banner ad

Brytyjski konserwatysta w księgarniach PRL-u

| 18 maja 2014 | 0 Komentarzy

gorskiW PRL-u zdarzały się dziwne rzeczy, które zgodnie z logiką systemu zdarzyć się nie powinny. Jednym z filarów ówczesnego porządku była wszechobecna cenzura, która wykrywała i eliminowała wszelkich "reakcyjnych" autorów; miała nie dopuszczać ich książek na polski rynek, by chronić czytelników przed zgubnymi, "burżuazyjnymi" treściami. Tymczasem w latach 60. w najlepsze ukazywały się w PRL-u kolejne książki znanego brytyjskiego pisarza i historyk Cyryla Northcote Parkinsona, zadeklarowanego konserwatysty i głośnego krytyka wszelkiego postępu. Jego prawdziwe "reakcyjne perełki", w tłumaczeniu Juliusza Kydryńskiego, z upodobaniem wydawało "czerwone" Wydawnictwo "Książka i Wiedza" w wielotysięcznych nakładach. 

 

 Książka pt. "Prawo Parkinsona albo w pogoni za postępem" ("Parkinson's Law or the Pursuit of Progress") z 1958 r ukazała się w Polsce po sześciu latach od debiutu – w 1964 r., a następne wydanie w 1971 r. Kolejna książka Parkinsona pt. "Jak zrobić karierę" ("In-laws and Outlaws"), której pierwsze wydanie ukazało się w 1962 r., na półki księgarskie w Polsce trafiła cztery lata później – w 1966 r. Książka pt. "Prawo zwłoki" ("The Law of Delay") z 1960 r. ukazała się na polskim rynku w 1967 r. Natomiast książka pt. "Prawo pani Parkinson i inne studia z zakresu wiedzy domowej" ("Mrs Parkinson's Law: and Other Studies in Domestic Science") z 1968 r. została wydana w Polsce już po dwóch latach – w 1970 r., co świadczy o całkowicie "zielonym świetle" PRL-owskiej cenzury dla tego nietuzinkowego, brytyjskiego autora.

Edukacja i kariera Parkinsona

Cyryl Northcote Parkinson urodził się 30 lipca 1909 w Durham. Był najmłodszym synem Williama Edwarda Parkinsona, dyrektora szkoły Sztuk i Rzemiosła w Yorku. Początkowo, w latach 1916-1929, uczęszczał do szkoły Św. Olafa w hrabstwie York, po czym kontynuował naukę w Emmanuel College w Cambridge. W 1932 r. ukończył nauki humanistyczne na Uniwersytecie w Cambridge, a następnie uczęszczał na studia podyplomowe w Królewskim Kolegium w Londynie. Ponieważ od młodości interesował się wojskowością, a szczególnie historią brytyjskiej floty wojennej, napisał pracę doktorską pt. "Handel i wojna na morzach wschodnich w latach 1803-1810". Pracę obronił z wyróżnieniem w 1935 r. i uzyskał tytuł doktora nauk humanistycznych z dziedziny historii.

Początkowo, jak wielu Brytyjczyków, karierę zawodową rozwijał obok kariery wojskowej. W roku 1934 rozpoczął służbę w 22 Pułku w Londynie, by w tym samym roku zostać promowanym na porucznika. W 1935 r. został przyjęty jako pracownik naukowy do Emmanuel College w Cambridge, a dwa lata później dosłużył się stopnia kapitana. W 1938 r. przeniósł się do prywatnej szkoły dla chłopców Blundell w Tiverton, w Devon, gdzie został zatrudniony jako nauczyciel historii. Po przystąpieniu Wielkiej Brytanii do II Wojny Światowej, Parkinson rozpoczął służbę i zarazem pracę w Royal Navy College w Dartmouth. W trakcie działań wojennych pracował też dla brytyjskiego Urzędu Wojny oraz Królewskich Sił Powietrznych, pod koniec wojny już w randze majora. To obserwacja zwyczajów w armii w tamtych czasach pozwoliła mu na stwierdzenie, że "praca, która mogłaby zostać wykonana przez jednego człowieka w czasie pokoju, była wykonywana przez sześciu w okresie wojny”. Do tej prawidłowości będzie później często wracał. Po wojnie Parkinson był wykładowcą historii marynarki na Uniwersytecie w Liverpool do 1950 r. W tym też roku wyjechał do Singapuru, gdzie uzyskał stanowisko Profesora Historii na Uniwersytecie w Malezji. W Singapurze był zatrudniony przez osiem lat, skąd udał się w 1958 r. na Uniwersytet Illinois w Urbana, gdzie pracował przez dwa lata jako Profesor Historii na zaproszenie Prof. George’a A. Millera. W 1960 r. przez rok wykładał na Uniwersytecie Kalifornia, w Berkeley jako profesor wizytator. Wówczas cieszył się już sławą jako autor wielu książek, w tym z dziedziny administracji.

Parkinson nie ukrywał, że jego mistrzem i prawdziwym nauczycielem, był Gilbert Keith Chesterton, który udzielał ważnych rad młodemu Parkinsonowi. Gdy Parkinson po raz pierwszy zetknął się z tym wielkim pisarzem, dopiero kształtował swoje poglądy, obserwując ludzi oraz ich zachowania i motywacje. To wówczas, we wczesnych latach 30., Parkinson zainspirowany Chestertonem ułożył teorię, że "rozrost biurokracji spowoduje, iż z czasem Marynarka Królewska będzie posiadała więcej admirałów niż statków". Sam Parkinson tak wspomina swoje spotkania z Chestertonem: „Gdy byłem młodym człowiekiem on już był stary i to od niego zaczerpnąłem pomysł przekazywania myśli w formie żartu. Humor sprawiał, że rzeczy stawały się bardziej znośne do zniesienia i zyskiwały tym samym większy rozgłos". I faktycznie, najpoważniejsze treści i teorie naukowe ubierał w żartobliwe konstrukcje, które dzięki temu były bardziej zrozumiałe dla ludzi, i bardziej przekonywujące.

Prawa Parkinsona

Parkinson w ciągu swojego długiego żywota (zmarł 9 marca 1993 w Canterbury) napisał około 60 książek. Oprócz wielu prac z dziedziny administracji, polityki międzynarodowej i ekonomii, jest autorem powieści historycznych, przeważnie z okresu Napoleońskiego, oraz powieści morskich. Nie ma wątpliwości, że najsłynniejszą jego książką jest "Prawo Parkinsona albo w pogoni za postępem" z 1958 r. Praca ta, będąca rozwinięciem artykułu Parkinsona z "The Economist", stanowi zbiór krótkich satyrycznych studiów wyjaśniających nieuchronny rozrost biurokracji. Pierwsze wydanie ukazało się w USA, a drugie niebawem w Wielkiej Brytanii i natychmiast stało się bestsellerem, czyniąc z autora uznanego, światowego eksperta w sprawach administracji publicznej, który zasłynął przede wszystkim z Praw Parkinsona. "Prawo Parkinsona albo rosnąca piramida". W Pierwszym Prawie Parkinsona autor opisuje przy pomocy formuły matematycznej rozrost administracji, opartej na dwóch niemal aksjomatycznych twierdzeniach: 1) urzędnik pragnie mnożyć podwładnych, a nie rywali do awansu, 2) urzędnicy przysparzają sobie nawzajem pracy, jedni drugim. Parkinson w swoim prawie twierdzi, że nie ma żadnej współzależności pomiędzy liczbą urzędników a ilością wykonywanej pracy. "Wzrostem liczby urzędników rządzi bowiem Prawo Parkinsona – twierdzi – i wzrost ten będzie dokładnie taki sam bez względu na to, czy pracy będzie więcej, mniej, czy też nie będzie jej w ogóle. "Jednocześnie zauważa, że jeżeli pracownik administracji ma określony czas na wykonanie danego zadania, zadanie to zostanie przez niego wykonane w możliwie najpóźniejszym terminie.

Drugie Prawo Parkinsona

W Drugim Prawie Parkinsona profesor stwierdza autorytatywnie, że "wydatki wzrastają proporcjonalnie do wysokości wzrostu dochodów", co odnosi się zarówno do budżetów domowych jak i państwowych. "Jakikolwiek byłby dochód państwowy – stwierdza – zawsze znajdzie się nagląca potrzeba wydania go. Lecz między rządami a jednostkami istnieje ta zasadnicza różnica, że rząd rzadko zastanawia się, jaki jest jego dochód." Są dwie rządowe prawidłowości, na które zwraca uwagę Parkinson: 1) rząd nie umie oszczędzać, a przepisy są tak skonstruowane, że nie tyle utrudniają, co wręcz uniemożliwiają ministerstwom oszczędzanie, 2) rząd jest mistrzem w marnotrawieniu pieniędzy publicznych, a jedynym hamulcem marnotrawstwa pozostaje prasa i opinia publiczna. Jednak i media nie są skuteczne, często ignorowane, "gdyż urzędnicy państwowi dobrze wiedzą, że po paru dniach gazety zajmą się czymś innym".

Trzecie Prawo Parkinsona

W Trzecim Prawie Parkinsona autor wyrokuje, że "ekspansja oznacza złożoność, a złożoność równa się dekadencji". Twierdzenie to odnosi się do instytucji, które stają się zbyt gigantyczne, a przez to wewnętrznie złożone, a zarazem przez dużą liczbę pracowników odpersynifikowane (jednostka traci na znaczeniu, zanikają różnice między ludźmi), co powoduje, że nie potrafią dobrze wykonywać swoich zadań. Parkinson jest zdania, że pierwszym przejawem nieuchronnej dekadencji jest dbanie kierownictwa o ładny, nowoczesny wygląd gmachu, siedziby, o ozdoby i gadżety w gabinetach. "W organizmie bardzo aktywnym – zwłaszcza w okresie następującym bezpośrednio po jego powstaniu – wszyscy są bardzo dynamiczni, pełni inicjatywy i nikt nie ma czasu myśleć o ozdobach" – pisze. I dodaje, że gdy zapał do pracy mija, wówczas ludzie zaczynają rozglądać się wokół siebie i podnosić komfort swojej pracy.

 "Prawo tysiąca"

W Czwartym Prawie Parkinsona autor stwierdza, że "jakakolwiek instytucja – rządowa, przemysłowa, naukowa – której zespół pracowników administracyjnych sięga tysiąca ludzi lub przekracza tę liczbę, by istnieć, nie potrzebuje żadnej innej działalności. Administracja jest samowystarczalna, żywi się własną pracą. Jest to administracja dla administracji". Jest to – jak twierdzi Parkinson – "prawo ogólne, prawo natury, podobnie jak prawo grawitacji". Odnosi się ono zarówno do przedsiębiorstw jak i urzędów.

 "Prawo zwłoki"

W Piątym Prawie Parkinsona autor zaobserwował liczną grupę urzędników, którym nie chce się pracować, boją się odpowiedzialności i nie chcą podejmować decyzji. Nazywa ich Zwlekającymi Odkładaczami, którzy mówiąc o jakimś zadaniu, że wykonają je "we właściwym czasie", w rzeczywistości zapowiadają "Odmowę Przez Zwłokę". Ten swoisty bojkot pracy najczęściej stosują wobec urzędników ambitnych, mających inklinacje nowatorskie lub reformatorskie. Parkinson zauważa, że "rozmyślnie planuje się zwłokę jako formę odmowy i przedłuża się ją na tyle, aby objęła przewidywany okres życia osoby, której propozycja została włożona do szuflady". A najlepiej do "topienia" projektów służą specjalnie do tego powołane różne komisje, komitety i podkomitety. Nie ma wątpliwości, że "przeciętny reformator czy innowator poddaje się znacznie łatwiej, pozostawiając ZO (Zwlekającego Odkładacza) na stanowisku siły, gotowego do utrącenia następnej propozycji przy użyciu tej samej techniki".

Do późnych lat 80. Parkinson prowadził badania nad nową generacją społeczeństwa informatycznego, w którym komputery stanowią podstawowe narzędzie pracy. Sformułował kolejne Prawo Parkinsona, które opierało się na twierdzeniu, że: „Głównym produktem wysoko zautomatyzowanego społeczeństwa jest szerokie poczucie nudy”. Na dowód prawdziwości swego Prawa Parkinson odwołał się do przypadku pracownika biurowego, którego średni tygodniowy czas pracy wynosił 56 godzin, lecz który z przyjemnością wykonywał dodatkowo trzy rodzaje prac: w rolnictwie, stolarstwie oraz w turystyce. Parkinson uważał, że aby uniknąć poczucia znudzenia przy pracy komputerowej, a także aby poprawić wyniki pracy intelektualnej, niezbędna jest dodatkowa praca fizyczna, odpowiadająca zamiłowaniom pracownika, podnosząca poziom jego zadowolenia, a nawet szczęścia.

Paradoksy Parkinsona

Na wstępie tekstu wspomniałem o paradoksie, który polegał na tym, że w neokomunistycznym PRL-u, gdzie mieliśmy odmianę "dyktatury proletariatu", wydawano książki brytyjskiego konserwatysty. Wówczas jednak sprawa nie była tak oczywista. Parkinson jawił się polskim wydawcom i cenzorom jako krytyk demokracji zachodniej i rozrastającej się niczym ośmiornica burżuazyjnej administracji, która swoimi mackami sięga w każdą dziedzinę życia. Jeden z polskich recenzentów jego pionierskiej książki pisał podekscytowany, że profesor Parkinson "odkrywa prawa samoczynnego wzrostu biurokracji, wyszydza zachodni system parlamentarny, <zachodnią demokrację>". Jego PRL-owscy, "służbowi admiratorzy" nie zauważyli, że autor "Prawa Parkinsona" krytykuje instytucje i mechanizmy demokratycznego Zachodu nie z lewicowych pozycji, lecz z konserwatywno-liberalnego punktu widzenia, ale także, że jego teorie mają charakter uniwersalny, czyli obnażają również rzeczywistość ówczesnej ludowej Polski. Wiadomo, że Parkinson był zadeklarowanym człowiekiem prawicy, zaprzyjaźnionym z Ronaldem Reaganem.

Obydwaj panowie się podziwiali. Gdy Reagan został pierwszy raz wybrany gubernatorem Kalifornii w 1966 r., od ośmiu lat znane było główne prawo Parkinsona i to ono zainspirowało gubernatora. Reagan, który podjął walkę o zmniejszenie stanowej biurokracji, zaprosił profesora na cykl wykładów na temat „szczegółowych powodów, dlaczego zespół remontujący Mostu na Zatoce San Francisco-Oakland początkowo liczący 14 osób rozrósł się do 72 mimo wprowadzenia na rynek farby w sprayu, wynalazku mającego przynieść znaczące oszczędności robocizny”. Wykłady te były przeznaczone dla współpracowników Reagana, by zostały poskromione ich apetyty na zatrudnianie kolejnych osób w administracji i firmach. Podziw Parkinsona dla Reagana przyszedł nieco później, gdy republikanin został Prezydentem USA. Brytyjski pisarz cenił prezydenta za styl pracy, za jego pracowitość i sumienność, a przede wszystkim uważał, że republikanin jest człowiekiem mądrym i dalekowzrocznym w odniesieniu do gospodarki i komunizmu. I dał temu wielokrotnie wyraz za prezydentury Reagana, z którym cały czas utrzymywał kontakty. Bronił też polityka przed tymi, którzy uważali, że jest za stary na bycie prezydentem USA w czasach zimnej wojny (obejmując prezydenturę w 1981 r. Reagan miał już siedemdziesiąt lat). Uważał wręcz, że Reagan jest wyśmienitym menadżerem-politykiem, gdyż "starsi menadżerowie, z dużym doświadczeniem, w przeciwieństwie do kipiących energią młodzików, są bardziej kompetentnymi".

Wiadomo również, że Parkinson był doradcą brytyjskiej Partii Konserwatywnej pod rządami premier Małgorzaty Thatcher w latach 80. Doradzał pani premier zarówno w kwestii zmniejszenia biurokracji, jak i walki z komunizmem. Parkinson odwiedził ZSRS dla celów badawczych, a jego wnioski były jednoznaczne. Związek Sowiecki określił jako „raj Parkinsona", w którym jego prawo obowiązuje "całkowicie i bezwzględnie". W porównaniu z rozrostem biurokracji w krajach Europy Zachodniej, setki centralnych sowieckich urzędów (związkowych, partyjnych, rządowych), często dublujących się w swych kompetencjach, jawiło się jako nieskończone morze biurokracji. Zmorą obywateli radzieckich były wszechobecne zezwolenia i zaświadczenia, wydawane w wielopoziomowej hierarchii urzędniczej, która stawała się prawdziwym labiryntem nie do przejścia przez zwykłego obywatela bez koneksji i wpływów. Ale w swoich książkach z lat 60. Parkinson o tym nie pisał, gdyż obserwacje te przyszły później.

Na koniec warto zauważyć jeszcze jeden paradoks. Książki Parkinsona wydano w PRL w latach 1964-71, traktując je jako strzały wymierzone w burżuazyjny brytyjski rząd. Tymczasem w Londynie w latach 1964-70 rządził gabinet Harolda Wilsona, lidera lewicowej Partii Pracy. Brytyjscy konserwatyści otrzymali z ludowej Polski niespodziewane wsparcie konserwatysty Parkinsona…

Artur Górski

Kategoria: Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *