Większość republikanów nie chce już walki zbrojnej – mówi w wywiadzie dla naszego portalu dr Kacper Rękawek
Osobiście znam takich, którzy musieli z Belfastu fizycznie uciekać, bo dawni towarzysze broni ich już tam nie chcą. Warto dodać, że przegrane czują się środowiska lojalistyczne, które widzą, że republikanie zachowują się, jakby wygrali, a to niepokoi lojalistów. Ergo, czują, że coś jest nie tak, nawet jeśli wiele zmieniło się w Irlandii Północnej na lepsze – mówi w wywiadzie z Cezarym Snochowskim dr Kacper Rękawek.
Czy można coś powiedzieć o ideowych różnicach IRA? Czy w ogóle takie istniały?
Tak, oczywiście. Ich wynikiem był chociażby podział organizacji w 1969/1970 r. na skrzydło Tymczasowe i Oficjalne. To pierwsze stroniło od polityki, chciało walczyć, dryfowało międzynarodowo w stronę anty-kolonialnych sił, część jej członków przeżyła potem fascynację marksizmem. Drugie skrzydło chciało wejść w irlandzką politykę i zagospodarować przestrzeń lewicową, która wydawała się otwarta , bo w Irlandii trudno wtedy było o prawdziwie lewicową partię (Partia Pracy była stosunkowo słaba). Ten obóz międzynarodowo, od 1973 r., pozycjonował się po stronie ZSRR, a w latach 80-tych, jako Partia Robotnicza, odniósł spore sukcesy wyborcze w Republice Irlandii.
Tematem jednej ze znanych piosenek o IRA jest Brygada Międzynarodowa, która walczyła w hiszpańskiej wojnie domowej 1936-39 przeciwko gen. Franco. Czy zainteresowanie marksizmem wśród członków IRA stanowiło normę? Na ile było to wynikiem rzeczywistej fascynacji marksizmem, a na ile zwyczajną pragmatyką związaną z oporem wobec kolonialnej polityki Wielkiej Brytanii?
Nie, absolutnie nie stanowiło normy. Mówimy o bardzo konserwatywnej, oryginalnie wiejskiej organizacji, której obce były idee lewicowe. Owszem, w jej szeregach zawsze była grupa osób o poglądach socjalistycznych, ale absolutnie nie był to „mainstream”. To właśnie tacy ludzie, skupieni wokół tzw. Republikańskiego Kongresu, wyruszali walczyć do Hiszpanii, ale większość irlandzkich ochotników wcale nie była powiązana z IRA.
Co do kolonializmu – to jest argument, który podnosiła głównie tzw. Tymczasowa IRA, istniejąca od lat 60-tych, która umiejscawiała się/identyfikowała się z anty-kolonialnymi powstańcami, anty-imperialistycznymi na całym świecie. Sporo w tym było sztuczności i pozy, a przejście na takie pozycje ideowe nie oznaczało jednak, że każdy członek IRA miał świetną wiedzę o antykolonialnej walce z Brytyjczykami czy Francuzami, która prowadzili mieszkańcy niektórych krajów Afryki czy Bliskiego Wschodu.
Jak wygląda dzisiejsza IRA? Czy jest to nadal poważna walka o zjednoczenie wyspy, czy już tylko niebezpieczna zabawa w wojsko?
Nie jest poważna, bo większość republikanów nie chce już walki zbrojnej. To rytuał, powtarzanie zaklęć, może mieć znaczenie taktyczne, ale nie przybliży zjednoczenia.
Porozumienie Wielkopiątkowe z 1998 r. położyło kres 30 letniemu okresowi walk. Niektóre środowiska uważają jednak, że porozumienie nie jest żadnym zwycięstwem, ale wielką porażka. Pojawiały się głosy, że zasiadający w Stormont politycy Sinn Feinu oraz działacze IRA, za pieniądze brytyjskich podatników de facto legitymizują dalszą okupację Irlandii Północnej. Kto zatem zyskał a kto stracił na procesie pokojowym?
Zyskali prawie wszyscy, którzy pozostali wierni SF i IRA – wszyscy, którzy przełknęli gorzkie pigułki salt i przewrotów w tył wykonanych przez to środowisko od końca lat 80-tych XX w. Jeśli byłeś, jesteś i będziesz z nami, to ruch, partia, armia się tobą zaopiekują. Jeśli byłeś republikaninem, a nas publicznie krytykujesz, to Twój los może być zgoła odmienny. Osobiście znam takich, którzy musieli z Belfastu fizycznie uciekać, bo dawni towarzysze broni ich już tam nie chcą. Warto dodać, że przegrane czują się środowiska lojalistyczne, które widzą, że republikanie zachowują się, jakby wygrali, a to niepokoi lojalistów. Ergo, czują, że coś jest nie tak, nawet jeśli wiele zmieniło się w Irlandii Północnej na lepsze.
W jednej z wypowiedzi wspomniał Pan, że trend zamachów w Irlandii Północnej ostatnimi laty się wzmaga a potencjał do większej ilości ofiar jest olbrzymi. Dlaczego tak się dzieje skoro Brytyjczycy kupują pokój w Belfaście min. zatrudniając wielu byłych członków IRA w charakterze, jak to Pan określił: „opieki społecznej”?
To są wypowiedzi nieco wyjęte z kontekstu, ale spróbuję się do tego odnieść. Na terenie Irlandii Północnej działają zbrojne grupy, które w teorii mogłyby dokonywać aktów terrorystycznych wymierzonych np. w protestancką ludność cywilną, co zaogniłoby konflikt. Co ciekawe, po drugiej stronie nadal są ludzie z bronią, którzy mogliby się mścić za takie ataki na katolikach. To wszystko jednak teoria, bo z powodów politycznych i z powodu daleko posuniętej infiltracji środowisk tzw. dysydenckich republikanów przez służby specjalne Wielkiej Brytanii, takich zamachów nie ma. Są podejmowane ich próby, ale prawie zawsze coś się nie udaje i skala przemocy się nie uruchamia. Równolegle, do tych dysydenckich republikanów nie przyłączają się pozostali republikanie, których przejście na pozycje terrorystyczne na pewno skomplikowałoby sytuację w prowincji. I faktycznie, nie przyłączają się, bo są kupieni przez swoją partię, SF, która to została dokooptowana do politycznego mainstreamu Irlandii Północnej.
W 1974 roku w pubie w Birmingham wybucha bomba. Zginęło wtedy dwadzieścia jeden osób. Rok później sześć osób zostało aresztowanych i osadzonych w areszcie. Wobec braku dowodów w 1991 roku wszyscy zostali wypuszczeni na wolność. Pełniąca w latach 90-tych funkcje głównego prokuratora Wielkiej Brytanii Barbara Mills nakazała zatajenie dokumentów w sprawie wznowionego śledztwa aż do 2069 roku. Wygląda na to, że porozumienia pokojowe, to nie tylko gigantyczne koszta finansowe. Co jeszcze Brytyjczycy obiecali w zamian za zawieszenie broni?
Na pewno obiecali listy żelazne dla tzw. „on-the-runs”, zbiegłych członków IRA. Obiecali pozostawienie IRA kontroli policyjnej nad niektórymi dzielnicami katolickimi i usankcjonowanie dwuwładzy na niektórych obszarach Irlandii Północnej. Obiecali nie ujawniać agenturalnej przeszłości niektórych republikanów, obiecali nie pokazać swojej skali infiltracji środowiska republikańskiego, by go nie zawstydzać. Obiecali uznać i powtarzać wszystkim naokoło, że pod koniec lat 80-tych konflikt de facto się zakończył remisem – potem wszyscy podobno stwierdzili, że musiał już zapanować pokój.
Brytyjski dziennikarz Peter Taylor twierdzi, że historia w Belfaście zatoczyła koło, z tą różnicą, że dzisiaj to lojaliści a nie republikanie maszerują ulicami Belfastu czując się obywatelami drugiej kategorii. Jak to możliwe skoro zasadniczy cel IRA nie został osiągnięty i Irlandia nie została zjednoczona?
Wspaniałe pytanie. Odpowiedź wiąże się z zero-jedynkowym postrzeganiem polityki w tej prowincji Wielkiej Brytanii. Jeśli ktoś cos zyskał, to drugi pewnie stracił. Republikanie coś zyskali, bo zaczęli współrządzić prowincją, pojawili się na salonach, zostali ministrami. To był szok dla lojalistów. Ich przywódcy nie potrafili przekazać swoim wyborcom, zwolennikom tego, że nie do końca mają się czym martwić, bo radość obozu SF była udawana – oni tak naprawdę cieszyli się z tego, że NIE OSIĄGNĘLI swojego celu, tzn. zjednoczonej Irlandii. Nie mogli jednak powiedzieć otwarcie, że przegrali, więc ubrali swoją strategiczna porażkę w taktyczne zwycięstwo – nie ma jeszcze zjednoczonej Irlandii, ale jest udział we władzy, jest wpływ na podejmowanie decyzji, jest przejście do walki na inny sposób (polityczny). To była dość spójna narracja, a wysoko dyscyplina środowiska republikańskiego zrobiła swoje – ci ludzie z czasem uwierzyli, że wygrali i niejako przekonali samych siebie, że 30 lat walczyli o to, by SF mogło zasiadać w parlamencie Irlandii Północnej, a tak nie było. Wystarczy poczytać propagandę IRA z początku lat 70-tych – tam są sformułowania dotyczące zepchnięcia „protestanckiego państewka” do morza.
Szkocja twierdzi, że jeśli Wielka Brytania opuści Unię Europejską, to będą zabiegać o ponowne referendum w sprawie niepodległości. Czy wśród Irlandczyków z Irlandii Północnej funkcjonują podobne opinie? Czy Brexit może stać się argumentem w rękach polityków Sinn Fein, którzy wielokrotnie podkreśli, że tzw. Brexit może mieć negatywny wpływ na proces pokojowy?
To wielka zagadka – jeśli Szkocja opuści Zjednoczone Królestwo, to co dalej z Irlandią Północną? Wspólne państwo? Wielu protestantów czuje silne związki ze Szkocją i mogą wtedy tego chcieć. Co do zdania SF – oczywiście, oni chcą Irlandii Północnej w ramach dużej UE, w której powoli ta prowincja miałaby się stawać samodzielnym bytem, połączonym to z Wielką Brytanią, to z Irlandią. Wyjście Zjednoczonego Królestwa z tej organizacji powoduje jednak krach tych planów, ale może otworzą się nowe alternatywy, bo jeśli Irlandia Północna miałaby iść w stronę Szkocji, a może niepodległości, to jeszcze łatwiej byłoby ją przyłączyć do Republiki. Na to musi mieć jednak ochotę też Dublin, a na ten moment nie jest to tam poważnie dyskutowane.
Z jednej strony lojaliści obawiają się, że rozmnażający się w szybszym tempie katolicy za kilka pokoleń zdominują liczebnie Irlandię Północną. Z drugiej jednak rośnie pokolenie Irlandczyków, które nie zna brutalnych represji, strzelanin czy regularnych bójek między IRA a np. UVF. Na czyją korzyść gra czas? Jak może wyglądać Belfast za lat np. pięćdziesiąt? Czy konflikt w ogóle da się rozwiązać?
Kiedyś byłem przekonany, że czas działa na korzyść Irlandii, ale teraz, po kryzysie gospodarczym, już nie jestem tego taki pewien. Coraz bardziej jestem przekonany, że status quo będzie trwać.
Z Kacprem Rękawiekiem rozmawiał Cezary Snochowski
Kacper Rękawek – specjalista ds. terroryzmu międzynarodowego, analityk w projekcie bezpieczeństwo europejskie i przemysł obronny w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, nauczyciel akademicki, doktor nauk społecznych – Queen’s University Belfast, autor pierwszego studium porównawczego frakcji Irlandzkiej Armii Republikańskiej (Irish Republican Terrorism and Politics: Comparative study of the Official and Provisional IRA), która ukazała się nakładem Routledge w 2011 r. oraz innych publikacji z dziedziny terroryzmu międzynarodowego. źródło: pism.pl
Kategoria: Cezary Snochowski, Polityka, Społeczeństwo
Porozumienie Wielkopiątkowe, nie Wielkanocne!
Dziękujemy za komentarz.