Schmitt: Nieznany Donoso Cortés
Gdy próbuje się umieścić Donoso Cortésa w historii dziewiętnastowiecznej myśli politycznej, koniecznym jest poczynienie kilku zastrzeżeń. Mamy tu do czynienia z człowiekiem, który jest słabo rozpoznawalny poza Hiszpanią i, który wywołuje polityczne nieporozumienia nawet w tym kraju, ponieważ stał się on w pewnej mierze symbolem.
W jakiś sposób Donoso był neofitą, przynajmniej w tym znaczeniu, że rozpoczynał jako liberalny nauczyciel prawa konstytucyjnego a kończył jako wieszcz-teoretyk konserwatywnej dyktatury, którą z wielkimi profetycznymi gestami głosił liberalnym czasom. Cała niechęć jaka jest związana ze słowem dyktatura i, która czyni nieufnym wobec niej nawet najbardziej obiektywnego obserwatora jednoczy się przeciwko Donoso Cortésowi. Łacińska maksyma rumor dictatoris injucundus bonis (wieść dyktatury jest niemiła cnotliwym) może być zastosowana wobec Donoso i każdego, kto stara się traktować go bezstronnie.
Chciałbym mówić całkowicie obiektywnie na temat tego niezwykłego człowieka, w tym stopniu na jaki pozwalają granice tej krótkiej wypowiedzi i w jakim jest to możliwe dla kogoś kto nie jest Hiszpanem. Zatem nie będę nawet próbował zająć się w sposób całościowy jego teorią polityczną i opiniami, ale jedynie spróbuję wyjaśnić jego porażkę. Oczywiście, że najłatwiej byłoby stwierdzić, że Donoso nie miał w sobie nic ciekawego, że trwale nie oddziaływa, że dzisiaj pozostaje on nieznany opinii publicznej i, że powinien być zapomniany. To byłoby nie tylko wygodne i proste, ale również głupie i niesprawiedliwe, gdybyśmy zostawili tak ważnego myśliciela w zapomnieniu w które popadł. Właściwie, pomijanie Donoso jest dziwnym zjawiskiem. W czasie swojego życia, osiągnął niezwykłe polityczne i literackie sukcesy – szczególnie między 1849 a 1853 rokiem. Niektóre z jego mów i pism fascynowały cały kontynent europejski, a liczni świadkowie potwierdzają ich duży oddźwięk. W protestanckich Niemczech dowód na to można odnaleźć w komentarzach Fryderyka Schellinga, Leopolda von Ranke, czy Fryderyka Wilhelma IV – którzy uważali Hiszpana za myśliciela niezwykłego i wielkiego. Do tej powszechnej popularności można dodać wiele prób rozpowszechniania jego prac. Pojawiły się tłumaczenia na niemiecki, francuski i włoski, jak również próby zebrania jego wybranych pism i mów w specjalnych wydaniach zbiorczych. Jeśli, pomimo tego wszystkiego, nadal niemożliwym jest przypuszczać, że Donoso jest znany poza Hiszpanią to różnorodne przyczyny wyjaśniające ten brak sukcesów i nieobecność w świadomości opinii publicznej mogą być traktowane jako problem interesujący sam w sobie.
Przede wszystkim, przyczyn tych należy szukać w literackim i stylistycznym charakterze pism Donoso. Wiele z jego argumentów zostało sformułowanych w języku i stylu literackim czasów wcześniejszych, wieków silnie retorycznych i oscylowały one między antytezami obecnymi u Jacquesa Bossueta czy Josepha de Maistre’a, nie przyjmując się w czasach romantyzmu. Stałe fortissimo silnych słów – „szkaradne”, „krwawe”, „straszne”, „przerażające” i „potężne” – w końcu staje się męczące i ich stosowanie mija się z celem. Barbey d’Aurevilly od razu rozpoznał i skrytykował tą retoryczną słabość, a Eugenio d’Ors ma rację gdy mówi o barokowej procesji silnych obrazów. Do tego problemu stylu można dodać teologiczny charakter głównych prac Donoso. Charakteryzuje się tym np. jego „Szkic o katolicyzmie, liberalizmie i socjalizmie”, który, niestety, jest najbardziej rozpowszechnioną i najczęściej tłumaczoną z jego prac. Wszystkie wspaniałe i fascynujące fragmenty tej pracy są ukryte za nużącymi teologicznymi ekspozycjami. Inaczej niż w swoich mowach i listach, Donoso jawi się tu jako pewnego rodzaju teologizujący laik. Preferuje on kompleksowe argumenty dogmatyczne, co stawia go w niepewnej sytuacji, ponieważ każdy profesjonalny teolog jest od niego lepiej zorientowany i może mu wskazać jego miejsce. Faktycznie, spotkało to wielkiego dyplomatę w najgorszym z możliwych sposobów. Francuski teolog, ks. Gaudel, którego nie można nawet porównać z Donoso, był w stanie wypunktować kilka dogmatycznych nieporozumień i błędów w jego pracy. Teoretyk dyktatury i decyzjonizmu, który stanął naprzeciw ostatecznego i skrajnie przeciwnego wroga – ateistycznego socjalizmu – nagle znalazł się w gęstwinie nieprzewidzianych konsekwencji. To odsunęło Donoso od jego własnego obozu i podkopało przekonanie o wyjątkowo apodyktycznej jakości jego retorycznego stylu. Teologia, którą zaproponował jako jedyną trwałą podstawę teorii politycznej zawierała więcej możliwych kwestii spornych i dystynkcji niż mógł przyznać. Rola teologicznego laika okazała się niekompatybilna z rolą teoretyka politycznej dyktatury.
Powodów jego niepopularności i porażek można również szukać w treści jego rozmyślań. Mizantropia zawarta w niektórych jego pracach była zbyt silna oraz zbyt głęboka by zainteresować i by być atrakcyjną dla romantyków, jak miało to miejsce w przypadku innych XIX-wiecznych pesymistów. Pesymizm Donoso był szczery i straszny, a w ostatnich latach jego życia zdawał się być bliski szaleństwu. Im starszy był Goya tym bardziej ohydne i makabryczne sceny malował. Dla Donoso człowiek jest odrażającą i śmieszną kreaturą kompletnie zniszczoną przez jej własne grzechy i podatną na błędy. W rzeczywistości, gdyby człowiek nie był boskim stworzeniem, byłby on bardziej nikczemny niż gad, którego miażdży się stopą. Dla Donoso historia świata jest statkiem, kołyszącym się w dzikim pędzie, pilotowanym przez zgraję pijanych żeglarzy, którzy tańczą i wyją do momentu w którym Bóg postanawia go zatopić, dzięki czemu cisza może znowu zapanować na morzu. Wszystko to jest zbyt straszne żeby uczynić XIX-wiecznego autora jakim jest Donoso, akceptowalnym i popularnym. Więcej, wszystko to jest prezentowane raczej jako dogmat i jako system, a nie jako chwilowa romantyczno-pesymistyczna impresja. Polityczny światopogląd, który jest prezentowany w jego listach z tak niepohamowanym ożywieniem, w jego esejach jawi się w systematycznych ramach. Na tle przodków wydaje się on być politykiem, a nawet doktrynerskim myślicielem politycznym, człowiekiem, który ma w sobie coś niesympatycznego, nawet zanim postąpi naprzód ze swoim destruktywnym pesymizmem i mizantropią. W XIX wieku, dyktatura była dla ludzi akceptowalna jedynie, gdy pojawiała się w imieniu optymizmu, podobnie jak wojnę akceptowano tylko, gdy walczono przeciwko wrogowi, a niewolnictwo można było zwalczać tylko w imię wolności.
Emocjonalna reakcja Bismarcka na pisma Donoso, która nagle pojawia się w Gedanken und Errinerungen, może być wyjaśniona, jak wierzę, przez dziwne wrażenie, że taka kombinacja teologii katolickiej i systemu politycznego musi źle działać na protestanta. Po wojnie w 1870 roku, Bismarck był przekonany, że Austria i Francja mogą odnaleźć wspólny grunt w ich katolicyzmie i na tej podstawie zbudować bliski sojusz do którego mogłyby zachęcić Bawarię. Bismarck bał się systemu polityki zagranicznej opartego na katolicyzmie. Możliwość pojawienia się takiego systemu był głównym tematem politycznych zmartwień cesarzowej Eugenii i prowadziła do fantastycznych planów, które miały na celu zjednoczenie wszystkich sił katolickich: Francji, Austrii, Bawarii, Nadrenii, Hiszpanii i Ameryki Łacińskiej.
Sama myśl o tak potężnej sieci katolickich sił musiała być dla Bismarcka rozpraszająca i niepokojąca. W moim przekonaniu, przyczyną niemieckiego Kulturkampf były tego typu obawy, choć nie jest to jeszcze wystarczająco dobrze zbadane. Bismarck kojarzył Donoso z rewolucyjnych lat 1848-49 i, jako pruski konserwatysta, poznał jego przyjaciela w Berlinie, posła rosyjskiego, Petera von Meyendorffa. Bismarck znał również cesarzową Eugenię i tło planów przemienienia Meksyku w królestwo pod rządami habsburskiego arcyksięcia. W szczególności, wiedział jak mocno ci wszyscy politycy są przekonani co do tego, że niemieccy protestanci i katolicy muszą uformować dwa oddzielne państwa. W tym przypadku, Bismarck słusznie był zaniepokojony niebezpiecznymi działaniami wrogów niemieckiej jedności, tak jak słusznie idea jedności Niemiec wydawała się groźna i nienaturalna dla Donoso oraz jego przyjaciół – wydawała się niedopuszczalnym głupstwem, tak dla Niemiec, jak i dla Europy.
W pewnym stopniu, w swoich poglądach Donoso musiał podzielać tą hiszpańsko-katolicką niechęć i nieufność. Nie pomagał mu fakt, że kiedy zajmował się polityką bieżącą, nie był w żadnym sensie apokaliptycznym marzycielem czy wizjonerem, ale raczej wyjątkowo zwięzłym i praktycznym dyplomatą. Był to kolejny powód jego braku sukcesów. Jeśli porówna się donosjańską teorię polityczną z jego dyplomatyczną praxis, rezultatem jest niemożliwe do pogodzenia połączenie eschatologicznego proroka i ambitnego profesjonalnego dyplomaty. Eugenio d`Ors ukuł niezrównane określenie odnoszące się do Donoso: calido retorico, frio politico [imponująca retoryka, słaba polityka]. Postawione przed taką sytuacją, teoria i praktyka muszą wzajemnie się wypierać. Ideologiczne tezy stale domagają się porównania ze znanymi faktami i chociażby zostały postawione w szybkim tempie, łatwo je dostrzec. Nawet dziś, nie jest trudnym to zauważyć, ani wyczuć.
Jeśli chodzi o jego walkę z ateistycznym socjalizmem, Donoso przede wszystkim ścierał się z Proudhonem. Uważał on tego anarchosocjalistę za diabła i emisariusza piekieł. Dziś wiemy już, że starcie Donoso z Proudhonem było walką na złym froncie, że faktycznym przywódcą i arcyheretykiem ateistycznego socjalizmu był Karol Marks. Marks jest rzeczywistym ojcem myślenia ekonomicznego, podczas gdy, z perspektywy czasu, Proudhon jawi się raczej jako moralista, który opierał się w pełni na łacińskiej tradycji i którego intelektualna energia miała swoje źródło w moralnym oburzeniu na kapitalistyczną destrukcję rodziny. U Proudhona można odnaleźć najsilniejszą i najbardziej intensywną krytykę parlamentarnej demokracji i liberalizmu. Wiedzie od niego bezpośrednia linia do Georgesa Sorela i do faszyzmu, do stato corporativo [państwo korporacyjne] i ostatecznie do systemu sowieckiego – obecnego [T.P. – tekst pochodzi z 1950 roku] wroga dzisiejszej demokracji parlamentarnej. Ale, w pierwszych latach po 1848 roku, Proudhon był w centrum wszelkich teoretycznych dyskusji dotyczących socjalizmu, podczas gdy przez długi czas Karol Marks był we Francji, poza kołami socjalistycznymi, nieznany. Dzisiaj, wiemy już, że Donoso mógł nie dojrzeć w swojej teologicznej walce z Proudhonem, że polemizował z sojusznikiem, a nawet krewnym, kimś, kto walczył wraz z nim w bitwie przeciwko kombinacji liberalizmu i demokracji. Donoso czynił to bez moralnej surowości, co słusznie powodowało, że nazywano go „Rzymianinem”.
Wewnętrzne sprzeczności politycznego usytuowania Donoso były silniejsze i bardziej wyraźne niż tylko ta łatwo dostrzegalna walka na złym froncie. Wielkie teoretyczne znaczenie Donoso dla historii teorii kontrrewolucyjnej leży w jego porzuceniu prawowitości i w jego decyzji przedłożenia teorii dyktatury w miejsce politycznej filozofii restauracji. Jego antytezy sięgają etapu ostatecznej bitwy pomiędzy ateizmem a chrześcijaństwem, między bezbożnym socjalizmem a resztkami chrześcijańsko-europejskiego porządku społecznego. W tym miejscu jego pism styl Donoso staje się apokaliptyczny i eschatologiczny. Ale, w konkretnej rzeczywistości, realizuje on („słaba polityka”) program polityczny, którego nie można sobie wyobrazić nawet w warunkach wspaniałych aspektów Sądu Ostatecznego. Tym co ówcześnie Donoso robił nie było nic innego tylko wspieranie zamachu stanu Napoleona III. Cokolwiek myślałoby się o wewnętrznej i zagranicznej polityce bratanka wielkiego Napoleona i jego próbie ustanowienia cesarskiej i bonapartystycznej restauracji, niemożliwym jest wspierać go ideologicznie podzielając apokaliptyczne idee, nawet jeśli uznaje się zamach ze szczególnych powodów i wierzy, że może być on czymś pozytywnym. Tutaj rozbieżność między patosem a rzeczywistością jest daleko większa. W rzeczywistości, zamach Napoleona III wynikał z typowych politycznych problemów XIX-wiecznej Europy, a konkretnie, z relacji między egzekutywą a legislatywą – walki między silną władzą wykonawczą a słabym parlamentaryzmem, który nie był w stanie rządzić, nie chciał rządzić i nie pozwalał rządzić innym. Napoleon III, Bismarck i Mussolini, każdy z osobna, rozwiązali kwestię egzekutywy, która jest zdolna do rządzenia w inny sposób, ale ich rozwiązania nie wymagały żadnej eschatologii. Faktycznie, stale obecna i konieczna eschatologia może być zagrożona jedynie wtedy, gdy łączy się ją z tego typu sprawami politycznymi.
Inne przyczyny braku sukcesów Donoso mogą być łatwo dostrzeżone we wrażeniu, że Donoso był swoim własnym wrogiem, że niepamięć w którą popadł jest uzasadniona. To nie przypadek. Trzeba przyznać, że udawana apologia byłaby bezcelowa i, że bezużytecznym jest odpowiadać na pogardę i lekceważenie tego ważnego człowieka z polemiczną przesadą. W dużym stopniu, jego styl literacki jest obecnie mocno przestarzały, jego metody zostały przezwyciężone, a jego argumenty rozmyte i wyparte przez historyczny rozwój. Ale, mimo to pozostaje wystarczająco dużo jego olśnień i intuicji, aby uznać go za jednego z największych politycznych myślicieli XIX wieku. Człowiek, który przewidział w 1848 roku, że nadciągająca rewolucja socjalistyczna wybuchnie nie w Londynie, ale w St. Petersburgu i, który już w 1848 roku rozpoznał, że decydującym momentem dla następnej generacji będzie połączenie socjalizmu i słowiańskiego nacjonalizmu, jest politycznym myślicielem o niespotykanych zdolnościach, to znaczy, kimś kto idealne pobudki ludzkie potrafi rozpoznać w ich najwyższych politycznych konsekwencjach w skomplikowanej historycznej konstrukcji i, kto zasługuje na to by być usłyszanym, nawet jeśli zatracił się w teologii i posługuje się przestarzałym stylem. Można do tego dodać fakt, że sformułował on wszystkie decydujące pozycje w historii krytyki współczesnej demokracji.
W szczególności, Donoso rozpoznał istotę problematyki burżuazyjnych dyskusji w chwili gdy zdefiniował burżuazję jako „klasę dyskutującą” i poczynił wielki wysiłek, aby przeciwstawić państwo oparte na dyskusji państwu opartemu na decyzji. To przypomina o genialnym teoretycznym i politycznym osiągnięciu. Przede wszystkim, Donoso ma szczególne znaczenie dzięki temu, że rozpoznał centralną koncepcję każdej wielkiej polityki – różnicę między przyjacielem a wrogiem – w czasie zdominowanym przez relatywistyczną dezintegrację koncepcji i antytez politycznych wynikających z ideologicznego oszustwa. Uporczywie trwał on przy tej koncepcji w czasie nieszczerego i złudnego zamazania politycznych dystynkcji i starał się, w polityce bieżącej, wskazywać na potężną różnicę między przyjacielem i wrogiem. Poglądy Donoso były kształtowane przez dziedzictwo hiszpańskiego katolicyzmu i przez smutek wywoływany rozprzestrzenianiem się kapitalizmu w Europie. Ponadto, jego idee nie wypływały z jakiejkolwiek ludzkiej żądzy, ani z brutalności, ale raczej odzwierciedlały jego prawdziwe człowieczeństwo, które czyniło go tak ujmującą osobą.
Ten filozof radykalnej dyktatury powiedział, że nie ma hartu pozwalającego być dyktatorem – świadczy to na korzyść, a nie przeciwko jego teorii, ponieważ dowodzi, że idee Donoso, idee walki i decyzji, nie wywodzą się z osobistej złośliwości mizantropa, ale raczej z jego obserwacji spraw politycznych i aktualnej sytuacji politycznej. Na poziomie personalnym, Donoso był wolnościowcem w najlepszym tego słowa znaczeniu; faktycznie, był lepszym, bardziej zasadniczym zwolennikiem wolności niż jego humanitarystyczno-moralizatorscy wrogowie. W końcu, rzeczywistym miejscem wszystkich wolnościowych właściwości jest sfera indywidualno-osobowa, a nie idee polityczne i państwowe. Nadszedł czas, aby uznać tego niezwyczajnego i życzliwego człowieka w jego czystości i wielkości za ważną figurę europejskiej historii idei, przestać rozpamiętywać jego słabości i niedociągnięcia jego wystąpień oraz stwierdzić wyjątkowość zjawiska pojedynczej intuicji politycznej zakorzenionej w świeckich horyzontach.
Carll Schmitt
Za: http://bdp.xportal.pl
Kategoria: Myśl, Społeczeństwo