Petrus: Dzieje Kompanii Katalońskiej
Dzieje Kompanii Katalońskiej związane są silnie z przemianami, jakie zachodziły w świecie późnego średniowiecza. Wraz z upadkiem Akki, ostatniego punktu oporu chrześcijan w Ziemi świętej, kończyła się epoka frankońskich państw w Outremer, pozostającym na polu walki Królestwom Cypru, Armenii cylicyjskiej oraz wreszcie Cesarstwu Bizantyjskiemu, grozili niebezpieczni wrogowie jak Mongołowie, Turcy i Arabowie. Nad Konstantynopolem wciąż wisiała ponadto groźba i czarne wspomnienie czwartej krucjaty, która dokonała potężnego wyłomu w kontaktach z zachodem, a także doprowadziła Greków do ruiny. Przede wszystkim zaś, pokojem w Caltabellocie 1302 roku kończyła się trwająca od dwudziestu lat wojna nieszporowa. Dynastia aragońska zdawała się pogodzić z andegaweńską dominacją w Neapolu, dla siebie przywłaszczając lenna papieskie jak Sardynia, Korsyka czy Tricanria, czyli po prostu Sycylia. Oba rody wreszcie zgodziły się na współpracę, a wspólnym celem miał stać się wschód. Kompania Katalońska sama w sobie, również była dzieckiem owego traktatu pokojowego.
Zanim jednak skupimy się na jej losach, warto przyjrzeć się sylwetce, uznawanej za jej założyciela. Był nim Roger de Flor, a właściwie Rutger von Blum urodzony w roku 1267. Jego pochodzenie wiąże się ściśle z panowaniem Fryderyka II na południu Italii, gdy za sprawą dynastii Hohenstaufów doszło do zbliżenia Niemców i Włochów. Roger właśnie był owocem związku sokolnika króla, Ryszarda z nieznaną nam z imienia patrycjuszką z Brindisi. Wielka polityka po śmierci obwołanego antychrystem cesarza, wciąż wpływała na rodzinę Florów. Ojciec Rogera poległ po stronie Konradyna w bitwie pod Tagliacozzo, zaś sam osierocony chłopak rozpoczął swoją tułaczkę po świecie w poszukiwaniu szczęścia. Pomógł mu w tym niejaki Vassall, rycerz zakonu templariuszy. Już niebawem Roger służył we flocie zakonników, a upadek Akki zastał go eskortującego ludność królestwa jerozolimskiego na Cypr. Już wtedy po raz pierwszy splamił swój honor, przywłaszczając sobie dobra uratowanych, wzbijając na tym wielką fortunę. Następnie musiał uciekać przed gniewem wielkiego mistrza Templariuszy, stając się wyklętym korsarzem. Zaoferował między innymi swoje usługi Robertowi Andegaweńskiemu, księciu Kalabrii, jednak wobec odmowy wstąpił na służbę do Fryderyka Aragońskiego, króla Sycylii, przechodząc na drugą stronę konfliktu. Świetnie sobie radził w nowej roli, zwyciężając wrogów, zyskując sobie poparcie kompanów dobrym traktowaniem i stałym, pewnym zaopatrzeniem, a przede wszystkim zyskując nowe źródła dochodu od wdzięcznego Fryderyka. Wydawać by się mogło, gdy zakończyła się wojna nieszpora i kariera Rogera powinna dobiec końca. Nic podobnego. Flor ponownie zmienił chlebodawcę, zwracając się do cesarza Bizancjum, Andronika II. Władca ten w tym czasie miał spore kłopoty, zagrażały mu wojska nie tylko tureckie (w Azji mniejszej) ale i bułgarskie oraz serbskie (w Europie), zaś jego grecka armia ponosiła klęskę za klęską, wykazując się ponadto tchórzostwem. Dlatego też cesarz bez wahania przyjął ofertę Rogera, chociaż zapłata za nią była wygórowana – dowódcę zaręczono z cesarską siostrzenicą Marią Asen, a także przyznano mu tytuł megaduksa, wysoko w bizantyjskiej hierarchii. Ten sukces pobudził fantazje niedawnych towarzyszów broni Rogera de Flor, a nawet jego wrogów. Zwolnieni wojacy wstąpili do nowosformowanej Kompanii Katalońskiej Wschodu, zwanej Wielką Kompanią czy też Kompanią Wojsk Franków w Romanii. Tak właśnie rozpoczynały się jej burzliwe dzieje.
Godną podkreślenia jest wartość bojowa tego rodzaju wojsk, która na początku swojej wyprawy liczyła 39 statków, 4 000 almugawarów, 1 500 konnych oraz 1 000 piechoty różnego rodzaju, wraz z – co szokujące – z towarzyszącymi kobietami i dziećmi. Najważniejszą jednostką byli w niej wspominani almugawarzy, czyli lekkozbrojni wojownicy, często pochodzenia saraceńskiego, uzbrojeni we włócznie, miecze oraz strzały. Jej wartości bojowe uzupełniała nie tylko lekka konnica, ale także występujacy lepiej uzbrojeni rycerze. Kompania posiadała także unikalny status, który wynikał ze specyficznej mentalności Katalończyków, cieszących się w państwie aragońskim dużymi swobodami, poczucia wolności i przede wszystkim – wspólnoty. Kompania mogła być wielokrotnie traktowana jako poruszające się państwo obywatelskie, które zajmowało zróżnicowane obszary, kończąc wreszcie na obszarze Aten. Z jednej strony żołnierze uważali się za niepodległych, z drugiej czuli wielkie przywiązanie do dynastii aragońskiej (hasło bojowe – Aragonia, Aragonia, Święty Jerzy), której czyny opiewała współczesna i wysoko rozwinięta katalońska twórczość (zarówno w kronikach, jak i lokalnych pieśniach). Wreszcie, decydując się na różnorakie kontrakty, często wchodzili niejako w zależność lenną – chociażby od cesarza Andronika, bądź poprzez fakt, że Fryderyk Sycylijski (ich formalny senior) był lennikiem papieskim. Ciężko jednak mówić o feudalizmie w jej obrębie. Kompania zawierała także wiele umów międzynarodowych, z Wenecją, Genuą czy Francją. Wydaje się, że połączenie tych wszystkich walorów bojowych jak i organizacyjnych wpłynęło znacznie na efektywność Katalończyków.
Przechodząc jednak do sedna sprawy, 6 500 wojowników wylądowało we wrześniu 1303 roku w Konstantynopolu. Cesarz Andronik dopełnił zobowiązań wobec Rogera de Flor, a po utarczce z Genueńczykami w obrębie murów miasta, Katalończycy byli gotowli wyruszyć do Azji mniejszej przez Morze Marmara. Prędko odnieśli zwycięstwo pod Artaką, miażdżąc siły emira Karasi. Przeczekawszy zimę, kontynuowano pochód na południe ku Filadelfii, również oblężonej przez Turków. Po drodze objawiały się już symptomy tego, co w niedalekiej przyszłości stanie się dla Kompanii chlebem powszednim, doszło do krwawych porachunków z również najemnymi Alanami, a przede wszystkim zaczęto grabić lokalnych Greków. W maju pokonano emira Alisira pod Aulax, dzięki czemu uwolniono wspomnianą Filadelfię od oblężenia tureckiego, zaś sam święcący tryumfy Roger mógł spokojnie ruszyć do Magnezji, by wykorzystać nowo zdobyty autorytet w kłótniach na szczeblach administracyjnych pośród Greków. Nie poprzestawał na tym, karając śmiercią dowódców bizantyjskich, którzy uprzednio wydali twierdze bez obrony, a także pobierając gigantyczne kontrybucje od miast na cele wojenne, godząc w interesy arystokracji małoazjatyckiej, a także samego cesarza. Wkrótce także i Genueńczycy, już wcześniej niezadowoleni z pojawienia się nowej siły na wschodzie (jako, że cieszyli się od niedawna wieloma przywilejami handlowymi nadanymi przez cesarza, dominowali na jego dworze i nie chcieli utracić swojej pozycji), mieli nowe powody by zwalczać Katalończyków, gdy działania wojenne objęły ich posiadłości w dolinach Hermosu i Meandru. Gdy doszło do bratobójczych walk pod Magnezją, w wyniku poprzedniej ingerencji Flora tamże, zniecierpliwiony cesarz wezwał megaduksa do Europy, pod preteksem wspomożenia współwładcy Michała IX w walce z Bułgarami. Roger co prawda zastosował się do rozkazu, zjawiając się w Kalliopolis, jednak przezimował tam, stosując szantaż wobec cesarza, domagając się wypłaty zaległych zobowiązań. W tym czasie u boku wodza Kompanii zjawił się nowy człowiek, Berengar Entenza, posłany z polecenia króla Aragonii Jakuba, żywo interesującego się jej losami, a raczej próbującemu zdobyć nad nią dominację. To właśnie Entenza zjawiał się w Konstantynopolu, grożąc Andronikowi. 10 kwietnia 1305 roku wreszcie doszło do rozwiązania, wszystko wskazywało na to, ze cesarz się ugiął, przyznając Rogerowi tytuł cezara, a także specjalne prerogatywy wojskowe w Anatolii, z wyjątkiem wielkich miast. Jak podaje kronikarz Kompanii, Ramon Muntaner, to zaspokoiło ambicje wodza, który był coraz bliżej utworzenia niezależnego „Królestwa Anatolii”. Cała ta wizja jednak załamała się, a losy Bizancjum jak i Kompanii Katalońskiej miały się na zawsze odmienić, gdy 30 kwietnia tego samego roku Roger został zamordowany przez najemnych Alanów w asyście Turkopoli, gdy próbował przekonać do siebie w negocjacjach współwładcę imperium, Michała IX. Opinie na temat, czy to właśnie Michał inspirował zamach są podzielone, jednak pewne jest, że chciał go w pełni wykorzystać, uderzając na osierocone oddziały Katalończyków pod Kalliopolis. Wobec przegranego starcia, musiał się wycofać, ale dla Kompanii przyszedł czas zemsty. Wielkiej, niepohamowanej zemsty.
Armia cesarska poniosła kolejne dwie klęski – pod Branchialion (5 czerwca) oraz Apros (koniec czerwca). Odtąd Bizantyjczycy mogli szukać schronienia jedynie w swoich potężnych twierdzach. Cała reszta musiała doświadczyć dwuletniego, nieprzerwanego i pernamentnego łupienia, zwanego w historiografii wendettą katalońską. Kompania nie tylko wypowiedziała posłuszeństwo cesarzowi, a także weszła z nim w stan wojny. Jak podkreśla wiele źródeł – świętej wojny. Znana jest legacja dwóch posłów Katalończyków do papieża Klemensa V. Byli nimi Garcia de Vergua oraz Garcia de Pere d'Ayerbe. Czynili wszystko co możliwe, by żołnierze Kompanii zyskali status krzyżowców, zaś ich wysiłki docenione jako walka o słuszną wiarę ze schizmatykami. I trzeba przyznać, że starania te padły na podatny grunt. Wokół Konstantynopola zaciskała się pętla. Już Roger de Flor ze swoim anatolijskim państewkiem wszedł w sojusz z cesarzową Ireną, a przez nią – z Bułgarią. Zwolnione siły dynastii Kapetyngów oraz Andegawenów również nie próżnowały. Nowy, posłuszny Francji papież Klemens, który wstąpił na tron po konfliktowym Bonifacym, pobłogosławił wyprawie Karola de Valois, od 1301 roku de iure uxoris, czyli prawem żony, tytularnego cesarza łacińskiego. Również Karol II Kulawy, król Neapolu, chociaż związany bardziej sukcesją węgierską spoglądał łakomie na półwysep bałkański. Andegawenowie zawarli chociażby z królem Serbii, Stefanem Uroszem II traktat w Golak-Ghilan (1308), w którym ów obiecywał unię kościelną z Rzymem oraz sojusz z Neapolem w zamian za namiestnictwo w Macedonii z ramienia cesarza łacińskiego Karola. Wrogów Andronikowi zatem jedynie przybywało, a byli to w tym czasie nie tylko Katalończycy, ale i Wenecjanie zachęcani przez Paryż do wspomożenia nowej krucjaty, Bułgarzy, Serbowie, Turcy, ale i niezadowoleni z rządów cesarza baronowie w Tesalii i Azji mniejszej. Po swojej stronie miał jedynie wiernych Genueńczyków. Również niedawny sojusznik, Fryderyk Sycylijski snuł konkurencyjne do andegaweńskich, plany o sycylijskim imperium śródziemnomorskim.
Sytuacja nie przedstawiała się zatem dla Bizancjum różowo, ale póki wodzem Kompanii Katalońskiej pozostawał Berengar Entenza, wierny Jakubowi Aragońskiemu i jego umiarkowanym planom (obawiał się wzrosu potęgi Francji), łupienie Grecji nie przynosiło żadnych politycznych konsekwencji, tak jakby to chciał Walezy, widzący w Kompanii fortpocztę wojsk krzyżowych. Wkrótce jednak doszło do utarczek, a następnie otwartych walk o przewodnictwo w Kompanii, które nie było już takie oczywiste. Entenza wkrótce został pojmany przez Genueńczyków, co stworzyło szanse dla piekielnie ambitnego Bernata de Rocafort oraz jego rywala, Arenosa. Ostatecznie zwycięstwo odniósł Rocafort, Arenos zbiegł do Konstantynopola, a gdy powrócił Entenza, okazało się, że nie jest już potrzebny – niebawem znaleziono go martwego. Wyjałowiona i ograbiona ziemia nie mogła dłużej już utrzymać Katalończyków, dlatego na przełomie lat 1307-1308 ruszyli oni do Tesalii i rozpoczęli oblężenie Tessalonik. W tym czasie też dynastia aragońska ponownie próbowała podporządkować sobie niesforną Kompanię, której reputacja z dnia na dzień się pogarszała – przez mordowanie Greków i łupienie klasztorów – posyłając dwóch infantów, Ferrante z Majorki oraz Sancza Aragońskiego, jednak obaj zostali zbyci i służyli jako zwykli dowódcy floty.
Tymczasem na zachodzie wciąż dochodziły nowe wieści o porażkach Bizantyjczyków, a przede wszystkim o znacznym osłabieniu ich państwa przez wendettę katalońską. Pomysł krucjaty był coraz to bardziej popularniejszy, przywoływano historię łacińskich rządów na Bałkanach, pojawiało się wielu pretendentów, dążono do odtworzenia Królestwa Tessaloniki. Karol de Valois nie próżnował i zdecydował się wreszcie przejąć Kompanię dla siebie. W tym celu musiał ograniczyć jej swobodę. Wystosował listy do króla Aragonii, w odpowiedzi otrzymał zgodę na wynajęcie Katalończyków – co mogło mieć dla nich duże znaczenie. Na wschód posłał już także swojego człowieka, Tybalda de Cepoy, bohatera walk z Anglią na końcu XIII wieku. Wkrótce Francuz uwięził Rocaforta (przekazał go Robertowi Andegaweńskiemu – który go zagłodził) i zdobył władzę, snując coraz to nowe sojusze, by przygotować ostateczne uderzenie na Konstantynopol. Jednak przegrał z samym temperamentem Katalończyków, którego nie sposób było zahamować i uciekł do Francji w roku 1310, gdzie zakończył życie dwa lata później. Tymczasem Kompania zarządzana przez Radę – relikt po czasach Cepoya, zdecydowała się wyruszyć dalej na południe. Wenecjanie skutecznie groźbami powstrzymali rozboje w Negroponcie, zwanym okiem Republiki w Grecji, zaś pozostających bez zajęcia wojaków zapragnął zatrudnić Walter z Brionne, książę Aten. Był pod wrażeniem sił Kompanii, a ich dokonania rozbudziły jego własne ambicje poszerzenia swojego władztwa w Grecji kosztem Bizancjum. Był wszakże potomkiem burgundzkiego rycerza, uczestnika IV krucjaty. Wkrótce jednak poróżnił się z wybuchowymi Katalończykami, rozwiązując Kompanię i pozostawiając przy swoim boku jedynie szlachetnie urodzonych. Jednak ci pozostali wierni kompanom broni i solidarnie wystąpili przeciw księciu wraz z almugawarami. 15 marca 1311 roku pod Halmyros stoczyła się zapomniana bitwa, godna statusowi Azincourt czy też Crecy, gdyż właśnie w niej lekkozbrojne oddziały – na długo przed wspomnianymi starciami – po raz pierwszy pokonały kwiat francuskiego rycerstwa. Porażka była całkowita, w boju padł sam książę Walter. Kompania Katalońska zajęła całe księstwo Aten, a następnie dalsze ziemie w Grecji. Pierwszym władcą z jej nominacji został niejaki Roger Deslaur, jednak jego rządy były wyjątkowo krótkie. Wkrótce jednak Katalończycy zaprosili do władzy Fryderyka Sycylijskiego i jego potomków. Nie była to jednak władza formalna, Kompania potrzebowała prestiżowego przywódcy, zaś Katalończycy w nowej ojczyźnie – tak jak i w starej – rządzili się po swojemu, w umiłowaniu wolności.
W oczach architektów nowej krucjaty na wschód, Kompania Katalońska po bitwie pod Halmyros skompromitowała się do reszty. Wkrótce, nowy papież Jan XXII potępił ją w gorzkich słowach, nazywając ich wojny bezsensowną rzezią i bratobójczymi walkami, a także nałożył na Kompanów ekskomunikę. Było to spowodowane rosnącymi wpływami francuskimi – które popierały ród Brionne w dążeniach do odzyskania Aten – w papiestwie i tak powstała w sumie czarna legenda Kompanii, chociaż nie można zaprzeczyć bestialstw, jakie się dopuściła. Księstwo Aten jednakże, gdzie wojacy wreszcie znaleźli spokój, prosperowało pod katalońskimi rządami jak nigdy wcześniej – i tego im odmówić nie można. Kres ich rządom przyniosła – o ironio, inna Kompania, tym razem Nawarryjska, która rozpoczęła podbój księstwa w 1378 roku na zlecenie florenckiego bankiera Nerio Acciajuoliego, założyciela nowej dynastii książęcej po upadku katalońskich Aten w 1388 roku. Zaś marzenia Franków o upadku Konstantynopola ziściły się – jednak to nie tytularnym cesarzom łacińskim przypadł ten wątpliwy zaszczyt, a Turkom osmańskim. Według wielu historyków, Mehmed II mógłby spokojnie dziękować Rogerowi de Flor i Michałowi IX za otworzenie bram do Europy, bowiem to wendetta katalońska pozostawiła je bezbronne, czekające na najeźdźców z Azji.
Michał Paweł Petrus
Bibliografia
-
Ostasz Wiktor, Kompania Katalońska, a idea wskrzeszenia Cesarstwa łacińskiego i krucjatowe projekty lat 1302-1305, [w:] Studenckie zeszyty historyczne, zeszyt 11, Kraków 2007
-
R. Ignatius Burns, The Catalan Company and the European Powers, [w:] Speculum 29, nr 4, strony 751-771, Medieval Academy of America 1954
-
Ramon Muntaner, Kronika, tłumaczenie Lady Goodenough, Cambridge 2000
-
Paul Douglas Humphries, "Of Arms and Men": Siege and Battle Tactics in the Catalan Grand Chronicles (1208-1387), [w:] Military Affairs 49, nr 4, Society for Military History 1985
-
Steven Runciman, Nieszpory sycylijskie, Katowice 2007
Wykorzystano też artykuły z serwisu pl.wikipedia.org (artykuły o Rogerze de Flor oraz Kompanii Katalońskiej jako takiej)
Kategoria: Historia, Michał Paweł Petrus