Czapiga: Pontyfikat nie na nasze czasy – między modernizmem Jana Pawła II a rewolucją Franciszka
Staliśmy się w ostatnich dniach świadkami szczególnego wydarzenia śmierci emerytowanego papieża, podczas gdy Jego Następca sprawuje urząd od kilku lat. Umarł Wikariusz Chrystusa, ale kolejne konklawe teraz się nie odbędzie.
Podczas Konsystorza kardynalskiego w 1977 r. Paweł VI pewnie nie przypuszczał, ze wśród czterech powołanych kardynałów znajduje się przyszły papież i nie jest to modernista Benelli, ale bardziej od Niego konserwatywny kontrkandydat.
W przededniach konklawe w 2005 roku po śmierci Jana Pawła II kardynał Ratzinger oddaje się benedyktyńskiej pracy Dziekana Kolegium Kardynalskiego. Przewodniczy uroczystościom pogrzebowym, wcześniej zastępuje chorego Papieża – staje się postacią pierwszoplanową. W rzeczywistości myśli o emeryturze, aby oddać się pasji pracy teologa – naukowca. Do zaprzyjaźnionego kardynała Meisnera o braniu Go pod uwagę wśród „Papabile” mówi: „Lepiej gdyby ominął mnie ten kielich”. Rozbawiony przyjaciel odpowiada: „Ale nie Twoja, lecz naszego Pana wola niech się stanie”.
Benedykt objął Stolicę Piotrową po 27 latach medialnego pontyfikatu, po – jak mówi – Wielkim Papieżu, który zszedł z tronu i poszedł między ludzi, ustanowił papiestwo masowym, sprowadził nawet do folkloru, skrócił dystans. Z drugiej strony 8 lat Ratzingera poprzedza pontyfikat kontrowersyjnych reform Franciszka, rewolucyjnych zmian, grzebiących poprzednie motu propria, nieudolnie angażującym się w kwestie polityczne, opartym w zasadzie na opozycji do poprzedników.
Benedykt XVI nazywa siebie skromnym pracownikiem winnicy Pańskiej, chociaż Jego dorobek naukowy i liczne publikacje są imponujące. W rzeczywistości jest tytanem pracy i intelektu. Nie przeszkadza to niemieckim liberalnym dziennikom w drukowaniu kąśliwych nagłówków po ogłoszeniu wyników konklawe: „Człowiek starego systemu” (Tagesspiegel), „Wilk między owcami” (Berliner Zeitung), „Obcy dla świata” (Spiegel).
Wydaje się, że przekonania i osobowość Ratzingera utrudniały Mu bycie papieżem kompromisu. Z jednej strony nie sposób dystansować się od bliskiego ludziom pontyfikatu Jana Pawła II, który monarchię, jaką było przedsoborowe papiestwo przekształcił w demokratyczną wspólnotę wiernych. Z drugiej strony Papież Niemiec widział siebie przede wszystkim jako strażnika doktryny i wiary katolickiej, teologa – samotnika, nie całkiem przystosowanego do wymagań współczesności.
Był „wilkiem stepowym” – to bohater Jego ulubionej powieści pióra Hermana Hessego, która opisuje zmagania jednostki w społeczeństwie, walkę ducha z rozumem, a także krytykę idei romantycznych. Nie był showmanem, nigdy nie chciał nim być, nie tym miał do siebie przekonywać tłumy. Z wywiadu-rzeka „Sól ziemi” (P. Seewald): kapłan może być całkowicie pozbawiony talentu showmana, ponieważ reprezentuje coś zupełnie innego i w jego działalności nie on jest na pierwszym miejscu.”
Wyciszeniem, a nawet wycofaniem, własnym niemedialnym stylem i wymagającymi kazaniami sprawia, że ludzie zaczynają Go słuchać, czytają liczne książki, także naukowe prace z egzegezy. Renesans przeżywa epokowe „Wprowadzenie w chrześcijaństwo” przetłumaczone na 23 języki, jedna z najważniejszych prac teologicznych naszych czasów m.in. o genezie filozoficznej i judaistycznych (biblijnych – przyp. AJ) korzeniach religii chrześcijańskiej.
Sprawdzianem i próbą odnalezienia się w nowej roli stają się Światowe Dni Młodzieży w Kolonii w 2005 roku. Atmosfera przypominająca koncert gwiazdy rocka sprawia, że Benedykt czuje się niekomfortowo, a w jego oczach czai się lęk, gdy widzi rozentuzjazmowany wielotysięczny tłum młodych. O skupieniu w modlitwie i refleksji początkowo nie może być mowy.
Stopniowo jednak Ratzinger oswaja się z atmosferą, chociaż od tłumów bardziej ceni sobie bezpośredni kontakt. W sobotni wieczór udaje się na polu Marienfeld wprowadzić atmosferę skupienia i modlitewnego rozważania. Skromny kapłan przejmuje rolę przewodnika duchowego i rozpoczyna szczególną katechezę, odległą od ścisłego protokołu. Orędownik tradycyjnej formy liturgicznej konfrontuje się z entuzjazmem młodzieży i modernistyczną liturgią, która aktywnie włącza wiernych do współtworzenia jej. Tamtego dnia zobowiązuje się być papieżem dialogu, porozumienia, kompromisu i ekumenizmu.
Ostatecznie apogeum Dni Młodzieży staje się jednak Eucharystia dnia następnego, aby młodzi z całego świata poznali sens łacińskiego motto tych spotkań „Venimus adorare Eum – przybyliśmy, aby oddać Mu pokłon”.
Wizyta w Niemczech i Bundestagu 22.09.2011 r. nie wywołała już powszechnej euforii, dominowały protesty środowisk liberalno-lewicowych, zwłaszcza homoseksualnych. Kilka tysięcy protestujących demonstrowało na placu Poczdamskim w Berlinie. Podczas przemówienia w Bundestagu połowa parlamentarzystów lewicy i część SPD ostentacyjnie wyszła przed budynek parlamentu. Protestujący domagali się wyraźnego rozdziału państwa i Kościoła. Papież skomentował nastroje w Ojczyźnie ze stoickim spokojem: „Jest to normalna sytuacja w wolnym i zsekularyzowanym społeczeństwie”.
A jednak w Auschwitz Benedykt się „pomylił”. Podczas pielgrzymki do Polski i po raz pierwszy jako Papież Niemiec przeszedł w białej sutannie pod bramą z napisem „Arbeit macht frei”. Poruszające zdjęcia obiegły wtedy agencje prasowe. Jednocześnie w przemówieniu padają wtedy co najmniej kontrowersyjne słowa, że Niemcy stały się pierwszą ofiarą nazizmu opętaną przez niewielką grupę fanatyków.
Tak jak dotychczas agencje prasowe nie koncentrowały się na pielgrzymkach papieży, tak o tym wydarzeniu rozpisywały się media na całym świecie, a Stolica Apostolska zmuszona była wystosować sprostowanie, zaś Ratzinger poczuł się niezrozumiany.
W 2013 roku ustępuje pierwszego miejsca w hierarchii kościelnej ku zdumieniu całego świata i oburzeniu wielu środowisk rzymsko-katolickich. Przez kolejne lata staje się milczącym obserwatorem radykalnych zmian w Kościele. Motu proprio Traditionis Custodes unieważnia Jego Summorum Pontificum. Jest to de facto ostateczne zakończenie ważnego pontyfikatu, a może nawet demonstracja władzy Franciszka, który symbolicznie grzebie sens pracy Jego Poprzednika.
„Moim podstawowym impulsem było dotrzeć do samego rdzenia wiary, obrać go z łupin, nadać mu moc i dynamikę. Ten impuls był stałym elementem mojego życia” – to motto rozpoczyna Jego obszerną, ponad 1000-stronicową biografię z 2020 roku. Tej myśli pozostał wierny, podczas gdy Kościół przez kilkadziesiąt lat przeszedł wiele przemian i zmienił się nie do poznania.
Zastanówmy się w cieniu trumny Josepha Ratzingera: Czy dzisiejszy Kościół przypomina jeszcze wspólnotę, którą powołał Jezus z garstką rybaków w Galilei?
Maria Czapiga
Kategoria: Inni autorzy, Publicystyka, Religia, Wiara