banner ad

Danek: Maoizm – doktryna pęknięta

| 28 września 2022 | 13 komentarzy

Dla wielu konserwatystów czy, szerzej, prawicowców „komunizm” był i dalej jest etykietką działającą jak – nomen omen – czerwona płachta na byka. Najlepsi z nich nie ulegali takim emocjonalnym i schematycznym reakcjom; zachowywali zdolność do trzeźwiejszego, bardziej analitycznego spojrzenia. Pozostali jednak zapominali lub świadomie lekceważyli fakt, iż etykietką „komunizmu” opatruje się spory zbiór koncepcji, doktryn, ruchów i systemów, pomiędzy którymi zachodziły istotne różnice. Zwłaszcza więc w epoce, kiedy „komunizm” pozostawał realnym zjawiskiem (i wyzwaniem) ideowym i politycznym, zasługiwał na uważniejsze, bardziej zniuansowane spojrzenie, w tym na namysł nad tym, jakie jego odmiany (i dlaczego) mogły sytuować się bliżej prawicy niż inne, czy też nieść w sobie treści z różnych powodów dla niej korzystne.

W tamtych czasach, widziany z prawa, maoizm mógł się jawić jako lepsza alternatywa dla głównego, marksistowsko-leninowskiego nurtu komunizmu, popierającego Związek Radziecki i przezeń popieranego. Ocena taka miała pewne podstawy. Najkrócej mówiąc, z prawicowego punktu widzenia na korzyść maoizmu świadczyła jego nieortodoksyjność i „heretycki” charakter w obrębie ruchu komunistycznego. Wielokrotnie zwracano uwagę na fakt, iż marksistowska i leninowska frazeologia, jaką posługiwał się Mao Tse-tung, pokrywa tylko cienką warstewką konglomerat idei i treści zupełnie niezgodnych z poglądami klasyków marksizmu, pochodzących z innych, obcych mu źródeł. Nie było to zresztą specjalnie ukrywane, skoro sam Wielki Sternik już w 1958 r. podczas drugiej sesji VII zjazdu Komunistycznej Partii Chin wezwał do „rozbicia ślepej wiary w Marksa”. Niezatarty wpływ na myśl Mao wywarły przede wszystkim stare tradycje intelektualne Chin, toteż w jego deklaratywnie „marksistowskich” wywodach bez trudu identyfikowano zapożyczenia z konfucjanizmu, taoizmu (tu zwłaszcza w sposobie, w jaki zinterpretował fundamentalną dla marksizmu kategorię „sprzeczności”) czy chińskiej filozofii politycznej legizmu. Paradoksalnie, Wielki Sternik głosił więc przynajmniej częściowo poglądy, pod którymi mógłby się podpisać każdy chiński tradycjonalista – przeplatając je marksistowskim słownictwem. Co bardziej prostodusznym konserwatystom, przyzwyczajonym do jasnych podziałów i etykietek, zrozumienie tego faktu do dziś przysparza trudności. Z kolei w sposobie, w jaki Mao rozwijał swoją wizję socjalizmu, dostrzeżono wiele podobieństw do (a może i bezpośrednich inspiracji) socjalistycznych myślicieli i ruchów, odrzucających marksistowską linię i propagujących koncepcje niejako wobec niej konkurencyjne: do Michaiła Bakunina, Piotra Kropotkina, rosyjskich narodników (znienawidzonych przez Lenina) i eserów, do całej tradycji „utopijnego” chłopskiego socjalizmu agrarnego, związanego z ziemią i wsią, i dlatego zorientowanego bardziej narodowo, niż internacjonalistyczny proletariacki marksizm, szerzący kult robotników przemysłowych jako ludzi, co „nie mają ojczyzny”.

No właśnie – kolejnym wyróżnikiem maoizmu było połączenie komunizmu z nacjonalizmem w rzadko spotykanym dotąd stopniu. Maoiści z KPCh podkreślali „chińskość” swojej myśli i idei. Niektóre ideologiczne enuncjacje Partii z okresu rządów Mao pobrzmiewały wręcz nutą chińskiego mesjanizmu narodowego czy azjatyckiego rasizmu. Do tego dochodziły zupełnie nieskrywane zasada rządów wodzowskich i kultu jednostki. Dawniej to samo dałoby się powiedzieć o Związku Radzieckim, ale za czasów Mao Tse-tunga należały już one w ZSRR do przeszłości: wśród drewnianych radzieckich aparatczyków, których dobrze reprezentował Chruszczow, a jeszcze lepiej Breżniew, nie było osobowości, którą Sowieci mogliby przeciwstawić Wielkiemu Sternikowi. Sam Mao dawał jasne wskazówki co do tego, jaki model i styl rządów uważa za najlepszy, np. w wywiadzie udzielonym Edgarowi Snowowi powiedział, że spośród polityków europejskich podziwia Juliusza Cezara, Piotra Wielkiego, Katarzynę Wielką i Napoleona. Połączenie nacjonalizmu z Führerprinzip i jawnym kultem wojny (m. in. słynne postulowanie przez Mao wywołania III wojny światowej) sprawiały, że nie tylko radzieccy propagandyści, ale również zachodni obserwatorzy dostrzegali podobieństwa łączące maoizm z faszyzmem, a amerykański politolog Anthony James Gregor (1929-2019) w książce „Ideology of fascism” (1969) wprost sklasyfikował maoizm jako odmianę faszyzmu.

Maoizm do faszyzmu upodobniała jeszcze jedna cecha: nacjonalizm był w nim elementem modelu ideowego, który jego twórcy traktowali jako uniwersalny, jako znamię rozpoczętej nowej epoki, i w tym charakterze podsuwali go do naśladowania ruchom politycznym z innych krajów. W 1963 r. chińscy maoiści wprost pisali w gazecie „Żenmin Żypao”, oficjalnym organie prasowym KPCh, że ich celem jest „Narodowa rewolucja w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej”. Chińczycy programowo popierali tendencje narodowe w światowym obozie komunistycznym. Zachęcali rządy państw bloku wschodniego oraz partie komunistyczne w innych państwach, by prowadziły własną, samodzielną politykę bez oglądania się na Moskwę, a na międzynarodowych zjazdach partii komunistycznych wielokrotnie powtarzali, że Związek Radziecki i KPZR nie mają prawa narzucać linii w polityce zagranicznej „bratnim” krajom socjalistycznym, wywołując nerwowe i nieprzyjazne reakcje delegatów radzieckich. Propagowali zatem to, co w epoce stalinowskiej radzieccy ideolodzy nazywali „odchyleniem prawicowym” lub „prawicowo-oportunistycznym”, a po II wojnie światowej, w odniesieniu do państw bloku wschodniego – „odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym”.

Oczywiście opisywane wydarzenia rozgrywały się po tym, jak Chiny podjęły rywalizację ze Związkiem Radzieckim o przywództwo w świecie socjalistycznym oraz o wpływy w Trzecim Świecie. Wszystkie pozytywne z prawicowego punktu widzenia działania chińskich maoistów i elementy ich doktryny można więc tłumaczyć egoistycznymi intencjami – interpretować je jako akcydentalne ogniwa strategii realizowania chińskich interesów państwowych, a nie szczerą orientację ideową. Nawet jednak, jeśli to prawda, te akcydentalne elementy maoistowskiej polityki miały obiektywne konsekwencje i wymowę – korzystne dla sił konserwatywnych i prawicowych, choćby z tego powodu, że maoizm wprowadzał podział w międzynarodowym ruchu komunistycznym, kontrował radziecką ofensywę na świecie, dążył do uniezależnienia państw bloku wschodniego i partii komunistycznych w innych krajach od ZSRR, a w rezultacie do osłabienia światowego obozu komunistycznego; sam z kolei pod niektórymi względami wydawał się bardziej znośny, niż tępy, doktrynerski marksizm-leninizm ugrupowań kierujących się wskazaniami i wzorcami z Moskwy. Tym bardziej, że maoistowskie Chiny wykazywały polityczną elastyczność, pragmatyzm, brak uprzedzeń, a nawet makiawelizm (cnoty skądinąd od wieków ugruntowane w chińskiej tradycji intelektualnej), przy których schować się mogły wszystkie zachodnie teorie „realizmu” w polityce międzynarodowej. Stawiając sobie konsekwentnie za cel wykorzystanie wszystkiego, co uderzało w pozycję ZSRR na arenie światowej, Mao nie zawahał się na przykład poprzeć w 1973 r. puczu Pinocheta w Chile, wymierzonego w proradziecki rząd Salvadora Allende. Na początku lat osiemdziesiątych funkcjonariusze chińskich służb wywiadowczych we Francji spotykali się z prawicowymi intelektualistami, w tym z przedstawicielami prawicy radykalnej, pragnąc ich pozyskać do współpracy przeciw Związkowi Radzieckiemu.

Zupełnie inny obraz maoizmu wyłoni się jednak, jeśli przeniesiemy spojrzenie na politykę wewnętrzną Chin pod przywództwem Mao oraz na towarzyszący jej przekaz ideologiczny. Rządząc Państwem Środka, maoiści dążyli do utrzymania społeczeństwa w stanie totalnej mobilizacji politycznej. W „komunistycznych” krajach Europy od śmierci Stalina następowało stopniowe złagodzenie reżimów. Systemy polityczne w bloku wschodnim ewoluowały od stalinowskiego totalitaryzmu w kierunku modelu autorytarnego. Wojującą ideokrację z jej próbami zawładnięcia duszą każdego obywatela zastępowały zwykłe dyktatury. W różnych, zmieniających się okolicznościach władze przyzwalały na coraz większą autonomizację coraz większej liczby dziedzin życia względem oficjalnej ideologii; akceptowały ich odpolitycznienie. Tym samym odbywała się demobilizacja ideologiczna i polityczna społeczeństwa. Wszystkie te przemiany konserwatyści mogli oceniać tylko pozytywnie, ponieważ oznaczały one przekształcanie się reżimów socjalistycznych w normalne państwa narodowe (rzecz jasna z zastrzeżeniem, że Związek Radziecki czy Czechosłowację trudno zaliczyć do państw narodowych).

Chińscy maoiści natomiast wszystkie je atakowali i krytykowali jako „rewizjonizm”, zarzucając rządom państw bloku wschodniego zdradę pryncypiów ideologicznych. Sami zaś starali się utrzymać naród w stanie permanentnego naprężenia, w ramach którego każdy obywatel powinien rezygnować z własnych zainteresowań i życia osobistego, a poświęcić się pracy dla realizacji celów wytyczonych przez Partię, jako cząstka w pełni zuniformizowanego kolektywu – bez żadnych odstępstw.

Ten doktrynerski fanatyzm maoistów z KPCh znalazł spektakularny wyraz zwłaszcza w sferze ekonomii. Po 1953 r. kraje bloku wschodniego lepiej lub gorzej racjonalizowały socjalistyczny model gospodarki odziedziczony po poprzednim okresie. Tak czyniły władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Węgier pod długimi rządami Jánosa Kádára, Czechosłowacji po 1968 r., nawet Polski za czasów Edwarda Gierka, a w Wietnamie przeprowadzono wzorcowe poniekąd reformy ekonomiczne Doi Moi. W rezultacie szeregowi państw socjalistycznych udało się poprawić efektywność ich gospodarek, głównie poprzez szersze wprowadzenie do nich mechanizmów rynkowych, a dzięki temu podnieść stopę życiową społeczeństw. Chiny tymczasem, zaimpregnowane na „rewizjonizm” we wszelkich postaciach, do końca życia Mao Tse-tunga podtrzymywały nieefektywny system produkcji oparty na założeniach ściśle ideologicznych, co skądinąd kłóciło się z tradycyjną chińską mentalnością, zorientowaną bardzo praktycznie i pragmatycznie, a zaowocowało katastrofalną klęską głodu. Dopiero śmierć Wielkiego Sternika otworzyła drogę do uwolnienia gospodarki z więzów ideologii i jej urynkowienia, przyniesionego przez reformy Denga Xiaopinga.

W maoizmie tkwił nie tyle nawet paradoks, co zasadnicza sprzeczność. Maoiści na zewnątrz propagowali tendencje „prawicowe”, podczas gdy sami okopali się na „lewicy” międzynarodowego ruchu komunistycznego i atakowali z lewa jego główny, proradziecki nurt. Na cudzy użytek zalecali to, co na własnym gruncie uznawali za niedopuszczalne i zwalczali. Maoizm był zatem pękniętą, przełamaną doktryną polityczną.

 

Adam Danek

Kategoria: Adam Danek, Historia, Publicystyka

Komentarze (13)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. MATKOWSKI pisze:

    Danek. Chrupnij psychotropa. Mao i konfucjanizm haha. Niedługo się dowiem, że Mao to tradycjonalista. Ostatnio wypsujesz takie bzdury, że niebawem będziesz w partii Razem.

  2. PI Grembovitz pisze:

    Maoizm = nacjonalizm = idea narodowa = prawica = zło?!?!??!

    Lewica = demokracja = sejmokracja = parlamentaryzm = komunizm = socyalizm = marxizm = leninizm = engelsizm = dobro?!?!?!

    „Logika dla prawników„?!

    Absurd, groteska, sprzeczność.

  3. John Brannox pisze:

    Z całym szacunkiem do Pana Adama, ale jest to największa intelektualna zakała tego portalu. Jego absurdalne, do szpiku kości wewnętrznie sprzeczne i bełkotliwe ścieżki myślowe jestem w stanie usprawiedliwić, są jeszcze gorsze przypadki. Nigdy za to nie zrozumiem ludzi, którzy pozwalają zamieszczać tu jego teksty, z których większość to słoje intelektualnych fekaliów. Wstyd.

  4. Adam Z. pisze:

    Pan Danek wywodzi się ze środowiska "Falangi", która to propagowała jakies 10 lat temu "sojusz extremów" tradycjonalistycznej prawicy z jakąś marginalna grupką maoistów, zdaje się. Mieli dokonać Antyliberalnego Przełomu, już nie wiem czy kogoś przygarnęli z tego środowiska, ale jak się można było spodziewać efekt tego buntu i sprzeciw wobec Systemu był zerowy. Nawet nie wiem czy Falanga dalej istnieje, jego byli (?) koledzy czyli m.in. Ronald Lasecki i Bartosz Bekier udzielają się dalej ale chyba niewiele ich już łączy. 

  5. Kometa pisze:

    Tak, też pamietam te czasy… chlopaki miały swoje 5 minut, największe natężenie antysystemowego buntu, czas "burzy i naporu"… pamietam też zażenowanie części tego nielicznego środowiska, momarchistow, tradycjonalistow i nacjonalistow po tym sojuszu… pamietam oburzenie prof. Bartyzela,  jego apele o nawrócenie i zerwanie sojuszu z silami szatana i szyderstwa prof. Wielomskiego z Bartyzela, jakiego oto dochowal się ideowego wychowanka czyli Adama Danka. Zwariowane ale fajne to czasy były.

  6. Zulus pisze:

    Odważny tekst. Czasem odnoszę wrażenie, że Danek pisze dla szoku i tyle. Za wszelką cence chce prokować. Chociaż akurat ten tekst najgorszy nie był. Mao jednak dogadał się z Aerykanami, mimo różnic niemal we wszystkim. I Mao, brutalnie b brutalnie, ale jakos Chiny zintegrował. Inaczej nie byłyby pewnie mozliwe reformy Denga.

    Pamiętam rwn sojuz ekstremów. Zabawni byli, nawet wspólnie obchodzili jakąś rocznicę związaną z Kościuszką. Z tego kręgu Falangi, to Lasecki się rozwinąl i jego teksty bywaja ciekawe, a Danbek chyba się cofa. Rozwinął się też Bekier. A czy wspólpracuja raem? Ich portal został zablokowany.

    A te wojenki marginesu prawicowego sprzed dobrej dekady były ciekawe, jednak nikt chyba nie osiągnął celów. Wielomski do końca rozłozył KZM. I dzisiejsze jego niezłe książki czy wykłady, nie zmienia tego. Bartyzel dalej blisko Nila a p. Adrian to średnia jakość.

    Który to miał być Gramscim prawicy? Wszyscy pozostali marginesem marginesu. Niestety. Te dawne spory młodej wówczas prawicy były ciekawe. a dzisiaj? Proszę wskazać jakoweś twórcze działania dwudziestokilkulatków prawicowych? Coś pobudzającego intelektualnie. Osoby prawicowe 40+, a też niewiele łosze, miały chociaż co obserwować. Ale rozwoju to nie dało. Mam syna po dwudziestce i córkę 8 lat. z przekonania prawica, ale Wielomskiego i Bartyzela tym bardziej, czytać nie chcą. wolą klasyków narodowych i konserwatywnych sprzed wojny

  7. Marcin Sułkowski pisze:

    @Zulus – lata temu był pomysł pracy u podstaw w kadrze oficerskiej w postaci wydawania biuletynu/pisma dlań. Moim zdaniem pomysł dobry, bo miał szansę trafić na podatny grunt i do grupy, która ma jakiś wpływ na rzeczywistość. Z tego co się orientuję niestety nic z tego nie wyszło.

  8. Slawianin pisze:

    Dobry tekst pana Danka. Maoizm to polityczny taoizm. Ciekawa jest w nim koncepcja "wojny ludowej" (a czym innym były wojny prowadzone przez Wandejczyków, Szuanerię, Cristeros, Karlistów…). Taką partyzancką strategię stosował też np. Tito.

    Ciekawą koncepcją był również tzw. nazi-maoizm Franco Giorgio Fredy opisany w jednym z numerów "Pro Fide, Rege et Lege".

    Odrzucić należy jedynie koncepcję społeczeństwa masowego.

  9. Slawianin pisze:

    @Adam Z.

    Sojusz Falangi z maoistami był prekursorski wobec tego co dzieje się obecnie. Np. w środowisku Myśli Polskiej. Był po prostu przedwczesny i wówczas nikt tego nie rozumiał. Obecnie sojusz ekstremów np. w postaci ruchu Kamratów stał się faktem.

  10. tradmao pisze:

    Claudio Mutti – Maoizm i Tradycja https://xportal.press/?p=11924

  11. Kooperatysta pisze:

    Zachwycanie się przez prawicę jakimiś maoizmami, sojuszami ekstremów i doszukiwanie się w nich tradycji to zwykłe hipsterstwo i fanbojstwo… jednym słowem pierdoły. Czy coś z nich konkretnego wynika? Czy powstał w ten sposób jakiś program mający użytek w realnym świecie? Lub czy po prostu te sojusze ekstremów obaliły w jakimkolwiek współczesnym państwie europejskim rządy demoliberałów? Nie. Mao pełnił rolę podobną do roli Putina w Rosji. Był najgorszą opcją dla Chin i najlepszą dla zachodu, bo swoim betonem politycznym i umysłowym utrzymywał Chiny w dziadowaniu. A pragmatyczny, nastawiony na efekt Deng Xiaoping stworzył z Chin potężne monstrum, którego obawia się cały świat i nikt ich nie traktuje lekceważąco, odwrotnie niż jeszcze 20 lat temu. Idee nie mają być jakąś pustą zabawą intelektualną, tylko mają być skuteczne w rzeczywistości. Prawica tego nie rozumie i dlatego przegrywa.

  12. Kooperatysta pisze:

    "Obecnie sojusz ekstremów np. w postaci ruchu Kamratów stał się faktem"

    I co ten ruch kamratów wnosi rzeczywistego? Bo dla mnie to jest tylko robienie sobie jaj skupione wokół dwóch osób, a nie żaden organiczny ruch polityczny. Jabłonowskiego fajnie jest sobie pooglądać dla przysłowiowej beki i nic poza tym. Prawdziwy organiczny ruch polityczny to taki ruch jak Złoty Świt, który zbudował sieć obiektów użytku publicznego, stworzył sieć organizacji pomagających w potrzebie Grekom, prowadził realną działalność polityczną w samorządach i na najwyższym szczeblu i miał swoich ludzi wszędzie. To jest poważna działalność. I dlatego reżim demoliberalny zniszczył ich. A kamraci są śmiechu warci.

  13. Kooperatysta pisze:

    "Proszę wskazać jakoweś twórcze działania dwudziestokilkulatków prawicowych? Coś pobudzającego intelektualnie."

    Ale po co wydawać kolejne dziesiątki książek dla sztuki? Nic to nie wnosi, to jest przerost formy nad treścią. Trzeba skończyć z tym talmudycznym kultem czytania książek. Powinno się pisać tyle ile potrzeba wnieść nowego i wnoszącego realnie coś tematu i nie więcej. Podobnie trzeba czytać tyle żeby mieć ogląd na rzeczy ważne w polityce. Nie sztuką jest naczytać się tysiąc książek i nie móc znaleźć i zapamiętać najistotniejszych rzeczy. Sztuką jest przeczytać mało, ale mądrze i wyciągnąć z tego wiele. Umieć kojarzyć ciągi przyczynowo-skutkowe, mieć prawidłowe rozumowanie. Prawicowcy powinni przejść z czytania do efektywnego działania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *