banner ad

Prof. Jacek Bartyzel: Antoine Blanc de Saint-Bonnet (1815-1880) — zapomniany Doktor Kontrrewolucji

| 28 stycznia 2023 | 0 Komentarzy

28 stycznia mija kolejna rocznica * (28 I 1815) urodzin Antoine’a Blanc de Saint-Bonneta, francuskiego filozofa i socjologa (nazywającego tę rodzącą się wówczas dopiero dyscyplinę „koenologią”), teoretyka metapolityki i nomokracji (rozumianej jako zgodność autorytetu politycznego z prawem naturalnym i boskim), kontrrewolucjonisty – najwybitniejszego w połowie XIX wieku, pomiędzy pokoleniem de Maistre’a i Bonalda a La Tour du Pina i Maurrasa. Jego sławie za życia (Léon Bloy nazwał go „intelektualnym królem epoki”, przewidując wszelako, że szeroka publiczność rychło przestanie go czytać) odpowiada niemal doszczętne zapomnienie po śmierci; dopiero w drugiej połowie XX wieku odkryli go ponownie legitymiści (Marcel de la Bigne de Villeneuve, Alain Néry, Guy Augé) i niektórzy badacze akademiccy (Gabriel Maton, Jacques Drouin, Yves Baranger, Jonathan de Chastenet).

 

Antoine-Joseph-Elisée-Adolphe Blanc de Saint-Bonnet urodził się 28 stycznia 1815 roku w Lyonie, w rodzinie należącej do starego patrycjatu mieszczańskiego. Jego wczesna młodość nie zapowiadała wszelako przyszłego myśliciela: jak sam wspominał – „żył jak dzikus, błądząc po lasach”. Jednak w liceum trafił pod skrzydła nauczyciela filozofii, ks. Noirota, który skierował jego myślenie ku ontologizmowi; poznał wówczas również dzieła przedstawicieli mistycyzującej „szkoły lyońskiej” i osobiście najwybitniejszego jej przedstawiciela – romantyka, mesjanistę i rojalistę zarazem, Pierre’a-Simona Ballanche’a, który był przez pewien czas, także podczas studiów prawniczych w Paryżu, jego mentorem. Z wpływów tych, zwracając się ku ortodoksji katolickiej oraz ku tomizmowi, wyzwolił się dopiero pod wpływem księdza (późniejszego biskupa) Jeana-Josepha Gaume’a.

 

Już w wieku 26 lat odniósł wielki sukces wydawniczy trzytomową pracą „O Jedności duchowej, czyli o społeczeństwie i jego pozadoczesnym celu” (De l’Unité spirituelle ou de la société et de son but au-delà du temps, 1841, 1845²). Pochwalony publicznie przez ówczesnego „dyktatora” filozoficznego Francji – Victora Cousina, został też udekorowany Legią Honorową przez ministra wychowania publicznego – Narcisse’a-Achille’a de Salvandy’ego. W kolejnych latach, kiedy po długiej chorobie zmarli kolejno jego ojciec, matka i siostra, pracował nad – wielokrotnie wznawianym (najnowsze wydanie krytyczne w 2012 roku) – dziełem „Ból” (La Douleur, 1849), w którym podjął próbę naświetlenia z chrześcijańskiego punktu widzenia doświadczenia cierpienia i zła, lecz nie tylko indywidualnego, lecz również w społeczeństwie dotkniętym skutkami grzechu pierworodnego. Z dzieł stricte filozoficznych kontynuacją tej tematyki były: „O słabości rozumu” (De l’affaiblissement de la raison, 1853, 1854²), „Rozum. Filozofia fundamentalna” (La Raison. Philosophiefondamentale, 1866) oraz wydane pośmiertnie „Miłość i Upadek” (L’Amour et la Chute, 1898).

 

Jako myślicielowi politycznemu sławę przyniosło mu z kolei dzieło „Restauracja francuska” (La Restauration française, 1851, 1872²), pisane pod wpływem traumatycznych doświadczeń związanych z kolejną rewolucją – z lat 1848-1849. Blanc de Saint-Bonnet przedstawił tam dogłębnie przemyślany program odnowienia społeczeństwa, poprzedzony druzgocącą krytyką wszystkich fałszywych idei, które społeczeństwo to od wieków zatruwały. Nie poprzestawał jednak na krytyce samej rewolucji, która w jego ujęciu nie jest zdarzeniem przypadkowym, albowiem ta „pogrobowa córa pogaństwa” już przed swoim wybuchem „rozwijała się na obszarach metafizyki” przez trzy stulecia. Za punkt wyjścia przyjął rewolucję religijną protestantyzmu, dalej unaoczniając trzy stopnie ewolucji protestu zrodzonego przez reformację: racjonalizm (wynikający z mylnej definicji rozumu), liberalizm (wynikający z mylnej definicji wolności) i wreszcie socjalizm (wynikający z mylnej definicji natury moralnej i społecznej człowieka).

 

Błąd racjonalizmu („inteligencji poza rozumem”) zagnieździł się już w cogito Kartezjusza, albowiem to nie myślenie, lecz istnienie winno być punktem wyjścia dla pewności. Kartezjańskie „ja myślę” (je pense) mieści w sobie przecież już ideę bytu, zanim nastąpi jakakolwiek dedukcja; „ja” nie może wypowiedzieć je pense, jeśli nie posiada, choćby nieświadomie, idei własnego istnienia.

 

Błąd liberalizmu bierze się z pojmowania wolności jako zdolności człowieka do robienia tego, co zechce, nie będąc przez nic i przez nikogo powstrzymywanym. Tymczasem prawdziwa wolność człowieka to stawanie się tym, czym on z natury jest, lub odnajdywanie tej natury, utraconej przez nierozum (jak nauczali filozofowie greccy) lub grzech (jak naucza chrześcijaństwo). Wolność to zdolność poruszania się w ramach dobra. Jest ona owocem wysiłku i cierpienia. Swoimi błędami antropologicznymi liberalizm daje także uzasadnienie potwornościom kapitalizmu („industrializmu”), który pożera jednostki, przede wszystkim robotników, przy współudziale „barbarzyństwa nauki”. W epoce przemysłowej działanie podyktowane zyskiem jest „w inteligentnej formie, pod legalną postacią, antropofagią”, czyli „wyzyskiem człowieka przez człowieka”. Przemysłowcy i finansiści „nie zważają na to, czy dusze giną, lecz patrzą, czy żyje biznes”. Dlatego logika stoi po stronie socjalizmu, bo jeśli ludzie są równi wobec prawa, to są także równi wobec chleba. W liberalizmie i w socjalizmie panuje ta sama, hedonistyczna, zasada użycia, tyle że w pierwszym dla nielicznych, w drugim zaś (jak zapowiada) dla wszystkich.

 

Błąd socjalizmu wreszcie, jako ostatniego stadium upadku, to negacja (zapożyczona od russoizmu) niedoskonałości człowieka, doktryna jego „niepokalanego poczęcia”. Szczególnie niebezpieczny jest tzw. socjalizm chrześcijański, ponieważ zwodzić on może obietnicą realizacji ideałów ewangelicznych.

 

Wszystkie te błędy stanowią en somme rewolucję, będącą najpotężniejszym kłamstwem, jakie pojawiło się na ziemi. Rewolucja to nienawiść i pycha, negacja chrześcijaństwa, i „powszechna konspiracja przeciwko Bogu”. Jest ona jednocześnie buntem religijnym, filozoficznym i politycznym. Ale (to motyw demestrowski w prowidencjalistycznej historiozofii Blanc de Saint-Bonneta) jest ona także wielką i ciężką karą za błędy monarchii i elit oraz za wszystkie lekkomyślnie przez nie przyjmowane projekty nowoczesności. Wizja skutków rewolucji antycypuje H. Belloca i G.K. Chestertona: skończy się ona totalnie zbiurokratyzowanym i scentralizowanym państwem niewolniczym. Całe porewolucyjne społeczeństwo jest również dotknięte „złym smutkiem”, będącym „chorobą wieku” – innym od zwyczajnego cierpienia i bólu, który „służy za ostrzeżenie, podnosi lub oczyszcza serce, a może nawet dostarcza nowego motywu odwadze”. Odkupienie i wybawienie może przynieść tylko przywrócenie wykluczonemu Bogu należnego Mu miejsca w społeczeństwie.

 

Jako ultramontanin, na długo przed zdefiniowaniem tego dogmatu, Blanc de Saint-Bonnet bronił nieomylności papieskiej (L’Infaillibilité, 1861, reedycja 1956); jako legitymista bronił zasady prawowitości (La Légitimité, 1873) i niezbywalnych praw króla Henryka V. Z prac metapolitycznych opublikował jeszcze: „Politykę realną” (Politique réelle, 1858, reedycja 1990), antyrussowski „Osiemnasty wiek” (Le Dix-huitième siècle, 1878) oraz „Socjalizm i społeczeństwo” (Le Socialisme et la société, 1880).

 

Przygnębiony śmiercią swojej córki Marii (zamężnej za wicehrabią de Calonne), Blanc de Saint-Bonnet zmarł w swoim rodzinnym mieście 8 czerwca 1880 roku. Wśród myślicieli i pisarzy, na których wywarł wpływ, wymienia się zarówno współczesnych mu (Jules Barbey d’Aurevilly, Charles Baudelaire, Louis Veuillot, kard. L. Pie), jak i XX-wiecznych (Henri Delassus, Georges Bernanos, Jean Ousset, Pierre Virion).

 

MYŚLI

 

„W momencie odstąpienia od tego dogmatu [grzechu pierworodnego] ustawy, prawa, edukacja, represja, władza, własność, nawet samo istnienie narodu i różnych klas, z których wszędzie narody się składają, stają się faktami, które przestają być możliwe do wytłumaczenia: całe społeczeństwo przestaje być zrozumiałe” (DHS, 2).

 

„Należy uczynić założenie odwrotne do propozycji Rousseau: człowiek rodzi się zły, a społeczeństwo go naprawia, lub raczej rodzi się dotknięty złem, społeczeństwo go przygarnia, a Kościół naprawia” (I, 244).

 

„Błąd pojawia się wraz z protestantyzmem, a kończy socjalizmem. Inne systemy są różnymi stadiami tej samej myśli” (RF, 200).

 

„Wiedza o myśli ontologicznie zasadniczo nie może poprzedzać wiedzy o istnieniu, posiadaniu istnienia. Jeśli je ogarnia, to dlatego, że ono ją podtrzymuje i wydobywa na światło. Ich symultaniczność, ich równoczesność jest wyłącznie pozorna i jawi się taka naszym słabym oczom. Wiedza nie jest w stanie wskazać etapów, jakie musi przebyć świadomość, by się ujawnić w je pense, lecz niewątpliwie musi za punkt wyjścia przyjąć siebie samą, to znaczy wiedzę o tym, że jest, fakt pochodzący od idei bytu” (R, 210-211).

 

„Wolność ludzka, która jest definiowana tak bardzo niewłaściwie, przez co staje się przyczyną nieogarnionego zła, jest zdolnością do czynienia dobra, choć równolegle mamy możliwość czynienia zła. To niewypowiedziana władza samodzielnego działania, stawania się przyczyną, i jednocześnie – podmiotem odpowiedzialnym. Człowiek jest siłą sprawczą, wolność to człowiek we własnej osobie. Lecz z faktu, że człowiek może dokonać wyboru zła, nie wynika nijak, że ma do tego prawo” (I, 262).

 

„Stwierdzenie, że wolność, która kojarzy się z tyloma cnotami, jest wrodzona, nie zaś nabyta, natychmiast otwiera do niej dostęp niezliczonej rzeszy ludzi ambitnych, leniwych i złoczyńców, wszelkiej maści burzycieli wolności” (DHS, 138).

 

„Te wrodzone prawa nieposiadające przyczyny, siłą faktu zaprowadzają brutalną równość między ludźmi: przestają ich różnić jakiekolwiek zasługi! Ta potworna równość, zaprzeczenie wolności i indywidualności, prowadzi do fałszywej równości politycznej, czyli do despotyzmu; a ta równość polityczna, do fałszywej równości ekonomicznej, czyli do komunizmu” (DHS, 44-45).

 

„Cóż znaczy teoretyczna równość wobec prawa, jeśli brakuje faktycznej równości wobec złota? Własność indywidualna okazuje się w tym momencie jakimś ogromnym przywilejem, rodzajem jakiegoś znienawidzonego monopolu. W całej tej konstrukcji, która dawała ludziom schronienie, znajdźcie, czy istnieje jeszcze choćby kawałek muru, który by się ostał? Prawo królów do przeciwstawienia się Wikariuszowi Chrystusa wydało im się oczywiste; prawo magnatów przeciwko królowi wydało im się wyraźne; prawo bogatych przeciwko szlachcicowi wydało im się naturalne; prawo tłumu przeciwko bogatemu wydaje im się dzisiaj najbardziej święte ze wszystkich” (L, 6).

 

„Liberalizm jest rodzajem przyczajonego ateizmu, który rozkwita w socjalizmie. Odebrawszy narodowi religię, a nawróciwszy go na używanie przyjemności, liberalizm zniszczył ponadto Autorytet, władzę oddając większości. Socjalizm spieszy z wnioskami logicznymi: skoro nie ma Boga, rzecze, i mamy używać, a na dodatek jesteśmy rzeczywistą większością, zatem zgodnie z wszelkimi legalnymi zasadami przychodzimy ustanowić prawo, które przyniesie bardziej sprawiedliwy podział kapitału. Przychodzimy zlikwidować własność prywatną, to znaczy niesprawiedliwość i nierówność, i zgromadzić wreszcie cały tłum na uczcie życia społecznego!” (RF, 265).

 

„Absolutną suwerenność Boga rewolucja najpierw zastąpiła suwerennością królów; suwerenną władzę królów zastąpiła następnie suwerennością narodu! Każdorazowo chodziło o wyeliminowanie Boga, a dziś, gdy go już nie ma, jest człowiek, inaczej mówiąc, bezdenna pycha i jej despotyczne rządy” (RF, 411).

 

„Nie przychodzę bronić ancien régime’u, króla i szlachty: raczej przynoszę im oskarżenie! Z upływem czasu mając jasność, możemy rzec, że społeczeństwo otrzymało cios i umiera z powodu błędów i skaz, które wpuścili na jego łono. Gdyby królestwo nie utraciło królewskości, rewolucja i ludzkie żądze być może nie obaliłyby go. Gdyby szlachta nie utraciła szlachetności, druga klasa zapewne by jej nie pozbawiła znaczenia. Cnota utraciła siłę, która przeszła na stronę zła” (RF, 418).

 

„Rewolucja przede wszystkim miała nadzieję przynieść wsparcie ludowi; tymczasem pewnego dnia dobrobyt przychodzi zasiąść w zrujnowanym narodowym kręgu tylko po to, by mu odebrać chleb pozostały na resztę dni. Wolność miała mu przynieść szczęście; niszczyła jednak ochronę i podsycała konkurencję, wywołała walkę podobną jak w stanie dzikim. Przemysł i luksus miały sprowadzić na wszystkich bogactwo, natomiast odrywając ludy od ziemi, rzuciły je na pastwę niepewnego kapitału Kredytów, który nieustannie widzimy, jak przepada. Tak, rewolucja jest właśnie okrutną ironią, obiecując narodowi wzbogacenie, wytworzyła te dwa rujnujące naród zjawiska: luksus i industrializm!” (L, 23-24).

 

„Gdy jakaś epoka myśli jedynie o tworzeniu praw, znaczy to, że wszystko się wali” (L, 298).

 

„Formą państwową staje się absolutna administracja (…). Oto rodzące się narzędzie despotyzmu na miarę rewolucji, podobnie jak rewolucja jest miarą naszej pychy. (…) Biurokracja doszczętnie pokona narody, gdy cała autonomia zostanie zamknięta w oszukańczej formie pisanych konstytucji!” (I, 255).

 

„Demokracja zwycięża, a ja przychodzę walczyć z demokracją. Arystokracje są odtrącane, a ja przynoszę wieść, że to one stworzyły narody; dogmaty są odrzucane, a ja przynoszę wieść, że to dogmaty stworzyły arystokracje i kapitał, dwie kolumny, na których wspiera się każda cywilizacja. Głosi się przemysł, kredyt, banki, pożyczki, a ja przynoszę wieść, że to one zrujnują narody. Wszędzie zwiastowana jest fałszywa wolność i rewolucja, a ja przychodzę, z samym tylko sumieniem, walczyć z rewolucją! Osadzona na fundamencie urojeń i utrzymywana za pomocą fałszu prowadzi narody do zguby, a ludzkość ku zagładzie” (RF, 5-6).

 

„Wrażliwość nabrała intensywności niespotykanej w starożytności. Ten rodzaj bólu, który nasze czasy nazywają melancholią, rodzi się ze szczególnego niepokoju, którego imienia nie znali Starożytni. Zdaje się on dziś towarzyszyć wszelkim szczególnym zdolnościom. Porównajmy dusze Manfreda i René oraz dusze bohaterów Homera!” (D, XLIV).

 

„Zło jest religijne, rewolucja jest religijna, lekarstwo jest religijne, odzyskamy zdrowie wyłącznie drogą religijności” (RF, 144).

 

Profesor Jacek Bartyzel

 

* Powyższy tekst był pierwotnie opublikowany 28 stycznia 2015 r., w dwusetną rocznicę urodzin Saint – Bonnet'a

Źródła cytatów: La Douleur, Le Mans 1961 (D); La Restauration française, Tournai 1872 (RF);L’Infaillibilité, Paris 1956 (I); La Raison, Paris 1866 (R); La Légitimité, Tournai 1873 (L); Le Dix-huitième siècle, Tournai 1878 (DHS). „Myśli” Blanc de Saint-Bonneta podaję w tłumaczeniu dr Jolanty Domańskiej-Gruszki z UAM za nieopublikowanym jeszcze polskim przekładem Czarnej księgi rewolucji francuskiej.

 

Kategoria: Jacek Bartyzel, Myśl, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *