Śrama: Szymon Hołownia, czyli suma błędów modernizmu
Swego czasu Szymon Hołownia zasłynął swymi dziwacznymi wynurzeniami o tym, jakoby zwierzęta miały sądzić zjadających je ludzi na sądzie ostatecznym, jakby zupełnie zapomniał o tym, że istnieje wiele fragmentów Biblii, w których Bóg zsyła ludziom zwierzęta, aby mogli się nimi posilić, także Jezus rozmnożył ryby, a nie wskrzesił je, by wrzucić z powrotem do wody. Również katoliccy teologowie, a w pierwszym rzędzie święty Tomasz z Akwinu nigdy nie widzieli niczego złego w posilaniu się zwierzętami, które są istotami całkowicie odmiennymi od człowieka i mającymi pełnić rolę służebną względem niego. Zgodnie z literą Sumy teologicznej:
W zestawieniu z człowiekiem inne zwierzęta są niższego rzędu i to tak dalece, iż nie mogą wznieść się do poznania prawdy, której rozum docieka. Natomiast człowiek – acz niedoskonale – wznosi się do poznawania prawdy umysłowej, która poznają aniołowie[1].
Jednak nawet bez powoływania się na Akwinatę wiadomo, że wypowiedzi Hołowni na temat relacji ludzi i zwierząt to istne curiosa, natomiast warto zastanowić się jak wyglądają przeciętne strony jego publikacji. W tym celu sięgnąłem po e-booka książki Monopol na zbawienie, której fragmenty przeczytałem i już na pierwszych jej stronach można odnaleźć następujące błędne twierdzenie:
[Jan Paweł II] Przekreślił ostatecznie brednie, które wypisywał na przykład jeden z jego poprzedników, Leon X (1475-1521) w słynnej bulli Exsurge, Domine. Potępiał w niej Lutra, potępił też jedną z jego tez, iż „Palenie heretyków jest przeciwko woli Ducha”.
W rzeczywistości wspomniane twierdzenie Lutra nie jest jedną z jego tez, ale argumentem zaczerpniętym przez zbuntowanego zakonnika z nauk Jana Husa podanym w obronie własnej podczas debaty na zamku Pleissenberg w Lipsku mającej miejsce w czerwcu i lipcu 1519 roku (wszak Luter miał wszelkie powody, by myśleć, że skończy jak słynny Czech), rzeczywiście potępionym w bulli papieża Leona X, ale nieprzyjmowanym także przez protestantów, którzy z upodobaniem palili na stosach katolików. Skądinąd warto też zauważyć, że papież w swej bulli potępił także takie twierdzenia jak:
Człowiek sprawiedliwy grzeszy w każdym dobrym uczynku.(błąd 31)
Dobry uczynek wykonany bardzo dobrze jest grzechem powszednim. (błąd 32)
Ze strony Hołowni uznanie za tezę zaledwie argumentu zastosowanego przez Lutra jest jedynie drobnym błędem, albo jedynie niedookreśleniem (być może nawet nieświadomym, w co bardzo wątpię w kontekście mającego miejsce w epoce posoborowia procesu wybielania Lutra). W jednym z kolejnych rozdziałów tej samej książki, Hołownia w sposób jasny ukazuje jednak, że całkowicie nie rozumie czym jest sprawiedliwość. Według niego nie jest ona zwyczajną odpłatą, z czego wyciąga wniosek, że jej elementem nie może być skazanie mordercy na śmierć, podczas gdy w rzeczywistości sprawiedliwość dzieli się na dwa rodzaje – rozdzielczą i wymienną, a w kontekście kary ma zastosowanie właśnie ta druga, która domaga się równej odpłaty, co oznacza, że na przykład naturalną śmiercią dla mordercy jest ta poniesiona w wyniku egzekucji, choć oczywiście zdaniem świętego Tomasza z Akwinu, w niektórych przypadkach kara powinna być większa niż wyrządzona przez zbrodniarza krzywda:
We wszystkich tego rodzaju wypadkach sprawiedliwość wymienna domaga się pewnego wyrównania i odpłaty, tak by wyrównane doznanie równe było działaniu (krzywdzącemu) . Nie zawsze jednak taka odpłata byłaby równa, gdyby ktoś doznał gatunkowo tego samego co zrobił, gdyż po pierwsze, gdy ktoś wyrządził krzywdę wyższej od siebie osobie, jeśli by doznał na sobie tego samego gatunku cierpienia, jakie wyrządził owej osobie, działanie jego byłoby większe aniżeli doznanie. Dlatego ten, kto uderzył przedstawiciela władzy, czyli księcia, otrzymuje nie tylko uderzenie, ale znacznie większą karę.
[…]
Kiedy działanie czyjeś jest dobrowolne, krzywda jest większa i poczytuje się ją za rzecz większej wagi. Dlatego należy się za nią większa kara, by dokonać wyrównania nie tylko w stosunku do osoby, ale także w stosunku do samej rzeczy[2].
Należy jednak pamiętać, że cechą, która powinna być nierozłączna ze sprawiedliwością jest miłosierdzie, jednak ma być ono okazywane jako odpowiedź na skruchę. Skądinąd Hołownia sprzeciwiając się karze śmierci stosuje niezwykle sprytny argument – podaje przykład człowieka, który nawrócił się po skazaniu na nią. Doprawdy nie mamy żadnych gwarancji, czy do podobnego nawrócenia doszłoby bez wyroku.
Hołownia winien jest jednak nie tylko błędów o charakterze teologicznym, czy drobnych przeinaczeń, które można zrzucić na chęć uproszczenia wywodu, ale także licznych przekłamań, spośród których na uwagę zasługuje jego opis historii arcybiskupa Lefebvre w rozdziale Spotykasz Lefebvrystę. Pozwolę sobie przeanalizować kilka zawartych w nim stwierdzeń. Rozdział rozpoczyna się słowami:
Miej się na baczności. Człowiek, który przed tobą stoi, to zwolennik tezy, że prawdziwy Kościół skończył się w latach 60. XX wieku, po II Soborze Watykańskim. Jego zdaniem ów sobór tak Kościół „unowocześnił”, że w praktyce rozmył.
Kłamstwo! Lefebvre nigdy nie twierdził, że Kościół skończył się w latach 60. XX wieku, a jedynie, że pewne fragmenty dokumentów soborowych zawierają błędy i są potencjalnie niebezpieczne dla czystości wiary i trzeba przyznać, że miał rację[3]. Jednocześnie nigdy nie podważał ważności pontyfikatów posoborowych papieży. Hołownia tworząc tutaj postać ,,lefebvrysty’’, czy też raczej Katolika integralnego uczęszczającego na Msze Święte w kaplicach Bractwa Świętego Piusa X przypisuje mu cechy sedewakantystów, czyli zwolenników poglądu potępianego przez arcybiskupa Lefebvre’a.
Dalej Hołownia opisuje jak to arcybiskup założył seminarium i ,,wszedł na wojenną ścieżkę z Watykanem’’, podczas gdy w rzeczywistości przez cały czas aż do długotrwałego zwodzenia przez papieża Jana Pawła II w kwestii wyświęcenie dla Bractwa nowego biskupa starał się utrzymywać możliwie jak najlepsze stosunki z Watykanem, w wyniku czego usuwał z prowadzonej przez Bractwo św. Piusa X uczelni kleryków, którzy skłaniali się ku poglądom sedewakantystycznym.
Dalej Lefebvre określany jest przez Hołownię mianem ,,guru’’, co jest znów określeniem błędnym, gdyż arcybiskup sam zwracał uwagę na to, że nie widzi w sobie żadnego lidera tradycjonalistów, ani nawet kogoś pełniącego szczególną rolę, a jedynie Katolika zmartwionego tym, co dzieje się w Kościele.
Ponadto dla Hołowni Msza Święta w Tradycyjnym Rycie Rzymskim sprawowana ,,jest według starego mszału, po łacinie i tyłem do ludzi’’. Nie dostrzega tego, że wszelkie różnice są o wiele głębsze i dotyczą w pierwszej kolejności podkreślania różnych aspektów liturgii. W Mszy Tradycyjnej jest to Ofiara, a w posoborowej dziękczynienie i wspólnotowość. O ile do momentu wprowadzenia Mszału Pawła VI zawsze podkreślano ofiarniczy charakter Mszy, za świętym Tomaszem mówiono ,,Taką wartość ma sprawowanie Mszy Świętej, jaką ma śmierć Jezusa na krzyżu’’, o tyle dziś w powszechnym rozumieniu staje się ona przede wszystkim powtórzeniem ostatniej wieczerzy. Różnica zasadnicza, której jednak Hołownia nie dostrzega[4], co sprawia, że jego wywody nie mają żadnej wartości popularyzatorskiej i są raczej dezinformacją niż szerzeniem wiedzy.
***
Powyższy krótki artykuł jest oczywiście jedynie wynikiem analizy niektórych medialnych wypowiedzi celebryty oraz przeglądu niektórych rozdziałów jednej jego książki (wybranej w sposób losowy). Już teraz jednak widać, że pełna konkordacja zawierająca wszystkie błędy i przekłamania Hołowni byłaby iście pracą benedyktyńską, a być może bezcelową, gdyż nawet bez tego można stwierdzić, że trybunał inkwizycyjny miałby dużo pracy przy badaniu książek tego autora, które można określić sumą wszystkich błędów typowych dla quasi-katolickiego modernizmu.
Marcin Śrama
[1] św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, I, zagadnienie 79, artykuł 8.
[2] św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, 2-2, zagadnienie 61, artykuł 4). Dalej Akwinata pisze: ,,zabicie grzesznika może być dobre, podobnie jak zabicie zwierzęcia. Zły człowiek bowiem jest gorszy od zwierzęcia i bardziej szkodliwy, jak zauważył Filozof [tzn. Arystoteles]’’ (św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, 2-2, zagadnienie 64, artykuł 2).
[3] Przykłady ekstremalnie egzotycznych metod duszpasterskich zaprowadzanych w niektórych państwach europejskich Lefebvre podaje między innymi w Liście do zagubionych katolików oraz w publikacji Kościół przesiąknięty modernizmem, zob. M. Lefebvre, List do zagubionych katolików, przeł. A. Juchniewicz, Warszawa 2006, M. Lefebvre, Kościół przesiąknięty modernizmem, przeł. Krystyna de Rougé, Warszawa 2012.
[4] Więcej o tych różnicach nie będę pisał, bo o wiele doskonalej je wyjaśnia ksiądz prałat Roman Kneblewski, zob. np. https://www.cda.pl/video/39506681d/vfilm [dostęp 5 I 2020]. Kwestię różnic między Mszą Świętą w Tradycyjnym Rycie Rzymskim i w NOM porusza również arcybiskup Lefebvre we wspomnianym już Liście do zagubionych katolików oraz publikacji Kościół przesiąknięty modernizmem.
Kategoria: Marcin Śrama, Polityka, Publicystyka