Banderland nadwiślański
Przed meczem z Rosją polscy kibice włożyli na barki siatkarzy ciężar znacznie większy niż sportowy. To już nie konfrontacja o punkty, a o honor, godność i dumę – naszą i Ukrainy. Przegrać możemy ze wszystkimi, tylko nie z „Sowietami” i „Ruskimi”. Na nic apele, by nie mieszać polityki i sportu. Pamiętamy atmosferę, jaka towarzyszyła piłkarskiej rywalizacji Polski z Rosją na Euro 2012. Jak wtedy można było mówić o wzajemnej niechęci, tak teraz to już nienawiść. Putin, Krym, Ukraina, separatyści, rocznica sowieckiej agresji na Polskę – dzisiejszy mecz siatkarzy został wpleciony w taki łańcuch skojarzeń. Jakby wieczorem w łódzkiej Atlas Arenie miał się otworzyć kolejny front wojny na wschodzie… – czytam na portalu NaTemat.pl (Michał Gąsior, „Kibice, przynoście ukraińskie flagi i jabłka” – jak mecz siatkówki zamienił się w wojnę polsko-ruską, natemat.pl, 18.09.2014) i zastanawiam się czy Rzeczpospolita Polska jest już zakładem psychiatrycznym czy dopiero nim będzie po ostatecznym zwycięstwie Prezesa Tysiąclecia i jego partii.
Jadę autobusem i niechcący słucham radia Zet, które nadaje najnowszy szlagier artysty o ukraińsko brzmiącym nazwisku Maleńczuk, znanego dotychczas z koncertów poparcia dla zwolenników oderwania Czeczenii od Rosji oraz tropienia polskiego antysemityzmu i zaściankowego katolicyzmu na łamach „Gazety Wyborczej”. Refren piosenki Maleńczuka brzmi:
Rosjanie, Rosjanie, Rosjanie moi
odważny naród lecz władzy się boi
czemuście pijani w samolot strzelali
sługi za szlugi świat gotowi spalić
To już jednak psychiatryk.
Co otworzę Internet albo radio, to Żyrinowski grozi Polsce zmieceniem z powierzchni ziemi, Putin zapowiada zajęcie Warszawy w dwa dni, a portal niezależna.pl wzywa do budowy schronów atomowych. Nie ma dnia bez nakręcania antyrosyjskiej histerii. Nie żyłem co prawda w czasach stalinowskich, ale przypuszczam, że ówczesna histeria antyamerykańska wypadała blado na tle obecnej histerii antyrosyjskiej.
Oczywiście szanowne redakcje nie raczą się zastanowić dlaczego Żyrinowski grozi akurat Polsce, a nie Czechom, Słowacji, Węgrom czy Bułgarii. Już dawno przecież odzwyczaiły od myślenia przyczynowego nie tylko szerokie rzesze swoich odbiorców, ale i siebie. W ogóle ten Putin i Ukraina spadli redaktorkom i redaktorom z nieba. Dzięki temu nie muszą się zajmować czyścicielami kamienic, eksmisjami na bruk, bandytami za kierownicą, zwolnieniami grupowymi, katastrofą służby zdrowia i systemu ubezpieczeń społecznych, arogancką i niekompetentną władzą, brutalną policją, skorumpowanym wymiarem sprawiedliwości, dwumilionową emigracją zarobkową itd. Dzięki Putinowi mogą na szarym marginesie podawać takie informacje jak ta, że 65-letnia pacjentka z Sosnowca, która zgłosiła się ze skierowaniem na wszczepienie endoprotezy do Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach-Ochojcu, otrzymała termin operacji na marzec 2031 roku (gazeta.pl, 16.09.2014). Gdyby nie było Putina, szanowne redakcje musiałyby go koniecznie stworzyć.
Szybki trójząb i armaty zamiast masła
Napięcie cały czas rośnie jak u Hitchcoka. 15 września w obwodzie lwowskim rozpoczęły się dwutygodniowe ćwiczenia wojskowe „Rapid Trident” (Szybki Trójząb). Do udziału w nich skierowano ok. 200 żołnierzy USA oraz 1100 żołnierzy Ukrainy, Azerbejdżanu, Wielkiej Brytanii, Kanady, Gruzji, Niemiec, Łotwy, Litwy, Mołdawii, Norwegii, Polski, Rumunii i Hiszpanii.
Minister obrony Ukrainy Wałerij Hełetej oświadczył 14 września na konferencji prasowej w Kijowie, że państwa NATO zaczęły dostarczać broń na Ukrainę i że kwestie dostaw uzbrojenia omawiał na dwustronnych spotkaniach z ministrami obrony państw NATO podczas szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego w Walii.
Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy” (15.09.2014) zaproponował militarne wsparcie Ukrainy i ostre sankcje gospodarcze, które „pozbawią Rosję zasobów i uderzą mocno w rosyjskie elity”. Prezes PiS chciałby nie tylko wprowadzenia do Polski „dwóch ciężkich brygad amerykańskich”, ale także dwukrotnego zwiększenia liczebności polskich sił zbrojnych. Dlaczego tylko dwukrotnego? Św. Augustyn trafnie zauważył, że omne trinum perfectum (wszystko co potrójne jest doskonałe). Dlatego moim zdaniem liczebność armii najlepiej zwiększyć trzykrotnie, a nie dwukrotnie. Jednakże skąd prezes weźmie środki na chociażby dwukrotne zwiększenie potencjału militarnego? Ano zawiesi składkę europejską, a Unia Europejska specjalnie dla Polski stworzy „Fundusz Bezpieczeństwa Europejskiego”. Dlaczego Unia Europejska ma finansować polską potęgę militarną, a nie Stany Zjednoczone, które z racji używania Polski w roli antyrosyjskiego harcownika powinny być tym zainteresowane, prezes nie wyjaśnił. Co jednak, gdy infiltrowana przez rosyjską agenturę Bruksela i sprzyjający Rosji Berlin nie zechcą wyłożyć kasy na „Fundusz Bezpieczeństwa Europejskiego”? Wtedy – czego elektorat PiS-u nie jest chyba świadomy – trzeba będzie zrezygnować z programów „rodzina na swoim” i „zdrowie, praca, rodzina”, znaczących podwyżek emerytur i płac w sektorze publicznym oraz innych utopijno-socjalistycznych propozycji najbardziej patriotycznej partii. Armaty zamiast masła – jak powiedział 80 lat temu bardzo znany niemiecki przywódca, notabene też lubiący socjalistyczną frazeologię. Trzeba przyznać, że program „armaty zamiast masła” jest realny w przeciwieństwie do programu utopijno-socjalistycznego. Zawsze można będzie powiedzieć elektoratowi, że to przez Rosję. Ach, ten nieoceniony Putin!
Myśli prezesa rozwinął najwybitniejszy publicysta „Gazety Polskiej” Piotr Lisiewicz: Na pytanie, czy powinniśmy w tej chwili denerwować Rosję, odpowiadam: jak tylko się da. I to nie słownie, ale czynem: sprowadzać do nas bazy NATO, amerykańskich żołnierzy i nowoczesny sprzęt. Armia rosyjska jest dla nas w tej chwili kompletnie niegroźna, bo ma co innego na głowie. Groźni są tylko rosyjska agentura we władzach oraz tchórze tak w rządzie, jak i wśród zwykłych Polaków, którzy wolą Rosji nie drażnić. To ich dzisiejsza bierność może spowodować, że Moskwa, widząc nas rozbrojonych, zaatakuje nas za lat pięć czy dziesięć („Drażnijmy Rosję”, 15.09.2014, niezależna.pl).
Banderowski koncert w Krakowie
Wcielając w życie hasło o drażnieniu Rosji czynem („popierajmy Partię czynem”) „Gazeta Polska” przystąpiła do czynu. A że na razie do redakcji nie dowieźli jeszcze amerykańskich żołnierzy i nowoczesnego sprzętu, na pierwszy rzut zorganizowano „koncert solidarnościowy z walczącymi o wolność Ukraińcami” – „Nasze serca z Ukrainą”.
Pozwolę sobie zacytować niemal w całości tekst promujący ów koncert (www.klubygp.pl, pisownia oryginalna): Koncert odbędzie się w czwartek 18 IX o godz. 19.00 w sali teatralnej przy kościele św. Jadwigi w Krakowie, ul. Łokietka 60 /dzielnica Krowodrza /. Sala ta, na 250 miejsc / może wejść nawet do 300 osób /, usytuowana jest pod kościołem. Zapewnia komfortowe warunki słuchania i oglądania przedstawień i koncertów. Ma dobrą akustykę, scenę z oświetleniem, nagłośnienie z mikrofonami, rzutnik multimedialny, jest fortepian.
Program: Koncert będzie trwał 2-2,5 godzin. Głównym gościem i wykonawcą będzie ukraiński bard Taras Kompaniczenko z Kijowa, wraz z 7-osobowym zespołem „Chorea kozacka”. Śpiewają ludowe, kozackie pieśni, a także nowe pieśni wolności, akompaniując sobie na autentycznych instrumentach ludowych z terenów dawnej Rusi: lutniach i lirze korbowej, a także skrzypcach i wiolonczelach. Wsławili się ostatnio czynnym wspieraniem walki swych braci o wolną Ukrainę.
Ich droga wiedzie od kijowskiego Majdanu, po Donieck i Ługańsk na wschodzie Ukrainy, gdzie walczą ich przyjaciele, ochotnicy w batalionach: Aidar, Donbas, Dnipro, Switiaz, Cherson, Myrotworec…
Podczas swych koncertów zbierają pieniądze i dary potrzebne walczącym Ukraińcom z rosyjskim najeźdźcą. Przyjedzie kilku uczestników walk na Ukrainie, przekazując świadectwo o tym co tam się dzieje. Wystąpią także Polacy: Jerzy Zelnik, Leszek Długosz, Andrzej Kołakowski, Bogdan Wysocki i Stanisław Markowski.
Będą to pieśni wolnościowe, poezja patriotyczna polska i ukraińska, refleksje osobiste artystów. Ze swoimi przemyśleniami na temat rosyjskiej agresji na Ukrainę wystąpi prof. Andrzej Nowak. Rozmowę z uczestnikami walk poprowadzi i wesprą ją własnymi, ukraińskimi doświadczeniami, Dawid Wildstein i Wojciech Mucha.
Pomysłodawcą i realizatorem całego przedsięwzięcia jest Stanisław Markowski. Współpracuje z nim Przemysław Miśkiewicz, szef Stowarzyszenia „Pokolenie”. Koncert poprowadzi Jerzy Zelnik.
Pokłosiem koncertu będzie też pomoc materialna dla walczących Ukraińców, którą przekazywać będzie można na specjalnie założone przez Stowarzyszenie „Pokolenie” konto (…)
Koncert wspierają : Stowarzyszenie „Pokolenie”, Klub Gazety Polskiej w Krakowie, Cyfra7, Donimirski Boutique Hotels, dr Grażyna Jasieniak-Pinis – ATOPIA. Patroni medialni: Telewizja Republika – Bronisław Wildstein, Gazeta Polska – Tomasz Sakiewicz, Gość Niedzielny – Piotr Legutko, Stanisław Markowski, Kraków.
Gdyby na ten koncert zaproszono przedstawicieli wirtualnej partii Udar pana Witalija Kłyczki, to można byłoby jeszcze nad tym przejść do porządku dziennego. Ale zaproszono banderowców – wywodzących się głównie z Prawego Sektora i „Swobody” członków ochotniczych batalionów stworzonych w celu pacyfikacji rosyjskojęzycznej ludności Zagłębia Donieckiego. Batalionów nawiązujących do tradycji OUN/UPA i – o czym głucho milczą polskojęzyczne media – używających neonazistowskiej symboliki oraz obciążonych licznymi zbrodniami na ludności pacyfikowanego regionu. Protest przeciw temu koncertowi był zatem nie tylko protestem przeciwko deptaniu pamięci ofiar nierozliczonej zbrodni ludobójstwa z lat 1943-1944, ale przede wszystkim protestem przeciwko zbrodniom współczesnych banderowców. Protestujący przeciw krakowskiej hucpie nie byli ludźmi tkwiącymi tylko w historii, co im zarzucono, lecz ludźmi zatroskanymi głównie o współczesność. Przeciwnymi profanowaniu pamięci ofiar Wołynia i Małopolski Wschodniej oraz hańbieniu imienia Polski przez podyktowany z Waszyngtonu sojusz z epigonami zbrodniczej ideologii tzw. „integralnego nacjonalizmu”, czyli faszyzmu ukraińskiego.
Protest, prowadzony głównie w Internecie z udziałem takich osobistości jak ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prof. Bogusław Paź i Andrzej Łukawski, zakończył się częściowym sukcesem. Spowodował, że parafia św. Jadwigi odmówiła użyczenia sali organizatorom. Wówczas próbowano przenieść koncert do… Żydowskiego Muzeum „Galicja”. Czy ten makabryczny pomysł, zważywszy na pogromy lwowskie z 1941 roku i inne mordy banderowców na Żydach, wyszedł od Dawida Wildsteina? Jest to prawdopodobne. Żydowskie Muzeum jednakże odmówiło i wydało w tej sprawie specjalne oświadczenie. Niestrudzeni organizatorzy w ostatniej chwili przenieśli koncert do parafii św. Józefa na Podgórzu (Scena – Kamieniołom Jana Pawła II). Przesunięto też jego początek na godz. 20. Należy dodać, że proboszcz tej parafii, ksiądz Antoni Bednarz, zgodził się przyjąć ową imprezę mimo braku zgody swojego biskupa, czyli kardynała Stanisława Dziwisza. Nie jest to pierwszy przypadek, gdy ksiądz bojkotuje swojego biskupa, jeżeli trzeba przyłożyć Rosji, bo do tego sprowadza się wspieranie banderyzmu. Wielu księży w 2012 roku nie odczytało w swoich kościołach „Przesłania do narodów Polski i Rosji” Episkopatu Polski i Patriarchatu Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Widocznie ich faktycznym zwierzchnikiem nie jest Episkopat i Kuria Rzymska, ale Prezes Tysiąclecia.
Nie byłem na koncercie „Nasze serca z Ukrainą”, ale dowiedziałem się, że o podanej godzinie pod parafię św. Józefa przybyło więcej funkcjonariuszy policji niż chętnych do obejrzenia koncertu. Powodem takiego stanu rzeczy miały być napisy o treści „Śmierć katom Wołynia i Donbasu”, umieszczone w nocy przez nieodpowiedzialne politycznie elementy na murach parafii św. Józefa oraz księgarni „Gazety Polskiej” przy ulicy Jagiellońskiej 11. Sprofanowano też flagę Ukrainy wiszącą na plebanii parafii św. Józefa poprzez obryzganie jej czerwoną farbą. Wbrew temu, co twierdzi się w relacji filmowej autorstwa Stefana Budziaszka (dostępnej na YouTube), w której przypisano ten incydent „zielonym ludzikom Putina”, obryzganie czerwoną farbą ukraińskiej flagi nie symbolizuje miłości do komunizmu, ale stanowi przypomnienie o ofiarach banderowskich zbrodni – dawnych i obecnych. Gościem specjalnym koncertu była Tamila Szutak, konsul generalny Ukrainy w Krakowie.
Nie wiem jaki program artystyczny zaprezentowali na koncercie polscy wykonawcy. Czy np. pan Andrzej Kołakowski zaśpiewał swój ulubiony przebój, którego refren brzmi:
A kto chce być sługą, niechaj sobie żyje,
Niechaj sobie powróz ukręci na szyję (…)
Niechaj jak pies wierny czołga się bez końca
Za żydowskim biczem, który go potrąca
I najpierw głaskany, a potem wzgardzony,
Niechaj bolszewikom wybija pokłony.
Nie wiem również o czym opowiadali mołojcy z batalionów ochotniczych, ale przypuszczam, że ich opowieści musiały być podobne do sławnego „Litopysu UPA”. O czym mówił prof. Andrzej Nowak, też potrafię się domyśleć. Co prawda mogłem obejrzeć retransmisję w TV Republika, ale to było ponad moje siły. Wyłączyłem zaraz po wstępnym zagajeniu pana Stanisława Markowskiego, który stwierdził, że musimy szukać dobra wokół siebie i że Ukraina została „zaatakowana przez Sowietów”. Tym dobrem, które znalazł pan Markowski jest artysta Taras Kompaniczenko, weteran „pomarańczowej rewolucji” i ostatniej rewolty w Kijowie, politycznie powiązany z Ołehem Tiahnybokiem i partią „Swoboda”, co można przeczytać w angielskiej i ukraińskiej Wikipedii.
Nie trzeba chyba dodawać, że ten koncert był kompromitacją tzw. opcji ukraińskiej i całej misternej ideologicznej konstrukcji, na której ją oparto. Organizatorzy koncertu nie tylko przeszli do porządku dziennego nad zbrodniami popełnionymi przez banderowskie bataliony ochotnicze w Donbasie oraz nad rzeczywistością ukraińskiej „demokracji”, która sprowadza się m.in. do publicznego linczowania deputowanych spoza obozu oligarchiczno-banderowskiego poprzez wrzucanie ich do kontenerów na śmieci. Organizatorzy koncertu poprzez ujawnienie swojego aliansu z banderowcami i pokazanie, że stanowią oni jedyną realną siłę polityczną na Ukrainie sami zadali kłam własnej propagandzie, że taki obraz Ukrainy to kłamstwa Kremla i jego agentury (por. Dawid Wildstein, Uwaga na pseudokresowe portale. Odebrać Kresy rosyjskim agentom, niezależna.pl, 12.09.2014).
Podczas wizyty w USA prezydent Poroszenko uzyskał obietnicę pomocy wojskowej w wysokości 53 mln USD na walkę „ze wspieranymi przez Rosję separatystami”. USA prą zatem do konfrontacji z Rosją, a razem z nimi do tej konfrontacji dążą w Polsce te same siły polityczne, którym nie udało się doprowadzić do konfrontacji z ZSRR w 1981 roku. O to mają głównie pretensje do Jaruzelskiego i Kiszczaka, bo przecież nie o sztucznie zawyżoną przez IPN liczbę ofiar stanu wojennego. Osadzeni w dziewiętnastowiecznej tradycji romantyczno-insurekcyjnej i dziecinnym myśleniu o polityce przygotowują kolejne powstanie narodowe przeciw Rosji, działając nie tylko w obcym interesie, ale wbrew elementarnej logice. A że potrafią być zdeterminowani pokazuje przykład z probanderowskim koncertem w Krakowie. Jednakże w przeciwieństwie do swoich poprzedników z 1863 i 1944 roku, na których powinowactwo się powołują, nie mają prawa nazywać się „obozem niepodległościowym”. To już nie jest żaden obóz niepodległościowy, ale banderland nadwiślański.
Bohdan Piętka
Kategoria: Społeczeństwo