Źródłem kryzysu jest nowa liturgia – Rozmowa z ks. prof. Johnem Emersonem
Nova et Vetera: Czy może Ksiądz wyjaśnić czym jest, a także kiedy powstało Bractwo Św. Piotra i gdzie ma swoje miejsce pracy i modlitwy?
Ks. J. Emerson: – Bractwo Św. Piotra zostało założone w lipcu 1988 r. przez byłych członków Bractwa Św. Piusa X po biskupiej konsekracji, której dokonał arcybiskup Lefebvre. Zwrócili się oni do Rzymu akceptując porozumienie wcześniej zawarte z arcybiskupem. Trzeba zaznaczyć, że raczej ku ich zdziwieniu kardynał Ratzinger przystał na tę prośbę. Gdy przybyli do Rzymu, część z Francji, część z Niemiec, uzyskali zgodę bez dodatkowych wymogów, oprócz tych, które zostały uzgodnione wcześniej z arcybiskupem Lefebvrem, na założenie bractwa opartego na tradycyjnej liturgii. Innymi słowy można to określić jako podporządkowanie się władzy Kościoła w obrębie tradycji. Obecnie mamy 30-35 księży*. Większość z nich przebywa i pracuje we Francji. Działamy także na terenie USA, Austrii i tu w Niemczech. Trzech księży obecnie znajduje się w Rzymie, gdzie studiują na Uniwersytecie Opus Dei. Tu, w seminarium w Wigratzbad, stale przebywa 8 księży, którzy wraz z gościnnie przyjeżdżającymi profesorami uczą 75 seminarzystów podzielonych na trzy grupy językowe. Pierwsza to grupa języka niemieckiego, druga francuskiego, a trzecią stanowią seminarzyści z krajów angielskojęzycznych. Muszą oni jednak uczyć się w języku niemieckim lub francuskim. Z prawnego punkt widzenia jesteśmy bezpośrednio podporządkowani Rzymowi, ale musimy także posiadać zgodę danego biskupa na prowadzenie naszej działalności w obrębie jego diecezji. Jest to niestety przyczyną tego, że nie działamy w szeregu miejsc w których chcielibyśmy być obecni, gdyż wielu biskupów nie chce mieć u siebie księży oddanych wyłącznie tradycyjnej liturgii. Jest to problem, z którym bardzo czeto się borykamy. Z drugiej strony jednak, jak na razie, dla 35 księży, których obecnie posiadamy praca jest zapewniona. Tak właśnie przedstawia się nasza historia i dzisiejsza działalność.
Nova et Vetera: – Tradycyjny ruch arcybiskupa Lefebvre’a dał więc i początek Bractwu świętego Piotra.
Ks. J. Emerson: – O tak, oczywiście.
Nova et Voczywiścieetera: Ruch tradycjonalistyczny w szerszym znaczeniu jest podzielony na kilka różnych nurtów. Od sedewakantystów, przez Bractwo św. Piusa X, na Bractwie świętego Piotra skończywszy. Niektórzy kardynałowie odprawiający mszę według nowego rytu są także uważani przez pewne kręgi za jego element. Czy może Ksiądz opisać pozycję Bractwa na tle całego ruchu tradycyjnego?
Ks. J. Emerson: – Uważamy, że bycie w pełni w Kościele i uznawanie nas przez hierarchię za część tegoż Kościoła pomaga nam, tradycjonalizmowi, lepiej docierać do wiernych. Co do sedewakantystów, są oni nie tyle niebezpieczni, co raczej szaleni. Jeżeli zaś chodzi o tych konserwatywnych księży, którzy odprawiają nową mszę, można tutaj mieć na myśli Opus Dei, to nie osądzam ich źle. Są jednak wśród nich tacy, którzy nie uznają prawa do istnienia mszy tradycyjnej. Sadzę, że powinni zmienić swoją postawę, która uniemożliwia współpracę. Bardzo byśmy jej pragnęli. W Stanach Zjednoczonych są na przykład biskupi pragnący przywrócić porządek, ale jednocześnie bardzo nieprzychylnie nastawieni w stosunku do tradycji katolickiej, szczególnie jeżeli chodzi o liturgię. Inaczej przedstawia się sytuacja Bractwa Świętego Piusa X. Nie są to z całą pewnością sedewakantyści, nie głoszą herezji, a ich schizmatyczny rodowód jest mniej lub bardziej widoczny, nie można tego jednak porównywać z innymi. Niestety nie utrzymujemy ze sobą kontaktów ze względu na konflikty personalne. Uważają oni, że zdradziliśmy ruch tradycyjny opuszczając arcybiskupa Lefebvre’a. Dla nas z kolei była to sprawa pozostania, lub też nie, w jednym Kościele. Myślę jednak, a wręcz jestem przekonany, że nadejdzie taki czas, w którym będziemy ze sobą współpracować, gdy pojednają się z Kościołem Powszechnym. Sam, gdy byłem członkiem Bractwa Świętego Piusa X zawsze powtarzałem, że kiedyś pojednamy się z Rzymem, ale nie będzie to koniec walki, a jej prawdziwy początek. Walki o to, by w Kościele z powrotem zapanowała tradycja. Jest to zadanie, które z pewnością stoi przed Bractwem, Żyjemy w bardzo trudnych czasach, nikt temu nie zaprzecza, ale to nie oznacza, że mamy się poddać. Z praktycznego punktu widzenia o wiele łatwiej byłoby odrzucić prawo kościelne, zwierzchnictwo hierarchii i prowadzić zupełnie samodzielną działalność, ale nie uważam, by była to konieczna reakcja na panujący kryzys w Kościele.
Nova et Vetera: – Jak zdaniem Księdza będzie się rozwijać sytuacja Bractwa Św. Piusa X?
Ks. J. Emerson: – Nie sądzę by w najbliższym czasie sytuacja Bractwa zmieniła się zdecydowanie na lepsze, a to z dwóch powodów. Po pierwsze są w Kościele ludzie, często bardzo pływowi, którzy domagają się ekskomuniki Bractwa, czy wręcz całej tradycji. Chcą także pozbyć się nas i są bardzo zadowoleni, że papież nie doszedł do porozumienia z żadna grupą tradycjonalistyczną. Z drugiej strony, niestety i w samym Bractwie Świętego Piusa X są zwolennicy nieutrzymywania jakichkolwiek kontaktów. Moim zdaniem więzi muszą zostać odnowione i w tym względzie muszę przyznać, ze zgadzam się z ojcem Schmidbergerem, który ostatnio stwierdził, iż kontakt ten musi być oparty na dyskusji o doktrynie. Uważam, że Kościół prowadzony przez Ducha Świętego wraz z upływem czasu zostanie zmuszony, uznając błędy i niejasności okresu przeszłego, a w rzeczywistości już teraz jest zmuszony do zrewidowania postanowień soborowych, w tym dotyczących liturgii.
Nova et Vetera: – Który z problemów Kościoła katolickiego uważa Ksiądz dziś za najważniejszy i gdzie należy szukać źródła kryzysu?
Ks. J. Emerson: Kryzs nie jest oczywiście niczym nowym. Jego początek wcale nie datuje się od Soboru Watykańskiego II. Szukałbym go u progu naszego wieku, kiedy to pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu modernistycznego. Moc i stanowczość św. Piusa X były tym, czego ówczesny Kościół potrzebował. Niestety wielu z tych, którzy utożsamiali się z tym wczesnym modernizmem jest obecnie wysoko w hierarchii kościelnej. Dotyczy to zarówno Sanów Zjednoczonych jaki i Europy. To właśnie określiłbym mianem kryzysu, kryzysu w sferze doktryny. Nie jest dziś zasadniczym dla Kościoła pytanie, jak zbliżyć się do „nowoczesnego świata”, chociaż ten zdaje się mówić, że trzeba przyjąć go w całości i bezwarunkowo, a to – jakie zając stanowisko wobec doktryn, jak rozwiązać problemy i niejasności narosłe w obrębie Kościoła, przede wszystkim na Zachodzie, ale także jak przeciwstawić się zagrożeniom stojącym przed Kościołem na Wschodzie, czego jest miedzy innymi świadom kardynał Ratzinger. Ostatnio także kardynał Sanchez, przewodniczący Komisji do Spraw Edukacji**, przebywając w Stanach Zjednoczonych powiedział, że Kościół na Wschodzie nie jest [jeszcze] przesiąknięty niebezpiecznym, modernistycznym sposobem myślenia, który tak rozwinął się na Zachodzie. Wracając jednak do źródła kryzysu, to wydaje się on tkwić w samej liturgii, jej interpretacji. Obecnie w wielu seminariach mówi się o mszy św. jako wspólnej wieczerzy, zgromadzeniu wiernych, a nie ofierze składanej Bogu. Tym samym negując tradycję, ortodoksyjną doktrynę. Podważa się ideę kapłaństwa, hierarchii, aż w końcu prowadzi to do zaprzeczenia istocie Kościoła. Jest to więc problem doktryny. Powstaje pytanie, czy może on zostać rozwiązany przez papieża lub sobór. Według mnie jest to zadanie dla kilku silnych i zdecydowanych papieży, którzy wyświęciliby grupę biskupów zdolnych poprowadzić nowy sobór, którego zadaniem byłoby zrewidowanie, nie wszystkich, tylko niektórych dokumentów Soboru Watykańskiego II, a jednocześnie rozwiązanie bieżących problemów.
Nova et Vetera: – Wielu uważa Kościół w Polsce za bardzo tradycyjny. Czy Ksiądz zgadza się z taką opinią?
Ks. J. Emerson: – Nie, ponieważ siła polskiego Kościoła jest po części prostym odzwierciedleniem narodowej dumy i sprzeciwu Polaków wobec komunizmu. Teraz to wszystko się jednak skończyło. Świadczy o tym na przykład fakt, że mało kto w Polsce nazywa siebie katolikiem, a także nierozwiązany problem aborcji. Według mnie większość Polaków to katolicy nie znający dobrze swej wiary. Jest to oczywiście rezultat niewystarczającej edukacji religijnej, która była utrudniana we wszystkich krajach za „Żelazną Kurtyną”. Dlatego też bardzo trudno będzie stawić czoła nowym niebezpieczeństwom nadciągającym z Zachodu. Jedynym wyjściem jest zwrócenie się ku tradycji Kościoła, jego liturgii i doktrynie. Sądzę, że należałoby rozpocząć rodzaj katolickiej edukacji opartej np. na katechizmie św. Piusa X umacniając wiarę ludzi poprzez przekazywanie im prawdy, prawdy opartej bardziej na wiedzy niż na uczuciach, a przez to wymagającej większego poświęcenia.
Nova et Vetera: – Czy w związku z tym Bractwo zamierza rozpocząć prace w tej części Europy?
Ks. J. Emerson: – Bardzo chcielibyśmy rozszerzać naszą działalność na kraje Europy Wschodniej i bardzo cieszę się z pierwszych korków poczynionych w tym względzie. Przyjaciele z Francji mają dobre kontakty z wieloma grupami nie tylko w Polsce, ale i w Czechach. Na pewno będzie to długotrwały proces, ale sprawa ta jest dla nas tak ważna, że mimo naszych skromnych środków będziemy poświęcać jej coraz większą uwagę***. Bardzo cieszymy się z powołań w tej części Europy. Ci księża wrócą przecież z powrotem, gotowi nieść prawdziwą wiarę, tzn. tę, którą my przekazujemy, a która nie jest z kolei niczym więcej niż tradycją Kościoła, My nie głosimy niczego wyjątkowego, jedynie prostą i czystą religię katolicką.
Nova et Vetera: Mass-media głoszą, że Kościół tradycyjny to pierwszy krok ku rasizmowi, faszyzmowi i nietolerancji. Tego typu propaganda panuje także i w Polsce. Wielu spośród tzw. „autorytetów moralnych” twierdzi, że Kościół głosząc jedyną prawdę popada w nietolerancję. Czy może ksiądz skomentować tę sytuację?
Ks. J. Emerson: – Powinienem odpowiedzieć, że Kościół oczywiście jest bardzo tolerancyjny, gdyż wielu po prostu taką odpowiedź chciałoby usłyszeć. Prawda jest jednak zupełnie inna. Kościół jest nietolerancyjny. Nietolerancyjny w stosunku do kłamstwa, grzechu i błędów. Nie jest jednak nietolerancyjny wobec ludzi, chyba że przemawia przez nich agresywne zło. Wtedy dla dobra społeczeństwa należy zająć w stosunku do nich odpowiednie stanowisko. Odrzucamy całą filozoficzną podstawę tak pojmowanej tolerancji – tolerancji wobec wszystkiego. Uznajemy za to zło zagrażające cywilizacji chrześcijańskiej. Gdybyśmy jednak mimo wszystko zaakceptowali takie zasady, oznaczałoby to pozbawienie nas możliwości do przeciwstawienia się złu poprzez głoszenie prawdy, która sama z siebie nie może przecież tolerować błędów. Nie oznacza to jednak, że ci którzy posiadają prawdę nie mogą tolerować błędów drugich. Jest to zupełnie inna sprawa. Wierzę jednak bardzo mocno, że katolicki naród pozostanie nim i to nie za przyczyną tego, co można by nazwać tęsknotą za przeszłością, ale po prostu dlatego, że wiara katolicka jest prawdziwa. To wielka laska być narodem katolickim, ale i wielki obowiązek polegający na konieczności chronienia go przed wpływem fałszywych religii i tego wszystkiego, co uznaje się za znak dzisiejszych czasów, a więc bezbożności, wiary w to, że wszystko jest dozwolone. Taka właśnie sytuacja ma miejsce obecnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie człowiek musi tolerować wszystko, chyba że zostanie zamordowany jego sąsiad. Chociaż z drugiej strony morderstwo w USA też potrafi ujść płazem, też jest częścią tolerancji. Mam tu na myśli sprawę aborcji, eutanazji, a wkrótce może to być problem usuwania ludzi starych, gdyż stoją na przeszkodzie bardziej dynamicznej części społeczeństwa. Jest to dokładnie to, co wkrótce nastąpi, jeżeli ostro nie wystąpimy przeciw ludziom popierającym właśnie aborcję, eutanazję, rozmyślających o usuwaniu starych ludzi przeszkadzających im w łatwym, komfortowym życiu. My tego nie tolerujemy, gdyż tolerancja wobec takich postaw i ich głoszenie jest grzechem, ponieważ są to działania naruszające naturalny porządek panujący w narodzie i państwie.
Nova et Vetera: – Jest pewnym paradoksem, że ci, którzy uznają człowieka niemal za Boga, jednocześnie nie wierzą w jego możliwości, umiejętność dotarcia do prawdy, nie mówiąc już o wierze w jakąkolwiek obiektywną prawdę. Drugim paradoksem jest to, że ci, którzy mówią o ekumenizmie, zajmują jednocześnie bardzo wrogą postawę wobec ruchu tradycyjnego, szczególnie wobec Bractwa Świętego Piusa X. Czy widzi Ksiądz możliwość prowadzenia czegoś na kształt „ekumenicznego dialogu” między Rzymem a Bractwem św. Piusa X? Pytam o to, ponieważ uważam, że to właśnie Ksiądz jest osobą mogącą zrobić to najlepiej.
Ks. J. Emerson: – Nie sądzę, by słowo ekumeniczny było tu najwłaściwsze, gdyż wyznajemy tę samą wiarę, nie musimy spierać się w sprawach dotyczących doktryny. Nie potrzebujemy rozmów, dialogu na te właśnie tematy. Wszystko rozbija się o bardzo praktyczne sprawy. Niestety, my nienadajemy się najlepiej do takich rozmów, a to ze względu na pewne konflikty personalne, które mam nadzieję wkrótce znikną. Wydaje się jednak, że sprawą o wiele bardziej istotną dla Bractwa Świętego Piusa X jest nawiązanie stosunków bezpośrednio z Rzymem niż z nami, gdyż działamy niejako równolegle, z tym tylko, że my legalnie, w obrębie Kościoła, a oni na zewnątrz. Chcę podkreślić, iż część z nich jest coraz bardziej obojętna na to, czy będą częścią Kościoła, czy też nie. Oderwanie się od Rzymu nie było dla nich smutną koniecznością, ale wręcz powodem do radości. Taka postawa, która mnie osobiście oburzyła, była jednym z powodów opuszczenia przeze mnie Bractwa Świętego Piusa X.
Rozmawiał Konrad Szymański.
(Nova et Vetera, rok I, nr 1/1994)
Kategoria: Myśl, Publicystyka, Religia, Wiara
Wcale się nie dziwię, że Bractwo Sw. Piusa X nie chce z Wami rozmawiać, skoro ciągle uparcie twierdzicie, że jest poza Kościołem. Przecież Wy musieliście zaakceptować cały SVII i o tym ksiądz zapomniał powiedzieć.