jej ziemiach, na kresach wschodnich. Patriotyzm pierwszych jest często uśpiony, wyciszony, można powiedzieć – stępiony, gdy patriotyzm drugich wciąż stoi na baczność, w ogniu walki, w zmaganiach o polskość, czasem wręcz o przetrwanie. Taki właśnie jest patriotyzm Polaków z Wileńszczyzny – żywy i błyszczący.

 

Polska mniejszość żyjąca na terytorium dzisiejszej Litwy jest ludnością autochtoniczną, od wielu stuleci zamieszkującą w sposób zwarty tereny południowo-wschodnie. Mniejszość polska liczy ok. 235 tys. osób, co stanowi 6,74 proc. ogółu ludności kraju. Wśród polskiej społeczności na Litwie ok. 85 proc posługuje się biegle językiem polskim, który jest bardzo pielęgnowany, jako podstawowy nośnik kultury, tradycji i obyczaju. To właśnie język, którym mówi się nie tylko w domu i kościele, ale także w urzędach niektórych rejonów Wileńszczyzny jest głównym ostrzem patriotyzmu polskiej mniejszości na Litwie, boleśnie szarpiącym litewską dumę.

 

W samym Wilnie mieszka ponad 100 tys. Polaków, co stanowi prawie 19 proc. mieszkańców, w rejonie wileńskim ok. 55 tys. (ok. 63 proc.), w solecznickim ok. 31 tys. (prawie 80 proc.), zaś w trockim ok. 12 tys. (33 proc.). W stolicy Litwy powoli rośnie populacja naszych rodaków, gdyż dla wielu młodych Polaków z litewskich wiosek duże miasto daje znacznie większe perspektywy rozwoju, w tym zawodowe. Szczególnie korzysta z tego młodzież rejonu wileńskiego, w którym ludność autochtoniczna jest prawie wyłącznie polska. Ludność litewska natomiast składa się niemal w całości z powojennych przesiedleńców i ich dzieci, a także z obdarowanych przez rząd polską ziemią litewskich patriotów, a czasem zwykłych nuworyszy.

 

Warto zauważyć, że w rejonie podwileńskim w dziewięciu jednostkach gminnych Litwini nie przekraczają 10 proc. zaludnienia, zaś w następnych sześciu – 20 proc. Jak pisze Piotr Eberhardt w książce pt. „Polska ludność kresowa”: „Otoczenie ze wszystkich stron stolicy państwa litewskiego przez wsie zamieszkałe przez Polaków ma olbrzymie znaczenie psychologiczne. Nie odgrywa to już obecnie dużego znaczenia politycznego, jednak jest odbierane przez Litwinów jako zagrożenie ich państwowości”. To nieco tłumaczy nieprzychylną wobec polskiej mniejszości politykę Litwinów, którzy – jak się wydaje – nie pozbyli się do końca antypolskich stereotypów okresu międzywojennego. Wciąż prowadzą rywalizację ekonomiczną i polityczną z Polakami, którzy w tym starciu znajdują się na bardzo trudnych pozycjach. Ale też to właśnie ta ciągła walka, to zmaganie o zachowanie polskości na Wileńszczyźnie szlifuje patriotyzm tamtejszych Polaków.

 

Walka polityczna

 

O prawa Polaków na Wileńszczyźnie jako pierwszy upomniał się w 1989 r. Związek Polaków na Litwie. Poparł on dążenia Litwinów do niepodległości, ale zarazem proponował, żeby w przyszłej Konstytucji Republiki Litewskiej zostały uwzględnione prawa rdzennej polskiej ludności do narodowej autonomii. Litwini byli przeciwni takim rozwiązaniom, gdyż obawiali się, że powstanie swoiste „państwo w państwie”, co będzie pierwszym krokiem do „odrąbania” części terytorium litewskiego i przyłączenia terenów zamieszkałych przez większość polską do Polski. Dla litewskich patriotów polska autonomia oznaczała zagrożenie dla niepodległości Litwy, zaś dla Polaków z Wileńszczyzny była nadzieją na zagwarantowanie ich praw.

 

W latach 1989-1991 polscy samorządowcy podejmowali różne inicjatywy, a nawet uchwały mające na celu utworzenie na Litwie polskiej jednostki administracyjnej o odrębnym statusie. Najbardziej zaawansowany był projekt Polskiego Narodowościowo-Terytorialnego Kraju w składzie Litwy, którego autorzy zostali oskarżeni przed sądem o działalność antypaństwową na szkodę Litwy. W sierpniu 1999 r. Sąd Apelacyjny w Wilnie nie tylko odrzucił apelację pięciu byłych polskich radnych, ale wymierzył im surowsze kary, od 2 do 3 lat pozbawienia wolności w kolonii prac poprawczych o zaostrzonym rygorze. Takie działanie miało na celu zastraszenie polskiej ludności, aby jej przedstawiciele nie podejmowali żadnych działań na rzecz swojego środowiska. Polacy nie dali się zastraszyć.

 

W 1991 r. Litwini, zaniepokojeni wzmożoną działalnością polskich działaczy politycznych i społecznych rozwiązali samorządy w rejonach solecznickim i wileńskim. Polskich przewodniczących zastąpiono litewskimi komisarzami, którzy podjęli zdecydowane działania wymierzone w polską mniejszość.

 

W następnym roku wytyczono nowe okręgi wyborcze, których granice są wybitnie niekorzystne dla polskiej społeczności na Litwie. Rejony wileński, skupiający 70 tys. wyborców i solecznicki, mający 30 tys. wyborców zostały podzielone na 5 części, z których 3 zostały dołączone do sąsiednich rejonów zamieszkałych w większości przez ludność litewską. W wyniku obecnego podziału kandydaci Akcji Wyborczej Polaków na Litwie zdobywają tylko dwa mandaty do 141-osobowego Sejmu Republiki Litewskiej w okręgach jednomandatowych.

 

Po tym, gdy organizacje społeczne, w tym Związek Polaków na Litwie ustawowo wyeliminowano z życia politycznego, nasi rodacy musieli powołać do życia partię polskiej mniejszości narodowej. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie powstała w 1994 r. i od tego czasu jest stale obecna w życiu politycznym Litwy.

 

W ostatnich wyborach, które odbyły się cztery lata temu, Waldemar Tomaszewski, lider AWPL już w pierwszej turze zdobył mandat otrzymując 63 proc. głosów w okręgu wileńsko-solecznickim, zaś Leokadia Poczykowska w pierwszej turze otrzymała 28 proc. głosów, a w drugiej została wybrana do Sejmu RL większością 53 proc. głosów w okręgu szyrwincko-wileńskim. W skali całego kraju Akcja uzyskała 3,8 proc. głosów poparcia, zbyt mało, by przekroczyć 5-proc. próg wyborczy, który – inaczej, niż ma to miejsce w Polsce – obowiązuje także mniejszości. Ale i tak jest to duży sukces, wyraz wzmożenia aktywności i podniesienia patriotyzmu polskiej mniejszości, gdyż w wyborach w 2000 r. na polską listę w skali całego kraju padło tylko 1,85 proc. głosów.

 

Ze względu na rozbicie sceny politycznej na Litwie te dwa polskie mandaty okazały się bardzo cenne dla partii, które utworzyły większość sejmową. Polscy posłowie poparli koalicję rządową, w zamian za co AWPL uzyskała m.in. stanowisko wiceministra spraw zagranicznych Litwy i wicenaczelnika okręgu wileńskiego, co jest odpowiednikiem naszego wicewojewody. W tym roku w październiku także odbędą się wybory parlamentarne, które będą kolejnym testem patriotyzmu Polaków mieszkających na Litwie.

 

Podobna sytuacja jest w samorządzie. Rok temu odbyły się wybory samorządowe, w których Akcja Wyborcza Polaków na Litwie otrzymała najwyższe dotąd poparcie 5,2 proc. głosujących i zdobyła 53 mandaty, o trzy więcej, niż w poprzednich wyborach samorządowych. Stało się to dzięki olbrzymiej mobilizacji tamtejszych Polaków, którzy rozumieją, że ich siła leży w jedności i zaangażowaniu. Przy czym kandydaci Akcji zwyciężyli w rejonie wileńskim, uzyskując 19 na 27 mandatów i solecznickim, z 20 mandatami na 25. W samym Wilnie wywalczyli 6 na 51 mandatów, ale tutaj także stali się pożądanym partnerem koalicyjnym, co przyniosło im m.in. stanowisko wiceburmistrza miasta. Ponadto AWPL uzyskała 5 na 25 mandatów w rejonie trockim i 3 na 25 w święcińskim.

 

W ciągu całego okresu swego istnienia Akcja stoczyła wiele batalii w obronie interesów mniejszości polskiej na Litwie i wiele z nich było zwycięskich. Nieraz organizowała przed litewskim Sejmem wiece protestacyjne w obronie polskiej oświaty, języka i ziemi. Wspólnie ze Związkiem Polaków na Litwie i Stowarzyszeniem Szkół Polskich „Macierz Szkolna” przeprowadziła akcję zbierania podpisów pod projektami przychylnych dla społeczności polskiej ustaw o oświacie i mniejszościach narodowych. Nie dalej jak 2 maja br. z inicjatywy ZPL, Akcji i innych polskich organizacji społecznych odbyły się w Wilnie wielkie uroczystości patriotyczne i przemarsz ulicami miasta tysięcy tamtejszych Polaków pod biało-czerwonymi flagami.

 

Walka o ziemię

 

Jednym z głównych frontów walki między Polakami a litewską administracją jest walka o ziemię. W tej walce widać patriotyzm i upór Polaków. W latach 1991-1992 praktycznie zatrzymano proces zwrotu ziemi ludności polskiej, gdyż przestano uznawać polskie dokumenty z okresu międzywojennego, argumentując, że wystawiły je urzędy obcego państwa. Ponadto ziemia, na którą czekali prawowici polscy właściciele i ich spadkobiercy, była często oddawana w ręce ludności etnicznie litewskiej, w ramach tzw. przeniesienia, wynagradzania zasług dla Litwy czy sprzedaży. Beneficjentem polskiej ziemi został sam Vytautas Landsbergis, symbol niepodległej Litwy, który otrzymał 9-hektarowy las położony w Sakiszkach, zaś jego małżonka „przeniosła” z głębi Litwy 1,5 ha pod Wilno w Awiżeniach. Proceder ten dotknął przede wszystkim właśnie ziemię z Wilna i okolic miasta.

 

W odpowiedzi Polacy z Litwy zaczęli organizować pikiety i demonstracje, manifestowali polskość. Domagali się respektowania praw mniejszości, a nawet siłowo bronili ziemi swych przodków, jak miało to miejsce w Gudelach. Doszło tam do starć między prawowitymi właścicielami i ich sąsiadami, a potencjalnymi właścicielami wskazanymi przez władze w ramach reprywatyzacji. Przed litewskimi intruzami stanęli polscy chłopi, jak za dawnych lat uzbrojeni w widły, i nie cofnęli się nawet wtedy, gdy przybysze wezwali posiłki policyjne. W tym przypadku determinacja i fizyczny opór prawowitych właścicieli wzięły górę i próba zagarnięcia ziemi w Gudelach nie powiodła się.

 

W 1996 r. Sejm Republiki Litewskiej podjął decyzję o poszerzeniu granic Wilna. Początkowo planowano poszerzenie miasta o 30 tys. ha. Utworzenie tzw. wielkiego Wilna ewidentnie było wymierzone w polską mniejszość i jej aspiracje do odzyskania ziemi. Bowiem gdy na terenach wiejskich ziemia może być oddawana w całości, tak na terenach miejskich zwracane są działki tylko do 20 arów, niezależnie od wielkości roszczeń. Ostatecznie, wobec gwałtownego sprzeciwu ludności polskiej i jej przedstawicieli ograniczono się do poszerzenia granic Wilna o 11 tys. ha i zezwolono, przynajmniej teoretycznie, na zwrot ziemi niezabudowanej.

 

Jak pisze Zbigniew Kurcz w książce pt. „Mniejszość polska na Wileńszczyźnie”: „Z perspektywy litewskiej racji stanu nie do przyjęcia byłby fakt, że w stolicy kraju właścicielami znacznej części ziemi są dawni rywale i że litewska stolica jest otoczona pierścieniem własności należącej do przeważającej na tych terenach mniejszości polskiej”. Zatem choć do końca 2007 r. praktycznie zakończono reprywatyzację w stosunku do Litwinów, tak w przypadku Polaków proces ten jest bardzo daleki od zakończenia. Do dzisiaj w rejonie wileńskim zwrócono zaledwie ok. 50 proc. ziemi, zaś w samym Wilnie tylko 12,5 proc. i to wyłącznie dzięki determinacji byłych właścicieli i ich spadkobierców oraz solidarnemu wsparciu udzielanemu im przez polskich działaczy społecznych i politycznych, którzy doskonale rozumieją, że posiadanie ziemi jest niezwykle ważne, potrzebne nie tylko do egzystencji, ale też dla podtrzymania tożsamości Polaków mieszkających na Litwie.

 

Walka o polską oświatę

 

Należy pamiętać, że polskość na Litwie utrzymuje się wszędzie tam, gdzie jest polska szkoła. Tam, gdzie braknie polskiej szkoły, a do tego Msze św. odprawiane są wyłącznie w języku litewskim, z czasem społeczność polska asymiluje się z Litwinami i zanika. To właśnie spotkało polską mniejszość z Kowieńszczyzny, na której przed wojną do polskości przyznawało się 10 proc. mieszkańców, a dziś ledwie niecałe 0,5 proc. To samo grozi północnej Wileńszczyźnie, gdzie na 30 gmin w 1989 r. tylko w czterech były skupiska Polaków liczące powyżej 25 proc. mieszkańców, które wciąż się zmniejszają.

 

Liderzy polskiej mniejszości doskonale zdają sobie z tego sprawę. Mają świadomość, że głównym czynnikiem kształtującym świadomość narodową i postawy patriotyczne jest oświata. Obecnie w 120 polskich szkołach na Litwie kształci się ok. 17 tys. polskich dzieci. W tych rejonach, gdzie Polacy mają realny wpływ na samorząd, polskie szkoły funkcjonują całkiem dobrze, a liczba uczniów nie maleje. Zdaniem posła Waldemara Tomaszewskiego: „Tam, gdzie władza lokalna sprawowana jest z nominacji Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, przez polskie środowiska, (…) tam właśnie jest parasol ochronny i oświata polska nie ma tendencji spadkowych. Co się tyczy tych terenów, gdzie władzę sprawują inne opcje i brak jest przedstawicieli Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, tam jest tendencja spadkowa i są zamykane polskie szkoły”. Tam też polskość kurczy się i z czasem może zaniknąć.

 

Polska oświata na Litwie ma trzy podstawowe cele z punktu widzenia racji stanu tamtejszych Polaków. Pierwszym celem jest nauczenie dzieci języka polskiego, który zwiększa identyfikację narodową. Drugim celem jest przekazanie rzetelnej wiedzy historycznej, w tym o stosunkach polsko-litewskich, czego nie gwarantują litewskie podręczniki i szkoły. Trzecim zaś celem, nie mniej ważnym, jest edukacja na tak wysokim poziomie, aby polska młodzież wchodząc w dorosłe życie mogła konkurować z młodzieżą litewską zarówno na studiach jak i na rynku pracy.

Polska oświata na Litwie spotyka się z różnymi utrudnieniami i ograniczeniami ze strony władz litewskich. W 1992 r. litewskie Ministerstwo Oświaty i Nauki nakazało wycofać ze szkół polskie podręczniki, wydane w Polsce, a używane za wcześniejszą wiedzą i zgodą władz litewskich. Litwini zapowiedzieli, że sami sfinansują druk podręczników dla polskiej mniejszości, ale do tej pory tego nie zrobili, gdyż wciąż na ten cel brakuje pieniędzy.

 

W 1998 r. litewskie władze oświatowe zdecydowały, że na maturze w polskich szkołach egzamin z języka polskiego nie będzie przedmiotem obowiązkowym, a jedynie fakultatywnym – do wyboru ucznia. Jednocześnie język polski został wycofany z listy przedmiotów branych pod uwagę przy ocenie w procesie rekrutacji na wyższe uczelnie. W odpowiedzi polska społeczność podjęła kampanię zbierania podpisów pod protestem w tej sprawie. Pod petycją w obronie języka ojczystego podpisało się ponad 25 tys. Polaków z Wileńszczyzny.

 

Kilka miesięcy temu Ministerstwo Oświaty i Nauki przygotowało projekt ustawy o zmianie ustawy o oświacie Republiki Litewskiej, który przewiduje ograniczenie realizacji programu kształcenia w języku mniejszości narodowej w szkole podstawowej do 60 proc., zaś w szkole średniej do 30 proc. przedmiotów. Polscy nauczyciele z Litwy uznali, że jest to próba przymusowego, odgórnego ograniczenia nauki w języku ojczystym. Należy zauważyć, że zgodnie z międzynarodowymi aktami prawnymi dotyczącymi ochrony mniejszości narodowych, dokonywane w prawie zmiany nie mogą pogarszać istniejącego stanu rzeczy, a te ewidentnie pogarszają. I znów pod wpływem protestów Polaków Litwini wycofali się z tego projektu, ale nie do końca. Zaproponowali inną redakcję tego artykułu: 2 przedmioty po litewsku w kursie szkoły podstawowej i 3 w kursie szkoły średniej, chociaż uczniowie i nauczyciele sprzeciwiają się zmianom w art. 29.

 

Litwini walczą z polską oświatą także polityką inwestycyjną. Litewskie szkoły powiatowe są finansowane przez rząd, gdy szkoły mniejszości narodowych przez często biedne samorządy. W konsekwencji polskie szkoły, mimo troski Polaków zasiadających we władzach samorządowych, są niedoinwestowanie. Gdy Litwini budują nowe, nowoczesne szkoły dla swoich dzieci, samorządy są w stanie jedynie podejmować wysiłek remontowania starych placówek i powolnego ich wyposażania. Warto jednak podkreślić, że pomimo gorszej infrastruktury polskie szkoły kształcą na dobrym poziomie, o czym może świadczyć wysoki wskaźnik dostawania się polskiej młodzieży na wyższe uczelnie, który wynosi ok. 60 proc. i jest wyższy niż średnia dla całej młodzieży litewskiej. Pomimo tego wciąż Polacy na Litwie jako zbiorowość są średnio gorzej wykształceni niż Litwini.

 

Walka o polskie nazwy

 

Walka o polskie nazwy, czy pisownię imion i nazwisk wybitnych Polaków, to inny wymiar walki o polski język. Najbardziej spektakularną walkę i do tego zwycięską, stoczono w Solecznikach w 1998 r. Tamtejsza społeczność polska ufundowała pomnik Adama Mickiewicza w 200. rocznicę urodzin naszego wieszcza. Mimo jednoznacznego stanowiska władz samorządowych, przedstawiciele władzy rządowej upierali się, aby pomnik podpisać Adomas Mickievicius. Wicemer rejonu solecznickiego, Zdzisław Palewicz zaproponował, aby pomnik został podpisany oryginalnym autografem poety, którego wzór odnaleziono w archiwum. Gdy władze wyraziły zgodę, okazało się, że istnieje tylko polskojęzyczne faksymile podpisu Mickiewicza i takie znalazło się na pomniku. Warto jeszcze zaznaczyć, że aby podkreślić patriotyczny wymiar pomnika postawionego w samym centrum Solecznik, umieszczono na nim napis w języku polskim: „Miej serce i patrzaj w serce”.

 

Jednak główna walka językowa na Wileńszczyźnie toczy się o polskie nazwy ulic. Obecnie ustawa o mniejszościach narodowych zezwala na używanie na Litwie obok języka państwowego także języka mniejszości, natomiast ustawa o języku państwowym, niezgodna z Konwencją ramową Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych, tego nie przewiduje. Jednak litewscy urzędnicy i sędziowie kierują się zapisami tej drugiej ustawy.

 

W 2003 r. w podwileńskiej miejscowości Sudera, w 85 proc. zamieszkałej przez ludność polską, tamtejszy starosta zezwolił na umieszczenie dwujęzycznych nazw ulic. Zarzucono mu nie tylko złamanie ustawy o języku państwowym, ale także oskarżono go o zniekształcanie oficjalnych nazw ulic. Przewodniczący Inspekcji Języka Litewskiego nałożył na starostę grzywnę w wysokości 450 litów, ale w wyniku protestów lokalnej społeczności kara została cofnięta.

 

Jeden z najnowszych aktów walki z polskością miał miejsce 25 marca br., kiedy to sąd administracyjny rejonu wileńskiego, na wniosek przedstawiciela rządu, polecił zdominowanym przez Polaków władzom samorządowym rejonu solecznickiego usunąć nazwy ulic w języku polskim, umieszczone obok nazw w języku państwowym, i nałożył na radnych karę pieniężną. Jednocześnie odmówiono uwzględnienia prośby samorządu o zwrócenie się do Sądu Konstytucyjnego, który mógłby rozstrzygnąć, czy Polacy zamieszkujący zwarte skupiska mają prawo pisania nazw ulic także w języku ojczystym. Jak zapowiedział poseł Tomaszewski, wśród Polaków mieszkających na Litwie zostanie przeprowadzona zbiórka pieniędzy na zapłacenie kary.

 

Na koniec podam jeszcze jeden przykład nie wychodzenia naprzeciw polskim postulatom. Ostatnio jednej ze szkół rejonu wileńskiego odmówiono przyjęcia polskiego patrona, którego imię i nazwisko miało być pisane w oryginale polskim. Choć Emilia Plater, bo o nią tu chodzi, jest bohaterką narodową Polski, wybitnym uczestnikiem powstania listopadowego, to jednak władze litewskie zażądały pisowni jej imienia i nazwiska w języku litewskim. Na takie żądanie polscy rodzice posyłający dzieci do tej szkoły absolutnie zgodzić się nie chcą. To tylko niektóre przypadki dyskryminacji polskiego języka na Litwie.

 

Z wyjątkiem krótkiego okresu międzywojennego, ludność polska ma Wileńszczyźnie żyła w ciągu ostatnich dwustu lat w warunkach niezwykle trudnych, a często nawet dramatycznych. Polacy nieustannie byli poddawani represjom i prześladowaniom, brutalnej rusyfikacji lub lituanizacji. Także dzisiaj żyją w poczuciu ciągłego zagrożenia. Pomimo, że od wielu lat Litwa jest państwem demokratycznym, członkiem Unii Europejskiej, państwem zaprzyjaźnionym z Polską, ta walka polskiej mniejszości o utrzymanie swojej odrębności etnicznej i tożsamości narodowej wciąż jest trudna. Niekiedy przypomina syndrom „oblężonej twierdzy”, w której Polacy bronią się przed niekiedy niezwykle subtelnymi atakami ze strony władz litewskich, a czasem przed zwykłymi drobnymi złośliwościami. Dlatego tak ważne jest nieustanne wsparcie ze strony polskich posłów i polskiego rządu dla naszych braci mieszkających za wschodnią granicą. Święto Konstytucji 3 Maja* jest dobrym pretekstem, by przypomnieć o tym obowiązku, którego wypełnienie będzie wyrazem naszego patriotyzmu.

 

 

dr Artur Górski

 

(Autor był Posłem na Sejm RP, członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego Sejmu i Senatu RP i Sejmu RL, wiceprzewodniczącym Polsko-Litewskiej Grupy Parlamentarnej, zmarł 1 kwietnia 2016)

 

*Tekst został wygłoszony podczas uroczystości w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja w Warszawie.

 

Kategoria: Historia, Myśl, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *