banner ad

Witczak: O niewzruszoności

Niewzruszoność jest bodaj najbardziej charakterystyczną, ale i najtrudniejszą z cech, które widzimy u świętych chrześcijańskich – oraz u wielu tych, którzy w swoich tradycjach są postrzegani jako święci i mędrcy.

Słowa Modlitwy Pańskiej są nam znane tak dobrze, że prawdopodobnie rzadko zastanawiamy się nad dramatyczną wymową tej linijki, która po łacinie brzmi "Fiat voluntas tua", zaś w języku ge'ez "Weikun feqadike". Bądź wola Twoja – są to słowa potężne. Wypowiadamy je bezwiednie, a jednak w całej modlitwie są one najpotężniejszą pieczęcią. Z jednej strony to odwołanie do właściwego porządku rzeczy, do Ordo, Arche lub tego, co Hindus nazwałby Rta (względnie Dharma). Niech będzie tak, jak być powinno. Trzeba jednak spojrzeć na to i z drugiej strony: tak, jak jest, tak być powinno. W pewnym sensie, rzecz jasna. Na określonym poziomie. Innymi słowy, we wszystkim trzeba dostrzec sens i wszystko przetrwać. Na ogół nie oznacza to praktycznej bierności – chodzi o nastawienie wewnętrzne. Jest to jednak na tyle trudne, iż niestosowne byłoby opatrywanie owej uwagi określeniem takim jak np. "po prostu".

Nic tu nie jest "po prostu". W rzeczywistości zbliżenie się do tej postawy jest wynikiem mozolnej podróży duchowej. Jej istotą jest przekonanie, iż powinniśmy zbliżać się do Boga, do Absolutu, do Ostatecznej Rzeczywistości: a ta przecież jest niewzruszona, zawiera się w jednym, jedynym JESTEM.

Mistrz Eckhart nieustannie wraca do motywu niewzruszoności czy też "odosobnienia" (abgeschiedenheit). W sposób typowy dla ascetów i mistyków uskrajnia te pojęcia, stąd istotne jest, byśmy w razie nieporozumień byli w stanie uchwycić wszelkie subtelności. Eckhart pisze na przykład: "Zatem jeśli mnie ktoś zapyta, jak należy rozumieć ubogiego, który nic nie chce, tak na to odpowiem: dopóki ktoś chce ze swojej własnej woli pełnić umiłowaną nade wszystko wolę Bożą, nie jest jeszcze ubogi w tym znaczeniu, o jakim chcemy tu mówić. Taki bowiem ma wolę, z której pomocą chce pełnić wolę Bożą – to zaś nie jest prawdziwe ubóstwo. (…) Dopóki macie intencję pełnienia woli Bożej oraz pragnienie wieczności i Boga, dopóty nie jesteście prawdziwie ubodzy. Bo ubogi jest tylko ten, kto nic nie chce i niczego nie pragnie".

Naturalnie to radykalna apofatyka, język paradoksów, droga mistyka przedzierającego się przez kolejne chmury i zasłony pragnień, wrażeń i myśli ku JESTEM. Jeśli jednak Eckhart pozwala sobie na ów język w kontekście tak cnotliwej rzeczy jak chęć wypełniania woli Bożej, to cóż dopiero powiedziałby o wszystkich naszych pomniejszych intencjach i wyobrażeniach? Rzeczywiście, w wielu innych miejscach Mistrz cierpliwie tłumaczy, iż "człowiek całkowicie poddany woli Bożej, nie chce niczego poza Bogiem i jego wolą. Gdyby był chory, nie chciałby być zdrowy. (…) Jest on wolny i wyzuty z siebie samego, powinien też być oderwany od wszystkiego, co ma otrzymać".

Nie trzeba tego postrzegać jako nawoływania do jakiejś upiornej, wyniszczającej ascezy, praktykowanej na planie psycho-fizycznym. Oczywiście jest to dopuszczalne, niekiedy zalecane – na pewnym etapie życia i dla niektórych jednostek. Tak na przykład Henryk Suzo, uczeń Eckharta, przez lata podążał właśnie drogą bólu i doczesnego wyrzeczenia. Sam jednak Eckhart stosunkowo rzadko mówi o cierpieniu (acz w żadnym razie nie neguje tej ścieżki, a nawet przyznaje, iż cierpienie jest "najszybszym zwierzęciem, jakie was może donieść do tej doskonałości"). Ostatecznie jednak jego droga jest raczej drogą dźnany, by użyć terminu indyjskiego – drogą poznania, oświecenia, wyciszenia. A jest to wyciszenie przede wszystkim wewnętrzne: "Kto jest rzeczywiście dobry, jest taki we wszystkich miejscach i w każdym towarzystwie. (…) Dobry ma bowiem zawsze przy sobie Boga, a kto jego ma prawdziwie, ten ma Go wszędzie, zarówno na ulicy i wśród ludzi, jak w kościele, pustelni czy celi klasztornej".  Powyższe nie oznacza oczywiście zwolnienia z prawa moralnego, co zresztą podkreśla i sam Eckhart (choćby w Kazaniu 29).

Jak już powiedzieliśmy, te same lub podobne intuicje znajdujemy także w innych religiach i tradycjach. Dobrym przykładem może być tu sufizm. Jeśli weźmiemy do rąk np. "Traktat o sufizmie" Abu al-Qasima al-Qusayriego, to zobaczymy, że liczy on sobie ponad 50 rozdziałów, z których większość przynajmniej pośrednio dotyka problematyki niewzruszoności.

Spójrzmy: "I powiedziano: ufność polega na tym, iż obfitość równa jest u ciebie niedostatkowi. (…) Abu Utman al-Hiri powiedział: ufność jest to poczucie wystarczalności w Bogu wraz z całkowitym zdaniem się na niego".

Ta cecha "świętej obojętności" (wewnętrznej) tkwi u podstaw sufizmu: "Sufi jest tym, którego nic nie może zamącić i przez którego wszystko staje się oczywiste. I powiedziano: sufi jest to ten, kogo nie nuży żadne poszukiwanie i kogo nie męczy żadna sprawa.

W innym miejscu "Traktatu" czytamy o "zaniku zróżnicowania przez jego serce między rzeczami", kiedy to "stają się dla niego jednakowe niebezpieczeństwa rzeczy przypadkowych i przemijających". To właśnie jest wolność.

Słowa te brzmią porywającą, ale w swojej istocie nie są łatwe. Zapewne, ani sufi, ani Eckhart, nie potępiają nikogo, kto modli się o to i tamto (jak powiedziałby niemiecki Mistrz) lub też troszczy się w roztropnym zakresie o doczesny dostatek tudzież o komfort swoich stanów psychicznych. A jednak zawsze aktualne jest to zaproszenie do kroku dalej: do tego obszaru, na którym – jak pisze al-Qusayri – "odwróciła się moja dusza od świata doczesnego, więc stały się równoważne dla mnie jego kamienie i jego złoto".

Zapewne jest to etap, na który nikogo nie wolno wciągać siłą czy perswazją. Skomplikowane zjawiska grają tu swoją symfonię, nieraz przez długi czas pełną dysonansów i fałszów. Właściwe wydaje się raczej myślenie, iż krocząc wytrwale zwykłą drogą ufnej wiary i pełnienia uczynków w pewnym momencie zdamy sobie sprawę z tego, iż jesteśmy na nowej drodze, tej ostatecznej.

"I powiedziano do As-Sibliego: Czyż nie wiesz, iż On jest Miłosierny? Odpowiedział: Tak, ale odkąd poznałem Jego miłosierdzie, nie prosiłem Go, aby się nade mną zmiłował".

 

Adam Tomasz (Roch) Witczak

 

 

Kategoria: Inni autorzy, Prawa strona świata, Publicystyka, Religia, Roch Witczak, Społeczeństwo, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *