banner ad

„Matylda” albo wielka lipa

"Matylda"  wywołała w Rosji, i w świecie prawosławnym w ogóle, skandal.​ Mikołaj II Romanow należy, jak wiadomo, do grona świętych Cerkwi, a film pokazuje niechlubny wątek jego biografii, czyli romans z baletnicą. Zaczęłam oglądać "Matyldę" w nadziei, że zobaczę dzieło zasługujące na dyskusję. Po wszystkim mam wniosek: wielka lipa. Nie dostrzegam w Mikołaju II męczennika za wiarę, ale uważam, że tym filmem rzeczywiście ktoś bardzo chciał zaszkodzić Cerkwi.

Historia zadurzenia się Mikołaja w baletnicy polskiego pochodzenia, Matyldzie Krzesińskiej, jest autentyczna, jednak reżyser usilnie chce zrobić z pannicy pierwszą i jedyną miłość życia Mikołaja II, którą przecież nie była. Matylda to cukiereczek. Słodkie dziewczę rzuca się w ramiona każdemu, kto popadnie, ale jest przecież taka ładna i dobra… Natomiast narzeczona Mikołaja, Aleksandra Heska to prawie czarownica. Nerwowa, brzydka anorektyczka, i do tego podstarzała. Karykaturę stanowi też Mikołaj II, tylko w innym sensie. To tęgi chłop o pyzatej twarzy (zupełnie nie pasuje do pierwowzoru) i maślanym spojrzeniu. W głowie ma niewiele, bo jest opętany jedną myślą. Nie wie, co robi, co i rusz wykonuje dziwne gesty, ucieka, zarzeka się, że nie chce korony. W końcu mdleje podczas własnej koronacji, bo pojawiła się tam Matylda, krzycząc: "Niki!!!". Jego ojciec, Aleksander III, to demencyjny dziadek, którym przecież nie był. A cała familia panująca jest zepsuta do cna.
 

W sumie reżyser "Matyldy" niewiele ma do powiedzenia. Między sceny romansowe (bo ma ona przynajmniej kilku amantów, a nawet jednego prześladowcę) wetknął efekty specjalne: a to katastrofy pociągu carskiego, a to podpalenia łodzi, w której psychopata (dziwnym trafem nosi nazwisko Kozłowskij) wywozi Krzesińską w siną dal, a to eksperymentów na tymże psychopacie, czynionych przez nie mniej pomylonego doktora Fischera. Dobudowuje do życiorysu Mikołaja dziwaczne sceny koronacyjne i puszczania przezeń fajerwerków nad Chodyńskim Polem, zasłanym trupami. Po co? Nie dość tragiczną postacią był ostatni władca Rosji?

Co się twórcy udało, to wątek tajnych agentów Dworu (zadatki na ciekawy kryminał) oraz piękne kostiumy i wnętrza. Poza tym "Matylda" jest to kicz kostiumowy z odrobiną staroruskiego okrucieństwa w tle. Mogę zrozumieć oburzenie rosyjskich monarchistów.

Aleksandra Solarewicz
 
"Matylda", reż. Aleksiej Uczitiel, Rosja 2017, wyk. Michalina Olszańska jako Matylda, Lars Eidinger jako Mikołaj II Romanow i in.

Tags: , , ,

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *