„Bonhoeffer, sługa Boży”
Mówi się o nim "ewangelicki męczennik". Pastor Dietrich Bonhoeffer był członkiem ruchu oporu wobec Hitlera i współorganizatorem Kościoła Wyznającego. Został stracony na szubienicy w KL Flossenburg na osobisty rozkaz Adolfa, miesiąc przed zakończeniem wojny.
Film Tilla jest krótki, zważywszy na długą i dramatyczną drogę, jaka zawiodła Pastora do męczeńskiej śmierci. To skrótowy zapis: organizowania zamachu na Hitlera, pomocy dla prześladowanych obywateli narodowości żydowskiej, kazań godzących w oficjalną "naukę" NDSAP. Reżyser pokazał, że to nie do końca był świat czarno-biały. Wyznawcy Hitlera krzyczą głośno to, co im każą, a po cichu podają to samo pod wątpliwość. Można by oczywiście rozpocząć dyskusję nad liberalnym charakterem poglądów Pastora (czy na pewno wyczerpują definicję liberalizmu?), pacyfizmem i innymi "izmami" rozmywającymi przesłanie Ewangelii. Faktem jest, że zginął on za Chrystusa. W społeczeństwie tak podporządkowanym rozkazom władzy, tak ślepo oddanym wszelkim zarządzeniom przywódców, jak Niemcy, ta postać zyskuje szczególne znaczenie. Ale to, co uderzyło mnie w filmie najbardziej, to żywotność bluźnierstwa. Gdy pastor któregoś dnia wraca do domu, zastaje zdemolowany gabinet i krzyż na ścianie przerobiony na swastykę. Jak bardzo przypomina to ostatnie wypadki w Polsce, odwróconych krzyży, tęczowych wizerunków Matki Bożej i niszczonych kościołów. Nienawiść do Krzyża. Może przypadkiem reżyser ujął sedno sprawy.
Aleksandra Solarewicz
"Bonhoeffer, agent of grace", reż. E. Till, wyk. U. Tukur (D. Bonhoeffer) i inni, Kanada – Niemcy 2000
Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje