banner ad

Kilijanek: Czy już można krytykować papieża?

| 7 września 2018 | 0 Komentarzy

Generalnie rzecz biorąc, krytyka papieża nie jest pierwszym, co przychodzi katolikowi do głowy. W końcu papież to papież. My mamy słuchać jego, a nie on nas. Historia pokazuje jednak, że niekiedy krytyka wymierzona w Namiestnika Chrystusowego jest konieczna. Papież przekroczył Rubikon. Nie mamy do czynienia z dwuznacznością, ale ze sprzecznością, a niektórzy mówią nawet: herezją. Wygląda na to, że doszliśmy do momentu, w którym krytykowanie (lub nie) decyzji papieża, przesądzi o przywiązaniu (lub jego braku) do wiary świętej.

Ktoś tu przesadził

Ultramontanizm musi się kiedyś skończyć. Dotychczasowe zachowanie papieża Franciszka można nazywać różnie: dwuznaczne, niezręczne, wprowadzające zamęt. Katolikom nie podobał się posąg Lutra goszczący w Watykanie, ale jego pojawienie się nie było wprost propagowaniem jego herezji. Katolicy mieli poważne zastrzeżenia do przesuwania akcentów w kwestiach nauki o rodzinie, ale papież przecież oficjalnie nie zezwolił na Komunię dla rozwodników czy antykoncepcję. Katolicy mogli gorszyć się doniesieniami na temat niejasnego stosunku papieża do homoseksualizmu, ale w końcu uznano to za fałszywe informacje czy nadinterpretację wypowiedzi papieża. To wszystko i wiele więcej było jak pierwsze papieskie „Buna sera” – zaskakujące i krępujące. Bez odpowiedzi pozostawiało pytanie, które zadawać musieli sobie liczni katolicy: jak na to zareagować? A jeśli nie było jednej dobrej odpowiedzi, to każdy reagował jak chciał. Teraz jednak sytuacja wymaga adekwatnej odpowiedzi na bardzo konkretny i mający poważne konsekwencje ruch papieża Franciszka.

Kto by się spodziewał?

Nikt nie spodziewał się kanonizacji Lutra czy pozwolenia na błogosławieństwo związków homoseksualistów, i tak też się nie stało. Szczerze mówiąc, nie wiem kto myślący po katolicku spodziewał się podobizny heretyka na Watykanie 500 lat po tym jak sam powiedział (czy wykrzyczał), co o tym Watykanie sądzi, a jednak się to stało. Jednak to było stosunkowo łatwe do skomentowania, wyjaśnienia i obronienia w porównaniu ze zmianą w Katechizmie Kościoła Katolickiego. I bynajmniej nie chodzi tu o zmianę koloru okładki. Papież zmienił nauczanie w kwestii dopuszczalności kary śmierci. Od teraz kara śmierci zostaje zakazana. Zmianie uległo nauczanie nietknięte od początku istnienia Kościoła i osadzone w Piśmie świętym i Tradycji. Kościół dowiedział się, że kara główna jest zamachem na godność ludzką. Nie zmieniła się godność ludzka, nie zmieniła się istota kary śmierci, więc czemu zmieniło się nauczanie w tej kwestii? Ktoś się pomylił. Nie ma jednak najmniejszej wątpliwości, że to nie dwa tysiąclecia istnienia Kościoła taplały się w błędzie i niezrozumieniu wymogów godności życia ludzkiego, to nie św. Tomasz i cała rzesza teologów i filozofów służących Kościołowi na przestrzeni dwudziestu wieków, ale papież początku XXI wieku popełnił błąd i wykazał się niezrozumieniem. Czy takiego obrotu sprawy nie należało się spodziewać po wcześniejszych „kwiatkach” papieża Franciszka?

Gotowanie żaby

Eskalacja nowości w podejściu do różnych kwestii, dziwaczny często język papieża, niepodobny do stylu poprzednich Następców Piotra, niejednoznaczne wypowiedzi wyglądają jak natężający się proces, który ma do czegoś prowadzić. Czy droga od ‘buna sera’ poprzez Lund i zapraszanie imigrantów muzułmańskich miała nas doprowadzić do wydarzeń sierpniowych? Po zachwytach nad prostotą „miłej niedzieli” i efekcie Franciszka skonfrontowano nas z broniącym godności i uwzględniającym rozwój społeczeństwa zerwaniem ze zmurszałą przeszłością. Uważam, że oczekuje się przyjęcia podobnego jak w przypadku poprzednich pomysłów Franciszka. Wygląda to jak próba wprowadzenia ważkich zmian tak, aby negatywna reakcja na nie miała możliwie mały zasięg. Zostaliśmy przygotowani do przyjęcia tego rodzaju decyzji bez szemrania i nawet bez zdziwienia: w końcu papież taki jest: nietuzinkowy, trochę szalony, łamiący zasady. Ta decyzja to tylko kolejny wyraz jego podejścia do sprawowania urzędu. Jedyne, co mieliśmy powiedzieć to to, co mówi nam nowy Kanon 2267: nowe czasy, nowe społeczeństwo, nowe podejście do ważnych kwestii. Brakuje tu tylko jednej nowości: nowej herezji. Czy ockniemy się i zaczniemy działać zanim sytuacja zmusi nas do przykrej konstatacji, że zostaliśmy ugotowani?

I co teraz?

Zależy kogo zapytać i do kogo kieruje się odpowiedz. Obawiam się, że ogromna liczba katolików wpasuje ową naukę do propagandy sączonej im do głów z każdej strony. Wielu domorosłych egzegetów skojarzy nowy artykuł 2267 z 5 przykazaniem i z zadowoleniem skonstatuje: hmm, Kościół wreszcie odrobił lekcję. Lewacy wytężą wzrok i słuch licząc, że Franciszek, który chyba nazbyt przejął się rewolucyjnością wiążącą się z asyskim świętym, po którym przyjął imię, pójdzie za ciosem i wykreśli jeszcze kilka artykułów, względnie doda nowe. Może upomni się o godność osób homoseksualnych lub zapomni ująć się o godność dzieci nienarodzonych? W obecnym czasie, kiedy papież traktuje Katechizm jak broszurkę Świadków Jehowy, której nauczanie można zmieniać dowolną ilość razy, a dla Świadków i tak będzie wiarygodna, wszytko wygląda na możliwe. Niestety sprzeczność jest tak wyraźna, że nawet najlepsza wola wyznawców hermeneutyki ciągłości (czy ciągłej hermeneutyki) nie na wiele się zda.

Katolicy świeccy nie mogą się poddać. Należy dać adekwatną odpowiedz na decyzję papieża. Odpowiedź musi być krytyczna, bo Piotr wart jest tego. Prośmy naszych pasterzy od poziomu parafii o danie wyrazu niezgody naszej i, mam nadzieję, także wielu z nich, broniąc tego, co nam przekazano i zachowania czego się od nas oczekuje. Otoczmy zagubionego papieża modlitwą. Chrystus Pan nie raz już pozwalał, aby Kościół popadał w trudne sytuacje. Nie należy zapominać, że Pan Jezus obiecał, że bramy piekielne nie przemogą jego Kościoła, którym jest Kościół katolicki.

 

Karol Kilijanek

Kategoria: Karol Kilijanek, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *