Kącik „My Reakcja”: Międzywojenna bajeczka polityczna
W dalekiej krainie żył dobrotliwy król. Pochylony wiekiem i trudami rządzenia, pragnął oddać tron i władzę swemu synowi. Przedtem chciał jednak udzielić mu mądrej nauki o roli i znaczeniu władzy królewskiej; polecił więc zwołać kilkunastu ślepców, i przyprowadzć wielkiego słonia na podwórce zamku królewskiego. Pocztem w obecności króla i jego syna jeden z dworzan zaczął pokazywać słonia ślepcom: jednym dał dotknąć głowy, innym ucha, innym dał kieł, a znowu innemu trąbę i brzuch; ostatniemu wreszcie pokazał pęczek włosów na końcu słoniowego ogona. A wówczas król zapytał: "Hej, ślepcy, czy poznaliście, co to za zwierzę?"
Wówczas ten, który dotykał brzucha odpowiedział, źe zwierzę to podobne jest do beczki, inny zaś, który obejmował nogę słonia, rzekł, iż jest podobne do drzewa. Wreszcie ostatni, który dotykał się słoniowego ogona, powiedział, że jest podobne do… miotły. Między ślepcami powstał gorący spór, a nawet bijatyka. Król kazał ich obdarować i puścić do domu, i rzekł do rozbawionego syna: "Synu mój! Ślepcy, na których przed chwilą patrzyliśmy, są obrazem stronnictw, słoń zaś – obrazem Państwa i całego narodu. Stronnictwo każde podobne jest do ślepca, ujmującego jedynie swym dotykiem część spraw państwowych Król natomiast musi mieć oczy otwarte i widzieć całość Ojczyzny i szczęście wszystkich bez wyjątku obywateli. Miej serce dla wszystkich, a przedewszystkiem, dla najbiedniejszych, co najbardziej opieki Twojej potrzebować będą! Syn królewski, wzruszony słowami ojca, upadł mu do nóg i przyrzekł słuchać zawsze i wszędzie jego mądrej rady.
Ten prosty tekst w ciekawy sposób pokazuje jedną z naczelnych wad demokracji, a zarazem zalet monarchii. Poszczególne partie toczą bowiem między sobą spory marnując przy tym energie, którą mogły by spożytkować na wspólną pracę na rzecz narodu. Prezydent nie może być rozsądnym arbitrem skoro sam wywodzi się z partii. Przeciwwagą jest silna władza króla, który stoi na straży ładu i porządku oraz dba o to by idiotyczne spory nie miały miejsca. Demokratyczni politycy zajmują się kosmetyką, urzędnicy króla – wnętrzem.
Tekst pochodzi z pisma "Głos monarchisty", nr. 2 z dnia 17 stycznia 1926r. Autor nieznany. Zachowano oryginalną pisownię.
Zapraszamy na: www.facebook.com/MyReakcja/
Kategoria: Myśl, Polityka, Publicystyka