Friedrich Weissensteiner: „Franciszek Ferdynand. Skrzywdzony władca”
– Szukam czegoś o monarchach.
– Monarchowie wymierają – odpowiedział z wymuszonym uśmiechem pan księgarz i dostojnie udał się w stronę półek.
Jedyna książka na temat monarchii, jaka znalazła się w acheńskim antykwariacie, to Friedricha Weissensteinera "Franciszek Ferdynand". Niewykluczone też, że jest pierwszą i ostatnią jego książką, po jaką sięgnęłam.
Zanim zacznę strzelać do piszącego o strzałach w Sarajewie, przyznam, że pisać potrafi. Zamiast prowadzić nudny wywód pt. "urodził się i wychowywał tu a tu", Weissensteiner stosuje inwersję czasową i opowieść rozwija od "Strzałów w Sarajewie", by zakończyć ją rozdziałem "Obraz psychologiczny Franciszka Ferdynanda". Tekst jest pełen cytatów z prasy i listów od członków rodziny cesarskiej, ich znajomych i przyjaciół. Historyk stara się zachować elementarny obiektywizm, przytaczając opinie różnych osobistości i historyków. Różnie mu to wychodzi.
Druga zaleta lektury to pewne ciekawe szczegóły polityczne. Franciszek Ferdynand, Zofia Chotek, Sarajewo – temat znany, opisany na sto sposobów. Ale w rozdziale dotyczącym konserwatyzmu Arcyksięcia wspomniana jest jego zdecydowana kontra wobec organizacji Los-von-Rom (Precz z Rzymu), działającej na terenie Austrii, za którą stali Niemcy. Jego zdaniem, była to organizacja "Precz z Austrii". Czy ruch Precz z Rzymu nie przypomina różnych inicjatyw działających we współczesnej Polsce na rzecz tzw. wolności od religii katolickiej, neutralności światopoglądowej itp., w imię równości i innych "ości"? Najwyraźniej mają długą tradycję i mocne, pruskie korzenie.
Męczące u Weissensteinera jest szukanie w społeczeństwie podziałów klasowych i konfliktów interesów między grupami. Trąci to marksizmem. Tendencyjnie komentuje on tradycje i słynną habsburską etykietę dworską, ironizując na każdym kroku. Ironizuje, gdy Franciszek Ferdynand choruje na gruźlicę, a Karol Ludwik jedzie do Ziemi Świętej: "pobożny ojciec jedzie pomodlić się o zdrowie syna". Uroczysty pogrzeb arc. Franciszka Ferdynanda i Zofii, którego elementem był nocny pochód karawanów przez Wiedeń, wynikający przecież z protokołu, określa jako "nocny spektakl". Poglądy Franciszkowego nauczyciela Otto Kloppa, teologa z wykształcenia (notabene, konwertyty z protestantyzmu na katolicyzm), który widzi w historii Boży plan i przekazuje wychowankowi wiedzę o misji władcy, nadanej mu przez Boga, o konieczności prowadzenia pobożnego życia, nazywa fanatycznymi (s. 66). Z zapowiedzi wydawniczej (ostatnia kartka książki) wynika, że fascynuje go za to Elżbieta, córka Rudolfa Habsburga, jako "czerwona arcyksiężniczka" i partnerka życiową socjaldemokraty (gdy odpocznę od marksizmu, może zajrzę i do tej książki Weissensteinera). Spełnieniem marzeń autora jest zapewne model monarchii szwedzkiej, nowoczesnej… i zupełnie bezsilnej.
Z delikatnością traktuje Weissensteiner samego Arcyksięcia. W jego oczach jest to człowiek dobry, szlachetny, mimo np. swojej silnej niechęci do Węgrów, nieustannie wierzgających (co swoją drogą ciekawie przypomina ich dzisiejszą postawę – chciałam napisać wobec Prus – wobec UE). "Kto jest dzisiaj powołany do rządzenia tym państwem, nie może zapominać, by mówić głosem każdego ludu, który je zamieszkuje, jednakowo. On nie ma być przede wszystkim Niemcem, ani Czechem, ani Polakiem, Węgrem, ani Chorwatem, ale […] żadnego z tych ludów nie wolno mu nienawidzić. Uczucia nienawiści Wasza Cesarska Wysokość nie może do siebie dopuszczać i musi je zwalczać ze wszelkich sił" (s. 83; podkreślenia w oryginale) – pisał do niego dawny wychowawca Ferdynand von Degenfeld.
Zdaniem autora, Franciszek Ferdynand jest władcą skrzywdzonym. Przyszło mu żyć w czasach zmierzchu monarchii Habsburgów, która, zdaniem Weissensteinera, była już nie do uratowania. Był wciąż zależny w swoich decyzjach od dworu, od Cesarza, oczekując na wysłuchanie, pozwolenie, dekret; wreszcie na koronę i samodzielne rządy. Tych ostatnich już nie doczekał.
Aleksandra Solarewicz
F. Weissensteiner, "Franz Ferdinand. Der verhinderte Herrscher", Wiedeń 1984
Przy okazji polecamy:
Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje