banner ad

Allerhand: „Zapiski z innego świata”

I proszę sobie darować uwagi o tym, że temat oklepany, albo że właśnie należy zająć się cierpieniem Polaków. "Zapiski z innego świata"  panów Allerhandów są zapiskami z innej rzeczywistości, także pod względem pisarskim.

Jest to unikatowy dokument, na który składają się równoległe relacje z holokaustu we Lwowie. Pierwsza z nich to cudem ocalały, mający ogromne znaczenie źródłowe dziennik wybitnego prawnika pochodnia żydowskiego Maurycego Allerhanda, profesora prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, członka Trybunału Stanu i Komisji Kodyfikacyjnej Rzeczpospolitej Polskiej, adwokata. Swój dziennik profesor pisał w lwowskich getcie w latach 1941-1942. W 1942 został zamordowany w Obozie Janowskim we Lwowie.

Drugą część stanowią pisane po latach wspomnienia jego wnuka dr. med. Leszka Allerhanda. Autor dopowiada to, co widział oczami małego dziecka. A doświadczył okropności obu okupacji, ponieważ był świadom istnienia dwóch równorzędnych rzeżimów. Nie zapomina za to o szczęśliwym dzieciństwie w przedwojennej Polsce.

Prof. Maurycy jest Żydem, ale jest Polakiem. A przy tym człowiekiem o wielkiej godności osobistej, naukowcem, który w rózmaitych warunkach, a wiele razy był wyrzucany ze swojego mieszkania, czyta, dyskutuje, próbuje prowadzić pracę naukową. Dba o sprawy duchowe, ale też o schludny wygląd zewnętrzny. Jest odważny. Warte uwagi są jego rozmowy z Sowietami, Niemcami i Ukraińcami, wobec których objawia się jego prawy charakter. Nie, on nie należy do tych, którzy z radością powitali nowy ład i będą się układać przeciwko Polakom.

Wiele mówią za siebie wspomnienia wnuka Leszka, który był świadkiem prześladowania Żydów pod okupacją niemiecką. Chociaż spotyka się z polskim szmalcownictwem, to są to konkretne przypadki. Zaszczuci, przeganani z kąta w kąt, Leszek z matką trafiają w pewnej chwili do kościoła katolickiego. I tam ktoś ich głośno denuncjuje. Czy Allerhand potępia Polaków? Nie. Prostym językiem odmalowuje atmosferę grozy okupacyjnej, gdy nikt w mieście nie był już pewny, z kim rozmawia, gdy strach i demoralizacja prowadziły do grzechu. Inny wymiar przyjmowały działania Ukraińców. Allerhand często wskazuje ich jako tych, którzy są odpowiedzialni za pogromy i prześladowanie lwowskich Żydów.

Wnuk przeżył, dziadek nie. Ostatnia scena, w jakiej zapamiętał go mały Leszek, to moment, gdy opuszczał dom rodzinny w toku likwidacji getta. Widział, jak dziadek "w swoim wiśniowym tużurku" i babcia o starannie ułożonej fryzurze, siedzą przy stole spokojni. Nie opuszczą mieszkania, nie będą znowu uciekać jak szczury. Pójdą ku przeznaczeniu, razem. A jedną z teorii dotyczących śmierci Profesora jest ta, że w Obozie Janowskim prof. Allerhand został zatłuczony na śmierć przez ukraińskich kolaborantów, którym w ich ojczystym języku miał odwagę powiedzieć w oczy, do czego się posuwają…

Aleksandra Solarewicz

M. Allerhand, L. Allerhand, "Zapiski z tamtego świata. Zagłada we Lwowie w dzienniku profesora i wspomnieniach jego wnuka", Kraków 2011

Tags: ,

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. ja pisze:

    Zaszczuci, przeganani z kąta w kąt, Leszek z matką trafiają w pewnej chwili do kościoła katolickiego. I tam ktoś ich głośno denuncjuje. To prawie jakz malowanego Ptaka Kosinskiego. I wszystko teraz jasne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *