Szymański: Ostatni bastion zdrowego rozsądku
Od redakcji: poniższy tekst został przesłany jako polemika z tekstami wcześniej ogłoszonymi na naszym portalu, stąd też – pomimo, że nie reprezentuje poglądów Redakcji, zdecydowaliśmy się na jego publikację.
Wynik I tury wyborów prezydenckich A.D. 2020 jest już wszystkim znany. Widzimy też, że głosowanie, które odbędzie się 12 lipca będzie niezmiernie wyrównanym starciem pomiędzy urzędującym Prezydentem RP Andrzejem Dudą, a prezydentem m. st. Warszawy Rafałem Trzaskowskim.
Wszyscy też widzimy, i z pewnością z dość sporym rozbawieniem obserwujemy, w jaki sposób obydwaj kandydaci próbują przyciągnąć do siebie sympatię wyborców Krzysztofa Bosaka. Konfederacja oficjalnie nie popiera żadnego z kandydatów – i nie powinno to budzić jakiegokolwiek zdziwienia, gdyż opowiedzenie się po jednej ze stron tego konfliktu wiązałoby się z nieodwracalną utratą politycznej cnoty i uniemożliwiło dalsze pozycjonowanie tej formacji jako alternatywy zarówno dla Platformy Obywatelskiej, jak też Prawa i Sprawiedliwości. Jest to rozwiązanie rozsądne i nie można mieć jakichkolwiek pretensji do liderów Konfederacji, że nie chcą zniszczyć szans swojej formacji na dalszy jej rozwój.
Jednocześnie wśród zwolenników Konfederacji widać trzy stanowiska – jedno z nich to deklaracja poparcia urzędującej głowy państwa, pozostania w domu bądź (co najbardziej zaskakujące) gotowość oddania głosu na Rafała Trzaskowskiego. Nieco korzystniej wygląda sytuacja gdy przyjrzymy się głosom kolejnych (mniej lub bardziej) znanych (przynajmniej w naszym prawicowym światku) postaci, które deklarują swoje poparcie dla Andrzeja Dudy. Głosy te dobiegają z różnych ideowych biegunów, najczęściej konserwatywno-liberalnego i endeckiego.
Rodzi się jednak pytanie – cóż my, „strzegący płomienia Tradycji” (mówiąc Juliusem Evolą) czytelnicy portalu Myśl Konserwatywna, tradycjonaliści, reakcjoniści, monarchiści, narodowi radykałowie, tożsamościowcy, etnonacjonaliści, piłsudczycy czy statokraci powinniśmy uczynić? Najłatwiejszą decyzją byłoby, oczywiście, pozostanie w domu i wklejenie na Facebooku któregoś z nieśmiertelnych cytatów równie nieśmiertelnych tytanów Prawicy takich jak Ernst Junger, Charles Maurras czy Nicolas Gomez Davila. Niestety, jak słusznie zrozumiał w pewnym etapie swego życia choćby jeden z najwybitniejszych (a może i najwybitniejszy) przedstawiciel polskiego ruchu narodowego czyli Bolesław Piasecki, życie jest o wiele bardziej skomplikowane, a zwłaszcza życie polityczne, a dla dobra Ojczyzny należy niejeden raz podejmować decyzje nawet i bardzo trudne. Decyzje, polegające na konieczności choćby i zaparcia się samego siebie.
Dlaczego należy zagłosować na Andrzeja Dudę? Nie z przesadnej miłości do urzędującego Prezydenta, bo tej z pewnością żaden z czytelników portalu nie odczuwa ani z miłości do systemu demokratycznego. Lista zarzutów wobec obejmującej głowy państwa, jak i całej ekipy rządzącej, z konserwatywnego punktu widzenia jest długa (skrajnie pro-atlantycka i pro-syjonistyczna dyplomacja czy brak wprowadzenia regulacji prawnych zakazujących mordowania dzieci nienarodzonych czy promocji sodomii i innych grzechów wołających o pomstę do nieba to tylko niektóre z nich). Należy jednak pamiętać o tym, że w swojej bogatej historii ideowa Prawica wielokrotnie potrafiła współpracować z środowiskami, które były mniej radykalne niż ona sama. Pośród rosyjskich białych można było odnaleźć nie tylko oddanych carowi monarchistów, lecz także i demokratów, których przeraził koszmar komunistycznej rewolucji. Podczas hiszpańskiej wojny domowej karliści stali w jednym szeregu nie tylko z Falangą, lecz choćby i alfonsistami, a sam ich stosunek do gen. Franco po 1939 roku był, delikatnie rzecz ujmując, krytyczny. Działacze Akcji Francuskiej popierali marszałka Petaina choć ten nawet nie przywrócił monarchii (jak uczynił to Franco czy, z formalnego punktu widzenia, Horthy). Nacjonaliści poparli pucz Pinocheta choć jego późniejsze rządy dalekie były od narodowo-radykalnych ideałów. Same ruchy narodowo-radykalne, choć oficjalnie potępiające system parlamentarny, w praktyce wielokrotnie stawały do wyborów i tworzyły partie polityczne, czego najlepszym dowodem był ruch „Wszystko dla Ojczyzny” stworzony przez Żelazną Gwardię. Wreszcie, wszystkim tym, którzy upatrują w PiS-ie nowej sanacji należy przypomnieć, że środowiska konserwatywne poparły Józefa Piłsudskiego. Oczywiście, z Andrzeja Dudy żaden Marszałek czy Caudillo Franco, jednak tworzenie wizji, iż integralna Prawica nigdy nie potrafiła dostosować się do realiów XX-wiecznej polityki, a także dla swoich celów zawierać sojusze z mniej radykalnymi środowiskami, jest nieprawdą. Prawicy nie można sprowadzać do siedzącego w swej samotni Nicolasa Gomeza Davili, bez względu na to, jak wielkim podziwem byśmy Samotnika z Bogoty nie darzyli.
Przede wszystkim należy wyraźnie podkreślić, że Andrzej Duda przez kolejnych 5 lat swojego urzędowania będzie gwarantem powstrzymywania, a przynajmniej spowalniania liberalizmu obyczajowego. Mają rację ci, którzy zauważają, że w Polsce, chociażby, liberalna i antyklerykalna propaganda leje się chociażby z Netflixa a rząd nie podejmuje skutecznych inicjatyw by dostęp do takich treści zatrzymać. To prawda. Jednocześnie jednak należy zdawać sobie sprawę z tego, że wygrana Trzaskowskiego oznacza, chociażby, patronat prezydencki nad marszami równości czy gloryfikację najróżniejszych „antyfaszystowskich” bohaterów, takich jak Józef Lewartowski, bolszewicki kolaborant z 1920 roku i okresu II wojny światowej, który jest patronem jednej ze stołecznych ulic a którego warszawska Platforma (a prezydent stolicy należy do jej najbardziej lewicowego skrzydła) broni i nie pozwala na zmianę, jednocześnie mocno utrudniając czczenia pamięci o stuleciu Bitwy Warszawskiej (np. blokując społeczną inicjatywę budowy pomnika gen. Rozwadowskiemu). Takie zachowania, na płaszczyźnie symbolicznej, mają bardzo duże znaczenie i wpływają na to, jak wyglądać będzie mentalność polskiego społeczeństwa. Andrzej Duda nigdy nie weźmie udziału w marszu równości oraz prowadzi politykę historyczną, w ramach której potrafił przyznać patronat obchodom powstania Brygady Świętokrzyskiej NSZ (dla porównania Rafał Trzaskowski traktuje ONR jako organizację faszystowską i dążył do jego sądowej delegalizacji).
Na biurku Andrzeja Dudy nigdy nie pojawił się projekt ustawy, przykładowo, zakazującej w Polsce aborcji (Trybunale Konstytucyjnym znajduje się stosowny wniosek, który jednak został wysłany nie przez Prezydenta Dudę w ramach kontroli prewencyjnej, lecz przez grupę posłów w ramach kontroli następczej). W jaki sposób Andrzej Duda postąpiłby gdyby miał złożyć stosowny podpis? Tego w pełni nie wiemy (choć deklaracje składał zgodnie z nauką Kościoła), natomiast możemy mieć absolutną pewność, że każda konserwatywna inicjatywa mająca na celu ochronę życia ludzkiego, rodziny czy godności narodu polskiego zostanie zawetowana przez Rafała Trzaskowskiego. Oczywiście, niewielka jest szansa na to, że Zjednoczona Prawica da możliwość zweryfikowania naszych przypuszczeń, nie mniej jednak pamiętać należy o tym, że następne wybory będą mieć miejsce dopiero za trzy (!) lata, a to oznacza, że Prawo i Sprawiedliwość będzie, prawdopodobnie, prowadzić bardziej zdecydowaną niż do tej pory politykę. Przede wszystkim jednak musimy mieć świadomość tego, że gdyby w Polsce doszło do kryzysu politycznego i przyspieszonych wyborów parlamentarnych (a w historii III RP takie sytuacje miały miejsce) i w rezultacie powstał koalicyjny rząd PiS-u i Konfederacji, który zacząłby takowe ustawy na biurko Prezydenta wysyłać, to ze strony Rafała Trzaskowskiego będzie weto, którego przełamać, prawdopodobnie, nie będzie polska prawica w stanie. Dodatkowo, weźmy pod uwagę, że za wspomniane trzy lata są kolejne wybory parlamentarne, a to oznacza, że gdyby doszło do realnego przesunięcia polskiej polityki „w prawo” (np. powstania takowej koalicji, co, biorąc pod uwagę sondaże i stały wzrost znaczenia dla Konfederacji, jest wielce prawdopodobne) może oznaczać, że za trzy lata takowe projekty „światopoglądowe” będzie można, w realny sposób, wprowadzić – o ile głową państwa nie będzie fanatyczny liberał głoszący chęć delegalizacji ONR-u, udzielenia ślubu homoseksualistom oraz potępiający swoich partyjnych kolegów za to, że są zwolennikami tzw. kompromisu aborcyjnego.
Spotkać można się z argumentem, że głosowanie na Andrzeja Dudę zaszkodzi polskiej prawicy – jest to, po pierwsze, argument dość obrzydliwy, gdyż stawiający interes partyjny (zazwyczaj wysuwany przez środowisko związane z Konfederacją) ponad interesem państwowym, a po drugie, zwyczajnie nieprawdziwy. Prawo i Sprawiedliwość ma swoje grzechy na sumieniu, środowisko narodowe w 2018 i 2019 roku zostało dość ostro zaatakowane przez bezpiekę III RP oraz próbowało „przejąć” Marsz Niepodległości – widać przy tym, że ten ostatni ruch został uznany przez Nowogrodzką za błąd i nie był już ponawiany. O ile jednak dla PiS jest to rywalizacja wyłącznie na gruncie partyjnym (polegająca na słynnej niechęci Prezesa Kaczyńskiego do jakiejkolwiek konkurencji na prawicy), o tyle dla Platformy Obywatelskiej i jej kandydata tradycjonaliści, nacjonaliści, Konfederacja etc. są wrogami ideologicznymi i z tej przyczyny tak Rafał Trzaskowski, jak i potencjalny rząd PO (a ten mógłby powstać szybciej niż byśmy chcieli – jeżeli głowa państwa bezustannie wetowałaby kolejne ustawy PiS-owi, Nowogrodzka może zdecydować się na ryzykowne zagranie podobne do tego z 2007 roku i przeprowadzić wcześniejsze wybory… a kto wie, co działoby się później?) będą polską Prawicę niszczyć. Rafał Trzaskowski pierwszy, gdyby tylko polityczna atmosfera na to pozwoliła, wprowadziłby (choćby wychodząc z inicjatywą ustawodawczą) przepisy zaostrzające penalizację „mowy nienawiści”. Jestem pewien, że Rafał Trzaskowski i jego obóz polityczny z największą przyjemnością wysłaliby wniosek do Trybunału Konstytucyjnego (po potencjalnej wygranej PO w 2023 roku i stosownych zmianach „kadrowych” w TK) o zbadanie konstytucyjności istnienia Konfederacji. Rafał Trzaskowski byłby w stanie przyjąć działaczy Antify w Pałacu Prezydenckim. Rafał Trzaskowski i jego środowisko, po prostu, polskiej prawicy najchętniej, mówiąc klasykiem, odbiorą smak życia. Bez względu na grzechy Prawa i Sprawiedliwości wobec Prawicy ideowej, zdarzało się środowisku rządzącemu (a zwłaszcza Solidarnej Polsce, na której wartość w tekście „Dlaczego Duda?” zwracał uwagę Piotr Pętlicki) wykonywać korzystne wobec środowisk narodowych czy katolickich gesty – we wspomnianym tekście mowa była o wsparciu działaczki pro-life przez ministra Romanowskiego, ja z kolei przypomnę o tym, że według Ministerstwa Sprawiedliwości krzyż celtycki nie jest symbolem rasistowskim i posługiwanie się nim w przestrzeni publicznej jest tym samym dozwolone.
Andrzej Duda przez swoich krytyków wyzywany jest od „długopisu” – nie jest to uczciwe, prezydenckie weto używał bowiem przy bardzo istotnych dla PiS-u ustawach (dot. regionalnych izb obrachunkowych, reformy sądownictwa oraz ordynacji do Parlamentu Europejskiego), aczkolwiek w oczywisty sposób był powiązany ze swoim obozem politycznym. Druga kadencja oznaczać będzie większą niezależność Dudy, a ta może oznaczać pewne ciekawe zmiany w jego polityce. Przykładowo, pamiętajmy o tym, że Andrzej Duda nie jest osobą ślepo zapatrzoną w sojusz polsko-amerykański – na początku swojej prezydentury odważnie podejmował tematykę wzmocnienia relacji polsko-chińskich, co pokazuje, że aktualna głowa państwa dostrzega możliwości poszukiwania sojuszów także w innych stolicach niż tylko Waszyngton.
Tekst ten piszę ostatniego dnia kampanii – pojawiło się już kilka tekstów zachęcających bądź to do udziału w wyborach i oddania głosu na Dudę (w tym wspomniany tekst Piotra Pętlickiego), bądź głoszących iż „PiS-PO jedno zło” i oddawanie głosu mija się z celem. Widzieliśmy też film na YouTube, którego uczestnicy deklarowali (a osoby działające w środowisku narodowym z pewnością rozpoznały sporą część jego uczestników i wiedzą, że są to głównie osoby, które kiedyś związane były z np. Młodzieżą Wszechpolską – reakcja korwinistycznej frakcji Konfederacji była tu, swoją drogą, mocno nieelegancka), że „mimo wszystko Duda”. Bez ekscytacji, bez większych nadziei, świadom jednak tego, że przez najbliższych kilka lat należy powstrzymywać, w miarę możliwości, postępującą liberalizację społeczeństwa a także budować klimat polityczny umożliwiający rozwój ideowej Prawicy, pójdę na wybory i nie z miłości, ale ze zdrowego rozsądku i politycznej kalkulacji (bynajmniej nie osobistej – a spotkałem się ostatnio na Facebooku z takim zarzutem, co bardzo mnie wzruszyło) oddam głos na aktualnego Prezydenta. Nie mam żadnych marzeń, myślę, że możemy się tylko pozytywnie zaskoczyć. W przypadku Rafała Trzaskowskiego – nie mam żadnych złudzeń. Wychowanek Sorosa, zwolennik homo-ślubów, wróg nacjonalizmu, wyznający pro-choice włodarz Warszawy wprowadzający do stołecznych szkół autentycznie szokujące treści oraz dotujący anarchistów i ruch LGBT, z niezrozumiałych powodów broniący komunistycznych patronów stołecznych ulic – jego prezydentura będzie pierwszym krokiem do tego byśmy mieli w Polsce drugą Irlandię, niestety, nie taką, o jakiej marzymy.
Michał Szymański
Kategoria: Polityka, Publicystyka