Solarewicz: Nie drzwiami, to oknem. Tydzień piąty
Nie wpuszczą drzwiami, wchodź oknem. Oprócz kościoła części zasadniczej istnieje jeszcze przedsionek, oddzielony od niej czymś na kształt szyby kuloodpornej. Stanęłam przed tą szybą i twardo czekam. Stoję tak, i nagle z prawej strony dobiega mnie straszliwy odór psa. Jak człowiek oddycha przez ciasną maskę, to i halucynacje możliwe. Nie, jednak nie jestem tutaj sama. W rogu stoi szczupły chłopina, znany mi ze spacerów. On też patrzy smętnie przez szkło, a w swojej masce wygląda jak ofiara reanimacji. W oddali, przed ołtarzem dwoje wiernych w przyłbicy hutnika oraz ksiądz. Cień z witraża pada na niego tak, jakby i on nosił obowiązkowe przykrycie nosa i ust.
W kruchcie są dwie i pół osoby. Chłopina, ja oraz pani, która jedną nogą stoi za drzwiami. Dlatego dwie i pół. Na zewnątrz, po placu kościelnym spaceruje pan w garniturze, kołyszący wózek. Pan pod krawatem, czyli że po mszy ma się odbyć chrzest. Wokół, jak sputnik, krąży drugi z aparatem fotograficznym na wysięgniku. Podchodzi, cofa się, wchodzi, wychodzi. Minę ma nieszczególną, jako że w tych okolicznościach nie za bardzo jest kogo fotografować, a głupio uwieczniać zamknięte drzwi. Dzisiaj za tłum robią ojciec, matka i chrzestni. Nie ma już rewii mody w sukienkach na wysokości majtek, ani sensacji w ogóle. Są tylko ci, którzy mają być.
Zatem ci od chrztu czekają na zewnątrz, my odliczamy do pięciu w kruchcie, a elitarna piątka dumnie stoi w ławkach, za zamkniętymi drzwiami ze szkła.
Msza ekspresowa, bez kazania. Kto przyszedł, ten przyszedł. Cisza jest wymowna.
Stoję tak i denerwuję się kneblem, bo mi zaparowuje szkła. Zaczynam się szarpać z gumką i okulary zostają w dwóch częściach. Pękły od naprężenia. Taktownie pękły, na samym środku. No tego wariantu to jeszcze nie przerabiałam. Teraz to już nic nie widzę. Ej? A co to dzisiaj było w Ewangelii? „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
Ale to jeszcze nie koniec.
„Przyyychoooodzisz Panie, mimo drzwi zamknieeeętych…” – ktoś z wyczuciem dobrał pieśń na dziękczynienie. Ksiądz obiecał, że kiedy kościelny wypuści piątkę, udzieli Komunii ludziom z przedsionka. No to kościelny ruszył, aby otworzyć zawarte drzwi i wypuścić towarzystwo. Walczy z kluczem i nie daje rady. Drzwi ani drgną. Dopiero gdy wymieni klucz, jedni wyjdą, a drudzy wejdą.
Błogosławieni, którzy widzieli. Inni niech żałują.
Aleksandra Solarewicz
Kategoria: Aleksandra Solarewicz