Kobeszko: W godzinę śmierci Benedykta XVI
Chciałoby się wierzyć, że już nawet nie tyle świat świecki, ale sam Kościół powszechny z czasem doceni, jak wielkim skarbem był pontyfikat w latach 2005-13 i nauczanie Benedykta XVI. Sięgające do samych korzeni: Ojców Kościoła i apostołów, podkreślające rolę liturgii i sakramentów, ale również słynnej "hermeneutyki ciągłości". Nauczanie tradycyjne, ale jednocześnie zaskakująco współczesne i świeże, nie dające się zamknąć w prostym schemacie konserwatyzm kontra modernizm.
Życiorys i dorobek papieża Ratzingera jest odzwierciedleniem skomplikowanych dróg katolicyzmu bawarskiego i niemieckiego w ostatnim stuleciu, a nawet 150-leciu. Dróg sięgających korzeniami ruchu liturgicznego z XIX w, dokonań Romano Guardiniego, teologii z Tybingi, tradycyjnego katolicyzmu ludowego z pogranicza Bawarii i Austrii, bardziej już środkoweuropejskiego w swojej naturze, tragicznych doświadczeń nazizmu oraz nadziei na odrodzenie chrześcijańskich Niemiec za czasów pierwszej dekady adenauerowskiej "republiki reńskiej", później nadziei i rozczarowań soborowych, traum posoborowej kontestacji i rewolty 1968 r., sporów z teologiami politycznymi, w końcu lat spędzonych w Kongregacji Nauki i Wiary i trudnego, atakowanego często i nierozumianego przez ponowoczesny świat papiestwa. Tak bogatego życiorysu i doświadczeń nie da się zamknąć pod jednym, prostym mianownikiem.
Łukasz Kobeszko