banner ad

Fr. Felix Sarda y Salvany: Jak katolicy ulegają liberałom

| 10 grudnia 2018 | 0 Komentarzy

Wierni katolicy popadają w błąd liberalizmu na różne sposoby.

Bardzo często zepsucie serca stanowi konsekwencję błędu rozumu, jednak znacznie częściej to błędy popełniane przez rozum powodowane są zepsuciem serca. Dzieje herezji jasno to pokazują. Ich początek prawie zawsze wygląda podobnie: jest to albo urażona miłość własna, albo gniew, który domaga się pomsty; albo kobieta powoduje, że herezjarcha traci głowę i duszę, albo sprzedaje on swoje sumienie za torbę złota.

Błąd prawie zawsze ma swoją genezę nie w głębokich i wypełnionych pracą studiach, ale w trójgłowym potworze, którego Św. Jan opisuje jako concupiscentia carnis, concupiscentia oculorum, superbia vitae: pożądliwość cielesną, pożądliwość oczu i pychę życia.

Oto źródła wszelkiego błędu, oto droga do liberalizmu. Zastanówmy się nad nią.

  1. Człowiek staje się liberałem przez naturalne pragnienie niezależności i łatwego życia.

Liberalizm jest zawsze życzliwie nastawiony do grzesznej natury człowieka, podczas gdy katolicyzm nieustannie się jej sprzeciwia. Liberalizm to wyzwolenie od zahamowań, katolicyzm chce okiełznać namiętności. Idąc dalej: człowiek upadły, podążając w kierunku niejako naturalnym, wielbi system, który usprawiedliwia i wywyższa pychę oraz upust namiętnościom.

Tertulian mówi: „Dusza, w swoich szlachetnych dążeniach, jest ze swej natury chrześcijańska”. Podobnie można powiedzieć, że człowiek, ze względu na grzech pierworodny, rodzi się z naturalną skłonnością do liberalizmu.

  1. Człowiek staje się liberałem przez pragnienie awansu

Liberalizm jest dziś ideą dominującą. Panuje wszędzie, zwłaszcza w sferze życia publicznego. Jest zatem pewną rekomendacją w dążeniu do publicznej akceptacji.

Na początku swojego dorosłego życia młody człowiek poszukuje różnych dróg, które prowadzą do bogactwa, sławy i popularności. Dostrzega, że jednym z najważniejszych warunków osiągnięcia postawionego sobie celu jest, przynajmniej współcześnie, bycie liberałem. Stawanie w opozycji do takiego stanowiska jawi się, zwłaszcza na początku, jako przeszkoda nie do pokonania. Musi wykazać się nie lada heroizmem ten, kto sprzeciwia się kusicielowi pokazującemu mu wspaniałą przyszłość i mówiącemu: Wszystko będzie Twoje, jeśli oddasz mi pokłon.

Bohaterów jest mało i jest rzeczą naturalną, że młody człowiek u progu kariery czuje, że powinien zaakceptować liberalizm. Obiecuje on wsparcie wszechmocnej prasy, rekomendacje potężnych protektorów, korzystanie z wpływów tajnych stowarzyszeń, patronat znamienitych osób. Tymczasem ultramontanin potrzebuje tysiąckroć więcej odwagi, by udowodnić swoją wartość i zbudować swoje nazwisko, jakkolwiek młodość nie sprzyja skrupulatności.

Co więcej: liberalizm sprzyja temu typowi życia publicznego, który czasy współczesne tak gorliwie realizują. Jako przynętę proponuje on wysokie stanowiska, prowizje i ciepłe posady, które współtworzą organizm oficjalnej machiny. Wydaje się być nieodzownym warunkiem politycznego awansu. W tej sytuacji spotkanie młodego, ambitnego człowieka, który gardzi i odrzuca perfidię diabła, zakrawa na cud.

  1. Człowiek staje się liberałem z zachłanności i miłości do pieniędzy

Podążanie za światowymi trendami i osiąganie sukcesu w interesach stanowi od zawsze główną pokusę liberalizmu. Czeka ona na młodego człowieka za każdym rogiem. Dookoła na tysiąc sposobów odczuwa on skrytą lub jawną niechęć wrogów swojej wiary. W interesach lub życiu zawodowym bywa omijany, niedostrzegany, ignorowany.

Niech jednak rozluźni swój stosunek do wiary, niech dołączy do zabronionego tajnego stowarzyszenia – wówczas wszelkie przeszkody znikają. Człowiek ów zdobywa nagle klucz do sukcesu. Krzywdząca dyskryminacja, której był poddawany, znika w przyjacielskich uściskach jego dotychczasowych wrogów, którzy nagradzają jego przewrotność awansami czynionymi na tysiąc sposobów. Taka pokusa jest trudna do odparcia dla ambitnej jednostki.

Bądź liberałem, przyznaj, że nie ma większej różnicy między odmiennymi systemami wartości, a także, że ich rdzeń jest identyczny. Epatuj otwartością swojego umysłu głosząc, że inne religie są równie dobre dla swoich wyznawców, jak twoja własna dla ciebie; tamci mają rację w tym samym stopniu, w którym masz ją ty sam. To, w co człowiek wierzy, jest w znacznej mierze kwestią edukacji i temperamentu.

Jakże szybko zaczną cię wówczas poklepywać po plecach jako człowieka o otwartym umyśle, który uciekł od ograniczeń narzucanych mu przez jego system wartości. Będziesz szeroko wspierany – albowiem liberalizm jest bardzo szczodry dla konwertytów. Wszystko to będzie Twoje, jeśli oddasz mi pokłon – jak powiedział Szatan Chrystusowi na pustyni.

*   *   *

To zwykłe przyczyny odejścia w stronę liberalizmu. Z tych wyrastają kolejne. Każdy, kto ma jakąkolwiek wiedzę o świecie i ludzkim sercu, łatwo je wyśledzi.
 


Tłum. Mariusz Matuszewski

Kategoria: Myśl, Polityka, Publicystyka, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *