Jakubczyk: Wieszaki United
Nad Wisłą wrzawa wokół aborcji – znów. W miniony czwartek Trybunał Konstytucyjny rozpatrywał wniosek 119 posłanek i posłów o zbadanie zgodności z Konstytucją dwóch przepisów tzw. ustawy antyaborcyjnej.
Obowiązująca od 1993 roku ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, zezwala na dokonanie aborcji w trzech przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Trybunał uznał (już w 1997) , że „od momentu powstania życie ludzkie staje się wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej". Objęcie tej fazy życia ludzkiego ochroną znajduje też potwierdzenie w ratyfikowanej przez Polskę Konwencji o prawach dziecka, której preambuła, nawiązując do Deklaracji Praw Dziecka, głosi, że „dziecko z uwagi na swą niedojrzałość fizyczną oraz umysłową, wymaga szczególnej opieki i troski, a zwłaszcza właściwej ochrony prawnej, zarówno przed, jak i po urodzeniu". Art. 23 Konwencji zapewnia prawo do godności życia polegające na umożliwieniu osiągnięcia niezależności i ułatwianiu aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym każdemu dziecku psychicznie lub fizycznie niepełnosprawnemu. Z kolei art. 24 zobowiązuje państwo do zapewnienia każdemu dziecku najwyższego poziomu ochrony zdrowia i udogodnień w zakresie leczenia chorób i rehabilitacji zdrowotnej. A więc po co ta wrzawa? TK po prostu potwierdził obowiązujące w Polsce prawo.
A czy protestujący, jak utrzymują, faktycznie walczą o to, by chore dzieci nie musiały cierpieć? Z relacji medialnych nie wyłapałem jeszcze transparentów z napisami „Nie dla cierpienia naszych dzieci!” – przeważnie traktują one o wolności wyboru, broszkach, waginach i macicach.
Wolności wyboru? No własnie, pan profesor Jastrzębski trafnie zauważył, że jakkolwiek dorośli mają wybór w tej sprawie, to dzieci są go zupełnie pozbawione. A dorośli mają i możliwość i czas:
„Czas, by przemyśleć czy są gotowi podjąć ewentualne cierpienie. Bo przecież ono zawsze może spaść. Było, jest i będzie. Dwulatek może zapaść na neuroblastomę albo na białaczkę. Nastolatek może stać sie bandytą, łotrem i narkomanem. Równie dobrze, zamiast zdjęć zdeformowanych nienarodzonych, możnaby wrzucać nie mniej makabryczne fotografie tych, którzy wprawdzie urodzili się zdrowi, ale później choroba zrobiła z nich ‘potworki’. Jest tych zdjęć dużo w necie. Co z nimi zrobimy skoro są tacy koszmarni? Mózg można utracić na skutek wielu nowotworów, rozległych wylewów, niedotlenienia i chorób neurodegradacyjnych. Można też zapaść na ciężką psychozę. Co wtedy? Pojawi się hasło ‘Piekło społeczeństwa’ i żądanie eutanazji na prośbę otoczenia? Czym to się będzie rożnić od hitleryzmu? Jakże cienka to granica. Nie widzicie?”
I tak aktywisci pro-choice lubują się w prowadzeniu szantażu moralnego poprzez, między innymi, zdjęcia płodów i niemowląt z ciężkimi wadami genetycznymi, ale 40% aborcji eugenicznych dotyczy przypadków z Zespołem Downa, więc z kim, lub czym tak naprawdę oni walczą? Z brakiem genetycznej, neopogańskiej perfekcji?
Aborcji eugenicznych dokonuje się około 20 tygodnia ciąży (większość wad diagnozuje się późno). A legalnie można było to uczynić nawet do 24 tygodnia i później. Czym niby dziecko w 24 tygodniu ciąży w brzuchu matki różni się od wcześniaka urodzonego w 24 tygodniu?
Co więcej, dr. Tomasz Stanisław Dangel (lekarz, doktor habilitowany nauk medycznych, działacz społeczny, twórca Fundacji Warszawskie Hospicjum dla Dzieci), a zatem nie rozwścieczony, bełkotający feminista, tylko specjalista, napisał, że pracując jako lekarz od 38 lat i zajmując się leczeniem bólu u dzieci oraz pediatryczną opieką paliatywną, nie spotkał się jeszcze z przypadkiem pacjenta hospicjum, któremu nie potrafiłby pomóc. W rzadkich, najtrudniejszych przypadkach stosując tzw. sedację terminalną, zgodnie z etyką lekarską i katolicką. Dlatego twierdzenie, podkreslił , „że należy zabić nienarodzone dziecko, bo po urodzeniu będzie cierpiało, uważam za fałszywe i demagogiczne”.
I dalej: „aborcję w Polsce przeprowadza się przez sztuczne poronienie, tzn. nie zabija się dziecka w macicy, ale doprowadza do przedwczesnego porodu. Dziecko, które rodzi się w ten sposób przed 24. tygodniem ciąży, ma niedojrzałe płuca i z tego powodu odczuwa duszność, tak długo, jak długo pozostaje żywe, np. kilka godzin. Duszność jest znacznie trudniejsza do wytrzymania niż ból. W ten sposób torturuje się jeńców wojennych w celu uzyskania zeznań (podtapianie). Prawdopodobnie tak właśnie torturowany był ks. Jerzy Popiełuszko. Człowiek, który sam tego nie doświadczył, nie może sobie wyobrazić cierpienia sztucznie poronionego dziecka, które próbuje samo oddychać i się dusi. Dlatego uważam, że nawet jeżeli to dziecko zostało skazane na śmierć, powinno otrzymać morfinę i tlen”.
Na temat sławnego przypadku dziecka z Zespołem Downa, które w wyniku wywołanego sztucznie poronienia w Szpitalu Św. Rodziny w Warszawie urodziło się żywe i pozostawiono je bez pomocy, aż do czasu uduszenia się, dr Dangel pisze: „To dziecko nie przeżyło, ale zmarło w męczarniach, właśnie takich, jakie opisałem powyżej. Jest w tym oczywista hipokryzja. Skoro matka i aborterzy postanowili je zabić z powodu zespołu Downa, to dlaczego nie skrócili mu życia np. letalnym zastrzykiem? Bo byłoby to morderstwo? Przepraszam, a czym taki zastrzyk różniłby się od aborcji przeprowadzanej przez letalną iniekcję do płodu będącego jeszcze w macicy?”
Na końcu powtórzę to, co pisałem już nie raz. Tym, którzy zwą siebie pro-choice, serdecznie współczuję. Temat aborcji to dla nich temat rzeka. A powinnien być prosty. Czarno-biały. Nie uważam też, że ich motywacją jest jedynie egoizm i wygoda. Śmiem sugerować, że większość walczących o rzekome prawa kobiet tak naprawdę walczy z własnymi demonami lub dramatyczną przeszłością swoich bliskich. Jak mówi angielskie porzekadło – „misery loves company”. Kobiety borykające sie z własnym sumieniem potrzebują zrozumienia i wsparcia bliskich.
Nie chodzi też nawet o katolicyzm. O magisterium. Chodzi o przyzwoitość i ludzkość. Już wczesne prawo Greków (Likurga ze Sparty czy Solona z Aten), poruszające bezpośrednio temat aborcji, uznawało ją bezspornie za zbrodnię. Prawo rzymskie zawierało w sobie termin „nasciturus” – dosłownie „mający się narodzić”. Według rzymskich prawodawców już od chwili poczęcia dziecko nabywało warunkową zdolność prawną. Wśród ludzi cywilizowanych, w zdrowym społeczeństwie ochrona godności ludzkiego życia powinna obowiązywać od pierwszego momentu (medycznie mówiąc) połączenia komórek rozrodczych. Wspólnota poważnie traktująca życie akceptuje jego ochronę we wszystkich okresach ludzkiej egzystencji. Bez względu na ich stan zdrowia.
Arkadiusz Jakubczyk
Wykorzystano:
- Rzplita: Orzeczenie TK w sprawie aborcji z powodu ciężkiej wady płodu
Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Publicystyka, Społeczeństwo