Joseph G. Trabbic: Sobór a mowa kard. Ottavianiego o Kościele i Państwie
Dla wielu ludzi, Alfredo Ottaviani – szef Świętego Oficjum (późniejszej Kongregacji Nauki Wiary) od 1952 do 1968 roku – jest przykładem niezłomności, przedsoborowego katolicyzmu. Reprezentuje on to, co Sobór odrzucił – a przynajmniej tak się uważa. Rzeczywiście, sentyment wyrażany przez motto kardynała Ottavianiego – Semper Idem („Zawsze ten sam”), może wydawać się daleki od soborowego aggiornamento. A przecież kardynał odgrywał ważną rolę na Soborze. Był przewodniczącym komisji teologicznej zarówno w fazie przygotowawczej, jak i w czasie sesji soborowych. To czyniło go raczej wpływowym uczestnikiem Soboru, chociaż Jego wpływ był ograniczany przez prałatów i periti, którzy byli przeciwnikami jego poglądów.
Starcia Ottavianiego z „progresywistami” stały się legendarne. Wśród najbardziej uszczypliwych przeciwników kardynała był arcybiskup Kolonii, Józef Frings, który w trakcie przemówienia do Ojców Soborowych z 8 listopada 1963 roku potępił metody działania Świętego Oficjum, kierowanego przez Ottavianiego, jako „nieprzystające do czasów” i „skandaliczne”. Yves Congar donosił, że po tych słowach Ottaviani „wpadł w gniew” i, gdy przyszła Jego kolej na wypowiedź, odparł, że komentarze Fringsa wynikają z ignorancji, „żeby nie nazwać tego inaczej”.
Mowa Ottavianiego na Lateranie
O Soborze powiem nieco później. Tymczasem cofnę się nieco w przeszłość, do roku 1953, a więc dziewięć lat przed rozpoczęciem Soboru. 2 marca tego roku z okazji jubileuszu czternastolecia wyboru Piusa XII na papieża Ottaviani wygłosił w auli Uniwersytetu Laterańskiego w Rzymie wykład pod tytułem „Kościół i Państwo: niektóre aktualne problemy w świetle Magisterium Piusa XII”. Jego uwagi wywołały zamieszanie. Według Josepha Komonchaka ambasadorzy Francji i Irlandii przy Stolicy Apostolskiej wyrazili przedstawicielom Watykanu swoje zainteresowanie mową Ottavianiego. Tego samego miesiąca włoski historyk i polityk Gaetano Salvemini pisząc, z oczywistą chęcią przekonania czytelnika do swoich poglądów, w „Il Mondo” stwierdził, że odrzuca główne tezy Ottavianiego „sic et simpliciter”. Zaś amerykańskie pisma „The New York Times” i „Time” opublikowały opis wydarzeń na Lateranie.
Fakt, że wykład Ottavianiego spowodował takie zamieszanie może się wydawać dziwny, ponieważ jedynie powtarzał on dotychczasowe nauczanie magisterium na temat stosunków Kościoła i Państwa. Jak wyjaśnił sześć lat później w „Theology Today” były jezuita Antonio Márquez, kardynał „po prostu powtórzył starą doktrynę”. Skąd więc taka wrzawa z tego powodu? Nie ulega wątpliwości, że nauczanie powtórzone przez Ottavianiego jest radykalnie przeciwne nowoczesności. Ale nie sądzę, by to wystarczająco wyjaśniało reakcję nań. Z pewnością wystąpiło wiele czynników. Prawdopodobnie po raz pierwszy od półwiecza to nauczanie zostało wyrażone publicznie tak jasno i kompleksowo przez tak wysokiego hierarchę. Co więcej, nauczanie to sprzeciwiało się (a Ottaviani to podkreślał) pewnym wpływowym katolickim poglądom na relacje Kościoła i Państwa – w szczególności tym, których orędownikiem byli Jacques Maritain, John Courtney Murray i Robert Rouquette. Ottaviani nie wymienił ich nazwisk, ale cytował ich prace. Wreszcie pozostaje kwestia hiszpańska. Ottaviani bronił polityki rządów Franco – wyłożonej w „Fuero de los Españoles” – w kwestii stosunków Kościoła i Państwa, która to polityka ustanawiała katolicyzm oficjalnym wyznaniem jednocześnie ograniczając wolność kultów niekatolickich. Dla wielu ludzi w tamtym czasie (włączając w to katolików) ten stan rzeczy był dokładnie tym, co uznawali za niewłaściwe w Hiszpanii pod rządami „Generalissimo”, a obrona tej polityki przez Ottavianiego była zdecydowana (oczywiście aprobata dla polityki reżimu na stosunki Kościoła i Państwa nie oznaczała milczącej aprobaty dla wszystkich jego praktyk i całej polityki).
Nie wnikając we wszystkie szczegóły mowy Ottavianiego – co zostawimy na inną okazję – przejdę do jej sedna. Wyjaśnia z góry, że najbardziej interesują go kraje, gdzie olbrzymia większość populacji jest katolicka. Jako przykłady wymienia Hiszpanię i Włochy. Lecz Ottaviani opisuje również to, co uznaje za ideał, co oczywiście dotyczy krajów z absolutną większością katolicką. Broni on trzech głównych tez. Wymienię je wraz z podsumowaniem stojącego za nimi toku myślenia:
- Państwo powinno publicznie wyznawać katolicką wiarę. Ludzie żyjący razem w społeczeństwie są nie mniej poddani Bożemu autorytetowi niż jednostki. Dlatego też polityczni liderzy społeczności powinni uznawać to zwierzchnictwo publicznie. W żadnym wypadku nie oznacza to jednak, że Kościół i Państwo są identyczne. Jak mówi Ottaviani, Kościół i Państwo to „społeczności doskonałe”, to znaczy, że Kościół jest w sferze nadprzyrodzonej wspólnotą całkowitą, ale nie jest Państwem, które jest wspólnotą całkowitą w sferze przyrodzonej.
- Ustawodawstwo powinny być oparte na katolickich zasadach moralnych. To, jak mówi Ottaviani, wynika wprost z pierwszej zasady.
- Państwo powinno bronić jedności ludu w katolickiej wierze. Przyznanie fałszywym religiom praw równych religii katolickiej zagraża jedności ludu w prawdziwej wierze. A to, podnosi Ottaviani, jest dobrem, którego państwo nie może zaniedbywać.
W opublikowanej wersji wykładu Ottavianiego dodano sekcję na temat tolerancji religijnej. Wskazuje tam, że nawet w zdominowanych przez katolików państwach można dla słusznej przyczyny zagwarantować tolerancję państwa dla praktykowania innych religii, chociaż nie powinno to obejmować wolności do promowania innych religii publicznie.
W tym samym temacie Ottaviani wyjaśnia, że o ile ludzie – inaczej niż prawda i błąd – są podmiotami praw, to prawdziwość i błędność ludzkich przekonań religijnych determinuje ich prawa jako wyznawców. W konsekwencji ci z błędnymi wierzeniami nie mogą domagać się praw religijnych równych tym, którzy mają prawdziwe wierzenia.
W krajach gdzie katolicyzm nie cieszy się wyłącznym uznaniem i ochroną państwa, a wszystkie religie mają te same prawa, według Ottavianiego Kościół nie musi odwoływać się do praw Boga albo prawdziwej religii, ale do własnej polityki państwa równego traktowania wszystkich religii.
Oprócz negatywnych reakcji na wystąpienie Ottavianiego były również przychylne. Obecny był tam Giulio Andreotti, prominentny działacz Chrześcijańskiej Demokracji, który dwie dekady później zostanie premierem Włoch. W swoim dzienniku Andreotti tego dnia napisał: „Głębokie przemówienie kard. Ottavianiego na Lateranie na temat Kościoła i Państwa. Jasne pozycje, ale godne szacunku”. Bolońskie pismo „L’Avvenire d’Italia” nazwało przemówienie Ottavianiego „mistrzowskim”. Jeden z przyjaciół Ottavianiego i jego sojusznik w USA, ks. Joseph Fenton, wydawca „The American Ecclesiastical Review”, chętnie opublikował angielski skrót wykładu w majowym numerze swojego pisma. Organ archidiecezji Newark – „The Newark Advocate” – opublikował kompletne tłumaczenie w tym samym miesiącu.
Kościół, Państwo i wolność religijna na Soborze Watykańskim Drugim
W tym miejscu chciałbym wrócić do Soboru. Popularne przekonanie mówi, że na Soborze doszło do dramatycznej zmiany w kościelnym rozumieniu relacji z Państwem. Po mojej lekturze dokumentów soborowych chciałem wspomnieć o dwóch rzeczach, które się do tego odnoszą. Po pierwsze, Sobór w niewielkim stopniu wypowiadał się jasno odnośnie normatywnych relacji pomiędzy Kościołem a Państwem. Nie ma tam w zasadzie żadnego systematycznego potraktowania tej sprawy. Po drugie, w części, którą Sobór poświęcił temu zagadnieniu, zmiana jest mniej dramatyczna niż wielu ludzi myśli. Zasugerowali to nawet sami biskupi na początku „Dignitatis humanae”, gdzie zadeklarowali, że w tym dokumencie Sobór “pozostawia nienaruszoną tradycyjną naukę katolicką o moralnym obowiązku ludzi i społeczeństw wobec prawdziwej religii i jedynego Kościoła Chrystusowego.” (§1).
Ale nawet jeśli, w sprzeczności z tym co stwierdzono w powyższym cytacie, Sobór rozpoczął dramatyczną zmianę w kościelnym rozumieniu relacji z Państwem, moglibyśmy się spodziewać, że tezy Ottavianiego są w bezpośrednim konflikcie z doktrynalnym stanowiskiem Soboru. Czy tak jest w rzeczywistości?
W odniesieniu do pierwszej tezy – zgodnie z którą Państwo powinno publicznie wyznawać katolicką wiarę – nie ma w soborowych dokumentach niczego, co by ją odrzucało. W „Gaudium et spes” (§76) zaznaczono, że “Kościół z racji swego zadania i kompetencji w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną ani nie wiąże się z żadnym systemem politycznym” i, że “wspólnota polityczna i Kościół są w swoich dziedzinach od siebie niezależne i autonomiczne.” Ten rozdział między Kościołem i Państwem nie wyłącza jednak ich wspólnego działania. Stąd, Ojcowie Soborowi dodają, że Państwo i Kościół “tym skuteczniej będą wykonywać tę służbę dla dobra wszystkich, im lepiej będą rozwijać między sobą zdrową współpracę uwzględniając także okoliczności miejsca i czasu.” Jak mogliśmy dowiedzieć się wcześniej, Ottaviani również myślał, że sfery właściwe dla Kościoła i Państwa muszą być oddzielone. I on również, tak jak Sobór, nie widział w tym przyczyny wyłączającej możliwość ich współpracy.
Nieco dalej w „Gaudium et spes” Ojcowie Soborowi wskazują, że prawne przywileje przyznane Kościołowi przez Państwo “podważają szczerość jego świadectwa,” że “nowe warunki życia domagają się innego układu,” że w obecnych warunkach Kościół powinien się przygotować do rezygnacji z uprzywilejowanej pozycji. Ale to jest oczywiście ostrożny sąd, który nie mówi nic o tym, jak powinny wyglądać idealne relacje pomiędzy Kościołem i Państwem, którymi zajmował się Ottaviani.
Co istotne, „Dignitatis humanae” (§6) przyznaje, że w niektórych krajach, niektóre wspólnoty religijne mogą być uznawane przez Państwo na szczególnych warunkach. Dokument nie mówi nic przeciwko takiemu układowi, ale przypomina, że w takich przypadkach “konieczne jest, aby jednocześnie było uznawane i respektowane prawo wszystkich obywateli i wspólnot religijnych do wolności w dziedzinie religijnej.”
Jeśli chodzi o drugą tezę – zgodnie z którą prawodawstwo powinno odpowiadać katolickim zasadom moralnym – ponownie, Sobór nie mówi nic co by się temu sprzeciwiało. Co więcej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Sobór miał wiele do powiedzenia na temat właściwej praktyki politycznej, szczególnie w „Gaudium et spes” i w „Dignitatis humanae”, biskupi popadliby w „performatywną sprzeczność”, gdyby nie zaproponowali, żeby państwowe ustawodawstwo było zgodne z katolickimi zasadami moralnymi.
Wreszcie, jeśli chodzi o trzecią tezę – zgodnie z którą Państwo powinno chronić jedność katolickiej wiary ludu – żaden dokument Soboru tego nie neguje. Bez wątpienia, wielu ludzi zaprotestuje, że proklamacja wolności religijnej – nawet dla nie-katolików – z „Dignitatis humanae” jest niekompatybilna z sytuacją w której Państwo w obronie katolicyzmu podejmuje środki przeciwko innym religiom. Nie zapominajmy jednak, że „Dignitatis humanae” nie wspierała absolutnego prawa do wolności religijnej. Prawo do wolności religijnej musi być zapewnione “w słusznym zakresie.” Według Katechizmu Kościoła Katolickiego ten “słuszny zakres” o którym mówi deklaracja “powinna dla każdej sytuacji społecznej określać roztropność polityczna zgodnie z wymaganiami dobra wspólnego, a władza cywilna powinna go zatwierdzać według ‚norm prawnych dostosowanych do obiektywnego porządku moralnego’.” (§2109) Jest całkiem możliwe, że katolickie Państwo zasadnie stwierdzi, że prozelityzm lub promocja aktów przemocy przeciwko katolikom przez niekatolickie religię jest zagrożeniem dla krajowego „dobra wspólnego” i z tego powodu ustanowi sprawiedliwe granice dla praktykowania tych religii.
Wydaje mi się zatem, że tezy Ottavianiego są w pełni zgodne z nauczaniem Soboru. Ale nie powinno w tym być nic oszałamiającego. Pomijając wszystko, jak zauważyłem, w mowie z 1953 roku Ottaviani jedynie potwierdza wcześniejsze nauczanie Magisterium. Gdyby Jego tezy były niekompatybilne z Soborem – Sobór byłby niezgodny z wcześniejszym nauczaniem. Nawet gdyby tak było, należałoby stwierdzić, że Sobór popadł w błędy doktrynalne i, że nie miał asysty Ducha Świętego. Chociaż prawdą może być to, że – jak napisał (nie bez pewnej satysfakcji) George Weigel – „Ottaviani przegrał wszystkie bitwy w których brał udział na Soborze”, poprzednie nauczanie na temat relacji Państwa i Kościoła pozostało nietknięte. I z tego choćby powodu porażka Ottavianiego, choćby miażdżąca, nie była – i nie mogła być – całkowita.
Joseph G. Trabbic
Za: Redakcja Bazy Dokumentów Papieskich Xportal.pl
Kategoria: Publicystyka, Religia, Wiara
Ciekawy artykuł, miłe zaskoczenie wobec narastającego przy obecnym Papieżu sedewakantyzmu.
Typowe posoborowe ślizganie się i mętniactwo. Oczywiście, wiele fragmentów dokumentów SW2 przypomina Naukę Kościoła, ale zaraz potem jej przeczy lub co najmniej poddaje w wątpliwość. Dobrym przykładem jest wspomniane powyżej sformułowanie: przywileje “podważają szczerość jego świadectwa,”. No to albo Kościół, zgodnie z wolą Bożą, ma mieć pozycję jedynej religii i to religii państwowej, albo Mu się to nie należy. Jeżeli jednak wybierzemy przypadek nr. 2, to znaczy, że Kościół nie jest Boży, tylko że jest to jednak z wielu mniej lub bardziej prawdziwych lub fałszywych religii. Trzeba dodać, że to ostatnie było i jest wyznawane przez wielu hierarchów typu Kasper czy Wojtyła. Cytowanie katechizmu Wojtyły też nie jest pomocą, bo jak wiadomo został on napisany na modlę posoborową, min. przez abpa Schuenborna, zresztą wielkiego orędownika uznania homoseksualizmu, a kiedyś gorącego zwolennika JP2. Można by dłużej, ale szkoda czasu na pisanie, jak i jego marnotrawstwej jest czytanie.