Kirk: Edmund Burke ciągle aktualny
W ostatnich miesiącach prace nad antologią pism konserwatywnych, The Portable Conservative Reader, dały mi powód, żeby ponownie przeczytać wiele pism Burke’a. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej byłem pod wrażeniem tego jak istotna jest myśl Burke’a – i tym bardziej jego działania – dla naszych obecnych sporów. (Z pewnym zniechęceniem używam słowa „istotna”, biorąc pod uwagę jak bardzo młodzi ideologowie-fanatycy z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych nadużywali tego słowa.) Jako że zbliża się dwusetna rocznica uchwalenia konstytucji Stanów Zjednoczonych, można spodziewać się kolejnego potężnego odrodzenia zainteresowania Burke’iem, porównywalnego ze wzmożonym zainteresowaniem jego dziełami, które miało miejsce w Ameryce mniej więcej w 1953 roku, kiedy został opublikowany Conservative Mind mojego autorstwa.
Zainteresowanie Burke’iem u Amerykanów naprzemiennie rosło i malało od roku 1770, kiedy to Edmund Burke został wybrany brytyjskim gubernatorem prowincji Nowy Jork. We wczesnych latach dwudziestych, kiedy Woodrow Wilson (jeszcze nie jako prezydent) wychwalał Burke’a pod niebiosa na łamach The Century Magazine, prace Burke’a były omawiane w każdej porządnej amerykańskiej szkole, zwłaszcza Speech on Conciliation with the colonies. Posiadam wydanie tej przemowy, które należało do mojej matki. Była to wersja „opracowana na użytek szkolny przez Josepha Villiersa Denneya”. (W tamtych latach takie opracowanie nie oznaczało okrojenia czy uproszczenia treści.) W tej książeczce moja matka, będąc w drugiej klasie liceum, robiła notatki na marginesach i zaznaczała interesujące ją ustępy.
Podobały się jej zwłaszcza bardzo obrazowe fragmenty: „ Ci, którzy dzierżą gromy państwa”; „Zaiste nie jest łatwo zyskać monopol na teorie i ich następstwa”; „W samą naturę despotyzmu wpisana jest walka o uwagę i targowanie się”; „Niedostatek, który cierpieliście byłby się przemienił w niszczący głód, gdyby to dziecko u kresu Waszego życia, z prawdziwie córczyną pobożnością, z rzymską dobroczynnością, nie przyłożyło piersi pełnej swej młodzieńczej żywiołowości do ust wykończonego rodzica.” Nie uświadczy się już takiej siły i obrazowości w dwudziestowiecznej retoryce.
Moja matka zapisywała również na wyklejkach krótkie refleksje wywołane lekturą Burke’a. „Chociaż podróżujemy po świecie, by znaleźć piękno, musimy wziąć je z sobą: w przeciwnym razie go nie znajdziemy.” „ Maniery to szczęśliwe sposoby działania.” Zapewne były to uwagi jej nauczyciela, który musiał omawiać ze swoją klasą jeszcze jakieś pisma Burke’a oprócz Conciliation: pierwsza z tych notatek bez wątpienia pochodzi z koncepcji wyjętej z jednego z pierwszych dzieł Burke’a Philosophical enquiry into the origin of our ideas of the Sublime and Beautiful, a druga z jego Rozważan o rewolucji we Francji, w których można znaleźć ustępy o manierach.
Jedno pokolenie później, kiedy zostałem uczniem liceum, było już zupełnie inaczej. Nie przypominam sobie żadnej szczegółowej dyskusji myśli Burke’a w którejkolwiek klasie czy podręczniku. W latach trzydziestych dwudziestego wieku angielskie korzenie społeczeństwa amerykańskiego zostały po części zapomniane. Do Burke’a dotarłem raczej okrężną drogą: najpierw, kiedy byłem w szkole podstawowej, przeczytałem w podręczniku do historii Ameryki o Johnie Randolphie of Roanoke, następnie, w ostatniej klasie liceum, pilnie studiowałem Jeffersona, a później, w college’u, zgłębiałem myśl zarówno Jeffersona jak i Randolpha. Na Uniwersytecie Duke’a w 1941 roku napisałem pracę magisterską o Randolphie, który pisał o Burke’u: „Jest on Newtonem filozofii politycznej.” Aby zrozumieć Randolpha, zacząłem zgłębiać Burke’a. Moje lata na Uniwersytecie św. Andrzeja w Szkocji, gdzie pisałem moją dysertację doktorską The Conservative Mind, spędziłem głównie na poznaniu całości prac Burke’a, a także na badaniu jego wpływu na angielskich i amerykańskich myślicieli i ludzi czynu. Podczas tych lat dowiedziałem się, że inni pisarze i akademicy w tym samym czasie odkrywali jak ważna jest myśl Burke’a dla naszych burzliwych czasów – Peter Stanlis, Ross Hoffman, Francis Canavan, Gaetano Vincitorio Thomas Copeland i kilku innych, którzy stali się potem moimi przyjaciółmi. Dyskusja nad myślą Burke’a ogarnęła całe Stany Zjednoczone. Słyszeliśmy nawet o pewnym jegomościu z Nowego Jorku, który, idąc chodnikiem, rozdawał ulotki z napisem „Burke zbawia”.
Ten kolejny okres wzmożonego wpływu Burke’a pośród amerykańskich akademików i dziennikarzy, na uniwersytetach, a nawet w mediach został przyćmiony przez gwałtowne wydarzenia lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Jednakże wydaje się prawdopodobne, że tendencje skłaniające ten naród ku konserwatyzmowi w latach osiemdziesiątych zostaną jeszcze bardziej wzmocnione geniuszem Burke’a i że nada on im pełną wyrazu obrazowość. Można ufać, że świętując dwusetlecie Konwencji Konstytucyjnej, wspomnimy na wpływ Burke’a na poglądy Ojców Założycieli i innych amerykańskich mężów stanu tamtych czasów.
Thomas Paine nieopatrznie zadedykował The Rights of Man George’owi Washingtonowi: Washington, odrzucił poglądy Paine’a, a wyraził swój podziw dla Burke’a. Także Alexandrowi Hamiltonowi i Johnowi Marshallowi przyświecały zasady tego brytyjskiego konserwatysty. (Nawiasem mówiąc, niektóre ustępy Life of Washington Marshalla były zainspirowane opisem amerykańskiej wojny o niepodległość autorstwa Burke’a w The Annual Register.) Sama Konstytucja odzwierciedla pragmatyzm i rozwagę, które tamtemu pokoleniu wpoił Burke – jakże kontrastujące z kolejnymi doktrynerskimi i efemerycznymi konstytucjami francuskich rewolucjonistów.
Burke jest trochę „przesunięty w czasie” u Anglosasów. Dziś w Ameryce gra rolę, którą pełnił w Wielkiej Brytanii pod koniec osiemnastego wieku: tak jak wtedy Anglicy, my Amerykanie staliśmy się mimowolnie obrońcami cywilizacji przed wrogami porządku, sprawiedliwości i wolności. Na nas ciążą obowiązki typowe dla imperium wymagające imperialnej mentalności, by je móc wypełnić. Burke nie jest oderwany od amerykańskiej tradycji politycznej: jest raczej silnym ogniwem w tym ogromnym, wiekowym, nieprzerwanym łańcuchu cywilizacji, której amerykańskie życie i charakter stanowią integralną część. Szukać przewodnictwa u Burke’a jest dla Amerykanów równie naturalne, co szukać wiedzy o naturze ludzkiej u Shakespeare’a, czy wiedzy religijnej u św. Pawła. Pod wieloma względami wspaniały naród amerykański z roku 1982 przypomina bardziej imperialną Brytanię sprzed dwóch wieków niż odosobnioną młodą federację z pierwszych lat niepodległości. Ponieważ Burke pisał o sprawach, które są ponadnarodowe i ponadpokoleniowe, ludzie po obydwu stronach Atlantyku zachowują jego dorobek. Wiele prawd politycznych, tak jak prawd poetyckich, przekracza granice – zwłaszcza wtedy, kiedy narody łączy wspólne dziedzictwo długiego, historycznego doświadczenia, nauk humanistycznych i głównych zasad politycznych.
Jednakże, czerpiąc z poglądów Burke’a, my Amerykanie musimy starać się, by nie przekształcić się w „burkijskich” ideologów, innymi słowy w politycznych fanatyków, którzy biorą zestaw abstrakcyjnych zasad za polityczną rzeczywistość. Żaden człowiek tak bardzo nie brzydził się ideologią, polityczną abstrakcją jak ten praktyczny mąż stanu, Edmund Burke. Niech Wam przyświeca uprzedniość, konwencja, obyczaj, starodawny użytek, historyczne doświadczenie, powiedział Burke. Pamiętajcie, że zmiana jest środkiem do zachowania nas samych. Pomnijcie na to, że najlepszy mąż stanu łączy pragnienie zachowania zastanego porządku i zdolność do reform. Fundamentem naszego porządku społeczno-obywatelskiego, tak jak Brytanii Burke’a, nie jest ideologia czy jakaś „uzbrojona doktryna”. Jest nim religia chrześcijańska. Główną cnotą męża stanu jest roztropność, powiedział za Platonem Burke. Taką wiedzę (uznawaną nawet przez radykałów pokroju Harolda Laskiego i Connora Cruise’a O’Briena) wpaja nam Burke. Nigdy nie zaoferował nam, natomiast, prokrustowego łoża, na którym można by obcinać członki lub rozciągać ciała ofiar ideologicznego szału.
Russel Kirk
Tłum. Marek Kormański
Kategoria: Historia, Marek Kormański, Myśl, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo