Przeciw etyce dzieciobójstwa
Na forach internetowych i w środowiskach katolickich oraz tzw. nurtu pro life w USA, głośno obecnie z powodu tekstu opublikowanego na łamach portalu należącego do magazynu The Journal of Medical Ethics. Po otrzymaniu linka do tekstów, o których mowa poniżej, od jednego z naszych czytelników (któremu z tego miejsca bardzo dziękuję), a także zapoznaniu się z w/w publikacjami, uznaliśmy, że sprawa warta jest zreferowania i uwagi.
Rzecz dotyczy tekstu, jaki na swojej stronie internetowej opublikował The Journal of Medical Ethics (Alberto Giubilini i Francesca Minerva, After-birth abortion: why should the baby live? – co można przełożyć jako “Aborcja po urodzeniu: po co dziecko ma żyć?). Tekst jest w swojej wymowie dość szokujący – broni bowiem wprost prawa do dzieciobójstwa. Opinia publiczna przyjęła go z oburzeniem, a sami autorzy oraz redakcja otrzymali setki listów oraz e-maili owo oburzenie wyrażających. Pisano m. in.: „Ci ludzie są złem. Czystym złem. Czują się bezpieczni przekładając swoje pokrętne myśli na słowa objawiające to, jak dalece mamy upaść jako społeczeństwo”. „Pod osłoną pojęcia „aborcji poporodowej” chcą oni po prostu popełnić morderstwo. To nic innego, jak tylko morderstwo”. „Nie sądzę, żebym słyszał coś równie obrzydliwego jak to, czego bronią ci ludzie. Doprawdy przerażające”. Więcej komentarzy znajduje się pod tym linkiem: www.theblaze.com/stories/ethicists-argue-in-favor-of-after-birth-abortions-as-newborns-are-not-persons/#comments.
Co ważne: redakcja zdecydowała się wystąpić zarówno w obronie samej publikacji, jak też jej autorów. Napisany przez redaktora naczelnego tekst nie zawiera przy tym ani jednego argumentu, za to w 100% oparto go na dość typowej (proszę wybaczyć kolokwializm) połajance pod adresem tych, którzy wystąpili w obronie życia, pod pretekstem braku poszanowania dla wolności dyskusji i wytknięciu im rzekomego fanatyzmu. Innymi słowy – użyto retoryki typowej dla aborcjonistów, środowisk lewicowych, ateistycznych, etc.
Gwoli pełnego zobrazowania sytuacji warto zapoznać się z fragmentem wspomnianego wyżej oświadczenia, jakie wystosował na interesujący nas temat naczelnej the Journal of Medical Ethics, Julian Savulescu:
„Jako Redaktor Naczelna the Journal of Medical Ethics, chciałabym wystąpić w obronie jego publikacji. Przedstawione tam argumenty nie są zresztą w większości nowe, prezentowali je co jakiś czas w literaturze naukowej i na forum publicznym najwybitniejsi filozofowie i bioetycy świata, w tym Peter Singer, Michael Tooley i John Harris, broniący dzieciobójstwa (tłumaczenie dosłowne – przyp. tłum.), przez autorów określonego jako aborcja pourodzeniowa.
Nowym wkładem wspomnianego artykułu jest nie argumentacja za dzieciobójstwem – powtarza on argumenty zastosowane przez Tooleya i Singera, lecz raczej ich zastosowanie w ujęciu interesów matki i rodziny. Artykuł wskazuje również fakt praktykowania dzieciobójstwa, jakie ma miejsce w Holandii.
Wiele osób nie zgadza się lub nie zgodzi z zaprezentowanymi argumentami. Celem the Journal of Medical Ethics nie jest jednak prezentowanie Prawdy lub rozpowszechnianie jakiegoś oglądu moralnego. Jest nim zaprezentowanie poprawnie wydedukowanych argumentów, bazujących na szeroko przyjętych założeniach. Autorzy nieco prowokacyjnie stwierdzają, że nie istnieje moralna różnica między płodem a nowonarodzonym dzieckiem. Ich zdolności są w swojej istocie podobne. Jeżeli zatem aborcja jest dozwolona, to dopuszczalne powinno być także dzieciobójstwo. Autorzy przechodzą w sposób logiczny od przesłanek, które wiele osób akceptuje, do wniosków, które wielu z nich odrzuci”.
W dalszej części czytamy, że pismo nie popiera żadnej opcji politycznej, systemu filozoficznego lub praw moralnych i opublikuje każdy punkt widzenia. Niestety chwilę później okazuje się, że nie dotyczy to opinii nie podzielających wizji otwartego społeczeństwa liberalnego, a już z całą pewnością nie owych wspomnianych wyżej „fanatyków”…
„Tym, co przeszkadza, jest nie argumentacja zawarta w artykule, ani też jego opublikowanie w czasopiśmie z dziedziny etyki. To wrogie, obraźliwe i zastraszające odpowiedzi, które wywołała. Bardziej niż kiedykolwiek prawidłowo prowadzona dyskusja akademicka i wolność są zagrożone przez fanatyków sprzeciwiających się społeczeństwu liberalnemu.
Weźmy przedmiot ‘moralnego prawa do życia’ – według mnie oznaczającego jednostkę, która zdolna jest dopisać do mojego życia jakąś (…) wartość tak, że usunięta z tego życia, oznaczała by stratę.
Tym, co odkrywa odpowiedź na ów artykuł (…), jest głęboki nieporządek współczesnego świata. Nie to, ze ludzie podają argumenty za dzieciobójstwem, ale głęboka opozycja, jaka istnieje względem liberalnych wartości i fanatyczny sprzeciw na wszelkie dowodzenie rozumowe”.
Tyle redaktor the Journal of Medical Ethics.
Przyznam, że tekst wywołał u mnie niedowierzanie. Tym, z czym mamy bowiem do czynienia, jest już nie zawoalowana zbrodnia na nienarodzonych, lecz jawne nawoływanie do dzieciobójstwa; innymi słowy – do morderstwa. Co u redakcji pisma mieniącego się być naukowym i zajmującego się etyką, nie budzi najmniejszego sprzeciwu. Redaktor naczelna broni prawa do wyrażania poglądu o konieczności zabijania pełnoprawnych, narodzonych i żyjących istot ludzkich w imię mitycznej wolności słowa. O tym, że jest ona mitem, świadczy zastosowana chwilę później próba zamknięcia ust tym, których świat opiera się na zupełnie innych wartościach.
Tu niewielka dygresja – dość ważna dla wyrobienia sobie opinii na temat bezstronności omawianego pisma. Otóż wymienieni wyżej uczeni „światowej sławy” wcale nie są aż tak sławni i nie cieszą się opinią tak poważną, jak chce tego Savulescu. Są za to naczelnymi ideologami środowisk aborcjonistycznych.
Kończąc – mogę tylko powtórzyć za jednym z komentarzy, które pojawiły się po publikacji artykułu: jak bardzo jeszcze upadniemy jako społeczeństwo?
Jakkolwiek logika pozostaje jednym z najważniejszych narzędzi nauki, a wolność badań i dyskusji nie może stanowić przykrywki dla teorii – by nazwać rzecz po imieniu – rodem z III Rzeszy. Nieporządek, o jakim pisze Savulescu, panuje przede wszystkim w świecie nauki; wydaje się, że niektórzy z jej adeptów uważają, że posiedli wiedzę dającą im prawo odgrywania roli Boga. Nic bardziej mylnego. Warto zresztą przytoczyć pewną opinię, jaką jeden ze znawców problemu wygłosił niedawno o funkcjonowaniu nauk społecznych i filozoficznych na amerykańskich uczelniach: uważa on, że w wielu wypadkach nie można już mówić o elicie intelektualnej, ale o klikach pseudo naukowych indywiduów, wzajemnie utwierdzających się w słuszności i wartości głoszonych przez siebie tez, pod szyldem naukowej debaty dowolnie zmieniających i interpretujących najbardziej nawet fundamentalne prawa i wartości, a przy tym oznaczających każdego krytyka swojej wizji świata mianem sprzeciwiającego się nauce i rozumowi ignoranta lub fanatyka.
Co było do udowodnienia.
Mariusz Matuszewski
Kategoria: Mariusz Matuszewski, Polityka, Społeczeństwo