banner ad

prof. Wielomski: Katolicyzm a Franco

| 27 listopada 2014 | 0 Komentarzy

FrancoNajczęściej powtarzanym we wszystkich pracach na temat Hiszpanii Franco motywem jest katolicki charakter państwa. O ile wszelkie aspekty doktryny politycznej frankizmu są dosyć nieostre i budzą kontrowersje interpretacyjne pośród różnych odłamów zwolenników frankizmu, to katolicyzm nie budzi wątpliwości.

Frankizm broni tradycyjnej religii, katolicyzmu, przyznając mu status religii państwowej i nikt, poza grupkami rozentuzjazmowanych nad faszyzmem falangistów, nie odważa się na jakąkolwiek krytykę Kościoła. Krytyka falangistowska – zresztą szybko uciszona – nie atakowała też wprost religii, lecz co najwyżej Kościół jako instytucję, rzekomo nadmiernie uprzywilejowana w dziedzinie edukacji i wydawnictw. Antyklerykalizm falangistowski budził zgorszenie karlistów, monarchistów, a nade wszystko samego Caudillo.

Frankizm jest systemem politycznym, który nie tylko Kościół toleruje lub przyznaje mu autonomię, lecz czyni zeń jeden z fundamentów ustroju politycznego. Nie jest on „tylko obszarem o częściowej autonomii względem państwa, lecz samą esencją podtrzymującą system polityczny” pisze znamienity badacz frankizmu Javier Tussel. Obrazują to negocjacje między Hiszpanią a Watykanem odnoście konkordatu, gdy Luis Carrero Blanco – najbliższy doradca i przyjaciel Franco – na wstępie tych rozmów obiecał stronie kościelnej, że z góry zaakceptuje „wszystko o co poprosi” (inna sprawa, czy tak rzeczywiście było).

Katolickość frankizmu jest zasadniczą różnicą – łatwo dostrzegalną, dlatego często podkreślaną – z faszyzmem. Caudillo zresztą uważał, że ateizm faszyzmu był zasadniczą przyczyną jego klęski, gdyż „Bóg nie mógł przyznać zwycięstwa hitlerowskim przywódcom, którzy gwałcili Jego prawa i prześladowali Jego Kościół”.

Franco nie wyobrażał sobie Hiszpanii innej niźli katolicka, co odzwierciedla konkordat z 1953 roku, gdy Hiszpania stała się – obok Portugalii – jedynym krajem w liberalnej i komunistycznej Europie o charakterze wyznaniowym. Jeszcze w 1967 roku mamy oświadczenie rządu hiszpańskiego stwierdzające, że „nie można być dobrym Hiszpanem nie będąc dobrym katolikiem”.

Zwolennicy frankizmu rozpoczynając w 1936 roku rebelię, traktowali ją w kategoriach krucjaty i przekonanie to pozostało w tych kręgach żywe do samego końca dyktatury, łącząc trwale hiszpański nacjonalizm i autorytaryzm z katolicyzmem. Frankizm, wierny idei „Hispanidad” Ramiro de Maeztu, tworzy swoistą narodową religię (el nacionalcatolicismo), choć baczy aby nie popaść w herezję monolatrii – którą zresztą zarzucali frankistom posoborowi demokraci-moderniści.

Mamy tu jednak wyraźnie zarysowaną wiarę w specjalną opiekę Boga nad narodem hiszpańskim i Jego sympatię dla obozu narodowego. „Hispanidad” i katolicyzm są ze sobą nierozerwalnie związane. Historia Hiszpanii jest historią jej Kościoła. Naród hiszpański – zdaniem Franco – powstał na III Soborze w Toledo, a „Cyd jest duchem Hiszpanii”. Mówiąc o obronie narodowych instytucji i idei przed europeizacją (sfrancuzieniem), Franco identyfikował te instytucje i idee z katolicyzmem. Zresztą na początku, gdy obóz nacjonalistyczny dopiero się kształtował, jedynie katolicyzm było jego spoiwem.

W 1938 roku Franco przemawiał w Burgos następującymi słowy: „Religia katolicka to kryształ naszej narodowości; jej tajemnicami i dogmatami inspirowały się wieki najchwalebniejsze naszej historii, talent spekulatywny naszych filozofów, geniusz liryczny i dramatyczny poetów, emocja artystyczna wielkich malarzy, i te symboliczne dzieła, połączone z myślą powszechną, koronują najwyższe obłoki hiszpańskiego geniuszu.

Wszystkie one są esencjalnie chrześcijańskie i katolickie”. Równo dwadzieścia lat później Franco deklaruje: „naród hiszpański uważa za punkt honoru przestrzeganie w swoim prawodawstwie prawa Bożego, wedle doktryny Świętego Kościoła Katolickiego, Apostolskiego i Rzymskiego, jedynego prawdziwego i wiary nieodłącznej od świadomości narodowej”.

Franco znajdował w katolicyzmie zwartą kontrpropozycję dla laickiej demokracji. Katolicyzm legitymizował frankistowską Hiszpanię; zasadzie rzekomej suwerenności ludu przeciwstawiał ideę pochodzenia władzy od Boga – ideę czyniącą frankizm nie mniej prawowitym, a może nawet bardziej.

Rząd autorytarny poszukuje legitymizacji swojego istnienia. Może ją znaleźć albo w narodzie – za pomocą referendów – co jednak czyni go „cezaryzmem”, czyli demokracją uwieńczoną dyktatorem z łaski suwerennego ludu; albo w idei władzy pochodzącej od Boga. Franco odrzucał jakąkolwiek legitymizację własnego panowania za pomocą referendów.

Poszczególne prawa i instytucje można tak uprawomocniać, ale władzy Caudillo nie. Władza ta wywodzi swoją prawowitość z systemu aksjologicznego jakim jest katolicyzm. Liberalnemu i laickiemu nihilizmowi i prawom człowieka przeciwstawia Prawo Boże.

Franco – za młodu mało religijny – w czasie wojny domowej popadł prawie w dewocję i pozostał jej wierny do końca życia. Jego religijność była uczuciowa i pozbawiona szerszej refleksji dogmatycznej, oparta na kulcie relikwii (szczególnie św. Teresy z Avili) co czyniło go niezdolnym do dyskusji w tym względzie.

Zarazem była to religijność tradycjonalistyczna, o czym świadczy jego całkowita niezdolność do akceptacji nauczania posoborowego Kościoła; modernizm katolicki uważał za przejaw marksistowskiej infiltracji katolicyzmu. Reformy Soboru Watykańskiego II, „aggiornamento” Jana XXIII i Pawła VI zapewne przerażały Franco, który jednak udawał, że nie widzi rewolucji jaka dokonała się w Kościele i publicznie chwalił min. Jana XXIII, społeczne nauczanie soboru za jego rzekomą zgodność z systemem politycznym (dyktatura) i ekonomicznym (wolny rynek) Hiszpanii, a Pawła VI za rzekome nauczanie, że państwo powinno mieć charakter wyznaniowy.

Każdy kto tylko przeczytał konstytucje soborowe wie, że Kościół w czasie i po Vaticanum II wyrażał się nieprzychylnie o dyktaturze, wolnym rynku i państwie wyznaniowym.

Fikcji Kościoła proautorytarnego nie udało się utrzymać. Jedynym oficjalnie dostrzeżonym nowym elementem myśli soborowej była wolność religijna, którą szybko wpisano do hiszpańskich praw konstytucyjnych.

W rzeczywistości jednak Sobór był ciosem w plecy zadanym frankizmowi przez Kościół, gdyż od czasu Soboru drogi Kościoła i frankizmu nieuchronnie zaczynają się rozchodzić, gdyż szczególnie – jak pisze niemiecki historyk Raimund Beck – „młody kler, wzorując się na hierarchach, rozciągnął zasadę (soborową – A.W.) do skrajności”.

W seminariach hiszpańskich codziennością stała się lektura teologów wyzwolenia, a nawet samego Marksa. Posoborowy kler stanął na czele ruchu demokratycznego, a duchowni przewodzili na antyfrankistowskich wiecach. Frankiści z przerażeniem pisali i mówili o „epidemii marksizmu” w hiszpańskim Kościele.

Sobór Watykański II miał decydujące znaczenie dla upadku frankizmu. Legitymizacja władzy Caudillo miała charakter tradycyjny i, nie wywodząc się od suwerennego ludu, z natury rzeczy musiała być wywodzona od Boga. I Kościół katolicki w Hiszpanii taką legitymizację władzy tej dawał, aż do Soboru. Hierarchowie Kościoła, przebywając przez kilka lat na Soborze, czyli poza Hiszpanią, zarazili się modą na „aggiornamento”, którą poznali przebywając w Rzymie; szybko dostrzegli, że frankizm jest zaprzeczeniem ducha soborowego; a narodowy katolicyzm zaprzeczeniem ekumenizmu Kościoła opanowanego przez modernistów.

Pod wpływem nauczania soborowego biskupi zaczęli się domagać rozdziału Kościoła od państwa, co oznaczało kres idei narodowego katolicyzmu, a także demokratyzacji, wywodząc – pod wpływem modernistycznej teologii – demokrację od nauczania Chrystusa i tym samym odrzucając wielowiekową tradycję Kościoła opierającą się na nauczaniu o porządku i autorytecie jako podstawach istnienia społeczeństwa. Równocześnie, pod wpływem soborowej wizji Chrystusa–demokraty, duchowieństwo hiszpańskie zaczęło uważać, iż w 1936 roku Kościół powinien poprzeć republikanów, a nie nacjonalistów. Wielu duchownych zaczęło się zbliżać do marksizmu, a sam Episkopat w roku 1967 zalecał dialog ze związkami zawodowymi, także tymi o charakterze marksistowskim, gdyż Kościół – tak jak marksiści – winien być po stronie ubogich i maluczkich.

Zastanawiając się nad tą metamorfozą Kościoła w Hiszpanii możemy stwierdzić, że jego porzucenie frankizmu miało dwie przyczyny: nauczanie soborowe, które postawiło Kościół politycznie po stronie hiszpańskiej lewicy; a także przyśpieszony rozwój gospodarczy kraju. Kapitalizm prowadzi do rozrostu nierówności społecznych, które nie były tak ostre w epoce Franco-syndykalisty.

Zwrot ekonomiczny Hiszpanii ku wolnemu rynkowi zszokował niższe duchowieństwo, które nie umiało zrozumieć nowoczesnych zasad rynku i skupiło się na krytyce bieżących nieszczęść robotników, nie rozumiejąc, że kapitalizm – a nie prymitywna redystrybucja – jest jedyną drogą przyszłej poprawy ich położenia.

W obliczu „apokalipsy” kapitalizmu niższy kler – na co dzień bytujący pośród robotniczych przedmieść za pośrednictwem struktur niosących posługę w tych środowiskach (Stowarzyszenie Robotnicze Akcji Katolickiej – Hermendades Obreras de Acción Catolica oraz Robotnicza Młodzież Katolicka – Juventud Obrera Catolica) – stanął na czele neosocjalistycznego ruchu przeciwnego modernizacji, zastępując zdelegalizowane i realnie słabe związki zawodowe oraz partie lewicowe i populistyczne.

 

prof. Adam Wielomski

fot. Wikipedia, Creative Commons

Za: Bibula.com

Niniejszy tekst jest fragmentem książki prof. Adama Wielomskiego: Hiszpania Franco. Źródła i istota doktryny politycznej.

 

Kategoria: Religia, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *