Kilijanek: Święto demokracji nadchodzi
13 października znów będziemy świętować demokrację. Suweren, a raczej pewnie niewiele ponad połowa suwerena pójdzie do urn oddać głos na tych, którzy przez następne 4 lata będą rządzić Polską… a przynajmniej tak się będzie o tym mówiło. Każde święto to okazja do refleksji, a święto demokracji to czas najodpowiedniejszy do refleksji nad demokracją. Zreflektujmy się więc nieco.
Kampania wyborcza w pełni. Kto ma, ten przedstawia program; kto nie ma, stara się wymyślić najlepszą wymówkę dlaczego idzie do wyborów bez pomysłu na rządzenie i łudzi się, że ta wymówka będzie sensowna. Co do jednego złudzeń mieć nie musi: przygniatającej większości wyborców i tak to nie interesuje. Szóstka Schetyny, plany Morawieckiego, tęcza Lewicy czy niepewność Konfederacji to repertuar, z którego można czerpać do woli. Gospodarka, pozycja Polski w świecie, siła armii to sprawy ważne, ale z racji trudności, równie przeciętnemu wyborcy dalekie, co bliskie. Tak dalekie, że na ogół nic ciekawego z ust Kowalskiego, na przykład o stosunkach z Ameryką, się nie usłyszy; ale na tyle mu bliskie, że to jego krew może być ceną ułożenia tych stosunków inaczej, niż wymaga tego polska racja stanu. Ostatecznie o wyborze zadecyduje socjal i światopogląd. Słuchając polityków PiS, nie usłyszymy zbyt wiele ponad to. Programy społeczne i obrona tajemniczych, nigdy nieskonkretyzowanych wartości cywilizacji europejskiej. Trudno wymagać konkretyzowania tak wygodnego sloganu od partii, która powszechnie kojarzona jest z katolicyzmem, a która mimo władzy nie potrafiła (vel nie chciała) zakazać aborcji. Aborcja widać dla PiS-u też jest częścią „naszej kultury”.
Do urn pójdą więc ci, którzy nie interesują się polityką, ale jakimś cudem wiedzą na kogo zagłosować. Ci, którzy nie znają się na ekonomii, ale wiedzą, że 500+ doprowadzi gospodarkę do upadku. Ci, którzy łańcuch mają tak krótki, że wolność kojarzy im się już jedynie z bieganiem po ulicy z gołą sempiterną. Pójdą i katolicy, głosujący na partię, która nic katolickiego nie wprowadziła i nawet tego nie obiecuje. A także i monarchiści, którzy upadku demokracji upatrują w przedostaniu się ich przedstawicieli do jej wnętrza. A także i ci, którzy mogą się spodziewać, że ich partia nie odskoczy zbyt daleko od 3%, mocno wierząc w to, że te 3% nie były celem… Ten korowód głosujących może przyprawić o zawrót głowy. Sami demokraci – tylko spróbowałbyś wspomnieć przy nich o monarchii! Jednak idę o zakład, że co najmniej połowa z tych głosujących demokratów i co najmniej tyleż niegłosujących, nie będzie zadowolona z wyniku wyborów. Znów będą opozycje, protesty, marsze, wiece, kongresy… aż trudno uwierzyć, jak wielu demokratów nie zgodzi się z demokratyczną decyzją, podjętą w czasie święta demokracji.
Tak samo, jak przy martwym ciele zjawią się muchy, tak przy martwym rozumie wyborcy pojawią się media, które rzeczonego trupa na tyle podmalują, że będzie wyglądał na całkiem jeszcze świeżego umrzyka. O ile z truchełkiem da się jeszcze coś zrobić. Na ten przykład, zjeść, dla ratowania planety przed globalnym ociepleniem, jak twierdzi pewien szwedzki uczony Söderlund, o tyle z mediami nie za wiele można począć. Będą sobie żerowały na ignorancji widza, słuchacza czy czytelnika, na braku czasu na głębsze zastanowienie się nad omawianą kwestią i w końcu wyrobią w nim odpowiednie dla swojej linii przekonanie. Znamy to z codzienności. Jeśli ktoś jest fanem TVN, a do śniadanka przegląda Wyborczą, to marna jest szansa, że zagłosuje na PiS, a karty Konfederacji nie weźmie nawet do ręki z obawy przed wysypką. Z kolei widz TVP lub czytelnik Gazety Polskiej raczej nie zechce oddać władzy w ręce PO czy Lewicy. W przypadku widzów TVP pojawia się jednak problem, o którym należy wspomnieć. Otóż, jeśli zbyt często będą oglądać Wiadomości TVP, mogą popaść w przekonanie, oddzielone jedynie cienką nitką romantycznego zawahania od pewności, że Polska jest już właściwie mocarstwem.
Wybory wyborami, ale ktoś przecież to wszystko musi ogarnąć. Święto demokracji to także okazja dla kandydatów, do wykazania się jako etatowi ogarniacze spraw wszelkich: od podatków po stosunek do Kościoła katolickiego i od służby zdrowia do kupna F-35. Tutaj rzeczywistość już dawno zawstydziła komedię i żeby tego dokonać, nie musiała się specjalnie wysilać. O ile absurdalność podejmowanych decyzji i uległość propagandzie medialnej można w przypadku wyborców, którzy zajmują się demokracją i rządem od święta, nomen omen, jakoś zrozumieć (ale nie usprawiedliwić), to nie jest już tak łatwo o wymówkę dla polityków. Ignorancja polityków nie jest przecież przeszkodą w sprawowaniu władzy, co można zauważyć przyglądając się premierom, ministrom i posłom od lewicy do prawicy, nawet tym, którzy szczycą się tytułami profesorskimi. Zresztą, przeciętny wyborca i tak nie jest w stanie określić, z wystarczającą dokładnością, kto ma rację np. w kwestii zakupu samolotów F-35. Bazuje więc na intuicjach, emocjach, sympatiach i antypatiach, na których umiejętnie grają media.
Niech demokratyczna zabawa trwa w najlepsze. Jak świętować, to świętować. W końcu jest co: wybierzemy 4 partie, które w istocie są dwoma blokami, z których jeden będzie rządził i na samą myśl o byciu poklepanym po plecach przez jakiegoś Amerykanina, skakał z radości, a drugi z braku pomysłu na cokolwiek sensownego, będzie krytykował ten pierwszy tylko po to, aby sprawić wrażenie, że ma coś do powiedzenia. Cyrk? Nie. Demokracja w pełnej krasie.
Karol Kilijanek
Kategoria: Karol Kilijanek, Myśl, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo